Całą drogę
powrotną Dominik sprawiał wrażenie nieobecnego. Szedł grzecznie obok Boruty ze
spuszczonymi oczami. Wyglądał tak skromnie i niewinnie, że Julian zaczął się
zastanawiać co się właściwie dzieje w tej kędzierzawej głowie. Zdążył już się
nauczyć, że zamyślony narzeczony, to niebezpieczny narzeczony. Powstają wtedy
dziwne pomysły, a to z kolei prowadzi do nowej katastrofy.
- Może
napijesz się drinka? – zapytał mężczyzna, kiedy znaleźli się nareszcie w
salonie w jego domu.
- A wiesz,
że chętnie – chłopak usiadł na kanapie. Zielone źrenice popatrzyły na Juliana
tak słodko, aż dostał gęsiej skórki. Podszedł do barku i zaczął przygotowywać
napój. Postawił go na ławie i miał zamiar opaść na fotel, gdy zatrzymała go
ciepła dłoń chłopaka, który wymownie poklepał miejsce obok siebie.
- Jestem dla
ciebie zbyt brzydki? A może pachnę nieodpowiednio? – uśmiechnął się do niego i
zmrużył po kociemu oczy.
- Nie rób
tak, bo mnie przerażasz – westchnął wojewoda. Spojrzał niepewnie na Dominika,
po czym zajął miejsce na drugim końcu kanapy. Niepoprawny rudzielec natychmiast
przywarł do jego boku.
- Julek –
zarumieniona buzia znalazła się niepokojąco blisko.
- Co? –
mężczyzna wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany.
- Masz
całkiem ładne usta – delikatnie dotknął jego dolnej wargi i nacisnął. Borucie
wymknęło się ciche westchnienie. W tym samym czasie zwinna ręka wślizgnęła się
do jego kieszeni i wyjęła stamtąd pilota do obróżki. Mężczyzna miał się jednak
na baczności. Złapał złodzieja, ale zrobił to zbyt gwałtownie i urządzono
wyślizgnęło się, zatoczyło piękny łuk i wpadło do płonącego kominka. Rozległ
się cichy trzask, a dzwonek na szyi Dominika zaczął brzęczeć jak szalony. Zgiął
się w pół i zaczął głośno jęczeć.
- Rratuj –
udało mu się wystękać.
- Zepsułeś
ją – stwierdził Julian, gapiąc się z zafascynowaniem na nabrzmiewające krocze
chłopaka. Biedak łapał gwałtownie powietrze i zaciskał uda, rozpaczliwie
usiłując się opanować. Pulsujące wibracje mieszały mu w głowie i wprawiały całe
ciało w drżenie. Zaczął cicho popiskiwać, nie wiedząc co ze sobą począć.
- Nie gap
się idioto! Zrób coś ! – krzyknął zdesperowany i skulił się na kanapie.
Wojewoda ocknął się z kosmatych myśli i ruszył na pomoc nieszczęśnikowi. Zaczął
ostrożnie rozpinać obróżkę, co wcale nie było łatwe, ponieważ Dominik wlazł mu
na kolana i wiercił się na nich, ocierając się o niego jak marcujący kocurek,
całym, napiętym jak struna ciałem. Usiłował przytrzymać ramieniem prężącego się
łobuza, ale wtedy przywarł do niego jeszcze mocniej.
- Tak nic
nie zdziałam. – Mężczyzna wziął chłopaka na ręce i położył na dywanie. Usiadł mu
na biodrach, aby go unieruchomić i zaczął manipulować przy obróżce. Trzęsącymi
się dłońmi odpiął wreszcie nieposłuszny zameczek. – Już po problemie –
pogłaskał narzeczonego po czerwonym policzku. Dominik usiłował wstać, ale zaraz
opadł z powrotem na plecy z głuchym jękiem.
- Cholera! –
pisnął zażenowany i skrzyżował nogi. – Gdzie jest najbliższa łazienka?
- Po co ci
łazienka? Masz mnie – zamruczał niskim głosem czart i spojrzał mu prosto w
zamglone oczy. – Zaufaj mi skarbie, nic ci nie zrobię – położył dłoń na kroczu
wijącego się chłopaka. Powoli rozpiął mu spodnie i włożył rękę do środka.
- Och… co
wyprawiasz..? – instynktownie rozsunął uda i omal nie zemdlał, gdy silne palce
zamknęły się na jego członku.
- Udzielam
pierwszej pomocy? – uśmiechnął się do niego drapieżnie wojewoda. – Nie bądź
niemądry – musnął rozchylone usta swoimi. – Nie uciekaj - dorzucił widząc, że
zawstydzony, próbuje się odsunąć. – Rozluźnij się – ukąsił wygiętą kusząco szyję. Podniecony do granic możliwości Dominik zajęczał głośno i wypchnął biodra do przodu. Wystarczyło kilka
ruchów dużej dłoni i doszedł z imieniem narzeczonego na ustach. Na przedzie
spodni powstała duża, mokra plama. Leżał nieruchomo, czując w całym udręczonym
ciele słodką niemoc. Nie miał odwagi otworzyć oczu i spojrzeć w twarz Boruty.
Dzisiejszego dnia strasznie się zbłaźnił na wszystkich frontach. W dodatku wrzeszczał – Juuliiaan! - niczym
oszalała z miłości dziewica. Jeszcze sobie facet coś dziwnego pomyśli.
Mężczyzna
leżał obok, ze sporym problemem między nogami, który z całych sił starał się zignorować. Z czułym uśmiechem patrzył na
odpoczywającego Dominika. Wyglądał niesamowicie apetycznie z zarumienionymi policzkami,
taki uległy i zmieszany. Miał ochotę schrupać go w całości i z trudem się
powstrzymywał.
- Chciałem poważnie z tobą porozmawiać, ale jak zwykle, kiedy mam do czynienia z
twoją osobą, wszystko poszło nie tak – odezwał się cicho. – Chyba jednak na dzisiaj
masz dość wrażeń – usiadł i pomógł podnieść się chłopakowi. – Musimy aktywować przejście
między naszymi domami. Nie ma sensu latać tak, tam i z powrotem.
***
Boruta
odprowadził narzeczonego do domu. Większość drogi niósł go na własnych plecach. Biedak był taki zmęczony, że słaniał się na nogach. Kilka razy byłby upadł prosto w grząskie błoto. Spadły deszcze i bagno zrobiło się nieprzejezdne. Zanim dotarli na miejsce, czart mimo, że był bardzo silnym mężczyzną, nieźle się zasapał.
Kompletnie wykończony wrócił do willi marząc o gorącym prysznicu i ciepłym łóżku. Niestety już z holu usłyszał szloch Amiry. Jęknął i złapał się za głowę. To był naprawdę straszny dzień. Zaczął się nawet zastanawiać czy ktoś nie rzucił na niego jakiejś klątwy. Jedne kłopoty goniły drugie. Podszedł pod drzwi do sypialni dziewczyny i chwycił za klamkę. Silne zaklęcie strażnicze odrzuciło go do tyłu i rozpłaszczyło na ścianie.
Kompletnie wykończony wrócił do willi marząc o gorącym prysznicu i ciepłym łóżku. Niestety już z holu usłyszał szloch Amiry. Jęknął i złapał się za głowę. To był naprawdę straszny dzień. Zaczął się nawet zastanawiać czy ktoś nie rzucił na niego jakiejś klątwy. Jedne kłopoty goniły drugie. Podszedł pod drzwi do sypialni dziewczyny i chwycił za klamkę. Silne zaklęcie strażnicze odrzuciło go do tyłu i rozpłaszczyło na ścianie.
- Jasny
szlag! - krzyknął, coraz bardziej zły. – Otwieraj mała piekielnico!
- Znikaj!
Nie chcę z tobą gadać! – wrzasnęła Amira, połykając łzy, które płynęły po jej
twarzy ciurkiem.
- Zaraz ci
złoję skórę, rozpuszczona diablico! – zmęczony wojewoda nie był wzorem
cierpliwości.
- Możesz
mnie nawet zabić i tak nie mam po co żyć! – zawyła dziewczyna. –
Monika mnie nienawidzi, a do szkoły nie mogę wrócić!
- O cholera!
Znowu nawywijałaś? – mężczyzna nie miał ochoty użerać się z rozhisteryzowaną smarkulą.
– Uspokój się, prześpij, jutro coś wymyślimy – poczłapał do swojego pokoju i
padł na materac jak nieżywy. Zasnął w ciągu kilku minut.
Następnego dnia sypialnia dziewczyny była nadal zapieczętowana. Boruta przeklinając swoje miękkie serce ruszył na pielgrzymkę. Najpierw udał się do szkoły, gdzie po rozmowie z dyrektorką dostał migreny. W sumie udało mu się załatwić sprawę polubownie. Solidny datek na nową salę gimnastyczną bardzo w tym pomógł. Amira dostała naganę i miała za karę przepracować społecznie dwieście godzin w miejscowej bibliotece. Teraz musiał jeszcze wyjaśnić sprawę z Moniką. Miała na małą dobry wpływ szkoda, żeby się rozstały. Długo pukał do domu Rokity, ale nikt mu nie odpowiadał. Z ogrodu dobiegły go gniewne okrzyki. Zastał blondynkę jak atakowała siekierą jakiś nieposłuszny korzeń z uporem godnym lepszej sprawy.
- Zdychaj
pieprzony gnoju! – usłyszał wściekły głos dziewczyny. Rozległ się suchy trzask
pękającego drewna. – Mam cię! – Najwyraźniej humorek jej nie dopisywał, co nie
wróżyło dobrze jego pokojowej misji.
- Chciałbym cię o coś zapytać – zaczął łagodnie wojewoda.
***
Następnego dnia Lucyfer od rana niesamowicie się nudził, kiedy otworzył oczy był już sam, w wielkim, zimnym łożu. Nawet zamarznięta kitka wpełzła pod poduszkę w poszukiwaniu ciepełka.
Dominik miał wolny dzień i początkowo chciał pomóc przyjaciółce w ogrodzie, ale widząc, z jakim zapałem i ogniem w oczach rąbie korzenie, zrezygnował z tego zamiaru. Monika była łagodną osobą, ale jak miała zły humor, to lepiej było nie wchodzić jej w drogę. Zwłaszcza, że chyba posprzeczała się z Amirą, za którą wodziła ostatnio zachwyconymi oczami, kiedy myślała, że nikt jej nie widzi. Telefon od Lucjusza okazał się jego wybawieniem. Mógł bez wyrzutów sumienia ulotnić się z domu. Natychmiast udał się do pałacu przez portal w domu Boruty, którego minął w pędzie ledwie skinąwszy mu głową.
- Chciałbym cię o coś zapytać – zaczął łagodnie wojewoda.
- Jeśli
przychodzisz tu w sprawie swojej siostrzenicy, to niepotrzebnie się fatygowałeś
– wyprostowała się Monika i spojrzała mu chłodno prosto w oczy. – Ona wyraźnie
pokazała mi wczoraj kim dla niej jestem. W szkole znajdzie sobie wielu nowych
przyjaciół, którzy będą koło niej skakać na paluszkach.
- Słabo
znasz Amirę, ona jest bardzo zamknięta w sobie, nie rozmawia z nieznajomymi. No
chyba, że chce im dać w pysk. Jakimś cudem jesteś jedyną osobą przed którą się
otworzyła. W szkole tak wczoraj narozrabiała, że omal ją nie wyrzucili. Proszę
cię, porozmawiaj z nią chociaż, to strasznie trudny dzieciak i wiele w życiu przeszedł.
- Ty mi tu
nie agituj. Ona ma już osiemnaście lat i powinna wiedzieć co ma zrobić – dziewczyna
wzięła siekierę i wróciła do przerwanej pracy. Julian widząc, że to koniec
rozmowy udał się w drogę powrotną do domu. Czarno widział przyszłość tej przyjaźni.
Mała była najbardziej porywczą, upartą osobą jaką znał zaraz po Władcy Piekieł,
który nawiasem mówiąc był jej wujem. Jakoś nie mógł sobie jej wyobrazić przepraszającej
Monikę, która z pewnością tego właśnie oczekiwała.
Zastał bladą jak ściana Amirę siedzącą z ponurą miną
przed kominkiem. Położył jej uspokajająco rękę na ramieniu. Była niesamowicie
spięta. Miał wrażenie, że dotknął kawałka marmuru, a nie żywego ciała.
- W szkole
wszystko zał….- zaczął ostrożnie.
- Widziałeś
się z Moniką? – przerwała mu niecierpliwie dziewczyna.
- Tak, ale
tą sprawę tylko ty sama możesz załatwić – poklepał ją po plecach i zostawił
pogrążoną w myślach. Najwyższy czas, żeby wreszcie wydoroślała i zaczęła ponosić konsekwencje swoich czynów.
***
Następnego dnia Lucyfer od rana niesamowicie się nudził, kiedy otworzył oczy był już sam, w wielkim, zimnym łożu. Nawet zamarznięta kitka wpełzła pod poduszkę w poszukiwaniu ciepełka.
- A gdzie
,,dzień dobry kochanie”, a gdzie poranne, tradycyjne rozplątywanie ogonków? –
mruczał do siebie niezadowolony książę i wydął usta. Został porzucony o świcie
bez jednego słowa. Wstał lekko się krzywiąc, nadal czuł w tyłku ból. Postanowił
się spytać zielarza dlaczego to tak długo trwa. Minął już przecież prawie
tydzień. Zadzwonił do Dominika i umówił się z nim na spotkanie. Najwyższa pora
zacząć działać. Jakaś porządna nauczka dla tych dwóch drani, Boruty i Belzebuba,
byłaby wskazana. Postanowił się ogrzać i zrelaksować. W tym celu udał się do
ogromnej łazienki męża, która tak naprawdę była płytkim basenem połączonym z
oranżerią. Woda pochodziła z naturalnych mineralnych źródeł, czyli coś w sam
raz dla księcia, który zawsze uważał, że jego ciału należy się wszystko co najlepsze.
Z błogim uśmiechem, nagi wszedł do basenu i zanurzył się po szyję.
Dominik miał wolny dzień i początkowo chciał pomóc przyjaciółce w ogrodzie, ale widząc, z jakim zapałem i ogniem w oczach rąbie korzenie, zrezygnował z tego zamiaru. Monika była łagodną osobą, ale jak miała zły humor, to lepiej było nie wchodzić jej w drogę. Zwłaszcza, że chyba posprzeczała się z Amirą, za którą wodziła ostatnio zachwyconymi oczami, kiedy myślała, że nikt jej nie widzi. Telefon od Lucjusza okazał się jego wybawieniem. Mógł bez wyrzutów sumienia ulotnić się z domu. Natychmiast udał się do pałacu przez portal w domu Boruty, którego minął w pędzie ledwie skinąwszy mu głową.
Gdy znalazł się w holu podszedł do niego służący i zaprowadził do łazienki. Chłopak wszedł do środka i dosłownie oniemiał. Nigdy nie widział takiego
przepychu nawet na filmach. Ogromny basen z czarnego, pięknie zdobionego
płaskorzeźbami kamienia wypełniała parująca i bulgocząca woda o przyjemnym, lawendowym
zapachu. Wylewała się z otwartych paszczy kilku złotych lwów. Pod marmurowymi
ścianami rosły krzewy róż, tak gęste, że mur był prawie niewidoczny. Ciemnozielone
liście i szkarłatne kwiaty w pełnym rozkwicie tworzyły przepiękną, żywą tapetę.
-
Niesamowite – westchnął zachwycony. Widoczność była naprawdę słaba, wszystko spowijała para.
- Nie
marudź, tylko zrzucaj łaszki i właź – usłyszał głos przyjaciela. Dopiero, gdy
podszedł bliżej zauważył uśmiechniętą psotnie twarz Lucjusza. Szybko rozebrał
się do bokserek. – Wszystko – skrzywił się mężczyzna widząc jego wahanie.
- Wiesz co
będzie, jak nas tutaj dorwie twój mąż?! – odezwał się nieśmiało Dominik.
- A co, to
już nawet umyć się nie wolno? On chodzi z kumplami do łaźni, więc dlaczego ja
mam być gorszy – mrugnął do niego zawadiacko. Chłopak wsunął się w majtkach do
basenu i ściągnął je dopiero pod wodą. – Umyjesz mi plecy? – Lu rzucił mu
mięciutką, białą gąbkę.
- No pewnie –
Rokita siadł za jego plecami. Namydlił mocno i zaczął wprawnie ugniatać spięte mięśnie księcia, który już po chwili
zaczął głośno mruczeć. – Aż tak się nie wczuwaj – roześmiał się i zaczął
energiczniej naciskać wrażliwe punkty na jego ciele. Poczuł jak się odpręża i
rozluźnia. Dawno nie widział go w takim dobrym nastroju.
- Jesteś
czarodziejem – westchnął z przyjemności mężczyzna, dawno nie był taki
zrelaksowany. – Teraz ja, odwróć się, umyję ci włosy. Zwinne palce wsunęły się
w ciężkie, rude sploty. Zaczęły masować skórę głowy leniwymi ruchami.
- Och –
jęknął zaskoczony chłopak i przymknął oczy. Nigdy by nie pomyślał, że dotyk w
tym miejscu może tak podziałać. Zarumienił się i rozchylił bezwiednie usta.
Nawet nie widział, kiedy zaczął kocią piosenkę.
- Nie rób
takiej miny, bo zaczyna mi się robić gorąco – książę ochlapał go znienacka i odskoczył na bezpieczną odległość. Szampon
dostał się Dominikowi pod powieki i oczy zaczęły go piec. Takiej zniewagi nie miał zamiaru
darować.
- Oż ty
diable! – wrzasnął i ruszył do ataku. Już po chwili dwóch golasów, z
zaróżowioną od ciepła skórą zrzucało sobie na głowy potoki wody. Piszcząc
gonili się po całym basenie. Co chwilę migały wynurzające się nad powierzchnię
jasne pośladki. Przeźroczyste krople lśniły na ich smukłych, pięknie
zbudowanych ciałach dodając im niesamowitego uroku. Tworzyli razem naprawdę wspaniały obrazek, godny ręki mistrza.
***
Boruta
oczywiście poszedł śladem narzeczonego. Trochę się bał co mu znowu przyszło do
głowy. Nie chciał, by sam plątał się po pałacu, jeszcze znowu wpakuje się w
jakieś tarapaty. Niestety zgubił go w plątaninie korytarzy. Na schodach spotkał
Belzebuba wracającego z jakiejś narady.
- Co cię tu
przywiało przyjacielu? Gdzie się podział twój narwany chłopak? – zapytał go władca.
- Zapodział
się i zaczynam się martwić – westchnął wojewoda.
- Wybrałeś
sobie strasznie gorący towar – poklepał go po ramieniu – lepiej dobrze pilnuj tego pięknisia. Gdyby nie Lu sam byłbym zainteresowany – roześmiał się, widząc spochmurniałą minę Juliana. – Spokojnie, zaraz kogoś zapytamy – skinął na
przechodzącego sługę. – Widziałeś pana Rokitę?
- Ta jest
Wasza Wysokość – ukłonił się nisko – jest w dużej łaźni z księciem małżonkiem. Chyba razem się kąpią – dodał z uśmieszkiem.
- Co
takiego?! – krzyknęli obaj mężczyźni i pognali przed siebie. Wszyscy dworzanie
oglądali się za nimi, zastanawiając się co takiego się stało. Belzebub zwykle nawet
wyprowadzony z równowagi poruszał się z królewską godnością. Plotki z
szybkością błyskawicy rozeszły się po pałacu. Nikt nie znał przyczyny takiego zachowania
władcy, a nagabywany sługa milczał jak zaklęty.
Po prostu cudowny rozdział, zabawny i bardzo jestem ciekawa co będzie dalej.Akcja wspaniale się toczy, fantastycznie się czyta i nieźle się ubawiłam.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co Ci napisać...
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo wyczekiwany przynajmniej przeze mnie i wyszedł ci dobrze:) Tylko że... tam poza akcją Boruty i Dominika było nie wiele. Sama akcja wspaniała i bałam się że on jednak mu zwieje w sumie to miałam nadzieje. Ale poradzili sobie wspaniale aż dziwne że czort był tak delikatny dla narzeczonego nie było tam jednak czułości ale i tak jestem przyjemnie zaskoczona:)
Szkoda mi dziewczyn a już było tak fajnie między nimi. Oby się dogadały i to szybko są ciekawą parką.
Jak już wspominałam nie rozumiem Lu. Owszem mogło mu się rano zrobić przykro ale czy aż tak..
Co było tu świetne to wspólna kąpiel uke tylko jakie to może mieć okropne konsekwencje...I jak mogłaś skończyć w tym momencie no to jest okrutne po prostu. Aż się o nich boję. Bardzo boję bo Bez i Julian są strasznie narwani.
Mimo to akcja świetna i nie spodziewałam się kolejne pozytywne zaskoczenie :)
Mimo tego że dziś marudzę to mi się podobało i czekam na resztę:) Bo robi się coraz ciekawiej.
I apel do Lucka i Dominika niech oni się im tak łatwo nie poddają.
Na marudziłam Ci tylko okropnie aż mi głupio:( Ale wiesz że i tak wszystko co piszesz mi się podoba bardzo.
Dużo dużo weny i chęci do pisania
Piękny rozdział! Długo na niego czekałem. Akcje cudowne i super je opisałaś. Chcę zobaczyć miny Belzebuba i Boruty :D. Dużo Weny życzą
OdpowiedzUsuń~Little Bee i Andrew
Rozdział boskiiii XDDD jak zwykle w najlepszym momencie kończysz rozdział Xd ale kurcze...Lu i Dominic świetnie się bawią a ich małżonkowie xd są nieźle zazdrośni XD
OdpowiedzUsuńOo dwa pięknisie kąpią się razem ? Też bym tak chcial :P
OdpowiedzUsuńBlędów nie zauważylem, bo może czytalem za szybko. Jeden z najlepszych rozdzialów ;)
Zawsze kończysz w takich ciekawych momentach, ale ten byl najciekawszy.
Dla mnie Lu i Dominik pasują do siebie. Co do dziewczyn to szkoda, że się poklócily. Mam nadzieję, że jednak szybko się pogodzą :) Tyle na ten temat :P
Weny życzę i pozdrawiam :)
Damiann
ja się pytam, czemu w tym momencie przerywasz?!
OdpowiedzUsuńcudny rozdzialik ^^ ah ci psotliwi uke ^^
świetny rozdział. Jestem bardzo ciekawa jakie będą mieli miny Belzebuba i Boruty?:) A za raze jak z tej sytuacji wybrną Dominik i Lu?? Już się nie moge doczekać kolejnych notek.
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny
Ruda
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo fantastyczny rozdział, mam nadzieję, że dziewczyny dojdą do porozumienia, bardzo im kibicuję z tego powodu, och i Dominik pozbył się tej obróżki, zastanawia mnie co wymyślą aby się zemścić na Belzebubie i Julianie... Lu bardzo tęskni za porannym rozplątywaniem ogonków, wspólna kąpiel Lucjusza i Dominika i ciekawe jaka będzie reakcja ich parterów jak zobaczą co się tam wyprawia, oj, będzie się działo...
Dużo weny Tobie życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kochana ty mnie kiedyś doprowadzisz do nałogu,,chociaż w sumie już w nim jestem,,,, twoje opowiadania są wspaniałe i z każdym rozdziałem coraz coraz lepsze, chociaż i tak już są cudowne,,, twoje pomysły są niesamowite :)
OdpowiedzUsuńpisz szybciutko, bo ja tu mam ostatnio mnóstwo stresów, płaczów - niestety moich, i jeszcze mniej czasu dla siebie:(
Twoje opka i Sol są jak na ranę przyłóż ;3
Twoja Maru ;*