sobota, 30 marca 2013

Rozdział 15


To taki mały, świąteczny prezent dla was. Mam nadzieję, że wywoła uśmiech na waszych twarzach. Rozdział bardzo puszysty i różowy, w sam raz na poprawę humoru.

Belzebub wracał do domu w błogiej nieświadomości zbliżających się kłopotów. Nie mógł się doczekać, kiedy znowu weźmie w ramiona Lu. Uwielbiał patrzeć jak się rumieni, potem spuszcza oczy, a jego długie rzęsy kładą cienie na blade policzki. Nikt kto znał na co dzień dumnego i chłodnego w zachowaniu księcia nie uwierzyłby, jaki potrafi być słodki i uroczy, kiedy jest zawstydzony. Władca uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie. Doszedł do wniosku, że jest już dosyć późno, a to oznacza męża leżącego już w łóżku z książką, cieplutkiego i bardzo przytulnego. Przyśpieszył kroku, bo ta wizja spowodowała u niego przyśpieszone bicia serca, a dziwne gorąco zaczęło rozchodzić się po spragnionym ciele. Wreszcie stanął w drzwiach ich wspólnej sypialni. Miał zamiar najpierw wziąć szybki prysznic, a potem…
- Ty draniu! – jasnowłosy pocisk, ubrany w granatową piżamę wystartował w jego stronę. – Przez ciebie będę wyglądał jak beczka! – smukłe dłonie zacisnęły się na koszuli zaskoczonego mężczyzny, rozległ się trzask rozrywanego materiału, a guziki posypały się na ziemię.
- Daj mi chwilę! – złapał go za ręce i wziął głęboki oddech. Spojrzał prosto w iskrzące się z gniewu oczy i już wiedział, że jego plany spokojnego wieczoru właśnie odleciały w dalekie kraje i pomachały na na dowidzenia. – Może tak w trzech zdaniach powiesz mi co się stało?
- Nie! Najpierw cię wykastruję! – zawarczał Lycyfer i niespodziewanie wbił kolano między jego uda. W tej Akademii Wojskowej czegoś go jednak nauczyli. Przyglądał się z satysfakcją jak Bez zgina się w pół.
- O cholera! – jęknął mężczyzna. – Powiedz chociaż za co oberwałem! – złapał go i unieruchomił w swoich ramionach. Zaczął go dokładnie obmacywać, mimo że wił się w jego objęciach i syczał, najwięcej czasu poświęcając oczywiście kuszącym pośladkom. – Przytyłeś i stąd ta tragedia?! – W tym momencie zdał sobie sprawę jaką ogromną gafę popełnił, gdyby mógł, własnoręcznie kopnął by się w tyłek.
- Chcesz powiedzieć, że jestem gruby?! – zawył dramatycznie Lu i wyrwał się z jego rąk. W jego oczach błysnęła panika. Stanął przed lustrem i zaczął się przyglądać uważnie swojemu brzuchowi.
- Przybyło ci chyba odrobinę w talii, ale ….- zatkał sobie pięścią bezmyślne usta, ale było już za późno.
- Naprawdę…? – usta księcia niespodziewanie ułożyły się w podkówkę i zaczęły drżeć. – Będę miał z przodu dyyynię… - mazał się już teraz jak dziecko, a łzy obficie zaczęły mu płynąć z oczu. – A tyle ćwiczyłem, żeby mieć ładny brzuch! To wszystko twoja wina! – rzucił się ponownie na męża i zaczął go okładać, gdzie popadnie.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?! – zapytał kompletnie zbity z tropu Belzebub, który stał na środku komnaty i pozwalał się maltretować wściekłemu mężowi. – Czy te kilka kilogramów więcej, to powód do takiej rozpaczy?
- Gdzie ty widzisz jakieś kilogramy, dzieciorobie jeden?! – wrzasnął na niego Lucyfer i zagryzł usta, chcąc powstrzymać kompromitujący szloch. Od kilku dni zachowywał się jak nastolatka z burzą hormonów i niezupełnie panował nad swoim zachowaniem.
- Kochanie, chcesz mi powiedzieć, że będziemy mieć maluszka? – zaczął ostrożnie władca, ale oczy już zaczęły mu błyszczeć od rozpierającej go radości. Przyciągnął do siebie rozhisteryzowanego męża i delikatnie przytulił.
- Chyba tak – wymamrotał w jego pierś książę – trzy testy wyszły mi na tak, a jeden na nie. A będę ci się podobał jak zacznę przypominać fokę? – wbił w niego szare oczęta i pociągnął nosem. Rytm bicia serca męża i jego zapach zawsze go uspokajał.
- Podobasz mi się w każdej sytuacji, gdyby tak nie było, to bym się z tobą nie ożenił – pocałował drżące usta. – Zobaczysz, że nasz synek będzie taki śliczny jak ty.
- Udowodnij – odezwał się cicho Lucyfer.
- Ale co? – nie zrozumiał go w pierwszej chwili mężczyzna. Popatrzył na jego zarumienioną twarz i coś wreszcie zaczęło mu świtać. Smukłe ciało przylgnęło do niego w oczekiwaniu. – Jesteś tego pewny? – zapytał, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Dostał dzisiaj dwa najwspanialsze prezenty w swoim życiu. Już za kilka miesięcy przyjdzie na świat ich pierwsze dziecko, a jego piękny mąż, po raz pierwszy od tamtej pamiętnej nocy, tulił się do niego ufnie i patrzył mu prosto w oczy z wyraźną zachętą. Uśmiechnął się szeroko i wziął go na ręce, a zachwycone ogonki natychmiast ściśle się ze sobą splotły. Położył swój podwójny skarb na łóżku i nie mógł się na niego napatrzyć. Platynowe włosy Lu rozsypały się na szkarłatnej pościeli, a jego skóra przybrała wspaniały, kremowy odcień. Powoli zaczął odpinać guziczki od jedwabnej piżamy.
- Bez, spraw żebym zapomniał. Zrób to tak, żeby cały świat przestał dla mnie istnieć – wyszeptał Lucyfer, a w jego melodyjnym głosie było tyle ciepła i czułości, że serce władcy dosłownie wywinęło kilka fikołków. – Kocham cię i chcę byśmy się razem zestarzeli. Obaj popełniliśmy wiele błędów, ale nadszedł czas by zostawić je za sobą. Bardzo mi ciebie brakowało przez ten tydzień.
Tymczasem jasna kitka, za nic mając romantyczne wyznania, bezczelnie wędrowała wzdłuż uda Belzebuba. Ogromne zaciekawiona zwiedzała nowe, podniecające tereny. Twarde, zwarte mięśnie bardzo jej się spodobały. Dotarła do zgrabnych pośladków. Wkradła się sprytnie pod materiał spodni i zaczęła gładzić jędrne półkule.
- Jak nie przestaniesz, to będzie bardzo szybki i ostry seks – władca zaczerwienił się i z całej siły starał zapanować na swoim pożądaniem. Poprzysiągł sobie już dawno, nigdy więcej nie skrzywdzić swojego męża i zachować zdrowy rozsądek w każdej sytuacji, co dla kogoś tak porywczego jak on, było naprawdę trudnym zadaniem. Dopiero po ślubie przekonał się jak bardzo wrażliwym mężczyzną jest Lu. W pałacu zawsze grał zimnego i niedostępnego. Sprawiał wrażenie, że wszystkie wydarzenia po prostu po nim spływają, nie sięgając wnętrza. Okazało się, że w ten sposób chronił po prostu swoją delikatną naturę przed zranieniem. – Nie podpuszczaj mnie niecierpliwy głuptasie – pociągnął go zębami za ucho. Rozebrał z koszuli i sięgnął do spodni. W tym momencie jego młodziutki mąż zesztywniał, zacisnął uda i popatrzył na niego niepewnie. – Słońce, jeśli się boisz, możemy przerwać w każdej chwili.
- Nie, proszę… - uśmiechną się do niego blado i sam zdjął resztę ubrania. Bardzo pragnął połączyć się z Bezem, ale jednak nadal trochę się bał. W tym momencie czarna kitka, widząc co się dzieje podjęła własną akcję. Podpełzła podstępnie do różowych sutków księcia i zaczęła delikatnie miziać, to jeden to drugi, siejąc w jego mózgu kompletny zamęt i wprawiając ciało w rozkoszne drżenie. – Och… o… - pisnął zaskoczony i wygiął się w łuk. Tymczasem dłonie i usta władcy także nie próżnowały, opuszczał się coraz niżej, pieszcząc każdy centymetr aksamitnej skóry. Podgryzał, lizał i ugniatał wrażliwe punkty. Podczas, gdy wargi zajęte były brzuchem ukochanego, palce gładziły i masowały spięte, szczupłe uda.
- Kochanie, pokaż, że należysz do mnie – mruczał niskim głosem mężczyzna. Powoli zaczął rozsuwać długie nogi partnera, starając się go nie spłoszyć. Chuchnął na jego nabrzmiałego penisa, wziął sam czubek do ust i zaczął ssać.
- Aa… jeszcze… taaak… - jęczał coraz głośniej Lucyfer, powoli tracąc kontakt z rzeczywistością. Po raz pierwszy w życiu kompletnie się zatracił. Przebywał właśnie w oszałamiającej krainie rozkoszy i chciał w niej pozostać jak najdłużej. Mąż grał na jego ciele jak wytrawny muzyk na swoim instrumencie. Każdy najlżejszy dotyk, odbijał się tysięcznym echem w każdej, najdrobniejszej komórce jego ciała. Nawet nie wiedział kiedy, patrząc z oddaniem na partnera, rozłożył dla niego szeroko uda. Bez umościł się między nimi wygodnie, mrucząc z zachwytu. Uwięził szare oczy kochanka swoimi szkarłatnymi źrenicami i zaczął ostrożnie wsuwać w niego pierwszy palec. Chciał widzieć każdą, najmniejszą nawet reakcję na pięknej twarzy zarumienionego męża. Przygotowywał go ostrożnie, starając się dostarczyć jak najwięcej przyjemności. Nieprzytomne z rozkoszy spojrzenie Lu, usta łapczywie łapiące powietrze i pożądliwe pomruki rozpalały go do białego ognia namiętności. W końcu podniósł jego nogi wysoko i ułożył na swoich ramionach. Wsunął się do gorącego wnętrza jednym, mocnym pchnięciem. Znieruchomiał, czekając aż ciało ukochanego przystosuje się do jego wielkości. Wziął głęboki oddech i zaczął się poruszać. Uderzał raz po raz w prostatę, powodując, że mężczyzna pod nim dosłownie rozpływał się z przyjemności. Kontury pokoju zatarły się, wzrok zaćmiła szkarłatna mgła. Liczył się tylko rozpalony, wijący się pod nim, wydający ponaglające okrzyki mąż. Krzyczał razem z nim, stapiając ich ciała we wspólnym, coraz szybszym rytmie.
- Moje imię, proszę… och… - wyjęczał.
- Taak… aa… Beeez…! – Lucyfer szczytował z jego imieniem na ustach. Natychmiast poszedł w jego ślady, potężne ciało wyprężyło się w najsilniejszym w jego życiu orgazmie. Mięśnie napięły się, a potem rozluźniły, pozostawiając mężczyznę w stanie błogiego rozleniwienia. Położył się na boku i spojrzał w prosto w niezupełnie jeszcze przytomne, szare oczy.
- Tylko ty, tylko ty kochany potrafisz wyzwolić we mnie takie emocje – tulił do siebie zaczerwienionego nawet na szyi partnera, któremu powoli wracała świadomość i docierało do niego co przed chwilą wyprawiał. Ukrył zawstydzoną twarz na szerokiej piersi męża. – Nie rób takiej zmieszanej miny, byłeś naprawdę wspaniały – Bez nieśpiesznie całował jego kark. – Jeśli każda nasza noc będzie tak wyglądać, to zrobimy jeszcze dużo dzieci! – zachichotał mu do ucha.
-Śpij już wreszcie głupku jeden! – książę uszczypnął go w ramię. - Ciekawe co powiesz jak twoje maleństwo zacznie rozrabiać i sprowadzać do domu kolegów? – uśmiechnął się do niego odrobinę złośliwie.
- Jakich kolegów, o czym ty mówisz?! Nikt nie ośmieli się tknąć mojego syna! – warknął natychmiast władca.
- Tak właśnie myślałem – Lucyfer nakrył się kołdrą i zasnął mocno rozbawiony. Pod powiekami miał wizję Beza z groźną miną stojącego w drzwiach pałacu i rzucającego pioruny na każdego, kto ośmieliłby się zbliżyć do jego cennego dziedzica.

***
  Dominik miotał się po domu Juliana, mrucząc pod nosem kwieciste epitety i wymyślając coraz to paskudniejsze tortury, na jakie skaże tego ohydnego drania. Miał ochotę przerobić go na miazgę, udeptać na placek i jeszcze raz przerobić na miazgę. W głowie mu się nie mieściło, jak można być takim podstępnym łajdakiem. Tym razem nie okłamał go, ale z premedytacją nie powiedział całej prawdy. Pewnie się bał, zresztą słusznie, że uciekłby na drugi koniec świata, mając w perspektywie rodzenie małych diabełków.
Boruta już z daleka słyszał energiczne kroki maszerującego po salonie narzeczonego. Służba uprzedziła go, że wrócił z pałacu w bardzo bojowym nastroju. Zaczął zastanawiać się, co też się mogło wydarzyć. Miał nadzieję, że nie spotkał się z Lucyferem. Ostrożnie wsunął się do komnaty i zobaczył jak ruda kitka ze złością przecina powietrze. Doszedł do wniosku, że może będzie lepiej się wycofać i przeczekać w jakimś kąciku, aż Dominik trochę się uspokoi. Właśnie zaczął odwrót strategiczny, gdy…
- Nawet o tym nie myśl, ty obrzydliwy tchórzu! – wrzasnęła jego słodka kruszyna. W ciągu ułamka sekundy znalazła się przed nim i zastąpiła mu drogę, aby nie mógł umknąć. Zielone oczy miotały szmaragdowe błyskawice. Rude loki podskakiwały przy każdym słowie, połyskując ogniście i robiąc mu w mózgu koktajl z resztek szarych komórek, którym wczoraj udało się nie utonąć w czasie radosnej pijatyki .
- Cukiereczku – wojewoda padł przed nim z rozmachem na kolana – cokolwiek zrobiłem przebacz! – Wbił w chłopaka czarne oczy, jego psie spojrzenie swoją niewinnością mogłoby zawstydzić niejednego aniołka. Ogon podkradł się bliżej i nieśmiało zaczął głaskał go uspokajająco po łydce. W głowie mężczyzna robił tymczasem szybką kalkulację wszystkich swoich grzeszków. 
 - Tym razem mnie nie nabierzesz!  - Dominik porwał do ręki bicz, zabrany z pałacu i potrząsnął mu nim przed nosem. – Zaraz sprawię ci takie lanie, że na długo mnie zapamiętasz! Wybiję ci z tej pokręconej głowy całe stado małych czartów! Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć! Bycie matką to poważna sprawa, a nie jakaś głupia zabawa! – bicz ze świstem spadł na plecy wojewody, który nawet nie pisnął.
- Słońce, a widziałeś kiedyś takiego słodziaśnego diabełka z puszystą kitką? – zapytał nagle Julian, zaskakując swoim tokiem myślenia chłopaka.
- A co to ma do rzeczy, ty łajdaku?! – podniósł do góry rękę, by zadać kolejny cios.
- Pozwól, że ci pokażę, a potem możesz stłuc mnie na kwaśne jabłko – zaproponował Boruta, nadal klęcząc pokornie u stóp wściekłego narzeczonego. Zobaczył błysk zainteresowania w jego oczach i w ciemnym tunelu pojawiło się niewielkie światełko. Postanowił kuć żelazo póki gorące. Doskonale wiedział, jak czułe serduszko bije w piersi tego wojowniczego chłopaka. Dominik w swoim postępowaniu kierował się przede wszystkim uczuciami. Nieraz mu opowiadał jak bardzo brakowało mu prawdziwej rodziny. Zawsze w Boże Narodzenie spacerował do późna po Krakowie i zaglądał ludziom do okien. Nigdy nie miał dość patrzenia jak składają sobie życzenia i patrzą serdecznie w oczy. Julian z całej duszy pragną tego samego. Spokojnego domu, gdzie czekałby na niego kochający partner i gromadki roześmianych dzieci. Nie miał zamiaru pozwolić odejść mężczyźnie, który był spełnieniem wszystkich jego snów.

13 komentarzy:

  1. Piękny rozdział po prostu.Wspaniale się czytało i bardzo miły rozdział na Wielkanoc. Poza tym cieszę się, że Lu będzie miał maluszka i że są z mężem z tego powodu szczęśliwi. Cudownie. U Julian jak zawsze chce się ze wszystkiego wyplątać, spryciarz jeden.

    OdpowiedzUsuń
  2. jej ja chce więcej więcej i jeszcze więcej jak ty to robisz że za każdym razem mam taki niedosyt że człowiek zwarciach może w jednym i drugim opowiadaniu jesteś genialna no i oryginalna mało jest autorów którzy piszą własne postacie od deski do deski a ostatnio ciągle takich szukam znam może z kilku ale to co ty wyprawiasz z moim opanowaniem to coś z nie z tego świata ja po prostu chce więcej i więcej po prostu więcej

    pozdrawiam i życze miłego spedzania wolnego czasu... niestety życzen nie złoże bo nieobchodze świąt BAY BAY

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity rozdział, chociaż brakuje mi więcej Dominika, ale wątek z Lucyferem był cudny więc nie mam pretensji. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i co Boruta pokaże Dominikowi, dlatego liczę na to że wena cię nie opuści w najbliższym czasie :)

    Życzę Ci jeszcze wesołych świąt ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu odpalam lapka i z ekscytacją stwierdzam, że pojawił się nowy rozdział. Oczywiście natychmiast zabieram się do czytania i jak zwykle tak mnie wciągnęło, że nagle mi się rozdział skończył ;_; Minus bo za krótkie. ;p I tak kocham, a rozdział świetny (jak z resztą zawsze ty obrzydliwie zdolna paskudo ^^) Boruta jaki potulny się zrobił wobec gniewu Dominika *o* heh

    Wesołego jajka i weny ;***

    SkyDestroyer

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękować za rozdzialik, sweet!! ^^ Bezwstydny Lu ;)

    Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I wzajemnie:)
    No i obiecałam że nie będę marudzić rozdział był na prawdę dobry i słodki jednak moim zdaniem Lu i Bez to stanowczo za wcześnie. I o tym zdania nie zmienię. Mimo to scena wyszła przewspaniale niemal tak jak powinna wyjść taka ich poprzednia. Przemowa Lu była bardzo na miejscu chociaż połowę z tego wypowiedzieć powinien Bez jak dla mnie on jeszcze nie do końca rozumie. Mimo wszystko zastępują złe wspomnienia dobrymi i tak być powinno:) Trzymam kciuki żeby w końcu im się udało. Obaj zasługują na szczęście i będę kibicować żeby nic złego już się nie stało tylko żeby raz na zawsze uporządkowali swoje sprawy. To że Bez nie do końca zrozumiał nie znaczy że się nie stara i zaczyna odzyskiwać moją sympatię.
    Dominik powinien jeszcze pomęczyć Juliana no bo przecież to on zataił przed nim takie ważne sprawy. To co wpłynie na ich przyszłość ale cieszę się że Domi chce jednak dostosować się do tych zmian. Byle tylko Julek przestał być taki samolubny. Scenka wyszła ci dość zabawnie:)
    Już nie mogę się doczekać co wymyślisz dalej.
    Pisz szybko i dużo dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki sobie ładny komentarzyk skonstruowałam, a on się nie wysłał :( No trudno, spróbuje jeszcze raz, chociaż to już nie będzie to.
    Cieszę się, że te przykre zdarzenie, które zaszło między Bezem, a Lu, z winy tego pierwszego, może zacząć odchodzić w niepamięć. Teraz seks z mężem będzie mu się kojarzył z rozkoszą, a nie bólem. A Bez jako ojciec... To będzie piękne. Dzieciaczek mu pewnie da popalić xD
    A Dominik powinien Julianowi tak sprać tyłek, żeby na nim więcej nie usiadł. Uwielbiam tą parkę, no ale jak on mógł przemilczeć taką sprawę? Chamstwo w państwie. On i Bez są siebie warci i powinni zostać ukarani.
    Juleczek za bardz myśli o sobie, za mało o Dominiku, który powoli chyba zaczyna godzić się ze swoim losem.
    Ale i tak są słodziaśni ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział, ahh, Lu i Bez ta scenka *_* Omnomnom,,,,
    UUuaaa Dominik jest zły xD haaha... ciekawe o co chodzi Borucie? Co takiego mu pokaże czy też powie :)
    Nie mogę się doczekać, pisz szybciutko:)
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie, boskie, boskie! Uwielbiam ich! Ale Julek zasługuje na spranie tyłka!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    cudo, cudo, po prostu cudo, trochę wzburzony Lucyfer po okładał Belzebuba, ale później to już było słodka, ufnie się w niego wtulił, jak i zaufał, a to najważniejsze. Wspaniały charakterek ma Dominik, naprawdę się zdenerwował na Juliana, ale ciekawość jak wygląda taki mały, słodki diabełek wzięła górę, cóż ma dobre serce... Ale scena z Julianem na kolanach, lub gdy chciał wykonać „odwrót strategiczny” wspaniała..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezus Maria! Kolejne Twoje opowiadanie wywarło we mnie tyle emocji, że łoch. Czekam na kolejne notki i jeśli mogę prosić to chciałabym być informowana o kolejnych notkach do tego opowiadania. :) Z góry dzięki, a nr gadu to : 8894256 (nie przejmuj się tym zdzichem xD)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tęcza, tyle miłości...Słodkie...

    OdpowiedzUsuń