poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 20


   Julian z Dominikiem już od godziny grali w karty i ku ogromnemu zaskoczeniu czarta, narzeczony wyraźnie prowadził. Nie miał pojęcia jak to się działo, ale chłopak wygrywał rozdanie za rozdaniem. Próbował rozgryźć jego sekret i uważnie się mu przyglądał, niestety nie zauważył nic podejrzanego. A takie miał piękne marzenie. Nie mógł sobie darować, że się nie spełni. Zegar wybił w końcu dziesiąta i jego przegrana stała się faktem.
- Jupi…! – podskoczył na siedzeniu Dominik. – Mam cię! – zachichotał.
- Oszukiwałeś prawda? – burknął z niezadowoloną miną wojewoda. Nie mógł pojąć, jak on, doświadczony hazardzista, dał się załatwić takiemu dzieciakowi.
- Udowodnij, skoro tak myślisz! – najeżył się natychmiast. Zmarszczył brwi, a jego wzrok powędrował niespodziewanie na tyłek mężczyzny. W głowie natychmiast powstała mu interesująca wizja, zainspirowana dzisiejszym porankiem. – Nie umiesz przegrywać, co? Boisz się i chcesz się wycofać z zakładu?
- Zawsze spłacam swoje długi! – wypiął dumnie pierś czart. – Nigdy tego nie kwestionuj! – czarne oczy błysnęły groźnie.
- Na to właśnie liczę mój drogi – Chłopak w pierwszej chwili miał zamiar mu odpuścić. Jednak zachowanie Juliana nieco go zdenerwowało. Czy on naprawdę miał go za gamonia o upośledzonej inteligencji? Doszedł do wniosku, że mała zemsta i odrobina zabawy, dobrze mu zrobi. Popatrzył na mężczyznę ze złośliwym uśmieszkiem. Boruta widząc wyraz jego twarzy poczuł ukłucie niepokoju.
- Domiś, powiedz czego chcesz! Może willi nad morzem, nowego samochodu, wczasów w jakimś ciepłym miejscu? Wybieraj, a ja zapłacę! – czart wyraźnie się podlizywał, chcąc skierować myśli narzeczonego na bezpieczne tory.
- To mogę bez trudu kupić sam. Miło, że jesteś taki honorowy, bo mam dla ciebie naprawdę ciekawe zadanie. Masz trzy dni, żeby nauczyć się tańca na rurze. Liczę też na mały striptiz. Muzykę możesz wybrać sam – wyszczerzył się do osłupiałego wojewody, który przestał nawet mrugać oczami.
- Słońce, może lepiej wezmę cię do jakiegoś klubu, co? – odezwał się po chwili słabym głosem Boruta. - Kiepsko tańczę, na pewno by ci się nie spodobało.
- Nie jestem wybredny, wystarczy, że będziesz odpowiednio przekonująco kręcił pośladkami – roześmiał się chłopak, a na jego policzkach pojawiły się ogniste rumieńce. – Julek, taki mały występ, tylko dla mnie – rzucił mu powłóczyste, szmaragdowe spojrzenie.
- Zabij mnie, ale nie każ tego robić! – wyjęczał wojewoda. - Dlaczego na wszystkich filmach pod diabłem w dramatycznych chwilach otwiera się piekielna otchłań i wciągu kilku sekund pochłania nieszczęśnika? Tymczasem on stoi tu, całkiem bezbronny, wydany na pastwę rudego demona i nic się nie dzieje – zastanawiał się w myślach Julian – Nigdy tego nie robiłem, to będzie żenująca klęska!
- Nie dramatyzuj! Taki duży chłopiec na pewno sobie poradzi i … - nie skończył , bo do saloniku wszedł lokaj Władcy Piekieł.
- Jego wysokość prosi – wyrecytował formułkę.
                             
                                                          *** 
 
   Belzebub siedział za biurkiem w bardzo dobrym nastroju. Wyglądał jak duży, rozleniwiony drapieżnik odpoczywający po sutym posiłku. Kołnierzyk koszuli miał odpięty. Na jego szyi widać było kolekcję świeżych malinek. Gestem wskazał im, by zajęli miejsce w fotelach naprzeciwko.
- Co was tutaj sprowadza? – zapytał. – Macie jakieś problemy? – widział niepewną minę Boruty. Najwyraźniej znowu coś przeskrobał.
- Znalazłem ukryte przejście, bibliotekę i listy mojego ojca – odezwał się Dominiki, patrząc wprost w oczy władcy. – Chcę się w końcu dowiedzieć całej prawdy! Dlaczego nas zostawił i dlaczego nie odezwał się, kiedy moja matka umarła? – zdenerwowany chłopak ściskał w rękach rudą kitkę. - Tak bardzo się wtedy bałem! – oczy napełniły mu się łzami. Otarł je niecierpliwym ruchem dłoni.
- Dominik, twój ojciec zawsze cię kochał – odezwał się bardzo łagodnie Bez. Chłopak popatrzył na niego zaskoczony. Nigdy by nie przypuszczał, że ten wyniosły mężczyzna jest zdolny do takiego tonu. - To nie takie proste, historia jest dość zawiła.
- Opowiedz od początku, proszę – szepnął, nie chcąc się rozpłakać. Nie miał zamiaru dawać tutaj przedstawienia. Julian przysunął się bliżej i ujął jego drżącą, zimną dłoń. Ogonki splotły się w naturalnym, czułym geście, dodając sobie nawzajem otuchy.
- W takim razie posłuchaj…

,, Wiele lat temu ja i twój ojciec byliśmy parą. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Byliśmy wtedy bardzo młodzi i niecierpliwi. Miałem mnóstwo obowiązków i niewiele wolnego czasu. Ksawerego po jakimś czasie zaczęło to bardzo denerwować. Kiedy inni chodzili na randki, całowali się w parku, ja musiałem pracować, często do późnej nocy. Wiele razy odkładałem nasze spotkania lub się na nich nie zjawiałem. Powoli się od siebie oddalaliśmy. W końcu Rokita miał tego dość i zerwał ze mną. Z początku byłem zdruzgotany, ale potem zrozumiałem, że tak będzie lepiej. Nie miałem prawa go do siebie przywiązywać. To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Ciągle wybuchały jakieś zamieszki. Byłem odpowiedzialny za moje królestwo i nie miałem czasu na sprawy osobiste.
Upłynęło trochę czasu i dowiedziałem się, że Ksawery kogoś poznał. Byłem ciekawy wybranki i muszę przyznać, odrobinę zazdrosny. Nie wiem czy się orientujesz, ale arystokracja ma obowiązek przedstawiać mi swoich wybranków. Bez mojej akceptacji, ślub jest nieważny. Któregoś dnia przyprowadził do mnie Ewę. Na jej widok od razu zrozumiałem, że nie mam szans. Jesteś do niej podobny.  Twoja matka była przepiękna, taka subtelna i krucha. Nikt nie mógł przejść obok niej obojętnie. Poruszała się jak baletnica, lekko i z ogromnym wdziękiem.
Niestety jej charakter nie dorównywał urodzie. Rozmawiałem z nią kilka razy i szybko się zorientowałem jak jest konserwatywna w swoich poglądach, małostkowa i zacofana. W dodatku Ksawery nie powiedział jej prawdy o sobie. Pewnie się bał, bo pochodziła z bardzo rygorystycznej, katolickiej rodziny. Próbowałem go odwieść od tego małżeństwa, ale był strasznie zakochany. Nie widział poza nią świata. Przyznał się kim jest, dopiero gdy znajdowała się w zaawansowanej ciąży. Z początku była chyba w szoku i się nie odzywała do nikogo. Potem kazała sobie przynieść książki na temat czartów. Ksawery się cieszył i myślał, że chce nas poznać. Liczył na akceptację z jej strony. Nawet ja się nabrałem na tę jej uległość i dążenie do zgody. Wkrótce okazało się, że nie doceniliśmy Ewy - jak tylko się urodziłeś zabroniła mężowi dokonać rytuału ojcostwa. Był strasznie rozczarowany, przyszedł do mnie i płakał na kanapie przez cała noc.
Matka ma w naszym społeczeństwie potężne prawa. Rokita nie mógł nic zrobić bez jej zgody i ona to wykorzystała. Nie miałeś nawet dwóch lat jak wypędziła go z domu. Pozwalała widywać cię sporadycznie i wymogła na nim, że będzie udawał twojego wuja”.
- Zawsze mówiła mi, że ojciec nas porzucił. Obrzucała całą jego rodzinę najgorszymi epitetami. Rzadko okazywała mi jakąś czułość. Często patrzyła na mnie, jakby się czegoś bała – Dominik rozpłakał się na całego. – Trzymała się na dystans, jakby była moją opiekunką nie matką. Nieraz się zastanawiałem co takiego zrobiłem, że mnie nie kocha. Uważałem się za kogoś gorszego, człowieka niższej kategorii, bo zawsze mówiła: ,,Uważaj, drzemie w tobie zło tak jak w twoim ojcu. Prędzej czy później wyjdzie na wierzch”. Jako dziecko wiele razy budziłem się w nocy z krzykiem, bo śniło mi się, że zamieniam się w demona – zaniósł się  szlochem i nie potrafił uspokoić. Julian podszedł do niego, podniósł z fotela i posadził na swoich kolanach. Tulił go, dopóki chłopak nieco się nie uspokoił.
- Może przerwiemy? – zapytał delikatnie Bez. – Dokończymy innym razem – popatrzył na niego współczująco.
- Nie, mów dalej. Nie codziennie człowiek się dowiaduje, że własna matka uważała cię za potwora. Przekładała średniowieczne poglądy ponad miłość do swojego dziecka. Nawet nie próbowała mnie zaakceptować. Powiedz, co się stało z ojcem. Pamiętam tylko jego głos i niewyraźną sylwetkę. Przestał nas odwiedzać, kiedy miałem ze sześć lat. Szybko się poddał, nie był lepszy od matki – Chłopak w silnych ramionach wojewody odzyskał nieco spokój.
- Dominik, Ksawery nigdy cię nie opuścił. To Ewa nie dopuszczała go do ciebie, miała do tego prawo aż osiągniesz pełnoletniość – zaoponował władca.
- Więc dlaczego się nie zjawił po jej śmierci? Zostawił mnie samego, przerażonego i zagubionego – ruda kitka znowu splotła się z czarnym ogonkiem.
- Nie mógł, musiał słuchać moich rozkazów. Przypadkiem był świadkiem spisku i podsłuchał bardzo ważną rozmowę. Niestety sprawcy się zorientowali i już nie zaznał spokoju. Przeżył kilka zamachów na swoje życie. Nie udało nam się nikogo pojmać. Upozorowaliśmy więc śmierć Ksawerego. Ukrył się do czasu, aż złapię sprawców. Ujawniając się, naraziłby też ciebie. Mieliby go czym szantażować. Wśród ludzi byłeś bezpieczny. Potem wymyśliliśmy tę sprawę z wujem, by pomóc ci finansowo. Była dość ryzykowna. Rokita strasznie się martwił, że masz tyle problemów. Nalegał na mnie, aż się zgodziłem. Ostatnio poznaliśmy nowe fakty i zdobyliśmy kilku informatorów. Poszukiwania ruszyły do przodu. Poznaliśmy kilku spiskowców i jest spora szansa, że twój ojciec będzie mógł wkrótce wrócić.
- Mój ojciec żyje?! – krzyknął zachwycony Dominik i podskoczył jak piłka na kolanach Juliana. – Będę mógł go zobaczyć? – jego szczupłą twarz rozjaśnił przepiękny, jasny uśmiech. Zielone oczy zaczęły lśnić radośnie, a różowe usta rozchyliły się ukazując perłowe zęby. Obaj mężczyźni nie mogli od niego oderwać oczu, a on cieszył się jak dziecko. – Myślisz, że mnie polubi? – zapytał Beza, który właśnie uświadomił sobie niewłaściwość swojego zachowania.
- Na pewno. Poza tym, przyda się Julianowi do pomocy. Ostatnio odnoszę wrażenie, że słabo sobie radzi z opieką nad tobą. Parę ojcowskich klapsów powinno załatwić sprawę – władca nie mógł się powstrzymać od małej złośliwości. Nadal pamiętał Dominikowi napad na swoją kitkę.
- To ja już pójdę – chłopaka rozpierała energia. – Poczytam listy – jego serce szalało ze szczęścia. Ojciec go chciał, nie porzucił, troszczył się o niego z daleka, myślał o nim. Miał ochotę śpiewać.
- Zaczekaj na mnie – Boruta wstał, mając zamiar dopilnować, by bez szwanku dotarł do domu.
- Ty lepiej zostań. Zostało ci tylko dwa i pół dnia na naukę. Może w pałacu znajdziesz jakiegoś nauczyciela – zachichotał. - Nie mogę się doczekać! Dziękuję Wasza wysokość! – pierwszy raz ukłonił się Bezowi z własnej woli. Wybiegł z gabinetu w pośpiechu, a władca tylko machnął na niego ręką.
- Zostaw go, nic mu nie będzie. Moi ludzie mają na niego oko – zatrzymał przyjaciela. – Julian, o co mu chodziło z tym nauczycielem? – zapytał zaciekawiony. Twarz wojewody zrobiła się ogniście czerwona. Zmieszany stał na środku komnaty, nie miał najmniejszej ochoty powiedzieć prawdy. Bez miałby się z czego śmiać przez kilka miesięcy.
- Chyba też już pójdę, na pewno jesteś bardzo zajęty – zaczął cofać się rakiem. – Masz ładny wzorek na szyi – rzucił od progu i umknął zanim władca zdążył zareagować.


                                                          ***
 
   Dominik wrócił do domu, ale nie mógł znaleźć sobie miejsca. Przeczesał już gabinet w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów ojca, a teraz zabrał się za bibliotekę. Niestety, poza miłosnymi listami do matki, nic nie udało mu się odnaleźć. Wiedział, że to niemądre, ale bardzo chciał dowiedzieć się gdzie przebywa i jakoś się z nim skontaktować. Całe życie był odtrącanym i niekochanym dzieckiem, a teraz wszystkie jego teorie i domysły runęły jak domek z kart. Chciał się naocznie przekonać, że ojcu naprawdę na nim zależy. Miotał się po domu siejąc zniszczenie. Wywalał szuflady, grzebał po szafkach. Kiedy po kilku godzinach spojrzał na pobojowisko, jakie zrobił, złapał się za głowę.
- Monika mnie zabije – jęknął.
- Pewnie tak, więc może wyrwijmy się gdzieś choć na chwilę – odezwał się stojący w drzwiach Lu. – Ta chałupa wygląda jakby napadli na nią wyjątkowo pracowici złodzieje – roześmiał się na widok skonsternowanej miny przyjaciela.
- Mąż się wścieknie, że wyszedłeś bez ochrony.
- Miej litość, potrzebuję odrobiny świeżego powietrza i wolności. Ogarnij się trochę i pojedziemy na zakupy – mężczyzna wpatrywał się w chłopaka z nadzieją w szarych oczach. – Zwariuję, jeśli nie odpocznę od tego rozpieszczania.
- Obedrą mnie potem ze skóry. Ty jesteś pod ochroną, więc Bez wyżyje się na mnie – próbował oponować.
- Maluszek jeszcze nie widział miasta – pogłaskał się po prawie płaskim jeszcze brzuszku. – Jako krewny powinieneś zadbać o jego komfort.
- Niech ci będzie, ale jak mnie władca zabije, to będziesz codziennie przynosił na mój grób bukiet konwalii – mruknął i udał się pod prysznic. Wyszedł stamtąd po kwadransie odświeżony i gotowy do drogi. Szybko dotarli do ogromnego centrum handlowego. Szczęśliwy Lu ciągnął go od jednego sklepu do drugiego. Widać było, że doskonale się bawi. Dominik po jakimś czasie też się rozchmurzył i rzucił się w wir zakupów. Rozglądał się uważnie, ale nigdzie nie było tego, czego szukał.
- Znasz jakiś fajny sklep z bielizną? – zapytał w końcu przyjaciela.
- Oczywiście, potrzebujesz czegoś na ekstra noc? Robiliście już to? – bezpośredniość Lu w tych sprawach wielokrotnie załamywała chłopaka. Rozejrzał się speszony i zauważył kilka rozbawionych spojrzeń przechodniów. Schował się za plecami księcia, pomstując na niego pod nosem. Weszli do niewielkiego sklepiku, wszędzie leżały w artystycznym nieładzie bokserki, stringi i inne fikuśne majtasy.
- Chciałbym jedwabne, z jakimś zabawnym nadrukiem – zwrócił się nieśmiało Dominik do sprzedawcy. – Na prezent – pod jego rozbawionym spojrzeniem, zarumienił się po same uszy. Młody mężczyzna wyciągnął bogaty asortyment.
- Jaki kolor? – mrugnął do niego. – Zwykle dobiera się go do karnacji. Ma szczęście ten pana przyjaciel – objął go zachwyconym wzrokiem. Dominik prychnął na niego zdegustowany i zaczął czytać nadruki na bokserkach. Lu chichocząc podsuwał mu te najzabawniejsze - ,,Najlepszy towar w mieście’’, ,,Tutaj jest coś o czym marzysz”, Jestem w tym dobry”, ,,Krążą pogłoski, że jestem boski”.
.........................................................................................
Betowała Akemi
  

8 komentarzy:

  1. haha Boskie ;)
    świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia ojca Dominika wyszła ci bardzo ciekawie i zgrabnie to wszystko wytłumaczyłaś. Podobało mi się.
    Dziwnie że chłopak właśnie to wymyślił przecież z tego co pamiętam opisy postaci to Julian jest potężny i dobrze zbudowany, fakt może to wyjść dość zabawnie ale nie na to liczyła.
    Bez milutki tylko szkoda że nie dla tej osoby dla której powinien.
    Wypad do miasta całkiem całkiem ale pewnie Lu wpędza się tym w kłopoty. Sklepik całkiem przyjemny.
    Jednak najlepsza w tym rozdziale to właśnie ta historia i że Bez był kiedyś zdruzgotany jasne ciekawe. Mimo to mamy jeszcze jeden kawałek jego przeszłości i to było fajne.
    Dużo weny, chęci i czasu na pisanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, zgadzam się Sol. Historia ojca wyszła bardzo ciekawie, gdy Dominik skakał z radości, cieszyłam się razem z nim! Więc jego ojciec żyje! Mam nadzieję, że nie planujesz załamywać Domi'ego i nasłać kogoś na jego ojca, bo cię uduszę tak samo jak Sol za "Ucznia" dalej chce mi się po tym płakać! T_T
    No nic, zadanie Boruty jest ,,jest hahaah1!!! padłam i czekam na ognistą noc ze striptizem xD haha
    Pisz szybciutko;3
    Twoja Maru - uciekająca w tym momencie do pracy - xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny bardzo ciekawy epizodzik, niestety nie potrafię dłużej czekać niż jest to konieczne, więc jestem załamany ZA KRÓTKIMI rozdziałami.. całą książkę mogłabyś napisać. Oczywiście nie mam się nawet do czego przyczepić, czekam. Twoja Fanka xD / Gin

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, witam,
    fantastyczny rozdział, tak, tak Dominik wygrał, no ależ oczywiście jak wiadomo Julek oskarżył go o oszustwo... ale niesamowicie ciekawe zadanie wymyślił Dominik dl niego, ciekawe czy podoła... Dominik wiele dowiedział się o sobie i o swoim ojcu, a także to, że ten żyje... och ciekawe co zrobi Belzebub jak się dowie o tym że Lu wyszedł....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Puk puk... Będzie coś nowego? Bo czekam i co chwila zaglądam... Pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz wierzyć lub nie, ale komentarze naprawdę karmią wenę. Ostatnio jest ich coraz mniej. Doszłam więc do wniosku, że to opowiadanie niezbyt wam się podoba. Nie mam żadnej motywacji do szybkiego dodawania rozdziałów. Skoro piszę tylko dla siebie, nie mam powodów, by się śpieszyć. Chociaż prawdę mówiąc, połowę rozdziału mam napisaną.:))

      Usuń
  7. Możesz wierzyć lub nie, ale ja nprawdę czekam... i takich jest zapewne więcej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń