Julian
trochę wystraszył się gwałtowną reakcją Dominika. Doszedł do wniosku, że trochę
przesadził. Chłopak był bardzo wrażliwy i powinien być wobec niego
delikatniejszy. Zamiast dawkować powoli informacje on po prostu zrzucił mu
wszystko na głowę z siła huraganu. Przyrzekł sobie, że na przyszłość bardziej
się postara. Musi jakoś ułagodzić narzeczonego, w domu chciał mieć spokój i
słodkiego mężczyznę do którego z przyjemnością by wracał. Kilku rozdokazywanych
malców też by nie zaszkodziło. Wojewoda wziął na ręce omdlałego mężczyznę i postanowił
odnieść go domu. W znajomym otoczeniu na pewno szybciej przyjdzie do siebie. Po drodze rozmarzył się, widział już oczyma wyobraźni
leżącego w jego sypialni, nagiego chłopaka przywołującego go gestem dłoni. Jego
rude włosy rozsypałyby się na poduszce, a zielone oczy błyszczały z pożądania.
Boruta aż westchnął głośno na taką wizję, a w spodniach coś drgnęło i podniosło główkę. Zrobienie kilku małych diabełków powinno być bardzo przyjemne, tylko
jak nakłonić do tego opornego Dominika. Przyśpieszył kroku, odganiając od siebie
niemądre myśli.
Monika na
ich widok strasznie się zdenerwowała. Otworzyła drzwi i załamała ręce. Nie
miała pojęcia co znowu zmalował Dominik, bała się, że miał jakiś wypadek. Poprowadziła
Juliana prosto do sypialni. Ułożyli chłopaka wygodnie na poduszkach, przykryli
kołderką. Wyglądał jakby spał, bo mruczał do siebie coś niewyraźnie. Dziewczyna
cały czas wrogo spoglądała na mężczyznę.
- Co
zrobiłeś mojemu przyjacielowi?! Tłumacz się, bo nie ręczę za siebie – warknęła
na niego i zaczęła się rozglądać za jakąś bronią, którą by go mogła walnąć.
- Spokojnie
– Boruta wziął jej z ręki karafkę na wodę – szkoda takiego antyku. Mam wobec
niego poważne zamiary. Właśnie się zaręczyliśmy i podpisaliśmy kontrakt.
Biedaczek chyba zbyt mocno to przeżył - westchnął czart, patrząc niewinnie na
dziewczynę.
- Co ty
bredzisz, przecież on lubi tego wypłowiałego blondyna! Sam mi to powiedział,
ale… - w tym momencie zamyśliła się na chwilę – Myślisz, że mnie okłamał, bo
zbyt naciskałam? A ty mi tu nie rób psich min. Gadaj dlaczego on jest w takim
stanie. – Julian po krótkim wahaniu wyciągnął z kieszeni kontrakt i podał
rozjuszonej dziewczynie. – O cholera! – wyrwało się jej, kiedy dotarła do końca
dokumentu. – Nigdy nie uwierzę, że podpisał coś takiego! Wy przecież ledwo się
znacie. Jak się dowiem, że go skrzywdziłeś, to już po tobie. Pewnie dowiedziałeś
się o spadku i czyhasz na jego forsę.
-
Przysięgam, że do niczego go nie zmuszałem. Zgodził się dobrowolnie – mężczyzna
cofnął się kilka kroków do tyłu pod ciskającym pioruny wzrokiem Moniki. – Może
zejdźmy do kuchni, niech sobie odpocznie – wskazał na leżącego bez ruchu
chłopaka. Dziewczyna skinęła głową i poszła za nim. Tam na przy stole zastali
Lucjusza czytającego najnowsze gazety.
- Ty nie w
pałacu? – zdziwił się wojewoda. - Pan już wczoraj cię szukał, będziesz miał
kłopoty. Wiesz jaki jest porywczy i niepotrzebnie go prowokujesz.
- Odwal się
Julek, to moja sprawa. Nie masz swoich problemów?
- Mam i to
spore, ale poradzę sobie – podniósł dumnie głowę Boruta.
- Jeśli masz
na myśli Dominika, to ja na twoim miejscu nie byłbym tego taki pewien – uśmiechnął
się złośliwie kapitan. Zaraz jednak zbladł, bo przez okno zobaczył czekającego
na niego Kusego. – Monika, dziękuję za wszystko. Nie wiem czy jeszcze będę mógł
tutaj zajrzeć. Opiekuj się Rokitą, żeby ten palant go nie skrzywdził – wskazał
na Borutę i wyszedł na spotkanie posłańca.
***
Lucjusz został odprowadzony prosto do głównej sali, gdzie siedzący na tronie władca omawiał sprawy państwowe ze swoimi doradcami. Na jego widok podniósł głowę i zmarszczył brwi, a tłum dworaków rozstąpił się przed nim jak morze. Jak prawdziwe hieny natychmiast wyczuli, że nielubiany przez nich kapitan popadł w niełaskę. Mieli nadzieję na niezłe przedstawienie. Mężczyzna wyprostował się, rzucając wyniosłe spojrzenia podszedł do Belzebuba i uklęknął. Nie miał zamiaru dać im satysfakcji. Starał się opanować, ale bardzo się bał. Wściekły Pan nie znał żadnych granic, a tutaj z pewnością nikt nie przyjdzie mu z pomocą.
- Chyba zbyt
długo ci pobłażałem – usłyszał zimny głos. – Najwyższy czas skierować cię na
właściwą drogę, to był twój ostatni wybryk. Od dzisiaj będziesz zbyt zajęty, by
myśleć o głupstwach. – Władca wstał i złapał go za ramię stawiając do pionu.
Patrząc mu prosto w oczy gorejącymi, szkarłatnymi źrenicami wymówił głośno
słowa przysięgi.
- Ja
Belzebub władca Piekieł biorę sobie ciebie Lucyferze za małżonkę. Będziesz
trwał na wieczność u mojego boku i wspierał mnie we wszystkim – ujął pod brodę
zaszokowanego kapitana i wycisnął na jego ustach brutalny pocałunek. Po czym jak
bezwolną kukiełkę odwrócił twarzą do poddanych. – Oto wasza królowa,
przysięgnijcie jej wierność! – wszyscy zgodnie padli na twarz, nie spodziewając
się takiego obrotu sprawy. Nie byli zadowoleni, nikt jednak nie ośmieliłby się
sprzeciwić władcy. Będą mieli dobrą zabawę obserwując jak Lucyfer
podporządkowuje się i pełni rolę przykładnej małżonki. Niejeden chętnie
zamieniłby się w muchę, by zobaczyć co będzie się działo w sypialni. Władca
skinął na służących i już po chwili przyniesiono mu bogato zdobioną kasetkę.
Wyciągnął z niej dwa pierścienie, jeden włożył na palec wyglądającego jak duch
księcia, a drugi wcisnął mu do ręki. – Przysięgnij! Natychmiast! - dodał widząc
błysk uporu w twarzy wystraszonego mężczyzny.
- Ja Lucyfer
– zaczął drżącym głosem – biorę sobie ciebie Belzebubie za małżonka. Przysięgam
trwać u twego boku i wspierać cię we wszystkim – przycisnął dłońmi serce,
szarpiące się w jego piersi jak ptak na uwięzi. Najchętniej by stąd uciekł, ale
prędzej czy później zostałby złapany i dotkliwie ukarany. Nie mógł uwierzyć, że władca zrobił
coś tak nieodwracalnego. Prędzej spodziewałby gwałtu i przemocy. Wiedział, że
jest do tego zdolny.
- Chyba o
czymś zapomniałeś? – warknął do niego groźnie mężczyzna. Położył mu rękę na
ramieniu i zmusił do ponownego uklęknięcia. – Powtarzaj, bo nie ręczę za siebie
– syknął do niego. – Będę ci posłuszny, wierny i zaopiekuję się dziećmi, które
narodzą się z naszego związku. – Lucyfer nie miał wyjścia, powtórzył słowo w
słowo tekst przysięgi, a po jego twarzy popłynęły łzy z których nawet nie
zdawał sobie sprawy. Właśnie został niewolnikiem, co z tego, że w koronie o
której tylu marzyło. Nie miał już prawa decydować o niczym sam. Życie przestało
mieć dla niego jakąkolwiek wartość. – A teraz idź do sypialni i przygotuj się
do naszej nocy poślubnej, jak na wzorową małżonkę przystało. Musisz przecież
dawać naszym poddanym dobry przykład – uśmiechnął się do niego złośliwie
Belzebub.
- Nie zrobię
tego! – prychnął rozgniewany Lucyfer, patrząc hardo na swojego Pana.
- Nie? W
takim razie rozbieraj się, zrobimy to tutaj! Dworzanie na pewno chętnie
popatrzą jak rozkładasz dla mnie nogi! – szarpnął za przód szaty swojej nowo
poślubionego małżonka, a perłowe guziczki rozsypały się dookoła. Na widok jasnej
skóry na pięknie zbudowanym torsie oblizał pożądliwie usta. Przerażony już na
całego kapitan ukłonił się nisko i wyszeptał z trudem.
- Czekam na
ciebie Panie zgodnie z twoim życzeniem – wyszedł z sali z dumnie podniesioną
głową, mimo paskudnych, pełnych satysfakcji uśmieszków otaczających go dworzan.
W duchu cały się trząsł, ale na zewnątrz nikt by tego nie zauważył. Twarz miał
chłodną i nieruchomą, wyglądała zupełnie jak wykuta w lodzie piękna maska. Nie
było na niej żadnego śladu po targających nim uczuciach. Należał do tych osób,
których emocje bardzo trudno jest odczytać. W końcu był księciem Piekieł i
musiał dbać o swoją reputację. Nie miał zamiaru dać tym żałosnym padlinożercom powodu do
radości.
***
Belzebub dopiero po dwóch godzinach był wolny. Zakończył wszystkie sprawy i mógł udać się do sypialni. Nie żałował tego co zrobił. Nadal był wściekły na Lucyfera, ale wiedział, że będzie godną go małżonką. Patrzył jak wychodzi, poruszając się z wdziękiem i godnością, jakby scena, która rozegrała się przed chwilą na oczach kilkudziesięciu świadków, nie miała miejsca. Piekło w jego osobie zyskało wspaniałą, dumną królową. Był o wiele mniej naiwny niż Boruta i lepiej znał swojego towarzysza, doskonale zdawał sobie sprawę, że na spokojne życie małżeńskie nie ma co liczyć w najbliższym czasie. Na pocieszenie miał kuszący tyłek małżonka do swojej wyłącznej dyspozycji, przynajmniej taką miał nadzieję. Gdy wszedł do komnaty zobaczył leżącego na łóżku Lucyfera nakrytego pod szyję kołdrą. Oparty o wezgłowie miął nerwowo w rękach jasną kitkę. Piękne oczy pochmurne jak burzowe niebo były bardzo smutne. Na ten widok we władcy ścisnęło się serce. Bez słowa ruszył do łazienki. Wziął szybki prysznic i ubrany już tylko w czarny szlafrok wrócił do sypialni. Położył się obok niego i złapał za brzeg pościeli, ale mężczyzna trzymał ją równie mocno. Przez chwilę się siłowali z takim samym uporem.
- Przestań
zgrywać niedostępną dziewicę – warknął w końcu zniecierpliwiony Belzebub.
- Skąd
wiesz, że nią nie jestem – odparł cicho, a na jego blade policzki wpełznął
rumieniec.
- Nie
rozśmieszaj mnie, znam chyba ze setkę twoich kochanków – gniew władcy rozgorzał
od nowa. Przypomniał sobie ile razy ten nieznośny facet umknął przed nim, by
rzucić się w ramiona jakiegoś przystojniaka. Rozdawał szczodrze swoje wdzięki wszystkim dookoła jemu
skąpiąc nawet marnych buziaków. Jednym ruchem zerwał z niego nakrycie. Widok kremowego,
wspaniale wyrzeźbionego ciała na chwilę odebrał mu mowę. Dotknął jego płaskiego brzucha i
poczuł jak bardzo jest spięty. Odwrócił twarz chłopaka do siebie i musnął ustami
jego wargi. Nie pozwolił mu się wedrzeć do środka. Przymknął oczy i
leżał nieruchomo jak plastikowa lalka. – A więc tak to chcesz rozegrać? Twoja
wola. Rozłóż tylko szeroko nogi, to mi wystarczy – stwierdził Belzebub, gładząc
mocno zaciśnięte, smukłe uda. Sam był tak twardy, że miał ochotę od razu się
zagłębić w jego wnętrzu.
- Oczywiście
Panie – mężczyzna zrobił o co mu kazano. Zawstydzony zaróżowił się nawet na
szyi. Starał się oddychać powoli i uspokoić na tyle, na ile to było możliwe w
takiej sytuacji. Nie okaże przy nim słabości, nie pozwoli by się zorientował
jak bardzo się boi.
Władca
tymczasem podziwiał skarby swojego małżonka. Pierwszy raz mógł je oglądać z tak
bliska. Widać było, że mimo okazywanej niechęci też jest podniecony. Jądra miał
już mocno napięte, a sztywny członek sterczał do góry.
- Lu, odpuść
i rozluźnij się, to nie seria tortur – zaczął łakomie całować wrażliwą szyję
mężczyzny, mając nadzieję, że w końcu da za wygraną i się podda. Dłonią masował jego penisa zagłębiając się od czasu do czasu między pośladki. Ustami
zjeżdżał coraz niżej aż dotarł do różowych sutków. Delikatnie kąsał je na zmianę, dopóki nie usłyszał jak oddech mężczyzny przyspiesza. Wtedy ułożył się
miedzy jego drżącymi udami i zsunął się tak, by jego spragnione wargi mogły
zacisnąć się na gładkim członku sączącym pierwsze krople. Zlizał je łapczywie, włożył
język do maleńkiej dziurki i wyrwał z ust kochanka głośne sapnięcie. Próbował
mu uciec z biodrami, ale zatrzymał go w żelaznym uścisku. Podniósł jego nogi i
zarzucił sobie na ramiona. Nasmarował swojego członka olejkiem.
- Puść! –
szarpnął się wystraszony Lucyfer, widząc do czego zmierza. Nigdy nie spotkał równie wielkiego członka. Czymś takim mężczyzna rozerwie go na pół.
- Innym
jakoś nie skąpiłeś swoich wdzięków, więc przestań się krygować – rozgniewał się
władca, niewłaściwie odczytując jego zachowanie. Pchnął z całej siły, zanurzając się aż po same jądra w tą wilgotną ciasnotę.
Nie spodziewał się, że mąż jest taki wąski. Zupełnie jakby to był jego pierwszy raz. Gdyby o tym wiedział, toby go choć trochę przygotował.
- Aa…! –
zawył mężczyzna, a z oczu pociekły mu obficie łzy. Nawet jeśli wcześniej był
podniecony teraz wszystko się skończyło. Penis oklapł mu całkowicie. Ból był
straszny, jego opanowanie prysnęło jak bańka mydlana. Wił się pod mężem, usiłując uciec, przysparzając sobie
takim postępowaniem jedynie cierpienia, za to podniecając i tak już mocno
nakręconego władcę.
- Przestań
się wiercić! – odezwał się ochryple Belzebub, ale niestety nie spotkało się to
z żadnym odzewem ze strony małżonka. Natomiast jemu oczy zasłoniła czerwona
mgła pożądania, kompletnie odbierając rozum. Od tylu lat pragną tego mężczyzny,
a teraz miał go pod sobą zdanego na jego łaskę. Biodra same szarpnęły się do
tyłu, by ponownie zagłębić się w tym gorącym ciele.
- Proszę
przestań! – krzyknął jeszcze raz desperacko Lucyfer, ale on już tego nie
słyszał. Doznania zupełnie go oszołomiły, odebrały resztki rozsądku. Ujeżdżał
go mocno, zagłębiając się coraz bardziej i bardziej w aksamitne wnętrze. Jego
śniada skóra lśniła od potu, a potężne mięśnie napinały się jak stalowe liny.
Mężczyzna pod nim już dawno przestał krzyczeć, kwilił już tylko jak skrzywdzone
dziecko z trudem łapiąc oddech, a w pewnym momencie umilkł zupełnie. Belzebub
jednak nawet tego nie zauważył. Płonął jak pochodnia od spalającej go
namiętności. Wreszcie przyszło wyzwolenie. Targnął nim potężny orgazm, wprawiając
w spazmy chyba wszystkie komórki w jego ciele. Strumień ciepłej spermy uderzył w
zaciśnięte ścianki odbytu męża. Jeszcze kilka pchnięć i wysunął się, opadając
na materac prawie bez sił. Żaden z jego kochanków nie dostarczył mu takich
wrażeń. Sięgnął do ciała obok i delikatnie je pogłaskał. Zupełna cisza i
bezruch odrobinę go zaniepokoiły.
- Lu, dobrze
się czujesz? – zapytał, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Spojrzał na
mężczyznę, jego policzki były śnieżnobiałe, a spomiędzy posiniaczonych ud
płynęła stróżka krwi. Najwyraźniej zemdlał, albo był w szoku. Przykrył go po
szyję i zerwał się z łóżka. Narzucił szlafrok i trzęsącą się dłonią zadzwonił
na służbę. Po kwadransie przybył zdyszany medyk. Ostrożnie zbadał pacjenta.
Przyłożył mu lód na dolne partie ciała i zaaplikował jakąś maść. Jak tylko
otworzył oczy podał mu do picia jakąś miksturę po której natychmiast zasnął. Po
czym odwrócił się do władcy i zmierzył go nieprzyjaznym spojrzeniem. Widząc
jednak, że jest równie blady jak leżący na łóżku mężczyzna trochę złagodniał.
- Wszystko już
w porządku, krwawienie ustało. Będzie teraz spał przez kilkanaście godzin.
Proszę mnie zawiadomić jak się obudzi, obejrzę go ponownie i podam leki. Na
przyszłość jednak radzę uważać i skończyć z takimi brutalnymi zabawami, bo
inaczej będziesz musiał Panie zapomnieć o potomstwie – lekarz ukłonił się i
wyszedł, mrucząc pod nosem coś o niewyżytych ogierach bez mózgu.
Po jego
wizycie Belzebub siedział przez chwilę nieruchomo, a potem położył się obok
Lucyfera. Ujął jego zimną dłoń i przycisnął do niej usta. Nigdy mu się nie zdarzyło,
nawet na polu bitwy w czasie zaciętej walki, do tego stopnia zapomnieć. Zawsze
był dumny ze swojego zdrowego rozsądku, a dzisiaj zachował się jak jakiś szaleniec
i to wobec poślubionego mu małżonka. Skrzywdził go i okaleczył. Nie miał
pojęcia jak teraz spojrzy w te piękne, szare oczy. Zazdrość i pożądanie
całkowicie go ogłupiły.
- Lu,
kochanie, wynagrodzę ci to zobaczysz – przygarnął śpiącego do siebie i
przytulił go do swojego ciepłego torsu. Głaskał go po plecach i przeczesywał palcami
jedwabiste platynowe pasma zastanawiając się jak sprawić, by ten śliczny
mężczyzna wybaczył mu jego porywczość. Miał przed sobą ciężkie zadanie, może
najtrudniejsze w swoim życiu. Na nikim mu nigdy tak nie zależało. Przedtem przeskakiwał
z jednego pięknego ciała na inne, zapominając o nich jak tylko zamknęły się za
nimi drzwi. Nie miał pojęcia dlaczego właśnie książę zapadł mu w duszę tak
mocno. Nie rozumiał kierujących nim uczuć. Wiedział tylko, że właśnie trzyma w
ramionach swój największy skarb i nie pozwoli mu już odejść. Nie umiałby bez
niego żyć, a tęsknota bardzo szybko doprowadziłaby go do szaleństwa.
Biedny Lu został zgwałcony, ciekawe czy dalej będzie potrafił być taki dostojny i udawać, że nic go nie rusza. Czy przemilczy swój ból czy po prostu będzie się pieklił i da mu w twarz. Aż nie mogę doczekać się dalszych losów bohaterów twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńJezuuuuuu ! To byl najlepszy rozdzial jaki czytalem z Twoich wszystkich opowiadań ! <33 Kocham po prostu Lucyfera.. Super zakończylaś notke :) ;D
UsuńA co do Dominika to wkurzyla mnie wieść o tym, że ten Boruta chce mieć z nim male diabelki! Wrrrr ! xD
Pozdrawiam i życzę weny. Mam nadzieję, że przez 5 dni mojej nieobecniśći dodasz jakieś nowe rozdzialy ;)
Damiann
MAm nadzieje że Dominik i Lucyfer dadzą swoim partnerom do wiwatu :) Na przykład taki mały celibacik ;) hehehhe Notka mi się strassssszzzzznieeee spodobaaała ^^ już się nie mogę doczekać reakcji Dominika i lucyfera jak się ockną. Pozdrawiam i życze duuuuużo błyskotliwej weny :) zniecierpliwością wyczekuje następnej notkii :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tensa
Luuu nie maż się dupa nie szklanka nie pęknie tak łatwo xD
OdpowiedzUsuńno dobra nie umiem pocieszać xD
ale miejmy nadzieję, że się ułoży między nimi tak słodziaśnie :P :D
Jak pod koniec nazwał go "kochaniem" to prawie mu wybaczyłam co zrobił. Ale tylko prawie! Tak potraktować biednego Lu. Mam nadzieję, że teraz będzie się musiał przed nim płaszczyć i pierwszy powiedzieć co mu leży na wątrobie ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
zgodze się z tobą :)
Usuńbiedny Lucyfer, mój bidny Lucuś:( no wiesz:( tak skrzywdzić moją ulubioną postać, mam nadzieję, że Belzebub będzie musiał naprawdę się postarać, żeby wybaczyć na jego przebaczenie i zaufanie, a tak na marginesie - cudny rozdział, mam nadzieję, że następny pojawi się już na dniach:)
OdpowiedzUsuńNana
jak można tak skrzywdzić biednego Lucyferka. Biedne moje maleństwo, ale z drugiej strony ciekawa jestem jak teraz Bel odzyska zaufanie swojej miłości. No i ciekawa jestem co będzie u Juliana i Dominika. Chociaż przyznaje, że historia Luca i zdesperowanego Bela zainteresowała mnie bardziej
OdpowiedzUsuńGrrr >_< grrr.,,, czekaj no ty diable wcielony!!!Maru już do ciebie idzie z miotłą xD no nic wracając do tego co mówiłam,,,
OdpowiedzUsuńNo ja go po prostu ukatrupię,,, t,ty... pomiocie ty...grr nie obchodzi mnie to, że zdał sobie sprawę z tego co zrobił... ma dostać po łbie i to już!!! Niech dostanie za swoje!!!
Maru jest wściekła.....
A teraz... rozdział był wspaniały,... czytałam to wręcz z zapartym tchem.,.. te zaręczyny Lucka,,, to wymuszenie.... mój biedny Lucek T_T
Bianca!! Niech on dostanie za swoje!! :3
Twoja Maru;3
rozdział cudny czytałam z zapartym tchem ale powiem szczerze ze miałam przeczucie ze tak to się skończy ignorowanie przez Luu władcy i ciekawe czy Luu nie był przypadkiem naprawdę dziewica bo kochanków można mieć dużo ale to nieznaczny ze był na dole bo przyciesz ktoś tak dumny i niedostępny jak Lucyfer nie dawał by dupy od tak, sam by dominował powiem szczerze ze już od jakiegoś czasu szukam opowiadania gdzie by była podobna sytuacja uwielbiam takie opowiadania wiem trochę jestem sadystka bo tego się nie wypieram ale, ale to jest takie super
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo weny i jak najszybszego dodania notki
BAY BAY
"Jak prawdziwe hieny natychmiast wyczuli, że nie lubiany przez nich kapitan popadł w niełaskę." - nielubiany razem :) Idę czytać dalej :))
OdpowiedzUsuńO rany. Cały rozdział przeczytałam trzymając się za serce. Mam łzy w oczach. Jak mogłaś doprowadzić mnie do takiego stanu? MUSZĘ się dowiedzieć co będzie dalej z Lu. Dodaj jak najszybciej nowy rozdział... proszę. Zlituj się nade mną :(
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział... o matko... jest wspaniały, biedny Lucyfer, ale się teraz porobiło, aż mnie ściska co będzie dalej z naszym Lucyferem. Belzebub teraz będzie musiał się bardzo postarać wynagrodzić mu wszystko, bardzo bym chciała, aby ten lekarz, który będzie badał Lu powie Belzebubowi, ze to był jego pierwszy raz.... haha ciekawe jaką będzie miał minę. Nie mogę się doczekać, kiedy Belzebub spotka „małżonka” Boruty, oj tutaj też się będzie działo...
Weny, weny życzę..
Pozdrawiam serdecznie Basia
Szczerze siedzę w bibliotece i płaczę. Nie spodziewałam się tego i chyba wiem co się stało. Teraz Belzebub musi się bardzo postarać ale mam nadzieje na szczęśliwe zakończenie ich historii.
OdpowiedzUsuńOby z Dominikiem było lepiej i Boruta jakoś mu wszystko wyjaśnił. Monika fajnie stanęła w obronie przyjaciela jest pozytywną postacią i mam nadzieje że napiszesz o niej więcej bo fajnie zaczęłaś.\
Dużo dużo weny:)
Belzebub, ty napalony dupku, lepiej się postaraj jakoś mu to wynagrodzić...
OdpowiedzUsuńja się pytam, dlaczego ZNOWU czytam właśnie tę historię? To jedna z moich ulubionych!
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego ja zawsze zaczynam albo od 4, albo od 6. rozdziału?
-.- zboczona ja. Tylko o cierpieniu Lucka bym czytała...