Kilka
godzin wcześniej czwórka spiskowców leżała na brzuchach w sypialni Władcy
Piekieł. Osunęli dywan leżący obok łóżka i otwarli klapę ukrytą w panelach.
Zobaczyli niewielkie okienko, przez które doskonale było widać i słychać co się
dzieje na basenie. Podłoga komnaty była jednocześnie sufitem pomieszczenie
poniżej. Nic tam się jednak ciekawego nie działo, słychać było jedynie
tradycyjne narzekania rodziców, które dobre znali z rodzinnych domów. Rozsiedli
się więc na małżeńskim łożu Beza i zaczęli grać w karty. A ponieważ grali na
przysługi, hazard tak ich pochłoną, że przestali się interesować tym co się dzieje
poniżej. A tam sytuacja robiła się coraz bardziej napięta.
- Ah… oo…- dotarł do nich gardłowy pomruk.
- J-jeszcze…, przyłóż się do tego bardziej… och…
taaaak! – rozdarł ciszę ochrypły okrzyk.
- Co się tam do cholery dzieje? – Zolli spojrzał na
Avisa pytająco.
-A jak myślisz głąbie?! – Damon zsunął się na
podłogę i zerkną przez okienko. – O szlag! – Gwałtownie zamknął klapę. – Mały,
ile ty dodałeś tego eliksiru? Mieli się tylko trochę podniecić i głupio poczuć!
- No co? Znowu wszystko na mnie?! – pisnął Avis. –
Wlałem dziesięć mililitrów. Ten basen wydał mi się bardzo duży.
- Nie policzyłeś tego? – jęknął łapiąc się za głowę
Patryk. – Pięciokrotnie przekroczyłeś dawkę bałwanie! – Trzepnął w tyłek
przyjaciela. – Co się tam dzieje?
- A co ma się dziać? Bzykają się aż miło popatrzyć! –
odezwał się z rozbawionym uśmieszkiem książę. – Mają werwę nie powiem. Ty mi
lepiej pokaż ten przepis - zwrócił się do czerwonego niczym zachodzące
słoneczko Avisa. Przeleciał oczami po recepturze i zatrzymał się na przypisie
na dole. Wzniósł oczy do nieba, jakby tam szukał ratunku, a potem zaczął na
głos czytać.
,, Powyższy eliksir, jest wersją zmodyfikowaną. Nie
tylko wzbudza niepohamowaną żądzę i wydłuża czas orgazmu, ale także znosi
działanie wszelkich środków antykoncepcyjnych. Zaobserwowano, że w skrajnych
przypadkach wywołuje natychmiastową owulację. Należy go więc stosować bardzo
roztropnie, najlepiej przy problemach pary z zajściem w ciążę. Nie poleca się
go niż jako środek potęgujący sypialniane przyjemności z powodu skutków
ubocznych.”
- Myślicie , że jak pojedziemy do Brazylii to nas
tam odnajdą? - pisnął Patryk.
- Bez paniki – uspokoił przyjaciół Zolli. – Udajemy,
że o niczym nie mamy pojęcia i grzecznie zacieramy ślady. Szkoda już się stała
i nic na to nie poradzimy. Avgar jest świetnym alchemikiem i szybko się zorientuje
co się stało, co nie znaczy że wykryje sprawców. Teraz po cichu idziemy do mnie i robimy głośną
imprezę. Wypijemy trochę piwa i uśniemy w salonie.
Oczywiście
zrobili tak jak zaproponował mężczyzna. Przy głośnej muzyce upili się naprawdę
solidnie, ale nie piwem, a winem porzeczkowym Sama, które o wiele bardziej im
smakowało. Rodzice naleźli ich rano na dywanie przed kominkiem. Uwili tam sobie
wspólne gniazdko, ponakrywali się kocami i przytuleni do siebie nawzajem
zasnęli jak zabici.
***
Szalona noc nie przeszła oczywiście bez
echa. Demon oczywiście domyślił się co to był za eliksir, ale sprawców nie
odnaleziono, zresztą nie szukano ich zbyt intensywnie, nie chcąc dawać powodów
do plotek. Jakiś miesiąc potem, w dzień następnej pełni Luis usiadł za stołem i
popatrzył na męża zamyślony. Ostatnio wspaniale się czuł, jakby ktoś wpompował
w jego żyły z litr dodatkowej energii. Zaczął się zastanawiać, co może być
powodem tej niezwykłej werwy. W pewnej chwili jego oczy zrobiły się okrągłe jak
piłeczki pingpongowe.
- Ehe.. ehe…- zakrztusił się herbatą.
- Ostrożne … - upomniał go Avgar i wziął z jego drżących
rąk filiżankę. – Coś się stało? – Przyjrzał mu się uważnie.
- Daj mi chwilę… muszę dojść do siebie… - wyjąkał
Luis i kilka razy głęboko odetchnął.
- Zaraz przyjdą goście, więc chodźmy już do zamku. –
Wstał na miękkich nogach od stołu. – Wiesz, zabierz ze sobą z laboratorium te
najnowsze testy ciążowe. Najlepiej cztery, myślę, że mogą się przydać!
- Ale po co? – zapytał zaskoczony mężczyzna.
- Potem ci wyjaśnią, teraz nie ma czasu. – Ruszyli do
podziemnego pałacu. Luis, zamiast do sali bankietowej, która od dawna była
przygotowana, poszedł prosto do niewielkiego salonu. Na stoliku położył trzy
niewielkie buteleczki z przeźroczystym, bezbarwnym płynem. Po chwili ktoś zapukał
do drzwi.
- To nie będziemy tańczyć? – Do komnaty wszedł nieco
zaskoczony Lu razem z mężem. – Choć może to i lepiej, bo jakoś niewyraźnie się
czuję.
- Właśnie, miały być wygibasy – Wsunął się za
przyjacielem Dominik, ciągnąc za rękę Juliana.
- Potem możecie zaszaleć. Teraz mamy ważniejszą
sprawę – Luis rozdał przyjaciołom buteleczki. – Plujemy do środka, zatykamy
potrząsamy i odstawiamy. Same zapamiętują, która jest czyja, nie pomylą się.
- Zaraziliśmy się czymś dziwnym na tym basenie?! –
zapytał książę, patrząc podejrzliwie na płyn wewnątrz naczynia.
- Takim popularnym wirusem, sam wyłazi po dziewięciu
miesiącach – dopiero teraz zaskoczył demon. Został jednak natychmiast
pociągnięty za ucho przez męża. Cała ósemka mężczyzn wpatrywał się przez pięć
minut jak zaczarowana w buteleczki. Po tym czasie, zupełnie nagle – trzy zrobiły
się różowe, a jedna niebieska.
- Będziesz miał dziewczynkę – wyszeptał słabym
głosem Luis do Beza i osunął się na najbliższe krzesło. – Reszta to chłopcy.
W tym
momencie rozpętało się prawdziwe piekło w Piekle. Jedni mdleli, drudzy wrzeszczeli,
a inni stali skamieniali, niczym posągi. Przez dobrą godzinę, nikt nie mógł
przyjść do siebie i wypowiedzieć jakiejkolwiek rozsądnej myśli. Po czym Luis
zaparzył wszystkim herbatki z melisą. Usiedli za stołem i wpatrywali się w
siebie z niedowierzaniem.
- Będziemy mieć jajko? – demonowi pierwszemu wrócił
głos. Odgarnął delikatnie niesforny lok, który opadł Luisowi na twarz.
- Maleńkiego szczeniaczka? – Artur aż podskakiwał na
fotelu z ekscytacji.
- Myślisz, że to będzie wilkołak?! – Samuelowi opadła
szczęka.
- Znowu będę musiał pół roku ćwiczyć, by doprowadzić
brzuch do formy – jęknął desperacko Lu. – To ty miałeś urodzić drugie – szturchnął Beza w bok, który natychmiast go
do siebie przytulił.
- W Piekle pozdychają z zazdrości. – Boruta czule pocałował męża w
usta. Czarty nie były zbyt płodne, jedno dziecko było regułą. Oni ze swoją
trójką już i tak byli rekordzistami. – Może chociaż ten nauczy się władać mieczem
- rozmarzył się wojewoda.
***
Dziewięć miesięcy upłynęło jak z bicza
strzelił. Może nie dla wszystkich, ale
mężczyźni, tak to potem wspominali. Nie obyło się oczywiście bez kłótni
sprzeczek, strumieni łez i tym podobnych zachowań, ze strony ciężarnych . Nie
oszczędzali oni bynajmniej swoich towarzyszy, wysyłali ich nawet o północy po różne
przekąski, kazywali sobie kilka razy na dzień robić masaż i marudzili bez końca
nad każdym drobiazgiem. Wybuchali gwałtownym szlochem na najmniejszy objaw
niechęci lub skrzywienie ust. Jednym słowem zachowywali się jak na porządnych
ciężarnych przystało. Maksymalnie wykorzystywali swój stan i dawali się rozpieszczać kochającym
małżonkom. Skoro oni musieli wyglądać jak dynie i jeszcze dać sobie radę z
porodem, to uważali, że należy im się za to specjalnie traktowanie. Tego się trzymali
i wspierali wzajemnie, podczas problemów z buntującymi się czasami mężami.
Kiedy nadszedł czas rozwiązania mężowie nie
zostali wpuszczeni na salę porodową. Doświadczone położne i lekarz zupełnie
wystarczyli do opieki nad rodzącymi. Nie było tu miejsca dla spanikowanych
towarzyszy, którzy najczęściej więcej przeszkadzają niż pomagają w tym
doniosłym wydarzeniu. Zostali wypędzeni do pokoju obok, gdzie mogli tylko
słyszeć co dzieje się na sali. Dodawali sobie odwagi, bo pełne bólu jęki i
piski ukochanych, jeżyły im włosy na głowach. Najciężej przeżywał sytuację
Artur, ponieważ po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Zolli nie był dzieckiem
z jego krwi. Po kilku godzinach wszystko ucichło, do pokoju weszła uśmiechnięta
położna i zaprosiła świeżo upieczonych tatusiów do sali. Pod ścianą stały
cztery łóżkach, na których leżeli ich zmęczeni, ale szczęśliwi mężowie. Każdy
tulił do siebie małe zawiniątko.
- To dziewczynka, strasznie do ciebie podobna –
szepnął Lu i podał córeczkę zachwyconemu Władcy Piekła. Miała czarne, proste
włoski i szkarłatne oczy.
- Witaj piękna księżniczko. – Bez czule pocałował zaróżowiony
policzek maleństwa. – Dziękuję kochanie – pogłaskał bladą twarz mężczyzny i
ostrożnie usiadł obok niego na łóżku.
- Nie upuść go – Luis podał demonowi jajko. Było
nieco większe niż strusie, miało miękką, skórzastą powłokę , a z boków
wyrastały mu spore skrzydełka. – Maluch jest strasznie ruchliwy, uważaj, żeby
ci nie uciekł.
- Dopiero przyszedł na świat, mamy przynajmniej
dzień spokoju – Avgar położył się obok mężczyzny i przytulił go do siebie. Zrobił
niewielkie wgłębienie i położył malucha między nimi na kołdrze. – Wiesz, że cię
kocham prawda? – szepnął mu na ucho.
- Łiii…? – Pisnęło pytająco jajko, a skrzydełka
nagle zaczęły gwałtownie trzepotać.
- Ciebie też kocham urwisie – podrapał je po
skorupce mężczyzna. – Teraz daj mamusiowi odpocząć.
- Miałeś rację, mały ma futerkowy problem – Sam podał
zawiniątko Arturowi, z którego wystawał pyszczek szczeniaczka. Uszka natychmiast
stanęły do góry, a czarny nosek zaczął intensywnie węszyć.
- Widzisz jakie ma mocne łapki? Będzie z niego
piękny samczyk. – Mężczyzna wpatrywał się w kudłatego malucha niczym w ósmy cud
świata. Puszysty ogonek natychmiast zaczął wesoło merdać. – Mam jeszcze jeden
skarb do kochania – pocałował Sama prosto w usta.
Do wchodzącego do Sali Juliana podszedł lekarz.
Poklepał go uspokajająco po ramieniu i zaprowadził do męża. Wystarczył jeden
rzut oka, żeby wojewoda się zorientował, że coś poszło nie tak. Objął Dominika,
który natychmiast się w niego wtulił. Wziął synka na ręce i rozwinął kocyk.
Chłopczyk był śliczny, rudowłosy jak wszystkie jego dzieci. Miał zielone niczym
wiosenna trawa oczy i długie, ciemne rzęsy. Gdy jednak przyjrzał się uważniej,
zobaczył, że lewa nóżka jest nieco szczuplejsza i słabsza.
- To wada wrodzona, ale na szczęście niewielka –
odezwał się do nich lekarz. – Będzie chodził, może nawet biegał, ale nigdy nie
będzie tak sprawny jak jego rówieśnicy.
- Nie szkodzi, to mój syn i zrobimy wszystko, aby mu
pomóc – uśmiechnął się do męża Julian i połaskotał malucha bo brzuszku. –
Wygląda na bystrego. Może będzie jedynym uczonym w naszej rodzinie?
Ale że tak nikt nie znalazł winowajców aż dziwne...
OdpowiedzUsuńRozdział super i nie spodziewałam się tego. Julek i Dominik trochę smutno że maluch urodził się chory ale z drugiej strony widać że bardzo go kochają od pierwszych sekund życia.
Lu i Bez mają córeczkę!!! Musi być śliczna. Szkoda że nie ma obrazka.
Futerkowy problem, to musi fajnie wyglądać przy dziecku. No i mały jajek rozrabia tak jak braciszek w jego wieku.
Mało młodych i to jedyny minus ale fajnie też poczytać co u starszych.
Dużo dużo weny i chęci do pisania:)
BOSKIE!!!! haha, wreszcie Avgar powiedzial Luisowi ze go kocha. Teraz ciekawe jak tam u mlodszych ale swietny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak zareagują chlopcy ;p
OdpowiedzUsuńCzyli dziecko urodzil Lucyfer, Dominik, Samuel i kto jeszcze ? Bo chyba byly 4 lózka
Pewnie tak jak zawsze. ''Taak bd mial bracisszka, siostrzyczke''..
UsuńI Luis. Mamus Avisa
UsuńNie żebym chciała cię obrazić, ale naucz się czytać. Jest wyraźnie napisane kto rodził : Lucyfer, Dominik, Luis i ARTUR nie Samuel
Usuńprzepraszam mój błąd to jednak Sam
Usuńzmyliły mnie zdania "Najciężej przeżywał sytuację Artur, ponieważ po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Zolli nie był dzieckiem z jego krwi."
zwracam honor
Super rozdzial. :* Mam nadzieje ze z brzdacem Dominika bedzie wszyatko okej. A jakis eliksir starodawny i zapomniany przez wiekszosc ludu nie istnieje? Fajnie by bylo.
OdpowiedzUsuńWeny :D
No, nieźle :) Ciekawe czy rodzice w końcu rozszyfrują zagadkę z eliksirem i odkryją psikusa swoich dzieci? Jednak raczej nie powinni być źli, bo każda para dostała po ślicznym prezencie. Zastanawia mnie, jak będzie wyglądał jajek. Hm, może jak w przypadku Lu i Beza będzie podobny do Avgara. Na razie zapowiada się na równie psotnego, jak Avis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Piękny rozdział ,, tylko dlaczego znowu coś z Dominikiem się dzieje?:( biedne maleństwo... ale najważniejsze, że będzie kochane... tylko boję się dzieci ,które w przyszłości mogłyby mu dokuczać...
OdpowiedzUsuńAwww t hahaa Avis raczej nie powinien się zabierać za eliksiry xD
Chociaż nie powiem, wyszło im to na dobre;3
Twoja Maru;3
piękne! cieszę, się, że dzieci urodziły się zdrowe. ;) ... a tą nóżkę wystarczy, że mały będzie ćwiczył ^^
OdpowiedzUsuńweny życzę i pozdrawiam!!! :)))
Witam,
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział.... cudownie się go czytało.... Avgar w końcu powiedział Luisowi, ze go kocha..... ciekawe co wyrośnie z tych małych....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia