sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 19


  Monika prawie całą drogę biegła. Nie zauważyła, że jest prawie ciemno, nie czuła zimnego wiatru chłostającego jej ramiona. Kolejna osoba, której zaufała zakpiła sobie z niej. Gdy pytała przyjaciółkę o rodzinę, ona zawsze się jakoś sprytnie wykręcała od odpowiedzi i odpowiadała wymijająco. Nie naciskała, czekając cierpliwie, aż sama się przed nią w końcu otworzy. Teraz jednak okazało się, że robiła to, bo miała wiele do ukrycia. Monika była prostolinijną osobą i nie znosiła takiego zachowania. Miała zamiar przycisnąć Amirę tak, aby wszystko wyśpiewała. Wiedziała, gdzie obecnie się znajduje. Ostatnio spędzała sporo czasu w pobliskiej kafejce z dwiema nowo poznanymi w szkole koleżankami. Wpadła do środka lokalu jak furia, z rozczochranymi, jasnymi włosami i zarumienioną od biegu twarzą. Niebieskie oczy rzucały błyskawice. Już od drzwi wypatrzyła swoją ofiarę. Siedziała w kąciku i nawet jej nie zauważyła, tak była pochłonięta rozmową. Ruszyła w stronę stolika. Niestety natknęła się na grupkę swoich pracowników objadających się wyśmienitymi lodami, z których słynęło to miejsce.
- Pani dyrektor, prosimy do nas – chłopcy, znani jej dobrze z firmy ,,Ropuszka" zaczęli do niej entuzjastycznie machać, bezczelnie gapiąc się na jej biust.
- Postawimy pani ciacho – odezwał się śmielszy z nich. Kobieta tylko spiorunowała ich wzrokiem, potem podeszła do Amiry i złapała ją za rękę.
- Mmonika? – wyjąkała zaskoczona dziewczyna, a wielka gula utknęła jej w gardle na widok roziskrzonych oczu przyjaciółki. Zaczęła szybko się zastanawiać, czym mogła podpaść. Było tego jednak sporo i nie mogła się zdecydować. Milczała więc na wszelki wypadek i mrugała długimi rzęsami, robiąc niewinną minkę.
- Idziemy! Mamy do pogadania!
- Napijesz się z herbatki? – zaproponowała. – Mają tu duży wybór. Może jakąś z melisą?
- Tak łatwo mnie nie uspokoisz, zbieraj się! – warknęła Monika.
- Nie skończyłam deseru – zaoponowała słabo, spuściła głowę chowając się za kurtyną czarnych włosów. Kobieta pochyliła się nad nią i wysyczała wprost do ucha. 
- Jeśli natychmiast ze mną nie pójdziesz do domu, to cię tu pocałuję przy wszystkich gościach. Wieś będzie miała o czym gadać co najmniej przez miesiąc – siedzące przy stoliku koleżanki nie spuszczały z nich oczu, szepcząc sobie coś do ucha z uśmiechem. Rozsiadły się wygodnie, jakby właśnie oglądały fascynujący serial.
- Ale ja jestem w towarzystwie. Zresztą jest już późno i wujek już pewnie na mnie czeka – tłumaczyła się nieporadnie Amira. Nie podobały się jej groźne błyski w oczach dziewczyny. Wstała i dyskretnie zaczęła szukać wzrokiem drogi ucieczki. Niestety jej manewry zostały natychmiast odkryte.
- Bardzo kiepskie tłumaczenie– Monika zastąpiła jej drogę, złapała w wąskiej talii i przyciągnęła do siebie.- Sama tego chciałaś-  drapieżnie wpiła się w usta osłupiałej z zaskoczenia przyjaciółki. Miała miękkie i słodkie usta. Natychmiast się otworzyły i wpuściły ją do środka, a smukłe ciało przylgnęło do niej ochoczo. Rozległy się gwizdy i ciche śmieszki. Ami ocknęła się z chwilowego zamroczenia, zamrugała długimi rzęsami, poczerwieniała i wyrwała się z otaczających ją ciepłych ramion. Policzki paliły ją żywym ogniem. Pognała do drzwi nie oglądając się za siebie.
- Ale dostała powera – zachichotały koleżanki. - Zupełnie jakby ktoś podłączył ją do prądu. – Monika nie słuchała dalej ich wywodów, tylko pobiegła za uciekinierką. Dogoniła ją na ścieżce prowadzącej przez bagna. Ujęła za rękę i bez słowa pociągnęła w stronę swojego domu. W kapciach zaczęło jej chlupotać. Ziemia była rozmiękła po niedawnym deszczu. Zrobiło się bardzo chłodno. Gwiazdy nie dawały zbyt wiele światła. Gdy dotarły do domu, kobieta cała trzęsła się już z zimna.
- Idź się przebierz, zrobię coś ciepłego do picia – Amira nieśmiało pogłaskała ją po policzku i poszła do kuchni. Zaparzyła malinową herbatkę. Dodała łyżkę miodu i cytrynę. Zaniosła tacę do salonu. Rozpaliła ogień w kominku. Od razu zrobiło się cieplej i jakby weselej. Usiadła zastanawiając się, co też tak mogło zdenerwować zwykle zrównoważoną przyjaciółkę.
   Monika  wzięła gorący prysznic i przebrała się w dresy. Zajęło jej to najwyżej kwadrans. Kiedy weszła do pokoju zastała tam głęboko zamyśloną Amirę. Gdy ta ją spostrzegała na jej buzi zakwitł niepewny uśmiech. Zrobiła jej miejsce na kanapie i podała filiżankę z herbatą.
- Najpierw się napij, potem możesz wrzeszczeć dalej – bezwiednie dotknęła swoich ust i zarumieniła się pod wzrokiem dziewczyny, wpatrującej się z dziwnym wyrazem twarzy w jej tyłek. – Mam tam plamę? – zapytała zmieszana.
- Nie, skąd. Pokaż go – wyciągnęła rękę i pieszczotliwym gestem przejechała po jej pośladkach. – Nic tu nie widzę – w jej głosie słychać było rozczarowanie.
- Tego szukasz? – w zamkniętych dłoniach Ami nagle pojawiło się coś ciemnego i puszystego. Nieśmiałym gestem je rozchyliła i pokazała niewielką kitkę, o aksamitnych czarnych włosach. – Ja… ja … bałam się, że nie zrozumiesz i uznasz mnie za odmieńca – wyjąkała bezradnie,  a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. – Bardzo cię lubię i nie wiem jak bym zniosła, gdybyś już nie chciała ze mną rozmawiać – zarzuciła jej ręce na szyję i rozpłakała się. – Nnie gniewaj się… proszę… - wycisnęła na policzku Moniki mokrego całusa.
- Głuptasku, zdenerwowałam się, bo nie powiedziałaś mi prawdy. Tyle razy mnie w życiu oszukano, że jestem wyjątkowo uczulona na kłamstwa – zaczęła scałowywać słone kropelki jedną po drugiej. – Twój ogonek jest śliczny. Mogę go dotknąć? – Ami skinęła tylko głową. Kobieta ujęła go ostrożnie, oglądając z wielkim zafascynowaniem dosłownie każdy lśniący włosek. Przesuwała ręką w górę aż dotarła do pośladków.
- Yhm… mmoże wystarczy…? – wymamrotała drżącym głosem, kręcąc niespokojnie pupą. Miała wrażenie, że zaczyna przypominać rozgrzany wosk i zaraz zacznie się przelewać przez ramiona przyjaciółki.
- A więc tak to działa? Niesamowite – zachwycona Monika, ani myślała wypuścić z ręki swojej kosmatej zdobyczy. . Już widziała oczami wyobraźni wszystkie idące z tego korzyści i uśmiechnęła się szeroko.
- Puść… - fale gorąca napływały jedna po drugiej. Jej byłemu narzeczonemu nigdy nie udało jej się doprowadzić do takiego stanu. – Ach… - sapnęła, kiedy zwinne palce zaczęły ją miziać pod włos. W jej głowie zaczęła właśnie świtać myśl, że zrobiła coś bardzo głupiego i nie ma już odwrotu. – Pprzestań…
- No coś ty! Właśnie dostałam pilota do małego, słodkiego stworzonka. Muszę wypróbować wszystkie funkcje skarbie – pocałowała kitkę i połaskotała się nią po odsłoniętym brzuchu. Bluzka od dresu była za krótka i ciągle podjeżdżała jej do góry. – Mioodzio... jaka milutka.
- Zabijesz mnie – wychrypiała. Wredny ogonek tulił się do dłoni Moniki nic sobie nie robiąc z zażenowania właścicielki. Prężył pod jej najlżejszym dotykiem jak zadowolony kocurek. Gdyby miał usta z pewnością by mruczał.
- Wiem, ale to będzie piękna śmierć. A jeśli jeszcze usłyszę twój łabędzi śpiew to skonam razem z tobą - szepnęła jej gorąco do ucha.
***

   Belzebub obudził się z bardzo podniecającego snu i wyciągnął rękę by przygarnąć do siebie męża. Niestety natrafił tylko na pustą poduszkę, a sądząc z jej temperatury Lu wstał dzisiaj bardzo wcześnie. Ostatnio źle sypiał i ciągle chodził rozdrażniony. Miewał też bardzo dziwne zachcianki i pomysły. Zastał go w garderobie w samych obcisłych spodniach, które próbował na siłę dopiąć. Obracał się przy tym na wszystkie strony i rzucał w lustro mordercze spojrzenia. Władca zaczął się po cichu wycofywać, starając się zniknąć z pola rażenia. Niestety potrącił stojącą na stoliku wazę i narobił hałasu.
- Nawet na mnie nie spojrzałeś! – z różowych warg natychmiast padło oskarżenie. – Teraz, kiedy jestem gruby i brzydki zaczynasz mnie unikać! Pewnie już zacząłeś sobie szukać kochanka!
- Ależ kochanie , co ci przyszło do głowy? – Bez spojrzał na niego zaskoczony. Podszedł bliżej i objął go w talii. Pocałował pachnący, ciepły kark. – Może wrócisz do łóżka? Pokażę ci co mi się śniło – zamruczał mu do ucha.
- Ja tu cierpię, a myślisz tylko o sobie! – ofuknął go z wyniosła miną i wyrwał się z jego objęć. Ogonek miotał się nerwowo i ze świstem przecinał powietrze.
- Lu chodź do mnie – wyciągnął do niego ramiona. – Zostaw już te spodnie, przetniesz się nimi na pół. Przecież to naturalne, że w ciąży rośnie brzuszek – próbował załagodzić sprawę, ale szybko się zorientował, że znowu palnął głupstwo. Pełne przerażenia oczy męża patrzącego na swoją talię w szklanej tafli lustra, wybitnie o tym świadczyły.
- Będę wielorybem! – załkał histerycznie. Łzy zaczęły ciurkiem płynąć mu po twarzy. Drżącymi dłońmi zaczął ścierać je z policzków. Bez podał mu chusteczki. Stał przed nim z niepewną miną, nie wiedząc co robić. Nawet nie zauważył, ze humor mężczyzny znowu diametralnie się zmienił. Odwrócił się do niego przodem. W jego oczach błyszczała furia. –Ty! – warknął, patrząc gdzieś poniżej pasa. – A może by tak załatwić winowajcę! – złapał za widelec, leżący na talerzyku i zamierzył się nim na rodzinne klejnoty Belzebuba. Władca cofnął się przezornie i zasłonił dłońmi krocze.
- Jeśli go uszkodzisz – zerknął na swojego penisa. – To kto będzie ci codziennie robił dobrze?
- Znajdę sobie kogoś! Na pewno są w tym pałacu jacyś chętni i dobrze wyposażeni faceci! – zadarł nos Lu.
- Coś ty powiedział! – wysyczał Bez. Szkarłatne źrenice rozgorzały natychmiast gniewnym płomieniem.
- Przepraszam – rzucił mu się na szyję mąż – nie chciałem na ciebie krzyczeć. Przez te hormony wariuję…  – rozryczał się na dobre mocząc mu koszulę.
- To jest nas dwóch – władca przytulił go do siebie. – Do końca ciąży ja też na pewno oszaleję. Odłóż ten widelec – wyjął mu z ręki narzędzie zagłady i usiadł na fotelu, sadzając sobie rozkapryszonego męża na kolanach. Ogonki natychmiast zgodnie się ze sobą splotły.
- Bez… powinieneś ją ściągnąć jest mokra – wyszeptał miękko książę, a jego zwinne palce zaczęły rozpinać koszulę obmacując przy okazji potężny tors – Chyba nie śpieszysz się aż tak bardzo, co…? – ugryzł go w ucho.
- Właściwie to miałem ważną naradę – mruknął władca. – Ale są przecież rzeczy ważne i ważniejsze – przyciągnął go do siebie i  natychmiast odnalazł chętne usta. Zatonął w nich bezpowrotnie. Zanurzył się tak głęboko jak tylko się dało. Lu poddał mu się ulegle, cały drżąc z ogarniającego go pożądania. Zapomniał całkowicie o wszystkich swoich rozterkach. Teraz liczyły się tylko duże, niecierpliwe dłonie na jego spragnionym ciele.

***
   Dominik wczesnym rankiem przyszedł do domu Juliana i przemocą wyciągnął go z łóżka. Prawie całą noc nie mógł spać rozmyślając o swoim ojcu. Chciał się dowiedzieć w końcu całej  prawdy. Czarty były przecież właściwie prawie nieśmiertelne. Co wiec tak naprawdę stało się z Rokitą? Skoro Władca Piekieł wie coś na ten temat, to on zamierzał to z niego wyciągnąć choćby siłą. Zdarł kołdrę z Boruty i pociągnął go za ucho.
- Wyłaź leniu! Idziemy do pałacu!
- Daj pospać, jeszcze nawet koguty nie piały – wojewoda wypiął do góry tyłek w jedwabnych bokserkach. Kitka pełzła po łóżku w poszukiwaniu ciepełka. Chłopak tymczasem przełknął ślinę na widok wspaniale umięśnionych pleców i jędrnych pośladków czarta. Jego ogonek oczarowany tym widokiem powędrował w górę wzdłuż nogi mężczyzny. Zatrzymał się dopiero na wysokości pasa, gdzie został schwytany przez swojego towarzysza. – Domiś – wymruczał śpiewnie Julian. – A może położysz się obok.
- Przestań mnie kusić! – ocknął się chłopak i wymierzył mu solidnego klapsa w tyłek. – Muszę coś załatwić, a ty mi w tym pomożesz. – Po godzinie byli już w pałacu. Zaspany wojewoda wlókł się smętnie za narzeczonym. Zanim dotarli do holu humor nieco mu się poprawił. Całą drogę miał przed sobą naprawdę królewski widok. Pośladki Dominika pięknie się kołysały w rytm kroków, a nad nimi powiewała niczym flaga śliczna, ruda kitka. Mężczyzna nie odrywał od niej roziskrzonego wzroku. Zresztą nie tylko on; nie było osoby w zamku, która by się za nią nie obejrzała. Kiedy jednak dotarli na miejsce, okazało się, że władca jeszcze nie przyszedł do swojego gabinetu. Widać coś go zatrzymało. Na pewno jakieś sprawy wagi państwowej, jak poinformował ich jego lokaj. Miał jednak ciemne rumieńce na policzkach i dziwnie rozbiegany wzrok, gdy przekazywał wojewodzie tę informację.
- W takim razie zaczekamy – chłopak pociągnął narzeczonego do małego saloniku. Tam rozsiadł się wygodnie na kanapie z pełną uporu miną.
- Ale Domiś, to może długo potrwać – próbował oponować Boruta.
- Nie marudź, tylko wyciągaj karty. Zagramy w pokera dla zabicia czasu – zaproponował z uśmieszkiem.
- A o co? Tak na bez nagrody to nudne – zaoponował Julian.
- Dobra, ten kto wygra zażąda spełnienia jakiegoś życzenia. Nie szczerz się tak, to ma być coś wykonalnego – w głowie chłopaka powstała kusząca wizja i za nic nie chciała jej opuścić.
 Wchodzę w to – zatarł ręce czart, który nie jedną noc spędził na hazardzie. On też zobaczył oczyma wyobraźni kilka ekscytujących obrazków i był zupełnie pewien wygranej.


  

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam Monikę i Amire. Czy są razem czy osobno ale bardzo też kibicuje im jako parze. Cieszę się że Monika zaakceptowała Amire i że tak dobrze bawią się z ogonkiem:)
    Lu w ciąży jest przezabawny ach te jego hormony coś mi się wydaje że zdąży się jeszcze w jakieś kłopoty przez to wpakować a jego wizja z widelcem.. nic dodać nic ująć.
    Beza przemilczę tak na wszelki wypadek. On wciąż w moich oczach nie odpokutował za to co zrobił.
    Jestem bardzo ciekawa co jest z tym ojcem Dominika bo to wygląda na jakąś dużą aferę. Zdaje się na Twoją wyobraźnię że wymyślisz na prawdę coś zaskakującego:) No i niech się temu biednemu Julkowi dadzą wyspać w końcu najpierw choroba a teraz narzeczony z wyraźną bezsennością:D
    Rozdział na prawdę świetny i już czekam na kolejny. Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałam proszę o pokazanie kto wygrał i czego sobie żądał:)

      Usuń
  2. Jak zawsze cudownie. Ciekawi mnie ojciec Dominika. Bela zatrzymała naaaprawdę ważna sprawa ;)

    Weny życzę ^^
    R.

    OdpowiedzUsuń
  3. super ;) jest dużo kosmatych! Uwielbiam Lu w ciąży! :) Biedny Bez ale widać, jak bardzo kocha swojego męża! :*
    Dziewczy są tak słodkie :)
    Świetnie Ci to wyszło

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie toczy się dalej akcja Aż korci mnie co się stało z Rokitą, czy ma w tym coś wspólnego Bez a może matka Dominika?? hmmm ciekawa sprawa, Lu-chan w ciąży awww jestem ciekawa sceny przy porodzie (se ją wyobrażam) hehehehe jestem też ciekawa reakcji i zachowania Dominika oraz Boruty jeśli Domi zajdzie w ciąże z tym jego temperamentem może być ostro hihihi ^^ Amirka i Moni fajna parka wybuchowa mieszanka :) awwww ja też chce taki ogonek jak oni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Życzę udanej majówki i duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużoooooooooooooooooooooooooooooooooo WENY :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD

      Usuń
  5. No ładnie, Monika tak napadła na Ami haha
    Teraz już każdy wie, że "Pani Dyrektor" jest zajęta xD
    A co do Lu,,, moje kochane biedactwo, te hormony naprawdę są straszne, ale nie skończyło się to źle, w końcu Bez się nim "dobrze" zajmie *_*
    A co do Dominika,,,, haha, te ogonkmi są takie rozkoszne i żyją własnym życiem,,, robią to co ich właściciele chcieli by zrobić ale się wstydzą lub się boją xD Bardzo mi się to podoba :)
    Mam nadzieję, że ta sprawa z ojcem szybko się wyjaśni, nie mogę się doczekać :)
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Monika bardzo zachwyciła się kitką Amiry, scena jak wpadła do tej kafeki boska... Luu ma humorki, ciekawe jak by się zachowywał Dominik kiedy byłby w ciąży, Julian miałby pewnie urwanie głowy z nim.... Dominik i Julian grają w pokera... och ciekawe kto wygra, mam nadzieję, że Dominiś....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. oooo jak cudownie. Ah słodkie uroki ciąży, aż miło się czyta. I Dominiś, urocze stworzonko :)

    OdpowiedzUsuń