Avis ubrał się zgodnie z najnowszą modą, starał się nie przesadzić, a i tak w drzwiach zarobił ciężkie spojrzenie ojca,
który już miał rzucić jakąś uwagę, ale mamuś Luis w porę zatkał mu dłonią usta.
Szybko wybiegł z domu na ulicę, bojąc się , że porywczy demon może się
rozmyślić. Klub ,,Maskarada” był dość blisko, już po kwadransie znalazł się
przed jego wejściem i nałożył maseczkę. Prawdę mówiąc, kiedy wszedł do środka
niewiele mógł zobaczyć. Przyćmione kolorowe światła, snujące się wonne dymy
powodowały, że widoczność była bardzo ograniczona, co uwielbiali bywalcy tego
miejsca. Czuli się tutaj swobodnie i bezpiecznie, mogli flirtować do woli, nie
bojąc się, że zostaną rozpoznani. Chłopak zatrzymał się niezdecydowany w
pobliżu baru. Zaraz podszedł do niego jeden z kelnerów i zaprowadził do ustronnej
loży, gdzie czekał Nieznajomy, również z zasłoniętą twarzą.
- To dla ciebie. – Podał mu czerwonego tulipana, a
potem wskazał miejsce obok siebie. Doskonale wiedział, że blisko związany z
naturą chłopiec uwielbia kwiaty.
- Dziękuję. – Zarumienił się Avis i zerknął na
mężczyznę spod długich rzęs. Dzisiaj także prezentował się doskonale, w luźniej
bluzie i dopasowanych jeansach wyglądał
jakoś tak swobodniej. Pasowały do niego o wiele bardziej niż elegancka koszula
poprzedniego dnia. W dodatku obdarzył go zniewalającym uśmiechem, od którego
chłopakowi zrobiło się jakoś tak przyjemnie na duszy i pierwszy raz od wielu
tygodni zapomniał o swoich kłopotach.
- Witaj jasnowłosy aniele. Mam nadzieję, że cię nie
uraziłem swoją propozycją, ale nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Co chciałbyś
zamówić?
- Jak to co? Obiecane lody i kawa ze śmietanką. –
Chłopak posłał mu psotne spojrzenie. – Nie mam dzisiaj zbyt wiele czasu, bo
rodzice się okropnie zdenerwowali za wczorajszy wypad. Jak ci na imię? Jestem
Avis. – Wyciągnął drobną rękę do mężczyzny, którą ten zamiast uścisnąć,
podniósł do ust i pieszczotliwie pocałował. Chłopcu wydawało się, że przeskoczyło na
niego szereg maleńkich iskierek, zaczęły pełznąć mu po skórze do góry i rozeszły się p całym ciele.
- Jerzy. Może potem zatańczymy? – Zolli nie potrafił
oderwać od niego zachwyconego spojrzenia. Jak to się stało, że do tej pory nie
zauważył jaki jest piękny? Jak mógł być taki ślepy? Zmarnował tyle lat na
bieganiu nie wiadomo za czym, gdy tymczasem tuż obok miał prawdziwy skarb.
Kelner po chwili przyniósł zamówienie. Chłopak włożył łyżeczkę z lodami do ust i przymknął z przyjemności oczy. Jego delikatna, szczupła twarz nieodmiennie przywodziła mężczyźnie na myśl elfa ze starych baśni. Nie chodziło mu tylko o niezaprzeczalna urodę, ale też o jakieś niezwykłe ciepło i wrażliwość jaką emanowała. Zauważył, że każdy kto na niego spojrzał bezwiednie się uśmiechał.
Kelner po chwili przyniósł zamówienie. Chłopak włożył łyżeczkę z lodami do ust i przymknął z przyjemności oczy. Jego delikatna, szczupła twarz nieodmiennie przywodziła mężczyźnie na myśl elfa ze starych baśni. Nie chodziło mu tylko o niezaprzeczalna urodę, ale też o jakieś niezwykłe ciepło i wrażliwość jaką emanowała. Zauważył, że każdy kto na niego spojrzał bezwiednie się uśmiechał.
- Idziemy? – Avis stał przed nim, przytupując nogą
do rytmu. Zolli zamyślił się tak bardzo, że nawet nie zauważył, kiedy skończył
swój deser.
- Dokąd tylko zechcesz aniele. – Wstał, objął
chłopca w wąskiej talii, a potem poprowadził na parkiet, między tańczące pary.
Grali wolną melodię, więc przytulił go mocno i kołysali się, patrząc sobie
głęboko w oczy. Jeśli istniało jakieś niebo, to było właśnie tutaj, razem z
nimi. Tak przynajmniej wydawało się całkowicie zauroczonemu mężczyźnie.
Chłopak po
raz pierwszy w życiu poczuł się tak, jak tego zawsze pragnął. Zupełnie obcy dla niego człowiek dał mu to, o
czym marzył - swoją uwagę, podziw, serce. Miał wrażenie, że jest dla niego kimś
ważnym, kogo mógłby polubić, a może nawet pokochać. Położył mu głowę na
ramieniu i zaczął wdychać upajający zapach jego ciała. Wydał mu się dziwnie
znajomy, ale zaraz odrzucił te myśl, jako zbyt dziwaczną. W końcu widzieli się
dopiero drugi raz w życiu, a z poprzedniego niewiele zapamiętał.
Dwie
godziny minęły niezmiernie szybko i piszcząca przeraźliwie komórka, natychmiast
to Avisowi uświadomiła. Nie miał ochoty opuszczać ciepłych ramion, ale
jeśli nie chciał, by jego porywczy ojciec tu wtargnął, musiał wracać grzecznie
do domu.
- Odprowadzisz mnie? – zapytał mężczyznę, który tak
jak on, całkowicie stracił poczucie czasu. Zapadła już noc, a ulice w ich miejscowości, były bardzo skąpo oświetlone.
- Oczywiście. – Podał mu kurtkę i wyszli z klubu.
Wracali powoli, podziwiając gwiazdy i opowiadając sobie niemądre historyjki ze
swojego dzieciństwa. Odkryli, że mają podobne poczucie humory i bawią ich te
same żarty. Zatrzymali się pod bramka do ogrodu Avisa. – Szkoda, że musisz już wracać. To była naprawdę udana randka. –
Nachylił się i cmoknął go w zarumieniony
policzek. – Mam nadzieję, że ty też tak myślisz – szepną mu gorąco do
szpiczastego ucha.
- Masz mój numer, muszę już iść. – Zmieszany Avis
zerknął na niego nieśmiało. – Jerzy, to był naprawdę miły wieczór i liczę, że
następny będzie jeszcze lepszy.
- Na pewno. – Zolli nie mógł się powstrzymać,
zwinnie się pochylił, łagodnie ujął chłopaka za kark i delikatnie musnął
gorącymi wargami jego usta. – Dobranoc aniele. – Umknął w noc zanim
mały zdążył zareagować. Schował się za drzewem i widział jak stoi z oszołomiona miną,
kompletnie zaskoczony, a potem uśmiecha się słodkim, pełnym szczęścia
uśmiechem, odwraca się i idzie do domu.
Zolli
właśnie w tej chwili zrozumiał, że nie ma już odwrotu. Kilka lat temu, kiedy
szalał w klubach do białego rana, ojciec próbował mu wytłumaczyć, że kiedyś
znajdzie przeznaczonego mu towarzysza i cała reszta świta przestanie dla niego
istnieć. Wyśmiał go wtedy, że wielka miłość, to taka głupota wymyślona przez
egzaltowanych pisarzy, a tak naprawdę istnieje tylko pożądanie i przyjaźń, tak
jak pomiędzy nim, a Arturem. Teraz dopiero zobaczył różnicę, między prawdziwym
uczuciem, a zwykłą chęcią zdobycia kolejnego, ponętnego ciała. Siła emocji
jakie odczuwał w pobliżu Avisa, sprawiała, że niemal zapominał oddychać. Musiał
go mieć za wszelką cenę. Pragnął zanieść go do swojego domu i już nigdy nie
wypuszczać z ramion. Ledwie powstrzymał się, by za nim nie pobiec i nie
zrealizować swoich nierozsądnych marzeń. Avgar rozerwałby go wtedy na strzępy.
Musi jakoś wkraść się w łaski zaborczego ojca swojego anioła, inaczej pozna czym
jest Piekło na Ziemi, co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
***
Avis ledwo
rano otworzył oczy, a była dopiero szósta rano natychmiast zaczął się ubierać.
Boso wpadł do kuchni, porwał jakąś bułkę i wepchnął ją całą do buzi, po czym
pognał do pałacu Belzebuba, jakby się paliło. Nikt go nie zatrzymał, bo wszyscy
doskonale wiedzieli, że jest bliskim przyjacielem Patryka. Wpadł jak bomba do
sypialni chłopaka i bezceremonialnie wskoczył mu na łóżko.
- Ożesz ty głupolu…- jęknęła zaatakowana ofiara i
wystawiła głowę spod kołdry. - Wiesz która jest godzina?! Popieprzyło cię?!
- Ale musiałem… musiałem… ciesz się, że nie
przybiegłem o drugiej w nocy, tylko doczekałem aż się rozwidniło... – Avisa
energia dosłownie rozpierała. – Muszę ci wszystko opowiedzieć…
- Jesteś naprawdę szalony, ale skoro musisz –
zachichotał Patryk i zrobił mu miejsce obok siebie.
- Spotkałem się z nim, ma na imię Jerzy i nawet mnie
pocałował… - Wszystko to chłopak wypowiedział na jednym oddechu, wiercąc się
przy tym na wszystkie strony.
- Jakby miał rozum, to wpakowałby cię do łóżka i tak
wymęczył, żebyś tu nie mógł przylecieć o świcie! – Ziewnął szeroko chłopak,
zczołgał się z materaca i zdzwonił na służbę. – Niech ktoś przyniesie dla nas
śniadanie – zwrócił się do przecierającego oczy lokaja, po czym pociągnął
przyjaciela za ręką i wepchnął go na krzesło. Sam usiadł obok i nalał im obu
kawy z mlekiem.
- Nie dałbym
się przelecieć na pierwszej randce! - fuknął Avis, wziął leżącego na patrze banana i rzucił nim w Patryka.
- A na drugiej…?
- Jesteś wstrętny! – nadął się urażony.
- Jesteś wstrętny! – nadął się urażony.
- No żartuję przecież, opowiadaj… Dawno nie
widziałem, żebyś się tak do czegoś zapalił. Ostatnio chodziłeś taki smutny i
zdołowany. Mam nadzieję, że ten nowy znajomy naprawdę jest ciebie wart. –
Poważnie spojrzał przyjacielowi w oczy.
- Jest wspaniały – westchnął głęboko, a oczy
zalśniły mu niczym latarenki. – Ma przepastne ramiona! A całuje tak słodko i
czule, że omal się nie rozpuściłem niczym lody waniliowe. - Wniebowzięta mina
chłopaka mówiła sama za siebie.
- Uspokój się i zacznij wszystko od początku…
Tak spędzili
godzinę, w czasie której Avis zrelacjonował swoja randkę z największymi detalami,
które niekoniecznie chciał znać Patryk, ale cóż, przyjaźń zobowiązuje. Kręcił się
przy tym i podskakiwał, podkreślając całym sobą każde zdanie. Chłopak zaczął
się zastanawiać, czy ten cały Jerzy da sobie radę z tym małym wulkanem energii.
Przeciętny facet zamienił by się w kałużę po tygodniu.
- Ale ty nic mi nie powiedziałeś, jak wyszedłeś z
całej opresji… - Avis ze zdumieniem zobaczył jak przyjaciel robi się czerwony
niczym dorodny pomidorek. – Ejże, ty mnie tu zagadujesz… - przeczołgał się pod
stołem i usiadł na podłodze u stóp zmieszanego chłopaka. – No, gadaj jak
skończyła się cała awantura!
- Za zasłoną… - wyjąkał Patryk, a jego buzia nie
różniła się już kolorem od płomiennych włosów. Cicho, urywanym głosem i w
bardzo oględnych słowach, opowiedział co się wydarzyło od wyjścia z klubu.
- Dałeś sobie włożyć rękę do majtek, a mnie jednego
całusa wygadujesz? Ale jesteś zakłamany! – Avis nieco podniósł głos i
przyjaciel zatkał mu ręka usta. Niestety jak się okazało zbyt późno.
- Czemu ta mała pchła poleruje tyłkiem posadzkę i kto by ją
tam chciał pocałować? – usłyszeli złośliwy głos Damona. - Musiało być ciemno i
nieszczęsny facet z kimś cię pomylił! – Ledwo na chwilę spuścił narzeczonego z
oczu i już zastał tego nachalnego gówniarza z głową na jego kolanach.
- A ty wykorzystałeś bezwstydnie mojego przyjaciela.
Biedak od kilku lat na głodzie chodzi, więc z desperacji dał ci się zmacać za
tą kotarą! – Wystawił do księcia język i umknął do drzwi. Nie miał zamiaru
dyskutować z tym nadętym arystokratą, zupełnie nie rozumiał co Patryk w nim widzi.
***
Sezon randkowy trwał nadal. Para dogadywała się
coraz lepiej i z każdym minionym dniem coraz bardziej się do siebie
przywiązywali. Pisali sobie przed snem długie sms’y albo wisieli godzinami na telefonach,
zganiani z nich przez zdenerwowanych rodziców.
Mimo, że spędzali ze sobą sporo czasu ciągle było im mało.
Zolli
ciągle obmyślał nowy plan, jak przyznać się chłopakowi kim jest naprawdę, ale
żadnego z nich nie zrealizował, za bardzo bał się jego reakcji. Zależało mu na
nim tak bardzo, że na myśl o rozstaniu dostawał dreszczy ze strachu. Jasnowłosy
anioł całkowicie zawładnął jego sercem, a może miał go od zawsze, ale on nie
zdawał sobie z tego sprawy. Kładł się wieczorem i wstawał rano z jego imieniem
na ustach. Śnił o nim po nocach i pragnął z całych sił, ale kiedy dochodziło do spotkania, odważał się tylko na małego buziaka. Nieczyste sumienie nie dawało mu spokoju. Nie umiał wyzwolić się z tego zamkniętego kręgu z kłamstw, który sam stworzył.
Avis i Jerzy
spotykali się tak często jak tylko mogli, ale za każdym razem w tym samym
miejscu, czyli klubie ,,Maskarada”. Po jakimś czasie chłopaka zaczęło to trochę
irytować. Robił się coraz bardziej podejrzliwy. Nowy znajomy zachowywał się dość dziwnie, a on miał nieodmienne wrażenie, że skądś go na pewno zna. Czuł, że coś mu umyka, coś bardzo istotnego. Chciał iść z nim na spacer, obejrzeć jakiś film do kina, zjeść pizzę.
Jednym słowem robić wszystko to, co jego rówieśnicy.
- Chodźmy na basen – poprosił któregoś dnia Avis.
Siedzieli na swoim ulubionym miejscu w ustronnej loży.
- Przecież już za późno – uśmiechnął się do niego Zolli, ale jakieś nieprzyjemne uczucie zaczaiło się w pobliżu jego serca.
- Przecież już za późno – uśmiechnął się do niego Zolli, ale jakieś nieprzyjemne uczucie zaczaiło się w pobliżu jego serca.
- Jutro mam wolne, moglibyśmy pojechać
rano do Krakowa i trochę się powłóczyć po galeriach – zaproponował, po czym założył
ręce na piersiach, co u niego oznaczało
napad oślego uporu.
- Ale ja jestem zajęty i nie…
- Wstydzisz się mnie, prawda? – Popatrzył poważnie
na mężczyznę, z jego delikatnej twarzy zniknął, nieodłączny zazwyczaj, uśmiech.
- Co ci aniele przyszło do głowy?
- Nie zaprzeczaj, to prawda. Myślałem nad tym całą
noc. Spotykamy się w ciemnościach jak jacyś spiskowcy, nic właściwie o tobie
nie wiem. Nie znam twojej rodziny, nie powiedziałeś mi gdzie pracujesz, nigdzie
razem nie wychodzimy. Wniosek nasuwa się sam! Co ukrywasz? – Avis wstał ze
swojego miejsca i usiadł zdenerwowanemu Jerzemu na kolanach, aby nie mógł uciec. Zdecydował, że czas wyjaśnić pewne sprawy do końca, zanim zabrną zbyt daleko.
- Nic…- głos mężczyzny nieco zadrżał.
- Więc ściąg tę maskę! - Zwinna ręka zdarła mu z twarzy zasłonę. Chłopak zastygł niczym marmurowy posąg, wpatrywał się bez słowa
w twarz sąsiada, a jego oczy robiły się coraz większe i większe.
- Wybacz mi maleńki tą maskaradę… - zaczął ostrożnie
Zolli. Nie skończył jednak, bo Avis zerwał się gwałtownie z jego kolan. Na jego pobladłej jak chusta twarzy pojawiło się cierpienie tak silne, że całkowicie zmieniło jej rysy. A potem wybuchnął z siłą huraganu.
Uderzył mężczyznę pięścią i trafił we wrażliwe miejsce pod okiem, policzek zaczął mu natychmiast puchnąć.
- Ostatni raz ze mnie zakpiłeś! Musiałeś się nieźle
bawić, grając mojego chłopaka! Ten głupi, naiwny smarkacz znowu dał ci się nabrać!
Nigdy więcej nie chcę cię widzieć na oczy! Precz! – wrzasnął, aż wszyscy obecni
w klubie podskoczyli na swoich miejscach. – Nikt nigdy mnie tak bardzo nie
skrzywdził! – Nie czuł, że łzy strumieniem płyną mu po twarzy, cały dygotał jak
w gorączce. Musiał się stąd wydostać! Natychmiast! Roztrącił tańczące na
parkiecie pary i wybiegł prosto w noc. Kiedy tylko znalazł się daleka od oczu
ciekawskich rozłożył skrzydła i poszybował ku gwiazdom. Serce tłukło mu się
boleśnie w piersiach, a emocje zdawały się rozsadzać czaszkę.
- Awiiisss! – Rozległ się przerażający, rozpaczliwy
krzyk, do złudzenia przypominający wilcze wycie.
Końcówka rozdzierająca.
OdpowiedzUsuńZolli musi cierpieć! A Avis.... szkoda mi go już myślał że znalazł kogoś a tu taka przykra niespodzianka chociaż pierwsza randka całkiem słodziutka no i jak Avis opisywał wszystko Patrykowi, było zabawnie:)
Brakowało mi tu jednak czegoś. Wiem że chciałaś tą maskaradę skończyć szybko co w sumie dobrze bo ta maska byłaby po pewnym czasie nie wygodna. Jednak jakby czegoś mi brakuje może przemyśleń...
Co teraz? Avgar chyba zabije sąsiada... mimo wszystko tego bym nie chciała.
Narobiłaś mi apetytu na kolejną notkę i już nie mogę się doczekać co wymyślisz.
Podobało mi się bardzo mimo że jakiegoś "czegoś" mi brakuje.
Dużo dużo weny i chęci:)
Maleńki Avis, jak mógł nie widzieć że to Zolli ? Współczuję im obu,gdyż zanim będą ze sobą będą bardzo cierpieć:(
OdpowiedzUsuńfankayaoi
Buuuu T_T wiedziałam, że tak będzie,,, moje biedactwo,,, mój mały Avis... wiem, że Zolli chciał dobrze, bo inaczej Avis by się z nim nie umówił... ale,, T_T
OdpowiedzUsuńTa rozpacz ,,, Zolli bardzo go zranił... oby tylko Avgar się nie dowiedział, bo on go rozszarpie na strzępy jak nic,,, mam nadzieję, że Dominik nieco uspokoi synka... chce szczęśliwe zakończenie ;3
Twoja Maru ..
PS: nie mogę się doczekać kolejnej notki ;3
O ja... zaczyna się... Bardzo mi żal ich obu... Będą bardzo cierpieć... :( oby szybko się zeszli :)
OdpowiedzUsuńcudowne jak zawsze :)))
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział.... Avis taki szczęśliwy.... Zolli za długo zwlekał z przyznaniem się i stało się to co się stało.... końcówka bardzo rozdzierajaca...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia