Zolli stał przed szafą pełną ubrań, ale nie
potrafił się zdecydować. Nigdy nie był w klubie „Maskarada’’ i nie miał pojęcia
co na siebie włożyć. Zależało mu na wywarciu jak najlepszego wrażenia na Avisie,
zwłaszcza po tym, jak zawalił sprawę przed szkołą. Z każdą chwilą miał coraz
większą świadomość tego, że chyba przegapił coś bardzo ważnego. Adorowany przez
większą część życia przez drobnego sąsiada, uważał to za coś normalnego i
należnego mu jak powietrze, którym na codzień oddychał. Teraz okazało się, że uczucia chłopaka nie są takie niezmienne i niezniszczalne, jakby się mogło wydawać. Dla niego było to równie dziwne i niemożliwe, jakby mu ktoś powiedział, że słońce nie wzejdzie i ono rzeczywiście nie wzeszło. Na myśl o tym, że Avisa
mogłoby nie być, w mężczyźnie coś pękło. Zaczął sobie przypominać te wszystkie, zabawne próby zawładnięcia jego sercem. To co zawsze wydawało mu
się denerwujące i niemądre, teraz, powoli zaczęło się jawić jako słodkie i wzbudzające
w jego duszy szereg odpychanych dotąd emocji. Zdał sobie sprawę, że jeśli nie spróbuje zawalczyć o chłopaka, może go stracić bezpowrotnie, bo już teraz nie miał u
niego najwyższych notowań. Jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę z budzących się w nim uczuć, ale doskonale wiedział, że Avis jest dla niego kimś bardzo
ważnym. Miał dziwne wrażenie, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z
wiecznie radosnego i merdającego ogonkiem szczeniaka, zamienił się w pięknego,
młodego mężczyznę. W ciągu jednego dnia z dziecka przeobraził się w
dorosłego. Zolli nadal nie mógł w to uwierzyć i co chwilę potrząsał ciemną
głową, jakby chciał się obudzić ze snu. W końcu, po wywaleniu całej zawartości
szafy na łóżko zadzwonił do kumpla.
- Wojtek, znasz klub Maskarada? Co to za miejsce?
- Nigdy tam nie byłeś, a mieszkasz tak blisko? Co z ciebie za człowiek? – zachichotał niepoprawny imprezowicz.
- Nigdy tam nie byłeś, a mieszkasz tak blisko? Co z ciebie za człowiek? – zachichotał niepoprawny imprezowicz.
- Mam lepsze rzeczy do roboty, niż łażenie po
spelunach i podrywanie smarkaczy – warknął nieprzyjaźnie Zolli, ale chłopak,
który doskonale go znał, wcale się tym nie przejął.
- Ty może ze swoją aparycją nie musisz, ale my przeciętniacy
potrzebujemy takich miejsc. Tam trzeba mieć maskę, jeśli nie masz swojej, dadzą ci przy
wejściu. Właściciel bardzo dba o nastrój, ciągle urządza jakieś pokazy,
konkursy i sprowadza ciekawe zespoły. Klub jest bardzo popularny nawet w
Krakowie, więc nie czekaj zbyt długo, bo mogą wyprzedać wszystkie wejściówki.
- Dzięki, muszę się przygotować – Zolli odłożył telefon, bo
przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Skoro bawią tam się w przebieranki i
tajemnice, to dlaczego miałby z tego nie skorzystać. Ma rzadką okazję sprawdzić,
czy spodobałby się Avisowi jako zupełnie obca osoba. Nałożył czarną, jedwabną koszulę i świetnie na nim leżące, markowe jeansy. Rozpuścił spięte zazwyczaj gumka włosy włosy i pozwolił, by opadły mu na ramiona bujną, ciemną grzywą. Na koniec założył maskę, która została mu z jakiejś zabawy karnawałowej i zerknął w lustro.
- Witaj nieznajomy przystojniaku – posłał swojemu odbiciu psotny uśmiech. – Hm… Jest szansa, że mnie nie pozna. Tam będzie ciemnawo i
tłoczno, a jak mały chlapnie piwko lub dwa, to może się udać.
***
Avis tymczasem nie miał pomysłu, jak wydostać
się z domu, bez zwracania na siebie uwagi. Zapakował do torby ubranie na zmianę i zadzwonił do Patryka, żeby czekał na niego za zakrętem ulicy. Niestety ojciec
nie położył się spać, siedział z kieliszkiem wina w salonie przed telewizorem, czego
normalnie nigdy nie robił. Zazwyczaj wolał poczytać książkę lub patrolować okolicę. Najwyraźniej
postanowił pilnować jedynaka. Chłopiec był strasznie nakręcony na tę imprezę.W końcu zwinął koc i włożył
go pod kołdrę, by naśladował ludzkie ciało. Potem stanął na parapecie i rozwinął
skrzydła. Wyglądem do złudzenia przypominały nietoperze, były porośnięte jasną, miękką sierścią w identycznym kolorze jak jego włosy. Z cichym szelestem poszybował w
ciemność, lądując po chwili na dachu samochodu Patryka.
- Avis, uważaj na lakier – przyjaciel wyjrzał przez okno. –
Nie chciałbym być w twojej skórze jak cię ojciec dorwie.
- Może się nie zorientuje – szepnął chłopak i wsunął się na
przednie siedzenie. – Poza tym nie wymądrzaj się, bo jak się w pałacu kapną, że
zwiałeś, to na pewno twój książę przybędzie cię pilnować – pokazał mu język i
zaczął się przebierać w ekstrawaganckie ciuszki, pasujące na nocny wypad.
***
Damon zapukał do pokoju narzeczonego, ale
nikt mu nie odpowiedział. Wsunął się po cichu do środka, mając nadzieję, że
przyłapie go na czymś ekscytującym. Na przykład na kąpieli w śnieżnobiałej pianie,
a on będzie mógł mu z uśmiechem podać ręcznik. Ta rozkoszna wizja na chwilę
wytraciła go z równowagi i spowodowała pewien problem w spodniach. Przeszukał cały apartament, a chłopaka nigdzie nie było. Dopiero przechodzący
korytarzem lokaj, uświadomił go, że słyszał jak Patryk umawia się z kimś do
klubu. Piękne marzenie o wspólnej kąpieli, natychmiast zamieniło się w koszmar,
w którym roześmiany Patryk wirował, wtulony w ramiona jakiegoś przystojniaka.
Książę zazgrzytał zębami i popędził do swojego samochodu. Dosłownie po
kwadransie znalazł się przed budynkiem, usytuowanym nieco za miastem, teraz rzęsiście
oświetlonym i pełnym rozbawionej młodzieży. Przed wejściem stał wysoki,
czarnowłosy mężczyzna z maską na twarzy, który wydał mu się jakiś znajomy.
Zerknął na podwinięte rękawy jego koszuli i uśmiechnął się rozbawiony. Zaraz jednak
przybrał poważny wyraz twarzy, nie chcąc rozdrażniać wielkoluda.
- Jeśli to kamuflaż Zolli, to dość kiepski – wskazał na doskonale widoczne charakterystyczne tatuaże ze smokami.
- Dzięki, faktycznie zawaliłem – kiwnął z
wdzięcznością głową Damonowi.
- Czekasz na chłopaków? – zawsze lubił tego
wielkiego draba.
- Właśnie, a jeśli się nie mylę, masz podobny problem
jak ja, więc może wejdziemy razem i zawiążemy mały sojusz – zaproponował niespodziewanie
mężczyzna. Nie przepadał za tym wyniosłym blondynem, ale go szanował. Na pewno
nie było mu w życiu lekko, choćby ze względu na pochodzenie i stanowisko jakie
piastował. Nigdy się jednak nie skarżył i radził sobie ze swoimi problemami,
rzadko prosząc kogoś o pomoc.
- Czyżbyś zmienił zdane co do Avisa? – zachichotał już
jawnie książę.
- Czyżby twój rudzielec zwiał i poszedł zaszaleć? –
odezwał się tym samym tonem Zolli.
- No to jest nas dwóch. Chodź, ukryjmy się gdzieś,
skąd będziemy mieć dobry widok na
naszych małych zbiegów – założył podaną mu przez bramkarza maskę i pociągnął
mężczyzną do środka. Tam z galerii na pierwszym piętrze był doskonały widok na
całą salę, bar i wszystkie zakamarki.
***
Avis z Patrykiem także założyli maski i
ruszyli prosto do baru, zwabieni kolorowymi drinkami. Żaden z nich nigdy nie
pił alkoholu, poza szampanem i okazyjnie kieliszekiem słabego wina. Byli tu pierwszy
raz i mieli zamiar spróbować wszystkiego. Pokręcili się nieco na parkiecie, ale na widok napoi z
parasolkami w trzech kolorach usiedli przy ladzie i wbili szczenięce ślepka w
barmana.
- Ja proszę ten zielony, a dla niego różowy – złożył
zamówienie Patryk.
- Jesteś pewien dzieciaku? To bardzo mocne drinki –
mężczyzna popatrzył z powątpiewaniem na dwóch ślicznych chłopców. Wyglądali
strasznie młodo i właściwie powinien poprosić ich o dowody.
- Pan je tak wspaniale przyrządza, nawet w Krakowie
takich nie potrafią robić –odezwał się przymilnie Avis, mrugając długimi rzęsami. Takiemu
słodkiemu pyszczkowi nikt by się nie oparł. Dostali po koktajlu ze sporą dawką
procentów. Sączyli je powoli przyglądając się tańczącym. Muzyka była naprawdę
dobrze dobrana, wszyscy świetnie się bawili. Chłopcy nawet nie zauważyli, kiedy
z jednego drinka zrobiły się trzy kolejne. Świat zaczął się nieco huśtać, a
wirując, tęczowe światła dziwnie rozmazywać.
- Umiałbym lepiej – Patryk wskazał na dziewczyny śpiewające na
podwyższeniu. Właśnie zaczął się konkurs kareoke.
- Pewnie, że tak! Zgłosimy się? – Podskoczył niczym
naelektryzowana piłka Avis. - Teraz my, teraz my! – chłopak pomachał do prowadzącego
konkurs, który na widok mocno podchmielonych pięknisiów tylko się uśmiechnął.
Przeczuwał, że dostarczą widzom niezłej rozrywki.
Natychmiast podszedł i podał im mikrofony.
- Może Summer wine? – zaproponował mężczyzna.
- Super! – Avis jednym susem wskoczył zwinnie na ladę baru i
podał rękę Patrykowi. – Czadu! - wrzasną w kierunku didżeja. Rozbrzmiała muzyka
i już po chwili chłopcy śpiewali i tańczyli, wykonując sugestywne ruchy
biodrami, jak przy jeździe na koniu.
,,Truskawki, wiśnie i
pocałunek anioła wiosną
Moje letnie wino zrobione jest z tych wszystkich rzeczy
Zdejmij swoje srebrne ostrogi i pomóż mi zabić czas
A ja podaruje Ci letnie wino
Mmm... Letnie wino’’
Moje letnie wino zrobione jest z tych wszystkich rzeczy
Zdejmij swoje srebrne ostrogi i pomóż mi zabić czas
A ja podaruje Ci letnie wino
Mmm... Letnie wino’’
Widzowie byli więcej niż zachwyceni, oni byli wręcz zahipnotyzowani.
Obaj chłopcy delikatni i pełni wdzięku, tworzyli niesamowicie urokliwą parę. Alkohol
wrzał im we krwi, a piosenka dodała skrzydeł. Kompletnie się zatracili,
przestali panować zarówno nad swoimi ciałami jak i umysłami. Spragnieni
bliskości, przytulali się do siebie w tańcu i oddalali, by w końcu
połączyć spragnione usta w czułym pocałunku.
***
Zolli i
Damon dosłownie na pół godziny się zagadali i to wystarczyło, by ,,ich chłopcy" całkowicie się zalali. Nie mogli uwierzyć własnym oczom, na widok smarkaczy
wyskakujących na bar i kręcących seksownie biodrami w takt starego przeboju.
Oczy mężczyzny dosłownie ciskały błyskawice, a książę mógłby wzrokiem zamrozić
cała salę.
- Jasny szlag! – Zolli skoczył z galerii na dół, prosto na parkiet i pruł niczym okręt wojenny przez gęsty tłum, ciągnąc za sobą
prychającego wyniośle Damona.
- Jesteśmy beznadziejni! Jak mogliśmy się tak
zagapić?! – W końcu dotarli do baru. Idealnie w tym momencie, by z bliska
zobaczyć słodki pocałunek.
- Zabiję gówniarza! – warknął Zolli i omal nie udławił
się zazdrością. Miał ochotę udusić tego chudego rudzielca własnymi rękami. Jak
on śmiał dotknąć jego aniołka?! Wyciągnął rękę by przyłożyć Patrykowi, gdy…
- Ani się waż! Zabieraj tego małego węża –
rozdzielił chłopców książę i pchnął Avisa w jego kierunku. Sam wziął Patryka i
zarzucił sobie na ramię niczym worek mąki. – Idziemy całuśny zdrajco!
- Ale panowie! – zaprotestował barman.
- Ty milcz,
jeśli ci życie i portfel miły! Wiesz, że oni są nieletni?! – mruknął do
mężczyzny groźnie Zolli. – Mam wezwać policję?! – Poprawił na ramieniu swój
wiercący się niecierpliwie skarb.
- Ppuszczaj ddraniu!- wybełkotał z trudem śmierdzący
wódą aniołek.
- A w tyłek chcesz?! – warknął rozdrażniony
mężczyzna.
- Pewnie, a dużego masz? Bo wiesz, ja jeszcze nigdy
ten tego… - język Avisa coraz bardziej się plątał. – Ałaa…! – zapiszczał, gdy
na wypięte, ozdobione poziomkowym tatuażem pośladki, spadł solidny
klaps. Zolli zaniósł łobuza do samochodu i przypiął pasami, żeby znowu czegoś nie
zbroił. Niestety nie przewidział jednego, Avis, mimo że unieruchomiony, łapki jednak miał wolne. Kiedy mężczyzna ruszył, zaczęły odważnie pełzać po jego
udach, dotykając to i owo.
- Uspokój się pijaku!- burknął do chłopaka i
zacisnął zęby.
- Wwiesz… jjesteś równie ładny jak mój sąsiad… -
wyjąkał.
- I dlatego dobierasz się mi do spodni? Zabierz te
ręce! – jęknął zdesperowany Zolli, wykazując się prawdziwym bohaterstwem, kiedy
paluszki wsunęły się pod jego bieliznę.
- Naprawdę wielki! – Avis skierował na niego pełne
podziwu, niezupełnie przytomne oczy. – Większy od Zolliego!
-Skąd wiesz szkrabie, jakiego członka ma twój sąsiad?
– mężczyzna był naprawdę zaskoczony.
- Widziałem – odezwał się dumnie chłopak - podglądałem
go jak się kąpał. Przecież nie kupowałbym kota w worku. W książce ojca, takiej z obrazkami pisało, że powinno się najpierw obejrzeć towar, zanim się weźmie ślub –
stwierdził poważnie.
- O bogowie – zaczerwienił się po same uszy Zolli i
nacisnął hamulec, ponieważ dojechali już na miejsce. Zapiął z trudem spodnie na
nabrzmiałym członku i wyciągnął z samochodu opierającego się Avisa.
- Nnie …chcę do ddomu… - mały drań złapał się płotu.
– Ojciec mmnie zzleje…Łiik – czknął.
- Trzeba o tym było myśleć wcześniej! – rozległ się niespodziewanie groźny głos Avgara. – Co ty zrobiłeś mojemu synowi?! – zwrócił się do pobladłego
na jego widok sąsiada. – Dlaczego jest w takim stanie?!
-Tylko go przywiozłem, proszę pana – tłumaczył się niepewnym
głosem Zolli.
- Przywiozłeś tak?! – wskazał oskarżycielsko palcem
na widoczną erekcję. - Molestowałeś mojego syna, kiedy nie mógł się
bronić?!
- Ale to było odwrotnie! – pisnął niemęsko i zaczął
się cofać. Rozjuszony demon nie był kimś, z kim chciałby zadzierać. Zwłaszcza,
że był ojcem jego aniołka. – To może ja już pójdę?
- Najpierw cię wykastruję, łajzo! – rzucił się w jego
kierunku Avgar, a jego szkarłatne oczy zapłonęły niczym pochodnie. Ten obrzydliwy
wielbiciel motorów, śmiał dotknąć pożądliwymi łapami jego maleństwa! Dawno tak
bardzo nie pragnął czyjejś krwi.
Jak można przerywać w takim momencie?
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na C.D.
Ewa
pisz mi jeszcze, czuje dreszcze xd :D
OdpowiedzUsuńA więc tak nie komentowałem tutaj jeszcze chociaż wszystko przeczytałem i muszę powiedzieć OOOOOOOO jakie to słodkie Zolli ma przesrane, a ma jeszcze gorzej niż Julian z ojcem Dominika zapowiada się ciekawie czyli niedługo będzie sex, sex i sex :) Czekam niecierpliwie i jeśli była byś zaciekawiona opowiadaniem yaoi ,,Nakarmiony jego oddechem'' to zapraszam na blog upieke-dla-ciebie-ciasto-by-marudek.blogspot.com pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarudek :)
najbardziej podobały mi się rozmyślania Zolli. Mam nadzieje że w końcu coś do niego dotarło:) Co do klubu to spodziewałam się czegoś...lepszego. Pijany Avis jednak przystawiający się do sąsiada. I jeszcze wściekłość ojca młodego. Taki miałaś zamysł ale ja niestety nie tego się spodziewałam. Damon i jego wizje. Och marzyciel:)
OdpowiedzUsuńCiekawe co zrobi narzeczonemu za tan niewinny pocałunek.
Czekam na kolejną notkę bo wiem że dużo dużo będzie się działo:)
Pomarudziłam trochę ale wiem że stać się na wspaniałe rozdziały. A tu jest z mojej strony zawód niestety. Przepraszam. Takie są moje odczucia bo wiesz jak bardzo uwielbiam to opowiadanie.
Dużo dużo weny i wyczekuje z utęsknieniem kolejnego rozdziału bo bardzo ciekawi mnie jak wybrnie Zolli. No i czy Avis znajdzie sobie adoratora:)
UUUUUUUUŁA biedny Zolli. coś czuję, że on tego nie przeżyje. I pocałował Patryka... troche mi się zrobiło szkoda Damona i Zolliego... mimo wszystko... Czekam z utęsknieniem aż w koncu Avis z Zollim będą razem.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Trudno mi napisać cokolwiek, bo nie mogę przestać się śmiać.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był wspaniały. Zolli i Damon są zazdrośni haha,ich chłopcy dali niezłe przedstawienie xD
O matko, tylko niech Avgar nie zabije Zolli'ego.. Gdzie jest Dominik kiedy go potrzeba xD
Twoja Maru;3
PS : nie wiedziałam że jest rozdział :( Nie napisałaś mi na gg ;3
Witam,
OdpowiedzUsuńAvis i Patryk zaszaleli, a ich mężczyźni ich nie upilnowali.... Avgar bardzo troszczy się o swojego jedynaka.... i biada temu kto go krzywdzi..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia