Damon stał obok swojego ojca na sali balowej
i na widok idącego po czerwonym dywanie w jego stronę Patryka, aż jęknął w
duszy z zachwytu. Na szczęście w porę się opanował i nie skompromitował nieprzystojnym dźwiękiem w obecności tylu znamienitych osób. Zarobił jedynie rozbawione
spojrzenie mamusia Lu. Przed nim niczego nie umiał ukryć. Zmieszał się lekko i
spuścił oczy. Pomieszczenie było pełne arystokracji ze wszystkich stron świata,
która bacznie obserwowała, każdy jego gest. Powoli ruszył w stronę swojego
upartego, płomiennowłosego utrapienia.
- Witaj – ujął jego drobną dłoń i ucałował końce palców –
wyglądasz zjawiskowo.- Powoli przesunął spojrzenie z zarumienionej twarzy na
jego zgrabną sylwetkę.
- Witaj – chłopak ukłonił mu się oficjalnie. – Nie gap się
na mnie jak na soczysty stek zboczeńcu – szepnął mu do ucha. – Z czego ty się
tak cieszysz?
- Boisz się, że cię skonsumuję? – odpowiedział tym samym
tonem książę, patrząc mu prosto w oczy swoimi szkarłatnymi źrenicami. – Dzisiaj
dostanę te wszystkie zaległe całusy – uśmiechnął się do poczerwieniałego nagle
narzeczonego i wymownie zawiesił wzrok na jego ustach. – Pięć, które mi jesteś
winien i jeden zaręczynowy, więc to musi być coś ekstra – pociągnął go na
parkiet. Zgodnie z tradycją, bal musiał rozpocząć ktoś z rodziny królewskiej.
Objął lekko opierającego się Patryka w smukłej talii i przygarnął do siebie.
Pachniał oszałamiająco i Damon przyciągany magiczną siłą wtulił twarz w jego
rude loki.
- Nie klej się tak! – Patryk usiłował zachować przyzwoity
dystans, kiedy zaczęli wirować w walcu wokół sali, ale po chwili poddał się słodkiej melodii. Uwielbiał tańczyć, a ten książę choć wredny, był wspaniałym
partnerem. Prowadził go lekko i pewnie, przytulał delikatnie, a w jego oczach
mignęło coś, czego nie spodziewał się tam zobaczyć. Na pewno mu się
przewidziało, niemożliwe by ten zarozumialec miał jakieś uczucia. Nie potrafił
się jednak do końca zatracić w tańcu, w głowie kołatała mu ciągle myśl o tym co
za chwilę miało się stać. Przerażał go zwłaszcza ten pocałunek.
Prawdę mówiąc Damon
był nie mniej zdenerwowany od Patryka, a może nawet bardziej, tym co miało się
stać. Miał zupełnie inne przemyślenia do których za nic w świecie nie
przyznałby się nikomu. Na początku ten złocisty pączek nie zrobił na nim
najlepszego wrażenia i może dlatego zaczął go obserwować. Skoro dorośli
uważali, że nadaje się na jego królową, to coś w nim musiało być i on postanowił
odkryć co. Nawet nie zauważył, kiedy się zakochał. Bronił się i buntował
przeciwko temu uczuciu, ponieważ zdawał sobie sprawę, że jest nieodwzajemnione.
Jako dziecko nie rozumiał co się z nim dzieje i próbował się niezręcznie
zbliżyć do narzeczonego. W efekcie, pogrążał się w jego oczach coraz bardziej i
bardziej. Potem, jako nastolatek, postanowił pozbyć się dręczącej go dniem nocą
tęsknoty, za czymś, czego nie mógł mieć. Rzucił się w wir zabaw, poznawał coraz
to nowych mężczyzn, niestety żaden, nie zajął ani odrobiny przestrzeni w jego dumnym sercu,
bo przecież nie było tam już miejsca dla nikogo. Miało ono od dawna swojego niepodzielnego
władcę, który nie zdawał siebie z tego zupełnie sprawy. Damon wolałby umrzeć,
niż przyznać się do tego komukolwiek. Cierpiał w milczeniu i dzielnie udawał,
że chłód i ostre słowa Patryka wcale go nie dotykają. Odgryzał się, drażniąc z
nim i robiąc niemądre aluzje. Dla niego przebywanie tak blisko narzeczonego
było niełatwe, musiał się cały czas pilnować, by nie zdradzić się jakimś gestem
lub nie powiedzieć zbyt wiele. Dzisiaj dopiero uzmysłowił sobie, jak trudne będzie
teraz jego życie, ponieważ narzeczony będzie się musiał przeprowadzić do
pałacu, żeby nauczyć się wielu, potrzebnych przyszłej władczyni, rzeczy. Będą się
widywali codziennie, jedli razem śniadanie, pracowali, to prawdziwe tortury.
Damon na myśl o tym, miał ochotę uciec na koniec świata. Ten śliczny rudzielec
go wykończy i to w krótkim czasie. Już w tej chwili wszystkie jego zmysły
szalały, kiedy tak przytulał go w walcu.
Muzyka umilkła,
chłopcy zatrzymali się na środku sali balowej. Patryk rozejrzał się dookoła,
otaczały ich uśmiechnięte twarze, wszyscy jakby na coś czekali. Wcześniej
niczego dokładnie nie ustalali i tak naprawdę nie wiedział, jak przebiegną
zaręczyny. Ze zdumieniem zobaczył, że Damon wyciąga z kieszeni maleńkie,
aksamitne pudełeczko. Ujął go delikatnie za rękę i uśmiechnął się uspokajająco.
- Patryk - włożył mu na palec piękny pierścionek z diamencikami
w kształcie gwiazd – one są symbolem naszego, wspólnego życia. Mam nadzieję, że
będzie równie piękne i pełne światła jak one. – Drugi klejnot podał mu na
otwartej dłoni. Chłopak wziął go niepewnie, drżącą dłonią wsunął na palec
księcia i powtórzył formułę. – Chodź – pociągnął go za sobą na taras Damon, a
tłum posłusznie się przed nimi rozstąpił. – Ta chwila należy tylko do nas –
szepnął do zmieszanego narzeczonego łagodnie. Już wcześniej doszedł do wniosku,
że nie pozwoli, aby ten moment zepsuli im natrętni gapie. Mogli tutaj zerkać
przez przysłaniające wejście długie firanki, usłyszeć ani zobaczyć niczego
dokładnie nie mieli szans.
Ciepła, letnia noc
sprzyjała romantycznemu nastrojowi. Na niebie migotały miliony gwiazd, a delikatny
wietrzyk przynosił z pałacowego ogrodu cudowną woń kwitnących kwiatów. Książę
objął narzeczonego i spojrzał na jego śliczną twarz. Miał zamknięte oczy i stał
wyprężony jak struna, najwyraźniej trochę się go bał i nie bardzo wiedział
czego się może spodziewać.
- Patryk… Patryk… - wyszeptał cicho i pogładził zarumieniony
policzek. Chłopak zaskoczony aksamitnym tonem głosu otworzył czekoladowe oczy
i w tym momencie książę wziął w posiadanie jego usta. Z początku muskał je
ostrożnie w łagodnej pieszczocie, jakby chciał poznać dokładnie wszystkie
skrywane przez nie tajemnice. Potem, widząc, że się nie opiera coraz namiętniej,
a ciekawska dłoń zaczęła błądzić po smukłych plecach, schodziła coraz niżej, aż
dotarła do krągłych pośladków. Druga w tym czasie masowała kark, oszołomionego
pocałunkami Patryka.
Na początku chłopak poddał się urokowi chwili, zatonął w
silnych ramionach narzeczonego i zupełnie zapomniał o wszystkim, co ich
dzieliło w przeszłości. Liczyło się tylko tu i teraz. Czułe wargi Damona
wyczyniały cuda z jego ciałem i duszą. Drżał pod wpływem nieznanych mu emocji.
Niestety, kiedy kierowana tłumionym przez tak długi czas pożądaniem
ręka, zacisnęła się na jego tyłku, poczuł jakby ktoś wylał na niego wiadro
zimnej wody. Przecież ta wstrętna łapa jeszcze wczoraj, obmacywała nagich
tancerzy w jakiejś podejrzanej knajpie. Nie wiadomo co tam jeszcze wyrabiała.
- Puszczaj! – warknął gniewnie i szarpnął się gwałtownie do
tyłu. Zamiast przeżywać swój pierwszy pocałunek z wymarzonym rycerzem na białym
koniu, lizał się z paskudnym podrywaczem, który pewnie sypiał z połową dworu. –
Ohyda! – wytarł wierzchem dłoni usta i skrzywił się z obrzydzenia. – Nienawidzę
cię! NIENAWIDZĘ! – krzyknął pobladłemu księciu prosto w twarz. Damon w
pierwszej chwili zastygł niczym marmurowy posąg, ostre słowa narzeczonego
ugodziły go głęboko w serce i przeszyły niemal na wylot. Ból był tak silny, że
lekko się zachwiał. Wbił paznokcie w lewą dłoń aż pociekła z niej krew.
Zareagował instynktownie, chcąc zranić Patryka równie mocno.
- Droga królewna się sfochała? – rzucił złośliwie. – Lubisz
czy nie, w noc poślubną i tak grzecznie nastawisz mi ten tyłek, którego teraz
tak zaciekle bronisz!
- Nidy w życiu! Prędzej zostanę pustelnikiem, albo się
zabiję! – krzyknął czerwony ze złości chłopak ze łzami w oczach i rzucił się na
niego z pięściami. Potoczyli się na stojącą na postumencie dużą donicę z
kwiatami. Upadli na marmurową posadzkę, a ona spadła z hukiem, przygniatając ich
splecione dłonie.
- Aach… ! – wrzasnęli zgodnie i wyszarpnęli posiniaczone
palce.
- Pokaż – Damon ujął delikatnie dłoń narzeczonego, podmuchał
i szybko ściągnął z niej pierścionek. Puchła w zastraszającym tempie. To samo
zrobił ze swoim. Obrączki lekko się pogniotły, a gwiaździste diamenciki
powypadały. Starożytna moc, którą na początku można była wyczuć w klejnotach,
gdzieś wyparowała. Teraz wyglądały jak zwykła biżuteria i nie było w niej nic
magicznego.
***
Biedny Avis miał
niesamowitego pecha, nie tylko musiał patrzeć jak jego ukochany całuje się z
jakąś nieznaną mu laską, to jeszcze przyjaciel, którego tak bardzo potrzebował
był przez cały czas praktycznie niedostępny. Wiedział, że to dla niego ważny
dzień i nie chciał przeszkadzać. Rodzicom nawet nie próbował się zwierzyć ze
swoich rozterek, bo bał się, że tym razem dojdzie do awantury. Ojciec i tak był
już wściekły na Zolliego, za to jak traktuje jego maleństwo. W tym momencie
chłopak oczywiście prychnął sam do siebie. Za nic nie chciał przyjąć do
wiadomości, że jest już prawie dorosły i sam poradzi sobie ze swoimi
problemami. Zamknął się więc w swoim pokoju i ryczał do poduszki, aż cały
spuchnął i jego zadarty nosek, zaczął przypominać dorodnego kartofla. Dzięki
temu nikt mu nie przeszkadzał i Avis miał sporo czasu na przemyślenia. Po dobie
dramatycznych jęków i szlochów nad swoim ciężkim losem, doszedł do
zadziwiających i całkiem rozsądnych wniosków, być może pierwszy raz w życiu.
Wyciągnął kartkę i zapisał wszystko, co mu przyszło do skołatanej główki.
·
Zolli go
nie kocha, nie podoba się
mu i nie ma u niego szans
·
Czas skończyć z tą dziecinną miłością i zacząć żyć własnym życiem
·
Na świecie musi być ktoś, kto go pokocha z wzajemnością
·
Może powinien zadbać trochę o siebie, bo ostatnio był ciągle przygnębiony i zupełnie tego zaniechał
Z tą poplamioną,
zmiętą listą w drżącej ręce, rozczochranego i buzią noszącą ślady łez, zastał
go następnego dnia Patryk. Sam w paskudnym humorze bez słowa usiadł na łóżku i
przytulił mocno przyjaciela. Przeczytał co tam naskrobał i westchnął.
- Od lat próbuję ci to
wytłumaczyć i miło, że w końcu coś do ciebie dotarło – pociągnął go lekko za
ucho. – Powiedz najpierw co się stało. – Usłyszał natychmiast streszczenie
wczorajszej historii, oczywiście odpowiednio udramatyzowane i ubarwione. – No
dobra, teraz wyłaź z tego łoża boleści i weź prysznic – mruknął do chłopaka. –
Różami, to ty nie pachniesz.
- Noo… nie myłem się
ze dwa dni – pokazał Patrykowi język i umknął do łazienki. Po kwadransie
wyszedł odświeżony i w nieco lepszym humorze. – Pomożesz mi?
- Ale w czym? –
chłopak nie mógł czasem nadążyć, za tą małą błyskawicą. Poskakiwał właśnie na
fotelu w samych bokserkach i rozczesywał splątane włosy. Sięgały mu do pasa i
tworzyły nieprzebyty gąszcz.
- Jak to w czym? Chcę
ładnie wyglądać, ty zawsze jesteś taki na topie – wyszczerzył ząbki. Jednak w
jego zielonych oczach widać było smutek, nadrabiał miną, ale przyjaciela nie
nabrał.
- Susz ten bajzel, idziemy do fryzjera, a potem na zakupy – zakomenderował. – I przestań się smutać, zobaczysz, ani się obejrzysz i będziesz miał całą szkołę u stóp – pogłaskał go po jasnej główce. – Wtedy wybierzesz sobie tego jedynego, który będzie cię nosił na rękach!
- Susz ten bajzel, idziemy do fryzjera, a potem na zakupy – zakomenderował. – I przestań się smutać, zobaczysz, ani się obejrzysz i będziesz miał całą szkołę u stóp – pogłaskał go po jasnej główce. – Wtedy wybierzesz sobie tego jedynego, który będzie cię nosił na rękach!
- Właśnie! – pisnął
energicznie Avis, włożył pierwsze z brzegu, nieco workowate jeansy i ruszył do
drzwi. – Mam dużo kasy do wydania, kilka tygodni temu tatuś założył mi własne
konto w banku. Możemy zaszaleć! Myślisz,
że mogę choć w przybliżeniu wyglądać jak on? – pokazał Patrykowi zdjęcie
swojego ulubionego modela.
- Uwierz mi, że o
wiele lepiej. Sam się dzisiaj przekonasz i rano zrobimy test. Zobaczymy czy
sąsiad cię pozna – uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Wpadł na pewien pomysł i
był przekonany, że się na pewno uda go zrealizować. Zolliego czekają ciężkie
chwile. Odrobina pokuty za te wszystkie lata, kiedy odpychał i dręczył Avisa z
pewnością mu się należy.
Wrócili
dopiero wieczorem zupełnie wykończeni, ale zadowoleni z efektów.
Przytaszczyli kilkanaście reklamówek nowych ciuchów, butów i kosmetyków. Mamuś
Luis wytrzeszczył oczy na widok swojego jedynaka, ale niczego nie skomentował.
Podsłuchał jak chłopcy umawiali się na następny dzień do szkoły i zaczął się zastanawiać,
jak zatrzymać porywczego małżonka w pokoju, żeby nie zobaczył przed wyjściem swojego
aniołka. Mógłby dostać jeszcze zawału, w
końcu biedak ma już swoje lata, coś z pięć tysięcy jak nic.
Dobrze, że Patryk pomógł przyjacielowi.Nie podoba mi się sypianie Damona z innymi w końcu od początku wiedział, że ma narzeczonego. Cudna notka
OdpowiedzUsuńBiedny Damon, wcale nie dziwię się jego postępowaniu, jednak jak zawsze nieporozumienia wynikają z braku rozmowy. Obaj boją się wyznać swoje uczucia.
OdpowiedzUsuńCo do Avisa, to mam nadzieję że utrze nosa sąsiadowi, znajdzie sobie tego "jedynego" i pokaże na co go stać.
Pozdrawiam i życzę weny.
Fankayaoi
Zaręczyny wyszły bardzo zgrabnie. A przemyślenia Damona... tak on jest synem swoich rodziców aż się boję którego bardziej. W każdym razie ten wątek jest bardzo dobry i mam nadzieje że Patryk nie będzie się długo opierał. Chociaż książę też może się postarać o coś czego pragnie.
OdpowiedzUsuńA sam pocałunek wprost wspaniały tylko z takim katastrofalnym końcem. Jestem ciekawa co na zepsucie obrączek powiedzą rodzice. Czyżby jakaś " dotkliwa" kara dla narzeczonych? Jestem bardzo ciekawa jak Damon przekona do siebie krnąbrnego Patryka bo ta droga ku naszej uciesze może być długa:)
Avis... jego mi jest bardzo żal, taka mała zraniona muszka. Ale cieszę się że zaczyna żyć. Jestem bardzo ciekawa jak on teraz wygląda skoro Luis martwi się o zdrowie własnego męża ( swoją drogą bardzo zabawna końcówka ). Dobrze że maluch ma takiego przyjaciela jak Patryk, razem na pewno jeszcze dużo namieszają. Teraz niech Zolli widzi co stracił i stara się zdobyć małego. Mam nadzieje że i to będzie trudne mimo że Avis go kocha... a może trochę już mu przeszło? Ale jestem bardzo za tym żeby maluszek korzystał teraz z życia.
Dużo dużo weny. Toopowiadanie jak i jego poprzednik są moimi ulubionymi u Ciebie (chociaż wszystkie były świetne) dlatego mam nadzieje że notka pojawi się szybko.
Już się nie moge doczekać nowej notki. Jestem bardzo ciekawa jak przebiegnie metamorfoza?A za razem ciekawi mnie jak poradzi sobie Damon i Patryk? Jestem bardzo ciekawa czy uda im się dojść do porozumienia.
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny
Ruda
Jak można w takim momencie kończyć?
OdpowiedzUsuńNotka, jak zwykle, 100/10
Ewa
rozdział naprawdę piękny. Coś czuję, że Damonowi i Patrykowi długo zajmnie dogadanie się :/ I oboje się muszą ranić. ... ale no. to książę wszytsko zaczął.
OdpowiedzUsuńAvis zrozumiał! Teraz wszystko się zmieni! .... On Zolliego wykończy...
weny ^^ i wybacz, że długo nie pisałam komci :(
Dobra, chyba po raz pierwszy mi naprawdę szkoda Damona. Co nie zmienia faktu, że jest dumnym kretynem. Starał się zbliżyć do narzeczonego w tak chory sposób, że aż mam ochotę go trzepnąć. Acz byłoby lepiej dla niego, gdyby słysząc "Nienawidzę cię", schował tą swoją dume do kieszeni. Gdyby Patryk zobaczył jego ból, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej. Co do mojego ulubieńca, to jak zwykle jego urazy trzymają się twardą. Ehhh, głuptasy.
OdpowiedzUsuńCo do Avisa i Zoliego się teraz nie wypowiem, za to na pewno na gg ci coś popitole na ten temat xD
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział rewelacyjny... zaręczyny wyszly pięknie... Damon zakochał się w Partryku.... te słowa Patryka naprawdę musiały go zaboleć.... Avis spróbuje inaczej zawalczyć o swoja miłość....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia