Monika
prawie całą drogę biegła. Nie zauważyła, że jest prawie ciemno, nie czuła
zimnego wiatru chłostającego jej ramiona. Kolejna osoba, której zaufała zakpiła
sobie z niej. Gdy pytała przyjaciółkę o rodzinę, ona zawsze się jakoś sprytnie
wykręcała od odpowiedzi i odpowiadała wymijająco. Nie naciskała, czekając
cierpliwie, aż sama się przed nią w końcu otworzy. Teraz jednak okazało się, że
robiła to, bo miała wiele do ukrycia. Monika była prostolinijną osobą i nie
znosiła takiego zachowania. Miała zamiar przycisnąć Amirę tak, aby wszystko
wyśpiewała. Wiedziała, gdzie obecnie się znajduje. Ostatnio spędzała sporo
czasu w pobliskiej kafejce z dwiema nowo poznanymi w szkole koleżankami. Wpadła
do środka lokalu jak furia, z rozczochranymi, jasnymi włosami i zarumienioną od
biegu twarzą. Niebieskie oczy rzucały błyskawice. Już od drzwi wypatrzyła swoją
ofiarę. Siedziała w kąciku i nawet jej nie zauważyła, tak była pochłonięta
rozmową. Ruszyła w stronę stolika. Niestety natknęła się na grupkę swoich
pracowników objadających się wyśmienitymi lodami, z których słynęło to miejsce.
- Pani
dyrektor, prosimy do nas – chłopcy, znani jej dobrze z firmy ,,Ropuszka"
zaczęli do niej entuzjastycznie machać, bezczelnie gapiąc się na jej biust.
- Postawimy
pani ciacho – odezwał się śmielszy z nich. Kobieta tylko spiorunowała ich
wzrokiem, potem podeszła do Amiry i złapała ją za rękę.
- Mmonika? –
wyjąkała zaskoczona dziewczyna, a wielka gula utknęła jej w gardle na widok
roziskrzonych oczu przyjaciółki. Zaczęła szybko się zastanawiać, czym mogła
podpaść. Było tego jednak sporo i nie mogła się zdecydować. Milczała więc na
wszelki wypadek i mrugała długimi rzęsami, robiąc niewinną minkę.
- Idziemy!
Mamy do pogadania!
- Napijesz
się z herbatki? – zaproponowała. – Mają tu duży wybór. Może jakąś z
melisą?
- Tak łatwo
mnie nie uspokoisz, zbieraj się! – warknęła Monika.
- Nie
skończyłam deseru – zaoponowała słabo, spuściła głowę chowając się za kurtyną
czarnych włosów. Kobieta pochyliła się nad nią i wysyczała wprost do ucha.
- Jeśli natychmiast ze mną nie pójdziesz do domu, to cię tu pocałuję przy
wszystkich gościach. Wieś będzie miała o czym gadać co najmniej przez miesiąc –
siedzące przy stoliku koleżanki nie spuszczały z nich oczu, szepcząc sobie coś
do ucha z uśmiechem. Rozsiadły się wygodnie, jakby właśnie oglądały fascynujący
serial.
- Ale ja jestem w towarzystwie. Zresztą jest już późno i wujek już pewnie
na mnie czeka – tłumaczyła się nieporadnie Amira. Nie podobały się jej groźne
błyski w oczach dziewczyny. Wstała i dyskretnie zaczęła szukać wzrokiem drogi
ucieczki. Niestety jej manewry zostały natychmiast odkryte.
- Bardzo kiepskie tłumaczenie– Monika zastąpiła jej drogę, złapała w
wąskiej talii i przyciągnęła do siebie.- Sama tego chciałaś- drapieżnie wpiła się w usta osłupiałej z
zaskoczenia przyjaciółki. Miała miękkie i słodkie usta. Natychmiast się
otworzyły i wpuściły ją do środka, a smukłe ciało przylgnęło do niej ochoczo.
Rozległy się gwizdy i ciche śmieszki. Ami ocknęła się z chwilowego zamroczenia,
zamrugała długimi rzęsami, poczerwieniała i wyrwała się z otaczających ją
ciepłych ramion. Policzki paliły ją żywym ogniem. Pognała do drzwi nie
oglądając się za siebie.
- Ale dostała powera – zachichotały koleżanki. - Zupełnie jakby ktoś
podłączył ją do prądu. – Monika nie słuchała dalej ich wywodów, tylko pobiegła
za uciekinierką. Dogoniła ją na ścieżce prowadzącej przez bagna. Ujęła za rękę
i bez słowa pociągnęła w stronę swojego domu. W kapciach zaczęło jej chlupotać.
Ziemia była rozmiękła po niedawnym deszczu. Zrobiło się bardzo chłodno. Gwiazdy nie
dawały zbyt wiele światła. Gdy dotarły do domu, kobieta cała trzęsła się już
z zimna.
- Idź się przebierz, zrobię coś ciepłego do picia – Amira nieśmiało
pogłaskała ją po policzku i poszła do kuchni. Zaparzyła malinową herbatkę.
Dodała łyżkę miodu i cytrynę. Zaniosła tacę do salonu. Rozpaliła ogień w
kominku. Od razu zrobiło się cieplej i jakby weselej. Usiadła zastanawiając
się, co też tak mogło zdenerwować zwykle zrównoważoną przyjaciółkę.
Monika wzięła gorący prysznic i przebrała się w dresy.
Zajęło jej to najwyżej kwadrans. Kiedy weszła do pokoju zastała tam głęboko
zamyśloną Amirę. Gdy ta ją spostrzegała na jej buzi zakwitł niepewny uśmiech.
Zrobiła jej miejsce na kanapie i podała filiżankę z herbatą.
- Najpierw się napij, potem możesz wrzeszczeć dalej – bezwiednie dotknęła
swoich ust i zarumieniła się pod wzrokiem dziewczyny, wpatrującej się z dziwnym
wyrazem twarzy w jej tyłek. – Mam tam plamę? – zapytała zmieszana.
- Nie, skąd. Pokaż go – wyciągnęła rękę i pieszczotliwym gestem przejechała
po jej pośladkach. – Nic tu nie widzę – w jej głosie słychać było
rozczarowanie.
- Tego szukasz? – w zamkniętych dłoniach Ami nagle pojawiło się coś ciemnego
i puszystego. Nieśmiałym gestem je rozchyliła i pokazała niewielką kitkę, o
aksamitnych czarnych włosach. – Ja… ja … bałam się, że nie zrozumiesz i uznasz
mnie za odmieńca – wyjąkała bezradnie, a w kącikach jej oczu pojawiły się
łzy. – Bardzo cię lubię i nie wiem jak bym zniosła, gdybyś już nie chciała ze
mną rozmawiać – zarzuciła jej ręce na szyję i rozpłakała się. – Nnie gniewaj
się… proszę… - wycisnęła na policzku Moniki mokrego całusa.
- Głuptasku, zdenerwowałam się, bo nie powiedziałaś mi prawdy. Tyle razy
mnie w życiu oszukano, że jestem wyjątkowo uczulona na kłamstwa – zaczęła
scałowywać słone kropelki jedną po drugiej. – Twój ogonek jest śliczny. Mogę go
dotknąć? – Ami skinęła tylko głową. Kobieta ujęła go ostrożnie, oglądając
z wielkim zafascynowaniem dosłownie każdy lśniący włosek. Przesuwała ręką w
górę aż dotarła do pośladków.
- Yhm… mmoże wystarczy…? – wymamrotała drżącym głosem, kręcąc niespokojnie
pupą. Miała wrażenie, że zaczyna przypominać rozgrzany wosk i zaraz zacznie się
przelewać przez ramiona przyjaciółki.
- A więc tak to działa? Niesamowite – zachwycona Monika, ani myślała
wypuścić z ręki swojej kosmatej zdobyczy. . Już widziała oczami wyobraźni wszystkie
idące z tego korzyści i uśmiechnęła się szeroko.
- Puść… - fale gorąca napływały jedna po drugiej. Jej byłemu narzeczonemu
nigdy nie udało jej się doprowadzić do takiego stanu. – Ach… - sapnęła, kiedy
zwinne palce zaczęły ją miziać pod włos. W jej głowie zaczęła właśnie świtać
myśl, że zrobiła coś bardzo głupiego i nie ma już odwrotu. – Pprzestań…
- No coś ty! Właśnie dostałam pilota do małego, słodkiego stworzonka. Muszę
wypróbować wszystkie funkcje skarbie – pocałowała kitkę i połaskotała się nią
po odsłoniętym brzuchu. Bluzka od dresu była za krótka i ciągle podjeżdżała jej
do góry. – Mioodzio... jaka milutka.
- Zabijesz mnie – wychrypiała. Wredny ogonek tulił się do dłoni Moniki nic
sobie nie robiąc z zażenowania właścicielki. Prężył pod jej najlżejszym
dotykiem jak zadowolony kocurek. Gdyby miał usta z pewnością by mruczał.
- Wiem, ale to będzie piękna śmierć. A jeśli jeszcze usłyszę twój łabędzi
śpiew to skonam razem z tobą - szepnęła jej gorąco do ucha.
***
Belzebub obudził się z bardzo podniecającego snu i wyciągnął rękę by
przygarnąć do siebie męża. Niestety natrafił tylko na pustą poduszkę, a sądząc
z jej temperatury Lu wstał dzisiaj bardzo wcześnie. Ostatnio źle sypiał i
ciągle chodził rozdrażniony. Miewał też bardzo dziwne zachcianki i pomysły.
Zastał go w garderobie w samych obcisłych spodniach, które próbował na siłę
dopiąć. Obracał się przy tym na wszystkie strony i rzucał w lustro mordercze
spojrzenia. Władca zaczął się po cichu wycofywać, starając się zniknąć z pola
rażenia. Niestety potrącił stojącą na stoliku wazę i narobił hałasu.
- Nawet na
mnie nie spojrzałeś! – z różowych warg natychmiast padło oskarżenie. – Teraz,
kiedy jestem gruby i brzydki zaczynasz mnie unikać! Pewnie już zacząłeś sobie
szukać kochanka!
- Ależ
kochanie , co ci przyszło do głowy? – Bez spojrzał na niego zaskoczony.
Podszedł bliżej i objął go w talii. Pocałował pachnący, ciepły kark. – Może
wrócisz do łóżka? Pokażę ci co mi się śniło – zamruczał mu do ucha.
- Ja tu
cierpię, a myślisz tylko o sobie! – ofuknął go z wyniosła miną i wyrwał się z
jego objęć. Ogonek miotał się nerwowo i ze świstem przecinał powietrze.
- Lu chodź
do mnie – wyciągnął do niego ramiona. – Zostaw już te spodnie, przetniesz się
nimi na pół. Przecież to naturalne, że w ciąży rośnie brzuszek – próbował
załagodzić sprawę, ale szybko się zorientował, że znowu palnął głupstwo. Pełne
przerażenia oczy męża patrzącego na swoją talię w szklanej tafli lustra,
wybitnie o tym świadczyły.
- Będę
wielorybem! – załkał histerycznie. Łzy zaczęły ciurkiem płynąć mu po twarzy.
Drżącymi dłońmi zaczął ścierać je z policzków. Bez podał mu chusteczki. Stał
przed nim z niepewną miną, nie wiedząc co robić. Nawet nie zauważył, ze humor
mężczyzny znowu diametralnie się zmienił. Odwrócił się do niego przodem. W jego
oczach błyszczała furia. –Ty! – warknął, patrząc gdzieś poniżej pasa. – A może
by tak załatwić winowajcę! – złapał za widelec, leżący na talerzyku i zamierzył
się nim na rodzinne klejnoty Belzebuba. Władca cofnął się przezornie i zasłonił
dłońmi krocze.
- Jeśli go
uszkodzisz – zerknął na swojego penisa. – To kto będzie ci codziennie robił
dobrze?
- Znajdę
sobie kogoś! Na pewno są w tym pałacu jacyś chętni i dobrze wyposażeni faceci!
– zadarł nos Lu.
- Coś ty
powiedział! – wysyczał Bez. Szkarłatne źrenice rozgorzały natychmiast gniewnym
płomieniem.
-
Przepraszam – rzucił mu się na szyję mąż – nie chciałem na ciebie krzyczeć.
Przez te hormony wariuję… – rozryczał się na dobre mocząc mu koszulę.
- To jest
nas dwóch – władca przytulił go do siebie. – Do końca ciąży ja też na pewno
oszaleję. Odłóż ten widelec – wyjął mu z ręki narzędzie zagłady i usiadł na
fotelu, sadzając sobie rozkapryszonego męża na kolanach. Ogonki natychmiast
zgodnie się ze sobą splotły.
- Bez…
powinieneś ją ściągnąć jest mokra – wyszeptał miękko książę, a jego zwinne
palce zaczęły rozpinać koszulę obmacując przy okazji potężny tors – Chyba nie
śpieszysz się aż tak bardzo, co…? – ugryzł go w ucho.
- Właściwie
to miałem ważną naradę – mruknął władca. – Ale są przecież rzeczy ważne i
ważniejsze – przyciągnął go do siebie i natychmiast odnalazł chętne usta.
Zatonął w nich bezpowrotnie. Zanurzył się tak głęboko jak tylko się dało. Lu
poddał mu się ulegle, cały drżąc z ogarniającego go pożądania. Zapomniał
całkowicie o wszystkich swoich rozterkach. Teraz liczyły się tylko duże,
niecierpliwe dłonie na jego spragnionym ciele.
***
Dominik wczesnym rankiem przyszedł do domu Juliana i przemocą wyciągnął
go z łóżka. Prawie całą noc nie mógł spać rozmyślając o swoim ojcu. Chciał się
dowiedzieć w końcu całej prawdy. Czarty były przecież właściwie prawie nieśmiertelne. Co wiec
tak naprawdę stało się z Rokitą? Skoro Władca Piekieł wie coś na ten temat, to
on zamierzał to z niego wyciągnąć choćby siłą. Zdarł kołdrę z Boruty i
pociągnął go za ucho.
- Wyłaź
leniu! Idziemy do pałacu!
- Daj
pospać, jeszcze nawet koguty nie piały – wojewoda wypiął do góry tyłek w
jedwabnych bokserkach. Kitka pełzła po łóżku w poszukiwaniu ciepełka. Chłopak
tymczasem przełknął ślinę na widok wspaniale umięśnionych pleców i jędrnych
pośladków czarta. Jego ogonek oczarowany tym widokiem powędrował w górę wzdłuż
nogi mężczyzny. Zatrzymał się dopiero na wysokości pasa, gdzie został schwytany
przez swojego towarzysza. – Domiś – wymruczał śpiewnie Julian. – A może
położysz się obok.
- Przestań mnie kusić! – ocknął się chłopak i wymierzył mu solidnego klapsa
w tyłek. – Muszę coś załatwić, a ty mi w tym pomożesz. – Po godzinie byli już w
pałacu. Zaspany wojewoda wlókł się smętnie za narzeczonym. Zanim dotarli do
holu humor nieco mu się poprawił. Całą drogę miał przed sobą naprawdę królewski
widok. Pośladki Dominika pięknie się kołysały w rytm kroków, a nad nimi
powiewała niczym flaga śliczna, ruda kitka. Mężczyzna nie odrywał od niej
roziskrzonego wzroku. Zresztą nie tylko on; nie było osoby w zamku, która by
się za nią nie obejrzała. Kiedy jednak dotarli na miejsce, okazało się, że
władca jeszcze nie przyszedł do swojego gabinetu. Widać coś go zatrzymało. Na
pewno jakieś sprawy wagi państwowej, jak poinformował ich jego lokaj. Miał
jednak ciemne rumieńce na policzkach i dziwnie rozbiegany wzrok, gdy
przekazywał wojewodzie tę informację.
- W takim razie zaczekamy – chłopak pociągnął narzeczonego do małego
saloniku. Tam rozsiadł się wygodnie na kanapie z pełną uporu miną.
- Ale Domiś, to może długo potrwać – próbował oponować Boruta.
- Nie marudź, tylko wyciągaj karty. Zagramy w pokera dla zabicia czasu –
zaproponował z uśmieszkiem.
- A o co? Tak na bez nagrody to nudne – zaoponował Julian.
- Dobra, ten kto wygra zażąda spełnienia jakiegoś życzenia. Nie szczerz się
tak, to ma być coś wykonalnego – w głowie chłopaka powstała kusząca wizja i za
nic nie chciała jej opuścić.
- Wchodzę w to – zatarł ręce czart, który
nie jedną noc spędził na hazardzie. On też zobaczył oczyma wyobraźni kilka
ekscytujących obrazków i był zupełnie pewien wygranej.
Uwielbiam Monikę i Amire. Czy są razem czy osobno ale bardzo też kibicuje im jako parze. Cieszę się że Monika zaakceptowała Amire i że tak dobrze bawią się z ogonkiem:)
OdpowiedzUsuńLu w ciąży jest przezabawny ach te jego hormony coś mi się wydaje że zdąży się jeszcze w jakieś kłopoty przez to wpakować a jego wizja z widelcem.. nic dodać nic ująć.
Beza przemilczę tak na wszelki wypadek. On wciąż w moich oczach nie odpokutował za to co zrobił.
Jestem bardzo ciekawa co jest z tym ojcem Dominika bo to wygląda na jakąś dużą aferę. Zdaje się na Twoją wyobraźnię że wymyślisz na prawdę coś zaskakującego:) No i niech się temu biednemu Julkowi dadzą wyspać w końcu najpierw choroba a teraz narzeczony z wyraźną bezsennością:D
Rozdział na prawdę świetny i już czekam na kolejny. Dużo dużo weny i chęci:)
A i zapomniałam proszę o pokazanie kto wygrał i czego sobie żądał:)
UsuńJak zawsze cudownie. Ciekawi mnie ojciec Dominika. Bela zatrzymała naaaprawdę ważna sprawa ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę ^^
R.
super ;) jest dużo kosmatych! Uwielbiam Lu w ciąży! :) Biedny Bez ale widać, jak bardzo kocha swojego męża! :*
OdpowiedzUsuńDziewczy są tak słodkie :)
Świetnie Ci to wyszło
Fajnie toczy się dalej akcja Aż korci mnie co się stało z Rokitą, czy ma w tym coś wspólnego Bez a może matka Dominika?? hmmm ciekawa sprawa, Lu-chan w ciąży awww jestem ciekawa sceny przy porodzie (se ją wyobrażam) hehehehe jestem też ciekawa reakcji i zachowania Dominika oraz Boruty jeśli Domi zajdzie w ciąże z tym jego temperamentem może być ostro hihihi ^^ Amirka i Moni fajna parka wybuchowa mieszanka :) awwww ja też chce taki ogonek jak oni :)
OdpowiedzUsuńP.S. Życzę udanej majówki i duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużoooooooooooooooooooooooooooooooooo WENY :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńNo ładnie, Monika tak napadła na Ami haha
OdpowiedzUsuńTeraz już każdy wie, że "Pani Dyrektor" jest zajęta xD
A co do Lu,,, moje kochane biedactwo, te hormony naprawdę są straszne, ale nie skończyło się to źle, w końcu Bez się nim "dobrze" zajmie *_*
A co do Dominika,,,, haha, te ogonkmi są takie rozkoszne i żyją własnym życiem,,, robią to co ich właściciele chcieli by zrobić ale się wstydzą lub się boją xD Bardzo mi się to podoba :)
Mam nadzieję, że ta sprawa z ojcem szybko się wyjaśni, nie mogę się doczekać :)
Twoja Maru;3
Witam,
OdpowiedzUsuńMonika bardzo zachwyciła się kitką Amiry, scena jak wpadła do tej kafeki boska... Luu ma humorki, ciekawe jak by się zachowywał Dominik kiedy byłby w ciąży, Julian miałby pewnie urwanie głowy z nim.... Dominik i Julian grają w pokera... och ciekawe kto wygra, mam nadzieję, że Dominiś....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
oooo jak cudownie. Ah słodkie uroki ciąży, aż miło się czyta. I Dominiś, urocze stworzonko :)
OdpowiedzUsuń