niedziela, 6 października 2013

Narzeczona dla Czarta Sequel Rozdział 12

  Avis czuł się jak człowiek, którego nagle dotknęło kalectwo. Świat wokół stał się zimny i obcy. Do tej pory wszystko co robił i myślał napędzała miłość do Zolliego. Teraz, kiedy został sam, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Chodził z kąta w kąt z nieobecnym wyrazem twarzy i nie potrafił się zdobyć na żadną sensowną czynność. Rodzina starała się go wyciągnąć z tej depresji, ale jej wysiłki spełzały na niczym. Nie da się komuś zastąpić wzroku czy słuchu. Można nauczyć się obywać bez któregoś z tych zmysłów, ale to długi i powolny proces. W dzień, ze względu na swoich bliskich starał się jakoś funkcjonować, ale nocami tęsknił jak szalony i gryzł poduszkę, by nie zacząć krzyczeć.
   Nikogo jednak nie zdołał oszukać. Kochające serca rodziców kurczyły się z bólu na widok jego cierpienia. Wyciągali go z domu na długie spacery, ciągali po muzeach, zabierali na przedstawienia,  przynosili foldery z dziesiątków uczelni, których program mógł go zainteresować. Dziękował ze smutnym uśmiechem i towarzyszył im z nieobecnym wyrazem twarzy. Mieli wrażenie, że tylko jego ciało jest z nimi, a dusza odleciała gdzieś, gdzie nikt nie ma dostępu.
Pewnego dnia Luis i Avgar dyskutowali w kuchni Sonii, co jeszcze mogą zrobić, by ożywić nieco syna. Wykorzystali już tyle pomysłów, ale nic nie wskórali. Popatrzyli z nadzieją na zamyśloną kobietę.
- Wiecie, może przywieźcie mu tu trochę rzeczy z domu. Pewnie czuje się tu strasznie obco pozbawiony przyjaciół i znajomego otoczenia – odezwała się po chwili Sonia.
- No nie wiem, mogą przywieść niechciane wspomnienia. – Luis spojrzał na nich niepewnie.
- Co nam szkodzi spróbować? Gorzej już nie będzie. – Demon wstał i ruszył do drzwi. – Zajmę się tym, postaram się szybko wrócić.
- Tylko trzymaj nerwy na wodzy! – Pogroził mu na odchodnym mąż. Trochę się bał, że porywczy mężczyzna może narozrabiać. Dobro syna było jednak ważniejsze od jakiś sąsiedzkich awantur. Skinął mu więc tylko głową na pożegnanie.
***
Avgar oczywiście nie skorzystał z miejskiej komunikacji, tylko przeniósł się bezpośrednio do domu, sobie tylko znanym sposobem. Szybko spakował  rzeczy chłopca – jego ulubiony koc, śmieszna maskotkę, którą uwielbiał, trochę ubrań oraz książek. Na koniec otworzył szufladę biurka, a potem wyciągnął z niej pamiętnik syna. Nie potrafił się oprzeć i zerknął do środka. Na każdej prawie stronie widać było imię Zolliego. Obok stała nieduża skrzyneczka pełna pamiątek z każdego ważniejszego wydarzenia z życia Avisa. Wyciągnął:
- walentynkową czekoladkę
- ciemny pukiel włosów, przewiązany niebieska wstążeczką
- guzik z koszuli, o którą była paskudna awantura
I tym podobne słodkie głupstwa, tak ważne dla jego syna, a dla kogoś innego stanowiące tylko stertę śmieci. Gniew złapał mężczyznę za gardło i  za nic nie chciał puścić. Postanowił, że pójdzie do sąsiadów, wygarnie temu wrednemu gnojkowi co o nim myśli. Luis na pewno będzie na niego potem wściekły, ale jeśli tego nie zrobi to pęknie jak nadmiernie nadmuchany balon z głośnym trzaskiem.
   Postawił walizki pod drzwiami i ruszył do sąsiedniej willi. Mimo, że była to już pora kolacji na parterze nikogo nie było. Na piętrze wyczuł czyjąś obecność, słychać było stamtąd przytłumioną muzykę. Najwyraźniej śmierdzący mechanik dobrze się bawił, kiedy jego syn cierpiał, a nocami z jego pokoju dobiegał cichy szloch. Zacisnął dłonie w pięści. Otworzył z rozmachem drzwi i znieruchomiał. Natychmiast dotarł do niego metaliczny zapach krwi.
- Co tu się do cholery stało?! – Powoli podszedł do łóżka na którym leżał blady jak ściana Zolli. W pierwszej chwili nie poznał młodego mężczyzny w tym chudym, zarośniętym i brudnym kłębku nieszczęścia. Z jego rąk skapywała krew, na podłodze, po obu stronach posłania, widać było spore kałuże. W jednej dłoni ściskał nóż, a w drugiej kolorowy szal, w którym poznał własność Avisa. Strach ścisnął mężczyznę za serce. Przyłożył ucho do klatki piersiowej chłopaka. Był nieprzytomny, ale nadal żył. Odetchnął z ulgą, szybko roztargał brzegi swojej koszuli i owinął tymi prowizorycznymi bandażami przedramiona Zolliego, tamując w ten sposób krwawienie. Wyciągnął z kieszeni telefon, po czym zadzwonił do Samuela. W krótkich słowach zrelacjonował mu co się stało. Po kwadransie zjawił się przerażony Ostrowski razem z Arturem.
- Pilnujcie go, serce ledwo bije. Zaraz wrócę z eliksirami. – Demon ruszył do swojego podziemnego pałacu po zapas leków. Mężczyźni tylko skinęli z wdzięcznością głowami. Doskonale wiedzieli, że żaden zwykły lekarz nie pomoże ich synowi. Tacy mutanci jak oni musieli radzić sobie sami. Avgar był w swoim fachu naprawdę dobry i jeśli ktoś mógł im pomóc to tylko on. Musieli mu zaufać. Wrócił po godzinie z kuferkiem wyładowanym barwnymi, kryształowymi buteleczkami.
***
   Patryk wracał właśnie z potwornie nudnej lekcji ceremoniału dworskiego. Miał sztywny kark i bolały go plecy od tych dziwnych ukłonów. Był zupełnie pewien, że normalny czart nie był wstanie, wygiąć w ten sposób  kręgosłupa, ale ten uparty, stary mistrz twierdził zupełnie co innego. Najeżony koniec kitki bił nerwowo po udach chłopaka. Idealnie wyrażał jego podły nastój. Właśnie miał pchnąć drzwi od małej jadalni, kiedy usłyszane zza drzwi słowa, mocno go zaniepokoiły.
- Przed chwilą mi doniesiono, że Zoltan chciał popełnić samobójstwo. Na szczęście Avgar w porę go uratował. Zastanawiam się tylko, czy powinniśmy powiedzieć o tym Patrykowi. – Usłyszał głos władcy.
- Lepiej żeby dowiedział się od nas, niż z plotek – stwierdził zdenerwowany Lucyfer. – Bardziej bałbym się reakcji Avisa. Podobno też  jest w kiepskim stanie.
- Małemu na pewno nic nie powiedzą. Chcą by ten dramat wreszcie się skończył.
   Chłopak stojący pod drzwiami cicho pisnął, zaraz sobie jednak zatkał dłonią usta. Nie spodobało mu się, że dorośli chcą zataić taką wiadomość przed jego przyjacielem. Miał prawo wiedzieć co się dzieje. Uważał, że rozdzielenie tej pary było błędem. Gdyby mieszkali nadal obok siebie, na pewno już dawno doszliby do porozumienia. Widział, że Zolli się zmienił, zdał sobie sprawę z uczucia do chłopca. Ta cała sprawa wydawała mu się dziwna, miał wrażenie, że doszło do jakiegoś nieporozumienia. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, nie mógł pozwolić by obaj dalej tak cierpieli. Do tej pory siedział cicho, bo uważał, że rodzice wiedzą co robią. Teraz nie był już tego taki pewien. Musi podpytać Damona jak działają międzynarodowe portale. Nigdy nimi nie podróżował. 
***
   Avis z Luisem wrócili z nocnego seansu kinowego dopiero po północy. Prawdę mówiąc chłopak nic nie zapamiętał z filmu. Ostatnio kiepsko znosił jakiekolwiek romanse, a jak się okazało większość scen była właśnie na ten temat. Wziął szybki prysznic, połknął tabletkę nasenną, bez której ostatnio nie potrafił się obejść i w samych bokserkach położył się do łóżka. Po chwili odpłynął w szarą mgłę. Z początku w jego umyśle przewijały się tylko zniekształcone wydarzenia z całego dnia. Spacerował po nocnym Londynie, rzęsiście oświetlonym, głośnym, pełnym roześmianych ludzi. Potem przez uliczny hałas zaczął przebijać szept – cichy, dojmujący, pełen smutku. Brzmiał jak szloch i modlitwa jednocześnie.
- Zasnę.. zasnę… zasnę…- powtarzał jak mantrę. Głos wydał mu się dziwnie znajomy. Podszedł kilka kroków i wyjrzał zza rogu kamienicy. Chociaż to był dopiero sierpień betonowe płyty chodnika były pokryte świeżą warstwą bielusieńkiego śniegu. Na ziemi ktoś leżał, w pierwszej chwili myślał, że dziecięcym zwyczajem robi orła. Wymachiwał ramionami w górę i dół, zostawiając czerwone ślady. Chłopiec uznał, że to farba w sprayu, ale gdy lepiej się przyjrzał zrozumiał, że to jednak krew. Na ramieniu mężczyzny zobaczył zawiązany szalik - zielony, w czerwone pasy, z długimi fantazyjnymi frędzlami. Poznał go natychmiast. 
- Oddawaj, to moje! – rzucił w kierunku leżącego. Podszedł bliżej. – Zolli?! – Paniczny strach podniósł mu na głowie wszystkie włosy. Usiadł przerażony na łóżku, a jego krzyk nadal brzmiał mu w uszach.
- Spokojnie, jestem przy tobie – łagodny głos Patryka i ciepła dłoń na policzku przywróciły go do rzeczywistości. Cały się trząsł, a zęby dzwoniły mu jedne o drugie.
- Miałem okropny koszmar. Co słychać w domu? – Wbił w przyjaciela uważne spojrzenie. Widział jak się zmieszał i przestępuje z nogi na nogę, nie mając odwagi się odezwać.
- Zollli zrobił coś strasznego…- zaczął powoli, ale chłopiec już go nie słuchał. Zaczął się szybko ubierać drżącymi rękami.
- Czy on żyje? – Tak bardzo się bał zadać to pytanie. Miał wrażenie, że jego  biedne serce zatrzymało się na ten moment.
- Twój ojciec go uratował, miał facet spore szczęście.
- Dobrze, że przyjechałeś. Jak się stąd wydostać? Ktoś cię widział?
- Nikt. Jesteś pewny, że chcesz go zobaczyć? Nie musisz tego robić, nie jesteś mu nic winien.
- Idziemy! – Avis podszedł stanowczo do okna.
***
   Obaj obdarzeni skrzydłami szybko dotarli do londyńskiego portalu. W ciągu kilkunastu minut byli już na miejscu. Jeszcze tylko krótki lot nad pogrążonym w ciemnościach miasteczkiem i wylądowali przed domem Ostrowskich. Patryk przedtem przekonany o słuszności tego co robi, teraz już nie miał tej pewności. Widział jak zdenerwowany i przejęty był przyjaciel. Obawiał się jego spotkania z Zollim. Jeśli coś mu się stanie nigdy sobie tego nie daruje. Chyba niepotrzebnie się wtrącał.
- Może iść z tobą? – odezwał się cicho, widząc jak Avis wchodzi do środka.
- Zostań na dole, muszę to załatwić sam. – Chłopak wszedł do domu, minął zaskoczonych jego widokiem Artura i Samuela, nie odezwawszy się do nich ani słowem. Ostrowski chciał go zatrzymać, ale mąż stanął mu na drodze.
- Nie mieszaj się, to sprawa między nimi dwoma.- Mężczyzna z powrotem opadł na krzesło.
   Avis wspinał się na schody krok po kroku. Bał się tego co może zobaczyć. Sam wcześniej pragnął tego rozstania, ale teraz zwątpił, czy to naprawdę był dobry pomysł. Kierowany gniewem i urażoną dumą nie pozwolił, by Zolli się wytłumaczył z czegokolwiek, przekonany, że znowu z niego zakpił. Zwyczajnie nie chciał go więcej widzieć. Myślał, że uda mu się wybić mężczyznę z głowy, przecież wszyscy zawsze mu powtarzali – czas leczy rany. Jednak w jego przypadku było raczej odwrotnie. Im dłużej się nie widzieli, tym bardziej tęsknił. Po cichu wszedł do sypialni Zolliego. Podszedł bliżej i spojrzał trwożliwie…
   Mężczyzna leżał na łóżku z szeroko rozrzuconymi rękami i nogami. Mocno spał napojony przez Avgara uzdrawiającymi eliksirami. Wyglądał niesamowicie mizernie i krucho. Jakby skurczył się i zapadł w sobie. Policzki miał białe niczym śnieg z jego koszmaru, a przedramiona mocno zabandażowane. Na poduszce, obok jego głowy ze zdumieniem zobaczył swój szalik. Mężczyzna wtulał w niego twarz, jakby to był jego największy talizman. Na ten widok coś go zakuło w sercu. Zdjął buty, sweter, a potem ostrożnie położył się obok Zolliego na materacu, tak by go nie zbudzić. Wciągnął znany mu dobrze, upajający zapach i przywarł do boku mężczyzny. Tak, to na pewno było jego miejsce. W jednym momencie wszystkie urazy oraz doznane krzywdy wyparowały mu z głowy. Uleciały niczym poranna mgła. Przymknął oczy, nakrył ich obu kołdrą, a potem, po raz pierwszy od wielu tygodni, zasnął spokojnym snem i żadne tabletki nie były mu potrzebne.
Po jakiejś godzinie rodzice Zolliego oraz Patryk, którego zawołali by wypił z nimi w kuchni herbatę, nie wytrzymali i na palcach podkradli się do sypialni. Było podejrzanie cicho, więc otwarli drzwi i zajrzeli do środka. Zobaczyli  słodki obrazek, który napełnił ich serca radością. Chłopcy spali spokojnie, wtuleni mocno w siebie, niczym dwa niedźwiadki. Spletli się ze sobą tak ściśle, że nie można było odróżnić, gdzie się kończy jedno ciało, a zaczyna drugie. Wycofali się ostrożnie, posyłając sobie nawzajem pełne szczęścia uśmiechy. Pierwszy, najtrudniejszy krok został zrobiony, reszta zależała od samych zainteresowanych.
***
   Zolli obudził się o świcie. Dawno nie spał tak błogo, czuł się rześki i wypoczęty. Było mu niesamowicie ciepło, ze wszystkich stron otaczał go słodki zapach Avisa. Ten szal był bardziej magiczny niż sobie wyobrażał. Jego myśli krążyły leniwie w nie całkiem przytomnej głowie. Odwrócił się na bok, uchylił powoli powieki i napotkał śliczne buzię swojego anioła. Była nieco szczuplejsza niż ją zapamiętał, lecz nie odejmowało jej to wcale uroku. Różowe usta wyglądały równie kusząco co zwykle.
- Jestem w niebie? – zapytał niepewnie sam siebie. – Jeśli tak, to chcę tu zostać na zawsze – mruknął i cmoknął czule słodkie wargi. – Chyba nie zabraniają się całować?- Zaczął się zastanawiać. Zresztą nieważne, jeszcze dwa lub trzy i mogą go ukarać. Musnął delikatne usta jeszcze raz.
- Jakie niebo baranie?! – warknął Avis i zarumienił się jak wisienka. – Jeden ci nie wystarczył? W dodatku bezwstydnie go ukradłeś!
- Boże nie pozwól mi się obudzić, cokolwiek dał mi wczoraj Avgar warte jest góry złota! – Zolli objął go mocno i przytulił do siebie. Nadal nie był pewny czy to jawa czy sen.
- Ty naprawdę zwariowałeś, co?! – chłopak wiercił się w silnych ramionach, ale nie na tyle mocno by się z nich uwolnić. Nie chciał wydać się temu wielkoludowi łatwy i tak naprawdę robił to tylko dla zasady.
- Pewnie, zwariowałem z miłości do ciebie i niech nikt nie próbuje mnie wyleczyć!
- Nie jestem pewny, czy chcę żeby mój mężczyzna był wariatem. – Avis udał, że się głęboko zastanawia.
- A jeśli ci powiem, że będzie codziennie klęczał u twoich stóp, bił ci pokłony niczym bóstwu, nosił cię na rękach i nigdy nie przestanie cię kochać?! – Zolli zajrzał mu głęboko w oczy.
- Może się skuszę, ale dasz mi to na piśmie. – Spojrzał na niego dumnie z góry, a potem zepsuł wszystko chichocząc jak szalony.

10 komentarzy:

  1. Ciesze się, że Avgar postanowił odwiedzić sąsiadów, inaczej z Zollim byłoby ciężko..
    Dzięki wielkie za wściekłego Avgara :)
    A co do Patryka,, oh Zolli jest jego dłużnikiem jak nic. To dzięki niemu Avis o wszystkim się dowiedział i teraz mogli w końcu zakopać topór wojenny.
    Ciesze się, że Avis znowu się uśmiecha, Zolli myślał, że śni,,, na szczęście to nie był sen,,, wszystko skończy się dobrze prawda?
    Nie mogę się doczekać scenki między Patrykiem i Damonem :)
    Piękny rozdział i już nie mogę się doczekać kolejnej notki ;3 Oraz oczywiście wyczekuje z niecierpliwością nowego opowiadanka ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie już myślałam że Zoli marnie skończy a tu taka niespodzianka ciekawe co na to rodzice Avisa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuuudoooowneeeee!!!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy :)
    Czekam na kolejne rozdziały.
    Avis musiał się bardzo przestraszyć, że Zolliemu coś się stało. A Zolli z tym niebem wypalił. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedziałam <3że zolli nie zginie :) rozdział świetny chodź pzyznam że pod koniec coś się za słodko zrobiło xd a dopiero ranek xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisałam ci na gg że nie komentuje ale zmieniłam zdanie.
    Początek podobał mi się bardzo ten ból był aż widoczny Super też że to Avgar go uratował i to że Avis jakby go słyszał. Podobało mi się że pojawił się Patryk.
    Wszystko jednak bardzo szybko się działo wiem wiem taki zamysł.
    Co do tego co stało się po tym jak Avis dostał się do Zolli.... no to tu bardzo się zawiodłam i nie tym że sobie słodko spali bo tu akurat się uśmiechnęłam nawet nie reakcją Zolli na widok chłopca. Powinien jednak się zdziwić wątpię że wciąż uważa że to sen. Całus był całkiem przyjemny ale to jak później poprowadziłaś to.... Avis tak bez wyjaśnień bez żalu go przyjął deklaracje o miłości owszem bał się o niego i to że przybył było naturalne to że został na noc również natomiast jego reakcja po przebudzeniu wcale. Nie na miejscu były też chichoty. I co nic sobie nie wyjaśnią?
    Jakoś nie przyjmuję tej końcówki. Wiem piszesz komedie ale to było bardzo sztuczne. Zolli pierwsze co to powinien przepraszać i błagać o wybaczenie.
    Wybacz ale końcówka rozdziału mi się nie podobała ( możecie mnie zlinczować) Takie jest moje zdanie trudno.
    Ale czeka ma kolejny rozdział niecierpliwie bo wiem że jeszcze coś wymyślisz ciekawego.
    Dużo dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna historia, naprawdę mnie urzekła. Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnego rozdziału :)
    Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypadło mi do gustu twoje opowiadanie. Jest naprawdę świetne. Daj znać jak dodasz coś nowego.Pozdrawiam.
    lenaskolowska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    jakie szczęście, że Avgar był zły i chciał wygarnąć wszystkie krzywdy Avisa Zoliemu, dzięki temu go znalazł i uratował.... Patryk trochę się przysłużył i Avisowi i Zoliiemu... jak oni słodko razem wyglądali.... i tak stanowczo Zolli masz to dać na piśmie....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Uff! Będę mogła teraz spokojnie zasnąć. Jakie szczęście, że Zolli przeżył! I tak mi się ciepło w środku zrobiło pod koniec :3 Czytam dalej, to jest genialne ;v;
    ~Arashi~

    OdpowiedzUsuń