sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 2


Boruta od rana zachodził w głowę skąd on weźmie narzeczoną. W dodatku preferował płeć męską co zadanie czyniło jeszcze trudniejszym. Jaki młody mężczyzna zgodzi się zamieszkać w takiej dziurze i robić za panią domu. Wiedział, że za pieniądze na tym świecie można kupić prawie wszystko, ale nawet on miał swoje marzenia. Wyobraził sobie miłego, młodego mężczyznę, który w dzień prowadziłby mu dom, a w nocy ochoczo ogrzewał łoże. Za każdym razem widział rozsypane na poduszce rude włosy, wpatrzone w niego z pożądaniem zielone oczy i….. Właściwie dlaczego do cholery ten wyśniony narzeczony tak bardzo przypominał jego sąsiada?! Tego niestety nie wiedział, ale  za to przypomniał sobie, że miał go przecież odprowadzić do domu. Poszedł do gościnnej sypialni, gdzie Dominik chrapał w najlepsze. Leżał na kołdrze w samej koszulce i bokserkach, a wpadające przez okno słońce złociło jego jasną skórę. Miał nietypową jak na rudowłosego piękną, kremową karnację. Kojarzyła się ze słodkimi, aksamitnymi lodami waniliowymi. Julian westchnął ciężko. Chłopak był z pewnością bardzo atrakcyjny, ale o wiele dla niego za młody.
- Wstawaj – usiadł obok śpiącego i potrząsnął nim za ramię. Tymczasem ten zamiast się ocknąć, przekręcił się na brzuch i wypiął w jego stronę zgrabne pośladki. – Rusz się – poklepał go po plecach, ale mężczyzna ani drgnął. Ogonek widząc, że Boruta całkowicie zawalił sprawę ruszył do akcji. Podpełznął do Dominika i połaskotał go po twarzy. Chłopak złapał tą miękką, ciepłą rzecz, która tak delikatnie go głaskała i przytulił do niej policzek. Chwycił mocno w obie dłonie nie mając zamiaru puścić zdobyczy.
- Oddaj mój ogon! – ryknął trochę zmieszany Boruta, któremu zrobiło się nagle dziwnie przyjemnie. Nikt nigdy nie odważył się na coś takiego wobec niego.
- O co chodzi? – Dominik szeroko ziewając usiadł na łóżku. Bezwiednie miział się po szyi puszystą kitką. – A, to ty, trochę wcześnie – wbił w gospodarza niezbyt przytomne, zielone oczęta.
- Oddaj go natychmiast – sięgnął po swoją własność, a chłopak dopiero teraz zorientował się co trzyma w ręce. Zaczerwienił się i puścił ogon jakby to była co najmniej jadowita kobra.
 - Sam do mnie przylazł, powinieneś go lepiej pilnować – mruknął i wydął wargi. – Idź sobie, muszę się ubrać.
- Mnie to nie przeszkadza, pomogę ci zapinać guziczki – uśmiechnął się łobuzersko Julian, który właśnie odzyskał równowagę ducha. Pełne, różowe wargi gościa strasznie go kusiły i nie mógł od nich oderwać oczu.
- Spadaj – Dominik wziął z szafki nóż do obierania jabłek – masz dziesięć sekund na uratowanie swojego nędznego życia!
- Co za temperamencik – roześmiał się czart i posłusznie umknął za drzwi. Gdy po jakimś kwadransie chłopak wyszedł z pokoju, Julian już bez żadnych sprzeczek odprowadził go do domu, w myślach robiąc przegląd znanych mu przystojniaków. Niestety żaden z nich nie pasował na wojewodzinę. Rokita widząc, że jego towarzysz intensywnie coś rozważa starał mu się nie przeszkadzać. Nadal był trochę zawstydzony swoim zachowaniem. Nie miał pojęcia jak to się stało, że tak miętosił ten ogon.
***
Dziewczyny obudziły się o bladym świcie. Ptaki tak głośno darły dzioby, że nie sposób było dalej spać. Obydwie rozczochrane, zmaltretowane i na lekkim kacu spojrzały sobie w oczy i zaczęły się śmiać.
- Chodź się do mnie trochę ogarnąć, bo jeszcze ten twój wujek się wystraszy – Monika pociągła Amirę za rękę pomagając jej wstać.
- Mogę liczyć na prysznic? Strasznie wszystko mnie swędzi – podrapała się po ramieniu.
- A wiesz, że mnie też. Kurczę, chyba coś nas w nocy pogryzło, mam cały brzuch w bąblach – blondynka podniosła do góry bluzkę oceniając straty.
- Fakt, masz coś na komary?
- Tak, chodźmy – poszły do domu, gdzie Amira pierwsza wpakowała się pod prysznic. Po chwili wyszła już czysta i pachnąca, okręcona kąpielowym ręcznikiem, który ledwo zakrywał jej pupę.
- Szybka jesteś mała – uśmiechnęła się do niej Monika z podziwem patrząc na zgrabne nogi dziewczyny.
- Tylko nie mała! – oburzyła się dziewczyna i rzuciła się do przodu chcąc ja uszczypnąć w odwecie. Ta jednak sprytnie obiegła dookoła duży, dębowy stół i pokazała jej język.
- Dopadnę cię – prychnęła z zawziętością brunetka – poskoczyła i sięgnęła do niej przez blat wypinając pośladki. Nie miała pojęcia, że za nią znajduje się spore lustro. Monika spojrzała w nie i zrobiło jej się gorąco. Zaczęła chichotać jak szalona. - Z czego tak rżysz głupia babo? – pochyliła się jeszcze niżej bezwiednie eksponując swoje tyły.
- Ehm… wiesz… jak na takiego mikrusa, to masz naprawdę niezły tyłek – Monika pokazała ręką lustro za nią, zaśmiewając się do łez.
- Ah..! – pisnęła czerwona na buzi Amira i w popłochu umknęła do łazienki. – Rzuć mi jakieś ubranie, ale już! – warknęła zza zamkniętych drzwi.
***
Dominik gdzieś koło południa zabrał narzędzia i udał się do ogrodu. Wziął piłę mechaniczną i zaczął najpierw wycinać ścieżki widoczne spod sterty zgnitych liści. Blisko ogrodzenia natrafił na coś metalowego. Wyglądało jak stare spryskiwacze. Uklęknął i zaczął kombinować jak by tu przywrócić je do życia. Niespodziewanie wytrysnęły mu w twarz lodowatą wodą. W ciągu kilku sekund był cały mokry, a ubranie przykleiło się do niego jak druga skóra. Widać było każdy mięsień na jego zgrabnym ciele, a południowe słońce sprawiało, że jego włosy dosłownie płonęły. Takiego zobaczył go Lucyfer, który właśnie wracał do Piekła, a że był koneserem wszelakiego piękna stanął jak zaczarowany. W głowie zaczęła mu się legnąć niepokojąca myśl. Chłopak mieszkał w domu Rokity, więc pewnie jakiś jego krewny, a to z kolei oznacza, że ma dobre koneksje. W dodatku był młody, uroczy i znajdował się bardzo blisko tego bałwana Boruty. Jednym słowem idealny materiał na narzeczoną. Kapitan szybko zrobił bilans zysków i strat. Doszedł do wniosku, że będzie musiał tutaj zostać dłużej. Nie pozwoli Julianowi znowu wygrać, a potem będzie z przyjemnością patrzył jak Belzebub go pogrąża, żeniąc z jakąś paskudą. Dzieciak był niczego sobie i z przyjemnością z nim poigra. Lucyfer ani przez chwilę nie pomyślał, że podryw może się mu nie udać. W końcu nie bez powodu był uważany za najprzystojniejszego czarta w Piekle. W krzewach obok pojawił się czerwony błysk i znikł. Mężczyzna nawet tego nie zauważył.
- Przepraszam – zagadnął Dominika – chyba się trochę zgubiłem, może mi pan pokazać drogę do wsi? – obdarzył go olśniewającym uśmiechem numer pięć, specjalnie wyćwiczonym na takie okazje.
- Prosto i w lewo – wskazał mu grabiami drogę chłopak, któremu ten wyszczerzony jak w reklamie miejski laluś nie bardzo przypadł do gustu. Nie miał pojęcia co ten wystrojony bałwan tu robi, ale na pewno nic dobrego. Może jakiś przemytnik albo gangster? Ta dziura, odizolowana od reszty świata rozległymi bagnami, idealnie nadawałaby się na kryjówkę lub magazyn.
- Sam raczej nie trafię, zapłacę za fatygę – mizdrzył się dalej Lucyfer, zastanawiając się gorączkowo dlaczego jego słynny urok osobisty zupełnie nie zadziałał. – Może dzieciak ma słaby wzrok ?– przysunął się bliżej płotu i staną we wdzięcznej pozie.
- W porządku – chłopakowi zrobiło się żal gamonia smażącego się w takim upale. Miał miękkie serce i nie za bardzo potrafił odmawiać takim prośbom o pomoc. – Tylko się przebiorę i odprowadzę pana. – Wrócił po chwili i ruszył wąską ścieżką wskazując drogę. Lucyfer przez cały czas roztaczał swój czar wychodząc ze skóry, by zwrócić uwagę Dominika na swoje niewątpliwe atuty. Niewiele jednak osiągnął. Chłopak zostawił go na głównej drodze i machnąwszy na pożegnanie ręką udał się do domu.  Zdenerwowany diabeł usiadł na jakiejś kłodzie i zaczął myśleć, gdzie popełnił błąd. Wkrótce miał opracowany w głowie misterny plan. Nie dostrzegł, że z krzaków bacznie go obserwują czyjeś szkarłatne oczy.
***
Lucyfer przybył do Piekła i zastanawiał się kto mógłby mu pomóc w realizacji pomysłów. Nie bardzo znał się na  tych ludzkich, codziennych sprawach. Większość czasu spędzał w pałacu na wykonywaniu poleceń władcy. Nie zdążył jednak nic zdziałać, bo został wezwany przed jego najmroczniejsze oblicze. Uklęknął przed tronem jak najdalej mógł, ponieważ jego pan miał niepokojący zwyczaj do skracania dystansu, a elokwentny zazwyczaj kapitan zapominał przy nim języka w gębie.
- Drogi książę, masz coś na sumieniu, że tak chowasz się w cieniu? – Belzebub wbił w niego lśniące oczy.
- Panie, wypełniałem tylko twoje rozkazy. Dostarczyłem list do wojewody – Lucyfer nie śmiał podnieść oczu na władcę.
- Podejdź bliżej, bo jakoś ci nie wierzę – w głosie mężczyzny słychać było wyraźną kpinę. Kapitan nie miał wyjścia, musiał się podporządkować. Przysuną się bliżej tak, że teraz prawie dotykał nosem kolan Władcy Piekieł. Nie wyjawił nikomu swoich zamiarów, więc chyba nie miał się czego bać. Pobladł jednak i zaczął się wiercić nie potrafiąc zapanować nad zdenerwowaniem. Belzebub z wielką przyjemnością patrzył jak jego poddany skręca się u jego stóp. Podniósł jego twarz szponem do góry i spojrzał prosto w piękne, zachmurzone teraz oczy. Ujął jedno pasmo platynowych włosów, okręcił wokół pazura i zaczął się nim bawić. – Mój kapitanie mam nadzieję, że nie zamyślasz przeszkadzać Borucie w szukaniu narzeczonej – Lucyfer zrobił się cały czerwony, a za jego plecami rozległy się chichoty dworzan bacznie obserwujących całą scenę. W obecności swojego pana czuł się zawsze jak mysz zahipnotyzowana przez węża. Bał się nawet drgnąć, a zdradliwe ciepło zaczęło pełznąć w dół. Władza zawsze go podniecała, a teraz czuł jej zapach dosłownie centymetry od siebie. Odetchnął głęboko, starając się przywrócić rozsądek. Tymczasem Belzebub przestał się bawić jego włosami. Jego szpon powędrował teraz wzdłuż zarumienionego policzka ofiary aż do jej ust. Obrysował ich kształt i lekko nacisnął na pełną, dolną wargę. Pojawiła się kropla krwi, którą kapitan zlizał szybko czubkiem różowego języka. Władca aż jęknął w duszy na ten widok kompletnie zapominając, że znajdują się w sali pełnej ciekawskich czartów. Lucyfer poczuł jak w jego spodniach robi się ciasno, zarysowała się w nich wyraźna wypukłość, którą natychmiast odkryły chciwe oczy Belzebuba. Nie znosił jak pan bawi się z nim w ten sposób igrając z jego uczuciami. Jego oczy się zaszkliły i poderwał się z kolan bez pozwolenia. Całkowicie wytrącony z równowagi tymi z pozoru nic nie znaczącymi gestami wybiegł z komnaty pogwałcając wszelkie zasady etykiety.
Władca jeszcze długo siedział zamyślony na tronie i nikt nie ośmielił się mu przeszkadzać. Książę był jedyną osobą przy której tak się zapominał. Pragnął go całego i będzie go miał. Wszystko - piękne ciało, upartą duszę i dumne serce. Tylko taka opcja mogła go w pełni zaspokoić. Dobrze wiedział, że kapitan coś kombinuje. Będzie musiał go przypilnować i w razie potrzeby przypomnieć do kogo należy.
***
Monika z Dominikiem siedzieli wieczorem przy stole i przeglądali lokalną prasę. Chcieli zapoznać się z miejscową społecznością w końcu to teraz będzie ich dom. Uwagę dziewczyny przyciągnął jeden z artykułów.
- Zobacz to może być coś dla ciebie. W technikum rolniczym w pobliskim miasteczku szukają nauczyciela języków i kogoś o twojej specjalności. Masz magistra z ogrodnictwa i kursy pedagogiczne. Zawsze chciałeś uczyć w szkole. Złóż tam podanie, powinno się udać – wręczyła chłopakowi gazetę.
- Masz rację, chyba spróbuję – od razu siadł do laptopa i zaczął pisać.
- Słodziaku - wyszeptała mu do ucha stając za jego plecami. – Może na tego drugiego zgłosi się jakiś romantyczny przystojniak, taki w sam raz dla ciebie – zachichotała , kiedy chłopak chwycił ją za zadarty nos i pociągnął.
- Dziewczyno, ty się wyraźnie starzejesz, zaczynasz się bawić w swatkę jak jakaś leciwa babcia. Sama mówisz, że faceci to dno. Puknij się w tą jasną głowę, bo słoneczko chyba ci trochę zaszkodziło – wykrzywił się do niej Dominik. – A wiesz, że spotkałem dzisiaj kogoś, kto by ci się na pewno spodobał. Wypisz wymaluj twój wymarzony książę z bajki. Nic tylko go w zbroję ubrać i na konia wsadzić. Może nawet mieszka gdzieś w pobliżu. – Przyjrzał się dziewczynie i zobaczył jej pokryte bąblami ramiona. – Właściwie, to gdzieś ty nocowała i dlaczego wyglądasz jak po wojnie z komarami?
- Ja? Tak nam się trochę przy ognisku przysnęło – zmieszała się Monika.
- Nam? Ejże psiapsiółeczko droga, kogo ci się udało przygruchać na tym bagnie? – zapłonął ciekawością chłopak widząc jej rumieńce.
- Dużą, czarną ropuchę – pokazała mu język i uciekła, doskonale wiedząc, że Dominik potrafi wszystko z niej wyciągnąć. Nie chciała się jeszcze chwalić nową znajomością. Pragnęła ja zachować na razie tylko dla siebie.









8 komentarzy:

  1. Tak się ciesze, że jest już nowa notka.Oczywiście jak zwykle rozdział świetny, pobudzający wyobraźnię co może dziać się dalej i można umrzeć z niecierpliwości czekając na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. |ucek na ciekawy p|an i na pewno bardzo namiesza:) To mi się podoba. Dziewczyny wychodzą na prawdę dobrze i ca|kiem fajnie się je czyta:) Niech się ten czort szybko kapnie kogo szuka bo mu Dominika sprzątną z przed nosa i będzie k|ops. Już się nie mog|an na notkę doczekać i by|o jak zawsze wietnie. Ża| mi trochę Be|zebuba on nie zbyt trafnie u|okowa| uczucia a|e może |ucek się zmieni. Boruta z ogonkiem do boju już podoba mi się jak zamknie oczy:). Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG ^^ Belzebub niech idzie do Lucyfera no! Musi mu pokazać siebie i zmienić zdanie co do swojej osoby. Lucyfer w końcu nie wytrzymał "upokorzenia" ze strony Władcy. II kurcze bardzo mnie to boli... A co do Dominica ... jest super ^^ Najgorsze, że nie zwracał uwagi na atuty Lucka XD Może gustuje w innych ;P Np. w takich z ogonem ^^ Co do dziewczyn...to ech...co za wariatki ;P
    weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucyferek się podnieca i rumieni do władcy.. jakie to słodkie! ^^ :P
    Dominiś narzeczonym Juliana! nooo na to czekam! :)
    trochę koślawo mi się pisze po nie spaniu 34 godzin więc nie dziwić się xd

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no, ten Belzebub i Lucyfer toczą fajną, emocjonująca grę. Jestem ciekawa jak to się potoczy. Uwielbiam ogonek Boruty, ale to już chyba wiesz^^ Dominik widać, nie da sobie chłopak w kaszę dmuchać, a dziewczyny wyszły Ci uroczo i zabawnie. Oby było ich więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz bardziej mi się to podoba,,, A Lucek no no no... *_* z tym to będzie gorąco:)
    A nasz mały magister i wojewoda...mhm, ciekawe co się wydarzy ^^
    Pisz szybciutko;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    rozdział bardzo dobry, ach jak Belzebub i Lucyfer działają na siebie. Pomysł Lucyfera nawet dobry, ale jakoś nie przyniósł oczekiwanego efektu, och Lucyfer musiał się załamać, że jego uroda nie zadziałała... Ach ten ogonek Juliana coraz bardziej mi się podoba. Dziewczyny wspaniale Ci wyszły, ta ich gonitwa wokół stołu...
    Weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Belzebub i Lucyfer, nie mogę...Zaraz się z nich zrobi moja ulubiona para...Heh, Dominik nie dał się poderwał, dobrze ci tak, Luciu <3

    OdpowiedzUsuń