poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział 11


Lucyfer kilkakrotnie obmył twarz zimną wodą. Poczuł się nieco lepiej. Postał jeszcze przez chwilę na środku pomieszczenia, aż zupełnie udało mu się opanować. Gdy wrócił do sypialni, jego twarz była już tylko zimną maską. Położył się na samym skraju łóżka tyłem do męża i zamknął oczy. Niechciane wspomnienia zaczęły napływać jedne po drugich.
Gdy chwilę wcześniej Belzebub zobaczył męża w drzwiach łazienki zmartwił się na widok pustki w jego pięknych oczach i bladych policzków. Zaczął się zastanawiać co zrobił lub powiedział, że tak zareagował, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
 – Kochanie? Dobrze się czujesz? – rozległ się zatroskany głos władcy. Ponieważ nie otrzymał odpowiedzi  przysunął się bliżej i pogłaskał księcia po napiętych ramionach. Wyczuł jak drży i to go zaniepokoiło.
- Zabieraj te łapy! Jestem zmęczony! – mężczyzna chwycił swoją część kołdry i nakrył się nią na głowę. Po kilkunastu minutach niespokojnego kręcenia się znieruchomiał. Niechciane łzy zaczęły mu płynąć po policzkach. Na szczęście nikt ich nie widział. Nie docenił swojego towarzysza, który nie spuszczał z niego wzroku.
Belzebub leżał z otwartymi oczami i obserwował jego manewry. Doskonale wiedział, że udaje śpiącego, by dał mu spokój. Domyślił się co robi, objął w talii uparciucha i odwrócił do siebie przodem.
- Jak śmiesz! – smukła dłoń wymierzyła mu policzek.
- Porozmawiajmy, tak dłużej być nie może – przytulił do szerokiej piersi opierającego się i prychającego gniewnie męża. Delikatnie, wierzchem dłoni starał z jego twarzy łzy. – Lu, bądź choć raz szczery i powiedz dlaczego mi nie ufasz.
- Czy ty wiesz w ogóle co to słowo znaczy? Zakochałem się w tobie jak idiota, a ty mnie zdradziłeś! Nie upłynął nawet miesiąc jak ci się znudziłem! Trzymaj się ode mnie z daleka. Nigdy więcej nie dam się wciągnąć w twoje głupie gierki! – zaczął się gwałtownie szarpać.
- O czym ty gadasz?! To ty mi zawróciłeś w głowie, a potem zostawiłeś bez słowa wyjaśnienia. Pewnego dnia zniknąłeś, a kiedy po dwóch miesiącach wróciłeś, nie byłeś już taki sam. Uciekałeś przede mną jak przed zarazą, codziennie brałeś do łóżka nowego kochanka, doszedłem więc do wniosku, że dla ciebie, to było tylko chwilowe zauroczenie. Wiesz co ja czułem jak dworzanie opowiadali mi codziennie o twoich nowych podbojach? – Spojrzał prosto w srebrzyste, błyszczące od powstrzymywanych z trudem łez oczy.
- Nie bądź hipokrytą,widziałem jak z twojej komnaty wychodzi Semen, w rozchełstanej koszuli, cały czerwony na twarzy, pokryty świeżymi malinkami i zadrapaniami! Chyba nie wyobrażałeś sobie, że będę się z kimś tobą dzielił! – uszczypnął go z całej siły w pierś, robiąc solidnego siniaka. Nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się w niego z dziwną miną.
- Lu, czy ty chcesz mi powiedzieć, że zostawiłeś mnie z takiego głupiego powodu i skazałeś na lata przyglądania się jak szalejesz po pałacu! Chyba mnie tu zaraz szlag trafi! Siadaj kretynie! – krzyknął rozgniewany nie na żarty władca. Książę nie wiedział co o tym myśleć. Pierwszy raz złość Belzebuba skierowana była na niego. Widział go w takim stanie kilka razy i teraz bał się nawet głośniej odetchnąć. Władca w tym stanie był zdolny do każdego szaleństwa. Tymczasem on zamiast dobrać się mu do skóry zadzwonił na służbę. Gdy do pokoju wszedł zaspany lokaj wydał my podniesionym głosem rozkaz.
- Przynieś mi z gabinetu dokumenty dotyczące sprawy porucznika Semena! Masz na to pół godziny! – warknął do struchlałego czarta. Książę leżał nieruchomo i widział jak mąż z trudem nad sobą panuje. Wbił sobie paznokcie w dłonie, aż pociekła z nich krew. Oczy zamieniły się w dwa szkarłatne wiry, a cała jego sylwetka zaczęła emanować jakąś mroczną poświatą. Sługa wrócił po kwadransie. Belzebub wstał, wziął od niego papiery i rzucił je na łóżko. – Masz durniu! Pomyśl jak wielka była twoja miłość, skoro nie wysiliłeś się nawet na tyle, by się mnie zapytać o co chodzi! – Wyszedł z sypialni i trzasnął drzwiami tak mocno, że wyleciały z zawiasów. 
Oszołomiony Lucyfer został sam w ogromnej sypialni. Zrobiło mu się niesamowicie zimno. Ogarnęło go złe przeczucie. Sięgnął po dokumenty, ale jakoś nie miał odwagi ich otworzyć. Przesiedział tak co najmniej z godzinę. W końcu zebrał się w sobie i zaczął czytać. Gdy skończył, papiery wypadły z jego trzęsącej się dłoni. Po prostu nie mógł w to uwierzyć. Okazał się największym kretynem jakiego znał. Doszedł do wniosku, że jego głupota była niezmierzona jak droga mleczna. Przed sobą miał akta sprawy Semena. Chłopak został zgwałcony przez swojego zapijaczonego kompana na pałacowym korytarzu. Na całą dramatyczną akcję wszedł Belzebub i rozprawił się z napastnikiem, z którego została krwawa miazga. Potem zaprowadził słaniającego się na nogach porucznika do swojej sypialni, która była najbliżej miejsca wypadku. Tam sprowadził lekarza. Cała sprawa była utajniona ze względu na prośbę samego poszkodowanego i jego rodziny. Semen nie chciał być obiektem pałacowych plotek.
- Co ja najlepszego zrobiłem?! – krzyknął załamany książę i zerwał się z łóżka. Miał zamiar odszukać męża i przeprosić go za wszystko, jeśli oczywiście będzie go chciał jeszcze słuchać. Narzucił na siebie szlafrok i poczuł silny zawrót głowy. Otworzył usta, by zawołać kogoś na pomoc, ale nie zdążył. Nawet nie poczuł, kiedy runął na posadzkę, a cały świat pogrążył się w ciemnościach.

***
Monika siedziała w kuchni i pałaszowała śniadanie. Zaczęła przeglądać leżącą na stole pocztę. W oczy rzucił się jej list z firmy ,,Ropuszka”. Dominik potwornie zaspany siedział naprzeciwko i ledwo trafiał filiżanką do ust. Spojrzała z niesmakiem na lenia i szturchnęła go w bok.
- Ej, obudź się wreszcie, to chyba do ciebie – podała mu urzędowe pismo. Chłopak wziął go niechętnie i przebiegł po nim oczami.
- To od Kusego, pełnomocnika mojego wuja Rokity. Mam się z nim spotkać jutro pod tym adresem. Chce bym wreszcie przejął firmę. 
- Ciekawe co oni tam produkują?
- Nie mam pojęcia, ale błagam cię jedź tam ze mną. Nie znam się na interesach, może masz ochotę podyrektorować trochę co? – popatrzył błagalnie na przyjaciółkę. – Dam ci dobrą pensję – uśmiechnął się przebiegle.
- No dobra, zobaczę co to takiego, ale się nie napalaj za bardzo. Bóg jeden wie czym zajmował się ten stary drań – Monika rzuciła w niego jabłkiem.
- Ja jestem dzisiaj strasznie zajęty, mam w szkole cztery godziny, potem obiecałem Julianowi, że do niego zajrzę – jęknął dramatycznie, chcąc wzbudzić jej litość, by go nie zagoniła do jakiejś roboty.
- Nie przesadzaj gamoniu. Do Juliana to ty chyba w innym celu idziesz, prawda? Widziałam jak ci się oczka do niego świecą – dziewczyna poklepała go pobłażliwie po zarumienionym policzku. – Do której bazy dotarliście? – wbiła w Dominika błękitne oczy.
- Wiesz, to może… ja…. Śpieszę się – chłopak zerwał się od stołu i pognał na piętro.
- Tchórz! – rzuciła za nim rozbawiona Monika. Sama miała inny problem. Amira od kilku dni wyraźnie jej unikała. Odpisywała na sms’y, ale cały czas twierdziła, że jest bardzo zajęta i nie ma czasu na spotkania. Gdy przypadkiem spotkały się w sklepie zrobiła się purpurowa, ledwie udało się jej wyjąkać powitanie i uciekła jakby ją coś goniło. Postanowiła więc działać inaczej i zmusić tą dzikuskę do konfrontacji. Dowiedziała się kiedy kończy lekcję i zaczaiła się w samochodzie przed szkołą. Już po chwili zobaczyła w bramie dziewczynę. Wyszła jej naprzeciw i zagrodziła drogę. Ubrana w obcisłe jeansy i biały sweterek z dużym dekoltem wzbudziła jawne zainteresowanie płci męskiej. Całą grupą zatrzymali się pod murem i gapili na nią bezczelnie.
- Ej ty – odezwał się jeden z nich do Amiry – przedstaw koleżankę.
- Fajna z ciebie dupa, umówisz się ze mną – dodał drugi, zwracając się bezpośrednio do Moniki. Dziewczyna zmierzyła go z góry na dół pogardliwym wzrokiem i dumnie wypięła pierś.
- Jesteś dla mnie trochę za mały – złośliwie zerknęła na jego krocze, a chłopak cały poczerwieniał. Jego kumpel też się speszył i obaj umknęli jak niepyszni. Tymczasem Amira próbowała cichaczem zbiec, korzystając z nieuwagi przyjaciółki, ale się jej nie udało. Została złapana za spódnicę, która omal z niej nie spadła.
- A ty dokąd? – warknęła Monika.
- Do domu?- rzuciła niepewnie usiłując się wyrwać. Zbliżyła się do nich grupka rozchichotanych dziewczyn. Z ciekawością zaczęły się przyglądać nieznajomej kobiecie. Z aprobatą oceniły jej figurę i ciuchy.
– Jak nie wsiądziesz do samochodu to im powiem, że dostałam od ciebie róże – szepnęła na ucho przyjaciółce, która poczerwieniała jak zachodzące słońce. Prychnęła wyniośle, ale posłusznie podreptała do auta. Zamiast jednak zająć na przednie siedzenie, poszła do tyłu i wyciągnęła się na kanapie. – Niech ci będzie – pokręciła głową nad jej uporem. – I tak mi się dzisiaj nie wywiniesz – ruszyła z piskiem opon. Zatrzymała się dopiero na znajomej polance. Było jeszcze całkiem ciepło. Złota polska jesień dawała z siebie wszystko. Drzewa pokryte liśćmi we wszystkich odcieniach czerwieni wyglądały niesamowicie pięknie w promieniach popołudniowego słońca. Monika przesiadła się do tyłu i spojrzała na zmieszaną twarz Amiry.
- Jeśli nie chcesz się ze mną przyjaźnić powiedz mi to w oczy – uklęknęła na siedzeniu.
- Och, dobrze wiesz o co chodzi – wystękała z trudem – zachowałam się jak wariatka.Oświadczyłam ci się, rzuciłam na szyję, całkiem mnie poniosło. Pewnie myślisz, że jestem jakąś furiatką, która popada z jednej skrajności w drugą.
- To było bardzo słodkie – roześmiała się Monika na widok jej miny. Ręka zupełnie przypadkowo, bo jakżeby inaczej, znalazła się na udzie przyjaciółki.
 - Aj..! - pisnęła i podskoczyła uderzając głową o sufit.
- Chyba trzeba cię unieruchomić, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz - Usiadła dziewczynie okrakiem na kolanach i złapała ja za ręce. – Powinnam teraz strzelić focha. Najpierw deklarujesz miłość, a teraz się wykręcasz? – spojrzała groźnie na zaskoczoną jej uwagą Amirę.
- Ale to nie tak… ja przecież się nie wycofałam …to znaczy wycofałam, ee…- jąkała się nieporadnie i odchyliła do tyłu. Co za tym idzie Monika pochyliła się do przodu eksponując swoje krągłości tuż prze nosem dziewczyny. – O kurde – jęknęła, kiedy doszedł ją upajający zapach jej ciała. Wtuliła twarz w te miękkie półkule zanim się orientowała co robi.
- Czy to znaczy, że jednak jestem twoją narzeczoną? – zachichotała zarumieniona kobieta i pogłaskała ją po ciemnej głowie.
- Zabij mnie! – wymamrotała Amira z nosem nadal między piersiami przyjaciółki. – Moja rodzina jest chyba przeklęta. Mój wuj pierzy tak swojego męża w noc poślubną, że na drugi dzień muszą wzywać medyka, a ja rzucam się na ciebie jak kotka w rui przy każdej nadarzającej się okazji.


***
Dominik w doskonałym humorze udał się do domu Juliana. Pana domu jeszcze nie było, a on przypomniał sobie zajście sprzed kilku dni. Pomaszerował prosto do kuchni, która niestety wyglądała jak pobojowisko. Zagonił kucharza i jego pomocnika do roboty, grożąc im siedmioma plagami egipskimi. Po dwóch godzinach sprzątania wszystko lśniło. Nigdzie nie było widać nawet pyłku. Pozwolił odejść służbie i dopiero wtedy zajrzał do piekarnika. Od razu załamał ręce, ciasto na deser było jednym wielkim zakalcem. Do kolacji pozostała jeszcze godzina, więc powinien zdążyć. Rozpiął koszulkę i podwinął rękawy. W pomieszczeniu było gorąco. Wyciągnął produkty na placek czekoladowy. Wszystko szło dobrze dopóki nie spojrzał na zegar. Musiał się pośpieszyć. Za bardzo przechylił miskę i łopatki miksera opryskały go całego roztopioną czekoladą. Chcąc ją zetrzeć z twarzy jeszcze bardzie ją rozmazał. Włożył gotowe ciasto do piekarnika i nastawił temperaturę.Usiadł na stole i czekał aż się upiecze co jakiś czas sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Tak zastał go Julian i stanął w drzwiach, nie mogąc się napatrzyć na to słodkie zjawisko. Upaprany czekoladą jak nieboskie stworzenie Dominik siedział na blacie, wymachiwał nogami w takt lecącej z radia piosenki i zlizywał brązową, aromatyczną masę z drewnianej łyżki. Podkradł się po cichu i ucałował prosto w lepkie usta.
- Julian? Jesteś niemożliwy, czy musisz się zawsze do mnie kleić? – odsunął się trochę i pokazał mu język, co tylko zachęciło czarta do następnego ataku.
- Po prostu lubię czekoladę – zaczął obsypywać jego zarumienioną twarz szybkimi pocałunkami, za nimi szły krótkie liźnięcia szorstkim językiem. Zaczął schodzić coraz niżej. Na smukłą szyję, stamtąd na pierś całą w brązowe ciapki, przy okazji zdjął z piszczącego i wijącego się pod nim chłopaka koszulę. Niby przypadkiem musnął kilka razu sterczące sutki.
- Och..!- wydał z siebie przeciągły jęk, kiedy sprawne usta dotarły do jego brzucha.. – Ktoś może wejść, przestań.
- Niechby tylko spróbował – mruknął wojewoda, zębami odpinając sprawnie zamek spodni.
- Ej, tam nie ma czekolady – wyszeptał ochryple Dominik i zaczerwienił się cały, bo w tym momencie Julian szarpnął za materiał i został całkowicie nagi.
- Skarbie, widzę tu coś znacznie lepszego – mężczyzna pchnął go na stół tak, że położył się na blacie eksponując swoje wdzięki. Rozsunął mu szeroko uda i dmuchnął na sterczącego zawadiacko członka. – Zaraz mnie poczujesz tak głęboko, jak tylko  mi się uda.Będę posuwał twój okrągły tyłeczek do samego rana – szeptał mu do ucha niskim, przepełnionym pożądaniem głosem.
- Wujku, wujeczku…! – usłyszeli na korytarzu głos Amiry. – Gdzie jesteś? Już wiem, kuchnia! – tupot drobnych stóp zbliżał się coraz bardziej.
- Cholerne bachory! – warknął Julian i pomógł Dominikowi się ubrać. Udało im się dosłownie w ostatniej chwili, bo ledwo chłopak wciągnął spodnie w drzwiach pojawiła się ciemna główka dziewczyny.
- Robicie coś dziwnego? – zapytała widząc ich czerwone twarze.





8 komentarzy:

  1. Tak to jest, jak się ucieka bez poznania tak naprawdę prawdy. Ciekawe co się stało Lu,czyżby był chory?Mam nadzieje, że szybko pogodzą się z mężem.
    Dominik i Julek tworzą strasznie słodką parę

    OdpowiedzUsuń
  2. Kłótnia Lu i Bez'a bezsensu zakończona i mam duży niedosyt. Tu były tylko krzyki z których niewiele wynikło. A zaczęło się tak że miałam nadzieje na jakieś porozumienie. A tak to mamy nic i jeszcze poczucie winy Lu który nie ma powodu by tak czuć. Mimo wszystko to Bez zawalił i kiedyś i teraz. A najgorsze jest to że nie zdaje sobie sprawy jak bardzo i chyba nigdy już tego nie zrozumie. Co zobaczyłam to to że Lu jednak bardzo go kocha chociaż to głupia miłość do mężczyzny który jak na razie na to nie zasługuje. Wiem że masz plan co do nich i wiem że jest on wspaniały ale na razie z mojej ulubionej pary nie ma już niestety nic. A wiem że potrafisz oddać emocje tym razem jednak krzyki i złość a do tego jeszcze Lu jest w tarapatach za które winę ponosi Pan i Władca Piekieł. Znaczy ok Lu też ma sporo na sumieniu ale z drugiej strony był trochę usprawiedliwiony nie znał wtedy prawdy mężczyzna który go ponoć kochał uniósł się honorem i mamy problem. A teraz jeszcze to...
    Dziewczyny podobały mi się wybitnie:) Nigdy nie myślałam że z zapartym tchem będę śledzić miłosne przepychanki dwóch kobiet ale dzięki tobie złapałam bakcyla:) Obie są strasznie uparte ale też idą w jednym kierunku i zawsze jak pojawia się Ami jest wesoło:)
    Dominik wczuwa się w role Pani domu i to mi się podoba:) te lenie innym znani jako służba zasługują żeby ich ścignąć i to bez dwóch zdań. Może zastąpić? Albo postraszyć:) Julek wszedł pomacał i może by i było coś z tego jakbyś nie przerwała w takim momencie... No jak możesz. Jak? Pytam. Boruta powinien wyrzucić krewniaczkę z kuchni i skorzystać z tego że narzeczony jak raz się mu nie opiera.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę bo wiem że na pewno będzie bardzo ciekawie:) Jest zawsze. Nawet jeśli nic jeszcze nie przekonuje mnie do miłości Beza i Juliana do swoich uke.
    Dużo dużo weny i chęci:)
    Czekam na ten plan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sol, nie wiem ile masz lat, ale jeśli jesteś przed maturą, to dobrze ci radzę, zapisz się na jakiś kurs czy korepetycje z czytania ze zrozumieniem. Twoje uwagi odnośnie sceny między Lu i Belzebubem są pozbawione sensu i jasno dają poznać, że umiejętności czytania ze zrozumieniem nie posiadasz.
      Dla wyjaśnienia: Związek Lucyfera i Belzebuba zakończył się, gdy książę zauważył wychodzącego z sypialni władcy chłopaka, który był cały w malinkach i wyraźnie dało się wyczuć, że niedawno uprawiał seks. Lucyfer myślał, że ukochany go zdradza, więc zaczął go unikać, traktować z rezerwą i szukać innych kochanków. Gdy Belzebub dowiedział się o podejrzeniach męża kazał przynieść pewne dokumenty. Wynikało z nich, że chłopak, który wychodził z sypialni władcy został zgwałcony przez swojego kompana. A to oznacza, że Lucyfer niesłusznie podejrzewał Belzebuba o zdradę. Logicznie więc rozumując, winnym ich rozstania jest Lu, który nie zaufał ukochanemu na tyle, by chociaż poprosić o wyjaśnienia. Ot, po prostu, zabawił się w oskarżyciela, sędziego i kata. Oskarżył Belzebuba o zdradę, uznał go za winnego i skazał na życie bez niego.
      Teraz rozumiesz?
      Pozdrawiam,
      Ariana_86

      Usuń
    2. Nie sądziłam, że tu można aż tyle wniosków wyciągnąć oO to taka głęboka analiza...

      Usuń
  3. brak sów XD weny ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka mnie rozwaliła,... "Robicie coś dziwnego?" haha xD
    Ale teraz na poważnie.... ta akcja z Lu i władcą piekieł,,, ale się porobiło, teraz Lu będzie miał wyrzuty sumienia,,, ale ten drań ( władca) niech nie zapomina, że wziął go siłą, on także go skrzywdził, w sumie krzywdzili się nawzajem,,,,
    Mam nadzieje, że im się ułoży i ktoś szybko zajrzy do sypialni, bo jak coś się Lu stanie, to uduszę!! ;3
    Pisz kochana szybciutko;3
    Twoja zabiegana Maru;3

    PS: Właśnie wróciłam z pracy i tak przed snem przeczytałam rozdzialik ;3 Jak zwykle awwww<3

    OdpowiedzUsuń
  5. jak mogła tak przerwać *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj,
    boski rozdział, coś zaczyna się między dziewczynami dziać... no i cóż poznaliśmy całą historię, Lu niesłusznie podejrzewał Belzebuba, mam nadzieję, że ten nie będzie zachowywał się jakoś wrednie... do wściekłego Belzebuba to się lepiej wcale nie zbliżać. Och widać, że Julian bardzo lubi czekoladę, Amira musiałam przeszkodzić im...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń