wtorek, 22 października 2013

Narzeczona dla Czarta Sequel Rozdział 14

 Rozdział tylko dla dorosłych, dobrze wiecie co to oznacza.  Trochę mi odbiło. Jestem chora i strasznie się nudzę, więc wszystko co poniżej, możecie zwalić na efekty przedawkowania syropu na kaszel.

   Lu oraz władca Piekła jak każdego ranka jedli razem śniadanie. Na początku małżeństwa umówili się, że żaden bez ważnego powodu nie opuści pory posiłków. Nieraz była to jedyna godzina w ciągu dnia, kiedy mogli swobodnie rozmawiać. Chłopcy jeszcze spali, mieli więc odrobinę czasu tylko dla siebie.
- Bez, czy możesz mi powiedzieć, co wstąpiło ostatnio w Juliana i Avgara? Zachowują się dość dziwnie! – Książę uważnie spojrzał na męża, który w tym momencie zasłonił swoją twarz ogromnym melonem.
- Zawsze byli nadopiekuńczy. - Wzruszył ramionami Bez, starannie unikając jego wzroku.
- Coś kręcisz! Powiedz prawdę, dobrze wiesz, że i tak się dowiem! – W tym momencie jasna kitka stanowczo splotła się z ogonem władcy, który mimowolnie zadrżał.
- To nic takiego. – Spojrzał mu niewinnie w oczy. – Pomyślałem tylko, że zakazany owoc lepiej smakuje.
- O czym ty bredzisz?! – Podstępny jasny ogonek zaczął miziać czarny. Muskał go pod włos i delikatnie gładził, w nieznośnie powolnym tempie, z wielką, nabytą przez lata wspólnego życia wprawą. W ciągu kilku sekund sprawił, że ciało władcy zapłonęło pożądaniem.
- To taka prosta zasada. Im bardziej będziemy młodzieży zabraniać zbliżeń, tym mocniej się do nich zapalą. Jak wszystko dobrze pójdzie, to już wkrótce, będziemy się cieszyć wnukami i przestaną kręcić nosem na ślub. – Bez, ze wszystkich sił próbował nad sobą zapanować, ale było to ponad jego możliwości. Lu bezwzględnie wykorzystywał swoją przewagę, patrząc mu prosto w oczy i  zaciskając rękę na jego udzie. – Może wrócimy do sypialni, mam dzisiaj luźny dzień? – Problem w jego spodniach nabrał już sporych rozmiarów.
- Zupełnie oszalałeś?! – Warknął książę. Mąż był czasem niemądry i beztroski  niczym dziecko. – Powinni się najpierw dobrze poznać, stworzyć związek – syknął mu do ucha.
- Dlaczego tata oszalał? – rozległ się rozbawiony głos Damona, a chwilę potem chichot Patryka. Para królewska gwałtownie od siebie odskoczyła, a chłopcy usiedli za stołem nadal się poszturchując i rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.
Belzebub odetchnął za to z ulgą. Dzieci uratowały mu skórę, nie wiadomo co by jeszcze wypaplał, gdyby się w porę nie zjawiły. Lu potrafił być niesamowicie przekonujący, byłby z niego idealny policjant. Bandyci składaliby zeznania, śpiewając niczym słowiki wszystkie swoje tajemnice.
- Dobrze, że wam tak wesoło – mruknął do całej trójki groźnie książę. – Skoro mój mąż ma dzisiaj tyle wolnego czasu, należy to wykorzystać. – Tu posłał władcy złośliwie spojrzenie. - Proponuję, abyście w ramach integracji rodzinnej wyruszyli na małą wycieczkę. Trzeba w końcu naprawić te pierścienie, a w lesie jest ukryta starożytna biblioteka z rzadkimi księgami. Wstęp ma do niej tylko władca, na pewno was tam chętnie zaprowadzi.
- Tato, to jest nasz jedyny wolny dzień od tygodnia! – Jęknął Damon, który miał nadzieję, że spędzi go na bardziej ekscytujących zajęciach, niż wyprawa z wkurzonym ojcem, który nie znosił przebywania na tak zwanym łonie natury.
   
   Chcąc nie chcąc, cała trójka przebrała się i spakowała. Bez tajnym przejściem wyprowadził ich z zamku. Mieli jednak niesamowitego pecha, bo tuż za bramą spotkali Borutę. Kiedy usłyszał o wyprawie natychmiast się do nich dołączył.  Chłopcy szli więc z plecakami przez gęsty las, słoneczko wesoło świeciło, a oni klęli pod nosem na swój ciężki los. Zapowiadał się kolejny ciężki dzień. Do biblioteki dotarli dość szybko, mieściła się w ukrytej jaskini pod niewielkim wzniesieniem. Była ogromna, ale doskonale zorganizowana. Szybko znaleźli potrzebne im zaklęcia. W tym czasie Julian dosłownie deptał im po piętach, przeszkadzając i warcząc, jeśli tylko zbytnio się do siebie zbliżyli. Do zamku wrócili późnym popołudniem w dość kiepskich humorach. Po wzięciu prysznica i przebraniu się chłopcy spotkali się w małym saloniku.
- Tak dłużej nie może być! Twojemu staremu całkiem odbiło! – Zmęczony Damon klapnął na dywan przed kominkiem.
- Mojemu?! A co powiesz o swoim?! – Mruknął Patryk, siadając obok niego i opierając mu głowę na ramieniu. – Bez całą drogę podpuszczał mojego ojca i miał z tego niezły ubaw!
- Trzeba coś z tym zrobić. – Przytaknął mu zamyślony książę. - Tylko co? Sami używają, gdzie tylko mogą, a nam każą być na diecie?
- To hipokryzja! – Przyznał mu rację Patryk. Chłopcy przytulili się do siebie, a ich ogonki zgodnie się splotły. – Może zapytamy Avisa jak sobie radzą z demonem?
- Ale najpierw dostanę uspokajającego buziaka – Damon przyciągnął do siebie narzeczonego. – Ten mały działa mi na nerwy. – Wpił mu się gwałtownie w usta. Czekał na tą chwilę, cały, długi dzień.
- Wiesz, chyba nie skutkuje – zachichotał Patryk. – Wyglądasz na bardziej pobudzonego niż byłeś. – Zarumieniony, zerknął wymownie na wypukłość w jego spodniach.
***
    Avis umówił się po obiedzie na randkę z Zollim. Niestety Avgar podsłuchał ich rozmowę i teraz łypał na syna groźnym wzrokiem z nad talerza z żurkiem po staropolsku. Biedny chłopak zachodził w głowę jak się wymknąć, czujnemu niczym pies pasterski, ojcu. Z początku zdawało się, że jakoś zaakceptuje ich związek, ale potem jakby zmienił zdanie. Żadne prośby i tłumaczenia do niego nie docierały. Uważał go nadal za dziecko, a sąsiada za podstępnego cwaniaka, który chce porwać jego aniołka i wywieźć jak najdalej stąd.
   Luis zerkał współczująco na syna. Mąż ostatnio naprawdę przesadzał z tą kontrolą rodzicielską. Miał dziwne wrażenie, że ktoś maczał w tym palce. Dobrze, że zbliżało się comiesięczne spotkanie. Kultywowali tą tradycję od lat, spotykali się z każdym razem gdzie indziej. W przyjacielskim gronie doskonale się bawili i pomagali sobie w kłopotach. Mężczyzna miał nadzieję, że Samuel lub Lu pomogą mu rozwiązać tą zagadkę i jakoś wpłynąć na upartego męża.
- Ale tato, chcemy tylko pojechać do kina – jęknął Avis. – Co w tym niestosownego?!
- Po ciemku człowiekowi przychodzą do głowy różne rzeczy! – Agar usiłował przekonać syna do pozostania w domu.
- No przecież nie będziemy tam uprawiać seksu! – krzyknął zdenerwowany chłopak.
- Jeszcze by tego brakowało, jesteś za młody na takie rzeczy!- Oczy demona zabłysły szkarłatem. – Ciekawe czy ty w ogóle wiesz coś o antykoncepcji? – Strzelił niespodziewanym pytaniem do chłopaka, który natychmiast poczerwieniał i zasłonił twarz rękami.
- Nie będę z tobą rozmawiał na ten temat! – Pisnął zażenowany.
- Pewnie wolisz, by ten mechanik ci wszystko ręcznie wytłumaczył?! – Warknął demon, omal nie plując ogniem i siarką.
- O, to dobry pomysł! Zaraz go spytam! – krzyknął wyprowadzony z równowagi chłopak, rozłożył skrzydła i uciekł przez okno przed furią ojca.
***

   Zolli siedział właśnie w altance za domem i pogryzał winogrona, kiedy wpadł do niej, niczym pocisk, zdenerwowany Avis. Złożył skrzydła i wdrapał mu się na kolana. Wtulił się w ciepłe ramiona, a potem przez chwilę siedział nieruchomo, wdychając znajomy zapach. Kilka minut wystarczyło, by trochę się uspokoił. Mężczyzna pogładził go po plecach, odgarnął do tyłu jasne włosy i pocałował smukłą szyję.
- Co się stało aniołku? – zapytał łagodnie.
- Ojciec wariuje, próbował mi dać wykład o antykoncepcji! – wyszeptał zawstydzony Avis. – Nie jestem małym chłopcem, dawno już wiem wszystko na ten temat! – mruknął oburzony.
- Na pewno wszystko? – Podniósł brwi nieco rozbawiony jego pewnością siebie Zolli. Ta niewinna kruszyna zabawie wyglądała, udając doświadczonego kochanka.
- Ty też jesteś przeciwko mnie? – zmrużył błękitne oczy. Odsunął się nieco do tyłu i spojrzał groźnie na mężczyznę. – Też masz zamiar mnie szkolić?!
- Oczywiście, że tak. – Zamknął w uścisku szarpiącego się chłopaka. – Ale tak bardziej praktycznie – zachichotał, po czym objął dłońmi zgrabne pośladki. – Na początek coś prostego. Może zaczniemy od masażu relaksacyjnego?
- Ale dlaczego akurat mojego tyłka? – Spojrzał zdziwiony na zadowoloną minę Zolliego.
- Bo do niego mam najbliżej – stwierdził poważnie mężczyzna, a jego ręce zaczęły powolną wędrówkę, wywołując na twarzy Avisa ogniste rumieńce.
- Avvvvissss…! – rozległo się nawoływanie demona.
- To niemożliwe, zupełnie jakbym miał pięć lat. – Chłopak zsunął się na podłogę i pociągnął towarzysza za sobą. – Pogadam z Patrykiem, trzeba z tym skończyć. Mam nawet pomysł jak. – Oczy zabłysły mu niczym małemu diabełkowi. Pojawiły się w nich szkarłatne iskierki. Nie miał pojęcia jak bardzo upodobnił się w tym momencie do swojego ojca.
***

   Kilka godzin późnej, o zmroku, cztery postacie skradały się przez zamkowy park. Ubrani w ciemne peleryny z kapturami byli niemal niewidoczni pośród rosnących gęsto drzew i krzewów. Ta część ogrodu była rzadko uczęszczana, było więc niewielkie prawdopodobieństwo, że natknął się na kogokolwiek. Przeskakiwali przez grządki z warzywami, rozmawiając przyciszonymi głosami.
- Jesteś pewny, że to tutaj? Nie widzę żadnych rur! – wyszeptał Paryk.
- Masz mnie za idiotę? – zdenerwował się Damon. – Sprawdziłem dokładnie, basen na którym ma się odbyć zebranie jest zasilany z naturalnego, ciepłego źródła. Jeśli wpuścimy coś zbiornika, dopłynie na miejsce w kilka minut. Zobacz, tam jest – wskazał na wystający z ziemi panel.
- Avis, jesteś pewny, że to zadziała? – zapytał sceptyczne, tulącego się do niego chłopaka Zolli.
- Nie rób ze mnie głupka, zupełnie nieźle znam się na eliksirach. – Wyciągnął z kieszeni maleńką buteleczkę i cała jej zawartość wlał do wskazanego przez Damona otworu.
– Teraz chodu! Chyba chcecie chociaż zerknąć na efekty?! – zakomenderował książę.
- Nie jestem pewien – pisnął zarumieniony Avis, ale posłusznie ruszył za przyjaciółmi.
- Dobrze przeczytałeś ten przepis? – zapytał go cicho Patryk, który doskonale znał roztrzepanie chłopaka.
- Prawie do końca – przyznał się nieco zmieszany. – Mam go w kieszeni, ale tutaj jest za ciemno.
- Mam nadzieję, że jacyś litościwi bogowie uratują nasze skóry – jęknął Patryk. Jak tylko wrócimy, masz to natychmiast sprawdzić!
- Nie gorączkuj się tak. – Machnął na niego lekceważąco chłopak.
***
   O umówionej godzinie całe towarzystwo zgromadziło się na ekskluzywnym basenie. Cztery małżeńskie pary łączyła przyjaźń i wspólnie przeżyte chwile. Co miesiąc, w czasie pełni księżyca, spotykali się w ścisłym gronie i spędzali razem czas. Za każdym razem kto inny zajmował się organizacją przyjęcia. Tym razem padło na Władcę Piekła. Belzebub stanął na wysokości zadania i w odległym zakątku swojego pałacu stworzył dla nich mały raj. Basen wyglądał zupełnie jak okrągłe, naturalne jeziorko, dno było jednak wyłożone zielonymi kafelkami, a brzegi łagodnie zaokrąglone, by można się o nie było wygodnie oprzeć. Parująca, bulgocząca woda sięgała zebranym zaledwie powyżej pasa. Pośrodku stał owalny stół bankietowy, oczywiście przymocowany do podłoża. Na nim można było zobaczyć mnóstwo smakowitych zakąsek i egzotycznych alkoholi ze wszystkich stron świata. Na brzegach rosły kwitnące krzewy magnolii i jaśminu, napełniając ciężkie, wilgotne powietrze upajającym zapachem. Pomieszczenie oświetlały tylko świece, umieszczone w srebrnych świecznikach przymocowanych dyskretnie do kamiennych ścian. 
Z początku, wszyscy nieco zażenowani, przyglądali się sobie ukradkiem, ale po kilku lampkach wina atmosfera uległa rozluźnieniu. Znali się od lat, ale niektórzy z nich, po raz pierwszy mieli okazję zobaczyć przyjaciół prawie nago, oczywiście nie licząc bokserek, które wszyscy oczywiście mieli na sobie. Rozgorzała dyskusja na temat ich potomstwa, jako, że ten drażliwy temat żywo wszystkich interesował. Tutaj mogli rozmawiać swobodnie, bez obawy, że ktoś ich podsłucha i rozpowszechni plotki.
   Bez siedział rozparty wygodnie, woda sięgała mu zaledwie do talii. Leniwym ruchem przeczesywał  platynowe włosy opartego o jego szeroką pierś męża, który bezczelnie gapił się na zarumienionego Dominka, bezlitośnie łaskotanego po brzuchu przez Juliana. Avgar zaborczym gestem obejmował, siedzącego na jego kolanach Luisa. Mężczyzna błądził nieśmiało wzrokiem, po ładnie umięśnionej klatce Samuela. Artur najwyraźniej robił coś niedozwolonego pod wodą, bo co chwilę się rumienił i burczał na męża. Czas płyną powoli, a oni bawili się coraz lepiej.
- Julek, jakoś dziwnie się czuję – zmieszany Dominik zerknął na męża.
- W jakim sensie? – Boruta sam czuł coraz większe pulsowanie w dolnych partiach ciała. Miał spory temperament, ale na ogół nieźle nad sobą panował. Działo się coś podejrzanego.
- Jakby gorąco i mrowienie, zwłaszcza na dole – zaczerwienił się i przylgnął plecami do jego piersi. Zobaczył jak zawstydzony Sam szepce coś swojemu partnerowi i gwałtownie zaciska uda.
- O cholera! – Z ust Luisa wyrwał się niekontrolowany pisk, kiedy ręka Avgara przypadkowo trąciła jego penisa. Wydawało mu się, że ciało stanęło właśnie w płomieniach, a tysiące maleńkich dreszczy zaczyna pełzać we wszystkich kierunkach, rozkosznie je torturując.
- Kochanie? – Członek demona w ciągu sekundy stał się twardy niczym skała.
- Bez, jeśli to twoja sprawka, to nie dożyjesz do jutra – szepnął omdlewającym głosem Lu. Poczuł jak penis męża wbija się mu w plecy, a on zaczyna coraz szybciej oddychać. Gorące powietrze na szyi omal nie doprowadziło go do orgazmu.
- Cokolwiek to jest, wszyscy siedzimy w tym po uszy – zamruczał mu do ucha władca, przesunął dłonie wzdłuż boków mężczyzny i zacisnął je na smukłych udach.
Przez kilka minut wszyscy siedzieli cicho, starannie unikając swojego wzroku. Twarze były coraz bardziej czerwone, z ogromnym trudem usiłowali przeciwstawić się swoim ciałom, które najwyraźniej próbowały doprowadzić ich do szaleństwa. W powietrzu unosił się zapach wanilii i gorzkich migdałów. Avgarowi na moment rozjaśniło się w głowie. Skądś znał ten aromat. 
 - Ekslposione del piacere – stwierdził na tyle głośno, że wszyscy go usłyszeli. Odpowiedział mu choralny jęk. Doskonale wiedzieli co to oznacza. Nie było dla nich ratunku.
- Cokolwiek tu się stanie, nie wyjdzie poza to pomieszczenie – odezwał się schrypniętym głosem Bez. Sięgnął pod wodą do bokserek męża i zerwał je jednym ruchem. Lu zagryzł tylko wargi, kiedy poczuł jak silne dłonie unoszą go nieco do góry, a na jego wejście zaczyna napierać nabrzmiały penis. Podniósł głowę i zobaczył naprzeciwko, zaledwie trzy metry od niego, rozchylone usta Dominika. Jego źrenice rozszerzyły się z rozkoszy, kiedy Julian wszedł w niego jednym ruchem. Patrzył, umierając z zażenowania w oczy księcia, nie potrafił oderwać od niego, rozpalonego doznawaną przyjemnością wzroku.
- Aa…! – rozległ się w ciszy okrzyk Luisa, kiedy ogromny członek demona trafił od razu w jego prostatę, posyłając go wprost do nieba. Samuel jedynie zmrużył lekko ciemne oczy. Artur nie tylko wszedł niego do samego końca, ale zacisnął także długie palce na jego penisie, potęgując doznania. Z zafascynowaniem patrzył jak przyjaciel pogrąża się w rozkoszy, a szkarłatne oczy demona zaczynają przypominać dwa  ogniste wiry.
   Wkrótce w pomieszczeniu słuchać było już tylko pełne przyjemności pomruki i piski oraz cichy chlupot bulgoczącej wody. Puściły wszelkie hamulce, zapomniano o wstydzie i zazdrości, liczyła się tylko ta chwila oraz pożądanie płynące w ich lędźwiach. Ciało tarło się o ciało, a oczy błądziły po wszystkich słodkich szczegółach, na codzień szczelnie przed nimi zakrytych. Ogonki się splotły, kompletnie mącąc czartom w głowach. Nikt nie widział co dzieje się pod wodą, ale wystarczyły sugestywne ruchy, gardłowe jęki i kręgi rozchodzące się po powierzchni. Jeśli do tego dodać rozpalone, pełne emocji twarze i lśniące w płomieniach świec nagie, męskie torsy, to można zrozumieć, że stworzyli swoiste perpetum mobile. Jedni napędzali drugich, a pełna rozkoszy udręka trwała nieustanie, prowadząc ich nieuchronnie na szczyt. I nie skończyło się na jednym czy dwóch głośnych orgazmach. Kochali się zapamiętale dopóki nie opadli z sił, a eliksir nie wyparował całkowicie z ciepłej, bulgoczącej wody.
………………………………………………………………………..
Ekslposione del piacere – wł.  Eksplozja rozkoszy
Perpetum mobile – samo napędzająca się maszyna, która nigdy nie ustaje 

16 komentarzy:

  1. Ha ha, dzieciaki nieźle się odegrały na rodzicach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj dzieciaczki kawał pierwsza klasa.. haha
    JUż nie wiem czy rodzice będą krzyczeć czy dziękować xD haha
    Bardzo mi się podobało, było nie dla dzieci xD
    Nie mogę się doczekać co sie stanie gdy rodzice dojdą do tego, kto za tym stoi :)
    Twoja Maru ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi dla dorosłych.

      Usuń
    2. A czego się drogi anonimie spodziewałeś? U mnie nie ma pornografii. Chyba ci się blogi pomyliły. Dlaczego jak ktoś krytykuje, nigdy nie zostawia po sobie nawet pseudonimu?

      Usuń
  3. kochana to było super!! po dniu nauki i nauki super się zrelaksowałam ^^

    WENY :**

    OdpowiedzUsuń
  4. heh niezły rozdział ^^ widać że syropek przedawkowany :D aż mi się przypomniało jak w zeszłym roku upiłam się syropem, bo za duzo wypiła za jednym razem i w domu mieli ze mnie ubaw jak z fotela wstać nie umiałam ;) Czekam na następny rozdział!

    nov25

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział:)
    Dużo śmiechu i wspaniały pomysł odegrania się na rodzicach. Miły przerywnik w ogólnej akcji.
    Cieszę się że takie masz pomysły pod wpływem syropku na kaszek.
    Dużo dużo weny i chęci
    Czekam niecierpliwie na kolejną notkę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję ze chłopcy dostaną mocną nauczkę!! Nie chciałbym by xhlopcy zachodzili w ciążę. Caly czas jest to samo.. chcialbym by pojawili sie Nissim z Adasiem :( D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej ni teraz..

      Usuń
    2. Co ty masz z tą ciążą? Tu nawet wzmianki na ten temat nie było, zaciąłeś się czy coś. To jest sequel, który powstał na waszą prośbę. Opowiadanie się kończy, zresztą chyba widać. Na dobrą sprawę, ten rozdział mógłby być ostatnim.

      Usuń
    3. NIE!! Jeszcze nie konc! To jest zbyt kochane zeby to skonczyc!
      A jak dla mnie to chlopcy i juz mogliby byc w ciazy. Nawet z trojaczkami :D

      Usuń
  7. Bardzo mnie sie podoba ten rozdział:) byl subtelny. Rodzice powinni dzieciom dziękować. :)
    Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuudo! *q*
    Ale ten, wszyscy sa piekni, zdrowi i mlodzi, co powiecie na kolejne dzidzusie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Jestem za! Tzn to opowiadanie Autorki i my nie mamy wplywu na to ale fajnie by bylo. A poza tym jakies efekty takiej goracej i grzesznej nocy musza byc (z wyjatkiem bolow tylka xD)
      Weny,
      Henx

      Usuń
  9. Witam,
    to było świetne, po prostu świetne, nadopiekuńczy rodzice, no i dzieci jak załatwiły swoich rodziców....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo! Świetny pomysł z tym kawałem, znowu nie mogłam przestać się śmiać. Lecę czytać dalej, pisanie idzie Ci suuuper! :>
    ~Arashi~

    OdpowiedzUsuń