Julian z Dominikiem już od godziny grali w
karty i ku ogromnemu zaskoczeniu czarta, narzeczony
wyraźnie prowadził. Nie miał pojęcia jak to się działo, ale chłopak wygrywał
rozdanie za rozdaniem. Próbował rozgryźć jego sekret i uważnie się mu
przyglądał, niestety nie zauważył nic
podejrzanego. A takie miał piękne marzenie. Nie mógł sobie darować, że się nie
spełni. Zegar wybił w końcu dziesiąta i jego przegrana stała się faktem.
- Jupi…! – podskoczył na
siedzeniu Dominik. – Mam cię! – zachichotał.
- Oszukiwałeś prawda? –
burknął z niezadowoloną miną wojewoda. Nie mógł pojąć, jak on, doświadczony
hazardzista, dał się załatwić takiemu dzieciakowi.
- Udowodnij, skoro tak
myślisz! – najeżył się natychmiast. Zmarszczył brwi, a jego wzrok powędrował
niespodziewanie na tyłek mężczyzny. W głowie natychmiast powstała mu
interesująca wizja, zainspirowana dzisiejszym porankiem. – Nie umiesz
przegrywać, co? Boisz się i chcesz się wycofać z zakładu?
- Zawsze spłacam swoje
długi! – wypiął dumnie pierś czart. – Nigdy tego nie kwestionuj! – czarne oczy
błysnęły groźnie.
- Na to właśnie liczę mój
drogi – Chłopak w pierwszej chwili miał zamiar mu odpuścić. Jednak zachowanie
Juliana nieco go zdenerwowało. Czy on naprawdę miał go za gamonia o
upośledzonej inteligencji? Doszedł do wniosku, że mała zemsta i odrobina zabawy,
dobrze mu zrobi. Popatrzył na mężczyznę ze złośliwym uśmieszkiem. Boruta widząc wyraz jego twarzy poczuł ukłucie niepokoju.
- Domiś, powiedz czego
chcesz! Może willi nad morzem, nowego samochodu, wczasów w jakimś ciepłym
miejscu? Wybieraj, a ja zapłacę! – czart wyraźnie się podlizywał, chcąc
skierować myśli narzeczonego na bezpieczne tory.
- To mogę bez trudu kupić
sam. Miło, że jesteś taki honorowy, bo mam dla ciebie naprawdę ciekawe zadanie.
Masz trzy dni, żeby nauczyć się tańca na rurze. Liczę też na mały striptiz.
Muzykę możesz wybrać sam – wyszczerzył się do osłupiałego wojewody, który
przestał nawet mrugać oczami.
- Słońce, może lepiej wezmę
cię do jakiegoś klubu, co? – odezwał się po chwili słabym głosem Boruta. -
Kiepsko tańczę, na pewno by ci się nie spodobało.
- Nie jestem wybredny,
wystarczy, że będziesz odpowiednio przekonująco kręcił pośladkami – roześmiał
się chłopak, a na jego policzkach pojawiły się ogniste rumieńce. – Julek, taki
mały występ, tylko dla mnie – rzucił mu powłóczyste, szmaragdowe spojrzenie.
- Zabij mnie, ale nie każ
tego robić! – wyjęczał wojewoda. - Dlaczego
na wszystkich filmach pod diabłem w dramatycznych chwilach otwiera się
piekielna otchłań i wciągu kilku sekund pochłania nieszczęśnika? Tymczasem on stoi
tu, całkiem bezbronny, wydany na pastwę rudego demona i nic się nie dzieje –
zastanawiał się w myślach Julian – Nigdy tego
nie robiłem, to będzie żenująca klęska!
- Nie dramatyzuj! Taki duży
chłopiec na pewno sobie poradzi i … - nie skończył , bo do saloniku wszedł
lokaj Władcy Piekieł.
- Jego wysokość prosi –
wyrecytował formułkę.
***
Belzebub siedział za biurkiem w bardzo
dobrym nastroju. Wyglądał jak duży, rozleniwiony drapieżnik odpoczywający po
sutym posiłku. Kołnierzyk koszuli miał odpięty. Na jego szyi widać było
kolekcję świeżych malinek. Gestem wskazał im, by zajęli miejsce w fotelach
naprzeciwko.
- Co was tutaj sprowadza? –
zapytał. – Macie jakieś problemy? – widział niepewną minę Boruty. Najwyraźniej
znowu coś przeskrobał.
- Znalazłem ukryte
przejście, bibliotekę i listy mojego ojca – odezwał się Dominiki, patrząc
wprost w oczy władcy. – Chcę się w końcu dowiedzieć całej prawdy! Dlaczego nas zostawił
i dlaczego nie odezwał się, kiedy moja matka umarła? – zdenerwowany chłopak ściskał
w rękach rudą kitkę. - Tak bardzo się wtedy
bałem! – oczy napełniły mu się łzami. Otarł je niecierpliwym ruchem dłoni.
- Dominik, twój ojciec zawsze
cię kochał – odezwał się bardzo łagodnie Bez. Chłopak popatrzył na niego
zaskoczony. Nigdy by nie przypuszczał, że ten wyniosły mężczyzna jest zdolny do
takiego tonu. - To nie takie proste, historia jest dość zawiła.
- Opowiedz od początku,
proszę – szepnął, nie chcąc się rozpłakać. Nie miał zamiaru dawać tutaj
przedstawienia. Julian przysunął się bliżej i ujął jego drżącą, zimną dłoń.
Ogonki splotły się w naturalnym, czułym geście, dodając sobie nawzajem otuchy.
- W takim razie posłuchaj…
,, Wiele lat temu ja i twój
ojciec byliśmy parą. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Byliśmy wtedy
bardzo młodzi i niecierpliwi. Miałem mnóstwo obowiązków i niewiele wolnego
czasu. Ksawerego po jakimś czasie zaczęło to bardzo denerwować. Kiedy inni
chodzili na randki, całowali się w parku, ja musiałem pracować, często do
późnej nocy. Wiele razy odkładałem nasze
spotkania lub się na nich nie zjawiałem. Powoli
się od siebie oddalaliśmy. W końcu Rokita miał tego dość i zerwał ze mną. Z
początku byłem zdruzgotany, ale potem zrozumiałem, że tak będzie lepiej. Nie
miałem prawa go do siebie przywiązywać. To był bardzo ciężki okres w moim
życiu. Ciągle wybuchały jakieś zamieszki. Byłem odpowiedzialny za moje
królestwo i nie miałem czasu na sprawy osobiste.
Upłynęło trochę czasu i
dowiedziałem się, że Ksawery kogoś poznał. Byłem ciekawy wybranki i muszę przyznać,
odrobinę zazdrosny. Nie wiem czy się orientujesz, ale arystokracja ma obowiązek
przedstawiać mi swoich wybranków. Bez mojej akceptacji, ślub jest nieważny.
Któregoś dnia przyprowadził do mnie Ewę. Na jej widok od razu zrozumiałem, że
nie mam szans. Jesteś do niej podobny. Twoja matka była przepiękna, taka
subtelna i krucha. Nikt nie mógł przejść obok niej obojętnie. Poruszała się jak
baletnica, lekko i z ogromnym wdziękiem.
Niestety jej charakter nie
dorównywał urodzie. Rozmawiałem z nią kilka razy i szybko się zorientowałem jak
jest konserwatywna w swoich poglądach, małostkowa i zacofana. W dodatku Ksawery
nie powiedział jej prawdy o sobie. Pewnie się bał, bo pochodziła z bardzo rygorystycznej,
katolickiej rodziny. Próbowałem go odwieść od
tego małżeństwa, ale był strasznie zakochany. Nie widział poza nią świata.
Przyznał się kim jest, dopiero gdy znajdowała się w zaawansowanej ciąży. Z
początku była chyba w szoku i się nie odzywała do nikogo. Potem kazała sobie
przynieść książki na temat czartów. Ksawery się cieszył i myślał, że chce nas
poznać. Liczył na akceptację z jej strony. Nawet ja się nabrałem na tę jej
uległość i dążenie do zgody. Wkrótce okazało się, że nie doceniliśmy Ewy - jak tylko
się urodziłeś zabroniła mężowi dokonać rytuału
ojcostwa. Był strasznie rozczarowany, przyszedł do mnie i płakał na kanapie
przez cała noc.
Matka ma w naszym
społeczeństwie potężne prawa. Rokita nie mógł nic zrobić bez jej zgody i ona to
wykorzystała. Nie miałeś nawet dwóch lat jak wypędziła go z domu. Pozwalała widywać
cię sporadycznie i wymogła na nim, że będzie udawał twojego wuja”.
- Zawsze mówiła mi, że
ojciec nas porzucił. Obrzucała całą jego rodzinę najgorszymi epitetami. Rzadko
okazywała mi jakąś czułość. Często patrzyła na mnie, jakby się czegoś bała –
Dominik rozpłakał się na całego. – Trzymała się na dystans, jakby była moją
opiekunką nie matką. Nieraz się zastanawiałem co takiego zrobiłem, że mnie nie
kocha. Uważałem się za kogoś gorszego, człowieka niższej kategorii, bo zawsze
mówiła: ,,Uważaj, drzemie w tobie zło tak jak w twoim ojcu. Prędzej czy później
wyjdzie na wierzch”. Jako dziecko wiele razy budziłem się w nocy z krzykiem, bo
śniło mi się, że zamieniam się w demona – zaniósł się szlochem i nie potrafił uspokoić. Julian
podszedł do niego, podniósł z fotela i posadził na swoich kolanach. Tulił go, dopóki
chłopak nieco się nie uspokoił.
- Może przerwiemy? –
zapytał delikatnie Bez. – Dokończymy innym razem – popatrzył na niego
współczująco.
- Nie, mów dalej. Nie
codziennie człowiek się dowiaduje, że własna matka uważała cię za potwora.
Przekładała średniowieczne poglądy ponad miłość do swojego dziecka. Nawet nie
próbowała mnie zaakceptować. Powiedz, co się stało z ojcem. Pamiętam tylko jego głos i
niewyraźną sylwetkę. Przestał nas odwiedzać, kiedy miałem ze sześć lat. Szybko
się poddał, nie był lepszy od matki – Chłopak w silnych ramionach wojewody
odzyskał nieco spokój.
- Dominik, Ksawery nigdy
cię nie opuścił. To Ewa nie dopuszczała go do ciebie, miała do tego prawo aż
osiągniesz pełnoletniość – zaoponował władca.
- Więc dlaczego się nie
zjawił po jej śmierci? Zostawił mnie samego, przerażonego i zagubionego – ruda
kitka znowu splotła się z czarnym ogonkiem.
- Nie mógł, musiał słuchać
moich rozkazów. Przypadkiem był świadkiem spisku i podsłuchał bardzo ważną
rozmowę. Niestety sprawcy się zorientowali i już nie zaznał spokoju. Przeżył
kilka zamachów na swoje życie. Nie udało nam się nikogo pojmać. Upozorowaliśmy więc
śmierć Ksawerego. Ukrył się do czasu, aż złapię
sprawców. Ujawniając się, naraziłby też ciebie. Mieliby go czym szantażować.
Wśród ludzi byłeś bezpieczny. Potem wymyśliliśmy tę sprawę z wujem, by pomóc ci
finansowo. Była dość ryzykowna. Rokita strasznie się martwił, że masz tyle
problemów. Nalegał na mnie, aż się zgodziłem. Ostatnio poznaliśmy nowe fakty i
zdobyliśmy kilku informatorów. Poszukiwania ruszyły do przodu. Poznaliśmy kilku
spiskowców i jest spora szansa, że twój ojciec będzie mógł wkrótce wrócić.
- Mój ojciec żyje?! –
krzyknął zachwycony Dominik i podskoczył jak piłka na kolanach Juliana. – Będę
mógł go zobaczyć? – jego szczupłą twarz rozjaśnił przepiękny, jasny uśmiech.
Zielone oczy zaczęły lśnić radośnie, a różowe usta rozchyliły się ukazując
perłowe zęby. Obaj mężczyźni nie mogli od niego oderwać oczu, a on cieszył się
jak dziecko. – Myślisz, że mnie polubi? – zapytał Beza, który właśnie
uświadomił sobie niewłaściwość swojego zachowania.
- Na pewno. Poza tym,
przyda się Julianowi do pomocy. Ostatnio odnoszę wrażenie, że słabo sobie radzi
z opieką nad tobą. Parę ojcowskich klapsów powinno załatwić sprawę – władca nie
mógł się powstrzymać od małej złośliwości. Nadal pamiętał Dominikowi napad na
swoją kitkę.
- To ja już pójdę –
chłopaka rozpierała energia. – Poczytam listy – jego serce szalało ze
szczęścia. Ojciec go chciał, nie porzucił, troszczył się o niego z daleka,
myślał o nim. Miał ochotę śpiewać.
- Zaczekaj na mnie – Boruta
wstał, mając zamiar dopilnować, by bez szwanku dotarł do domu.
- Ty lepiej zostań. Zostało
ci tylko dwa i pół dnia na naukę. Może w pałacu znajdziesz jakiegoś nauczyciela
– zachichotał. - Nie mogę się doczekać! Dziękuję Wasza wysokość! – pierwszy raz
ukłonił się Bezowi z własnej woli. Wybiegł z gabinetu w pośpiechu, a władca
tylko machnął na niego ręką.
- Zostaw go, nic mu nie
będzie. Moi ludzie mają na niego oko – zatrzymał przyjaciela. – Julian, o co mu
chodziło z tym nauczycielem? – zapytał zaciekawiony. Twarz wojewody zrobiła się
ogniście czerwona. Zmieszany stał na środku komnaty, nie miał najmniejszej
ochoty powiedzieć prawdy. Bez miałby się z czego śmiać przez kilka miesięcy.
- Chyba też już pójdę, na
pewno jesteś bardzo zajęty – zaczął cofać się rakiem. – Masz ładny wzorek na
szyi – rzucił od progu i umknął zanim władca zdążył zareagować.
***
Dominik wrócił do domu, ale nie mógł znaleźć
sobie miejsca. Przeczesał już gabinet w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów ojca,
a teraz zabrał się za bibliotekę. Niestety, poza miłosnymi listami do matki,
nic nie udało mu się odnaleźć. Wiedział, że to niemądre, ale bardzo chciał
dowiedzieć się gdzie przebywa i jakoś się z nim skontaktować. Całe życie był
odtrącanym i niekochanym dzieckiem, a teraz wszystkie jego teorie i domysły
runęły jak domek z kart. Chciał się naocznie przekonać, że ojcu naprawdę na nim
zależy. Miotał się po domu siejąc zniszczenie. Wywalał szuflady, grzebał po szafkach.
Kiedy po kilku godzinach spojrzał na pobojowisko, jakie zrobił, złapał się za
głowę.
- Monika mnie zabije –
jęknął.
- Pewnie tak, więc może
wyrwijmy się gdzieś choć na chwilę – odezwał się stojący w drzwiach Lu. – Ta
chałupa wygląda jakby napadli na nią wyjątkowo pracowici złodzieje – roześmiał
się na widok skonsternowanej miny przyjaciela.
- Mąż się wścieknie, że
wyszedłeś bez ochrony.
- Miej litość, potrzebuję
odrobiny świeżego powietrza i wolności. Ogarnij się trochę i pojedziemy na
zakupy – mężczyzna wpatrywał się w chłopaka z nadzieją w szarych oczach. –
Zwariuję, jeśli nie odpocznę od tego rozpieszczania.
- Obedrą mnie potem ze
skóry. Ty jesteś pod ochroną, więc Bez wyżyje się na mnie – próbował oponować.
- Maluszek jeszcze nie
widział miasta – pogłaskał się po prawie płaskim jeszcze brzuszku. – Jako
krewny powinieneś zadbać o jego komfort.
- Niech ci będzie, ale jak
mnie władca zabije, to będziesz codziennie przynosił na mój grób bukiet konwalii
– mruknął i udał się pod prysznic. Wyszedł stamtąd po kwadransie odświeżony i
gotowy do drogi. Szybko dotarli do ogromnego centrum handlowego. Szczęśliwy Lu
ciągnął go od jednego sklepu do drugiego. Widać było, że doskonale się bawi.
Dominik po jakimś czasie też się rozchmurzył i rzucił się w wir zakupów.
Rozglądał się uważnie, ale nigdzie nie było tego, czego szukał.
- Znasz jakiś fajny sklep z
bielizną? – zapytał w końcu przyjaciela.
- Oczywiście, potrzebujesz
czegoś na ekstra noc? Robiliście już to? – bezpośredniość Lu w tych sprawach
wielokrotnie załamywała chłopaka. Rozejrzał się speszony i zauważył kilka
rozbawionych spojrzeń przechodniów. Schował się za plecami księcia, pomstując na
niego pod nosem. Weszli do niewielkiego
sklepiku, wszędzie leżały w artystycznym nieładzie bokserki, stringi i inne
fikuśne majtasy.
- Chciałbym jedwabne, z
jakimś zabawnym nadrukiem – zwrócił się nieśmiało Dominik do sprzedawcy. – Na
prezent – pod jego rozbawionym spojrzeniem, zarumienił się po same uszy. Młody
mężczyzna wyciągnął bogaty asortyment.
- Jaki kolor? – mrugnął do
niego. – Zwykle dobiera się go do karnacji. Ma szczęście ten pana przyjaciel –
objął go zachwyconym wzrokiem. Dominik prychnął na niego zdegustowany i zaczął
czytać nadruki na bokserkach. Lu chichocząc podsuwał mu te najzabawniejsze - ,,Najlepszy
towar w mieście’’, ,,Tutaj jest coś o czym marzysz”, Jestem w tym dobry”, ,,Krążą
pogłoski, że jestem boski”.
.........................................................................................Betowała Akemi
haha Boskie ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
Historia ojca Dominika wyszła ci bardzo ciekawie i zgrabnie to wszystko wytłumaczyłaś. Podobało mi się.
OdpowiedzUsuńDziwnie że chłopak właśnie to wymyślił przecież z tego co pamiętam opisy postaci to Julian jest potężny i dobrze zbudowany, fakt może to wyjść dość zabawnie ale nie na to liczyła.
Bez milutki tylko szkoda że nie dla tej osoby dla której powinien.
Wypad do miasta całkiem całkiem ale pewnie Lu wpędza się tym w kłopoty. Sklepik całkiem przyjemny.
Jednak najlepsza w tym rozdziale to właśnie ta historia i że Bez był kiedyś zdruzgotany jasne ciekawe. Mimo to mamy jeszcze jeden kawałek jego przeszłości i to było fajne.
Dużo weny, chęci i czasu na pisanie
Oj tak, zgadzam się Sol. Historia ojca wyszła bardzo ciekawie, gdy Dominik skakał z radości, cieszyłam się razem z nim! Więc jego ojciec żyje! Mam nadzieję, że nie planujesz załamywać Domi'ego i nasłać kogoś na jego ojca, bo cię uduszę tak samo jak Sol za "Ucznia" dalej chce mi się po tym płakać! T_T
OdpowiedzUsuńNo nic, zadanie Boruty jest ,,jest hahaah1!!! padłam i czekam na ognistą noc ze striptizem xD haha
Pisz szybciutko;3
Twoja Maru - uciekająca w tym momencie do pracy - xD
Kolejny bardzo ciekawy epizodzik, niestety nie potrafię dłużej czekać niż jest to konieczne, więc jestem załamany ZA KRÓTKIMI rozdziałami.. całą książkę mogłabyś napisać. Oczywiście nie mam się nawet do czego przyczepić, czekam. Twoja Fanka xD / Gin
OdpowiedzUsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, tak, tak Dominik wygrał, no ależ oczywiście jak wiadomo Julek oskarżył go o oszustwo... ale niesamowicie ciekawe zadanie wymyślił Dominik dl niego, ciekawe czy podoła... Dominik wiele dowiedział się o sobie i o swoim ojcu, a także to, że ten żyje... och ciekawe co zrobi Belzebub jak się dowie o tym że Lu wyszedł....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Puk puk... Będzie coś nowego? Bo czekam i co chwila zaglądam... Pzdr
OdpowiedzUsuńMożesz wierzyć lub nie, ale komentarze naprawdę karmią wenę. Ostatnio jest ich coraz mniej. Doszłam więc do wniosku, że to opowiadanie niezbyt wam się podoba. Nie mam żadnej motywacji do szybkiego dodawania rozdziałów. Skoro piszę tylko dla siebie, nie mam powodów, by się śpieszyć. Chociaż prawdę mówiąc, połowę rozdziału mam napisaną.:))
UsuńMożesz wierzyć lub nie, ale ja nprawdę czekam... i takich jest zapewne więcej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń