Mijały
lata, chłopcy dorastali i nawet się nie obejrzeli kiedy stuknęła im
osiemnastka. Patryk z Avisem niewiele się zmienili, nadal chodzili razem do
ludzkiej szkoły, tyle, że do pobliskiego liceum. Wyrośli i zmężnieli, stali się
przystojnymi młodymi mężczyznami. Obaj smukli, drobnej budowy i średniego
wzrostu na macho bynajmniej nie wyglądali. Za to mieli delikatne, śliczne buzie
i duże, lśniące oczy. Było sporo chętnych, by poznać ich bliżej, ale oni z
uporem wszystkich odpychali, zasłaniając się swoimi ,,chłopakami”.
Zawsze widywano płomienną czuprynkę obok jasnego warkocza.
Nadal się przyjaźnili i zwierzali ze wszystkich sekretów. Teraz siedzieli na
podwórku szkoły, na niewielkim ceglanym murku i buzie dosłownie im się nie
zamykały. Lekcje już się skończyły i czekali na swoich kierowców, którzy
najwyraźniej zbytnio się nie śpieszyli.
Po Patryka miał przyjechać Damon, jako, że to był dzień ich
oficjalnych zaręczyn. Książę kończył właśnie dziewiętnaście lat i za rok wyznaczono
datę ślubu. Chłopak w wyjątkowo złym humorze od rana, wymachiwał trzymaną w
ręku gazetą i patrzył ponuro przed siebie.
- Dałbyś już spokój – uśmiechnął się do niego Avis. –
Wiedziałeś, że to nastąpi prawie od urodzenia – poklepał go uspokajająco po
ramieniu.
- Niby tak – westchnął ciężko – ale widziałeś co te dupki
piszą?
- Nie powinieneś się tym przejmować, pewnie połowa to bujdy!
- Chciałbym mieć twój optymizm, zabiję drania jak tylko się
zjawi – warknął Patryk, a jego brązowe oczy zaiskrzyły się niebezpiecznie.
- Jak zrobisz rozróbę na balu, rodzice znowu dostaną piany.
Lepiej odpuść – wziął go za rękę, próbując dodać mu otuchy. Wiercił się i
kręcił, nie mogąc usiedzieć z ekscytacji na miejscu. Dla niego to też był wyjątkowy
dzień.
- Kompletnie nie pojmuję z czego się tak cieszysz, Zolli
tylko odwiezie cię do domu – pokręcił głową
na widok szczęśliwej miny przyjaciela.
- Ale na motorze – westchnął Avis z maślanym wyrazem twarzy
– będę mógł się przytulić do jego pleców i objąć go w pasie – wbił rozmarzony
wzrok w szkolny mur.
- Jak możesz tyle lat szaleć za kimś, kto cię kompletnie
ignoruje? Przejrzałbyś wreszcie na oczy! – odezwał się po raz milionowy Patryk,
chociaż doskonale wiedział, że do jasnej główki chłopaka i tak nic nie dociera.
- Och, już jest – Avis dramatycznym gestem złapał się za
pierś. – Może nawet dostanę buzi? – zaczął się nakręcać jak zawsze na widok
Zolliego. Przyjaciel tylko wzniósł oczy do nieba w wymownym geście, ale tak
naprawdę ścisnęło się w nim serce. Było mu strasznie żal małego głuptasa, który
tak radośnie pobiegł na spotkanie, prawdopodobnie kolejnej katastrofy.
Tymczasem Avis na
widok swojego ukochanego, aż podskoczył i rzucił się prosto w jego ramiona.
Oczywiście w ostatniej chwili, zanim zdążył mu się uwiesić na szyi, został
brutalnie powstrzymany. Silne dłonie złapały go jak kociaka i wrzuciły na
motor.
- Żadnego spoufalania! – burknęło jego ciemnowłose bóstwo, a
smoki na jego ramionach błysnęły w słońcu. – Trzymaj się mocno, żeby znowu nie
było, że cię nie dopilnowałem – mężczyzna usiadł przed nim i założył kask.
- Oczywiście generale – pisnął Avis, ale nie umiał się
uspokoić. Mościł się na siedzeniu jak kura, przytulając z całej siły do
muskularnych pleców. Zolli nigdy nie pozwalał mu się dotykać, więc teraz był
niemal w siódmym niebie.
- Nie ruszaj się smarkaczu, bo ci sporę tyłek! – warknął
mężczyzna, odpalił motor i ruszyli w powrotną drogę do domu. Ojciec zmusił go
do przyjazdu po tego małego drania, a on miał umówiona wspaniałą randkę. Poznał
kogoś wyjątkowego, jak zresztą co miesiąc i miał nadzieję na upojne chwile sam
na sam. Tymczasem musiał niańczyć tego nieznośnego gnojka, który lepił się do
niego niczym mucha do mięsa. Najchętniej wrzuciłby go do jakiegoś rowu, może by
go coś w końcu zeżarło. Nie miał już cierpliwości znosić jego zalotów. Traktował
go jak upierdliwego, młodszego braciszka. Lubił Avisa, zawsze bronił i często pomagał,
gdy wpadł w tarapaty, a ojciec chciał obedrzeć go ze skóry. Nie wyobrażał sobie
jednak, żeby pomiędzy nimi mogło coś zaiskrzyć. Przyśpieszył, by jak najprędzej
znaleźć się w domu i pozbyć balastu.
Natomiast Avis był
zachwycony przejażdżką, lubił prędkość, a skórzana kurtka, rozgrzana potężnym
ciałem, pachniała tak upojnie. Pocierał o nią co chwilę policzkiem i czuł się
jak w raju, to była jedna z tych niezapomnianych chwil, o których potem śnił
nocami. Potrafił się zadowalać tymi niewielkimi okruchami, które od czasu do
czasu dostawał. Wielokrotnie żałował, że nie jest przystojniakiem jak Patryk,
tylko taką szarą, mizerną myszką. Chłopiec nie miał o sobie zbyt dobrego
zdania, bo skoro Zolli go nie kochał, chociaż tak bardzo się starał, to znaczy,
że coś z nim było nie w porządku. W swojej naiwności nie pomyślał, że mężczyzna
niekoniecznie musi mieć rację. Dla niego każde słowo sąsiada było jak
wyrocznia. Dzisiaj poświecił swojemu wyglądowi sporo czasu, wykąpał się w
pachnącym olejku mamusia i wyjątkowo porządnie zaplótł włosy.
Kiedy tylko się
zatrzymali przed bramką, zsiadł szybko i podbiegł do mężczyzny, żeby podziękować za pomoc. Serduszko mu mocno biło, bo miał zamiar pocałować go w policzek.
Myślał o tym całą noc i starał się nabrać odwagi. To byłby dopiero drugi buziak w jego życiu,
tamtego właściwie ukradł, więc za bardzo się nie liczył. Wspiął się na palce i…
- Co robisz bałwanie? Zjeżdżaj! – zimny głos Zolliego,
przywrócił go do przytomności i ściągnął brutalnie z różowych obłoków, na których
beztrosko szybował, odkąd wyjechali ze szkoły. Mężczyzna niecierpliwie odsunął
go od siebie, by złapać za rękę uśmiechniętą szeroko brunetkę w mini, która
szczerzyła do niego zęby. Od godziny czekała na mężczyznę pod bramą jego domu. Nie miała zamiaru wypuścić takiej zdobyczy z rączek, a już na pewno dla jakiegoś smarkacza.
- Misiaczku! – pisnęła, minęła struchlałego chłopaka i rzuciła się w ramiona jego ukochanego,
jakby znała go całe życie. Po kilku sekundach zupełnie o nim zapomnieli,
całując się namiętnie na środku drogi. Zajęci sobą nie widzieli, jak umyka do
domu, łykając gorzkie łzy. Wpadł do środka niczym mała bomba, minął
zaskoczonego ojca i zamknął się w swoim pokoju. Wpełznął pod kołdrę i
rozszlochał się na dobre. Miał ochotę umrzeć, a przynajmniej zakopać się w jakiejś
jamie i zapaść w zimowy sen. Nie wyszedł ani na obiad, ani na kolację i
zaniepokojeni rodzice zadzwonili wreszcie po Patryka. Nie chcieli wdzierać się
na siłę w prywatne sprawy jedynaka, ale cała ta sytuacja z sąsiadem, coraz mniej
im się podobała. Tak jak przyjaciel Avisa, tysiące razy tłumaczyli mu, że nie
można nikogo zmusić do uczuć, ale nic nie wskórali. Niemądry dzieciak był
niesamowicie uparty i przekonany, że miłość może czynić cuda.
***
W pałacu władcy
Piekła sprawy nie miały się wiele lepiej.
Damon nieco się spóźnił, czym jeszcze bardziej zdenerwował i tak już
nieźle nakręconego Patryka. Każdy wychodzący ze szkoły uczeń pytał chłopaka z
udawanym współczuciem, gdzie ten jego facet i dlaczego go porzucił. Wszyscy
bowiem od lat nim słyszeli, a nikt go tak naprawdę nie widział. Większość myślała, że Patryk zwyczajnie zmyśla. Sporo osób
zostało, by przekonać się na własne oczy, że kłamie. Po pół godzinie, miał dość słuchania
ich gorączkowych szeptów i złośliwych uwag. Wziął z murku torbę, ruszył w stronę wyjścia i wtedy
usłyszał pisk opon. Książę zajechał z fasonem przed samą bramę, swoim nowym,
sportowym samochodem, wzbudzając mała sensację. Grupki dziewcząt i chłopców
gapiły się na niego wprost nieprzyzwoicie, paplając do siebie jak nakręceni.
- Przepraszam, ale się nie wyrobiłem w czasie – uśmiechnął
się ugodowo do patrzącego na niego spode łba narzeczonego. Nie chciał zaczynać
tego spotkania od sprzeczki. To był ważny dzień dla nich obu i pragnął, żeby
przeszedł w miłej atmosferze. Nie miał pojęcia o tym co wypisują w gazetach, bo
zwyczajnie był zbyt zajęty, żeby do nich zajrzeć.
- Nareszcie – burknął chłopak i odgarnął z czoła rudy lok. –
Myślałem, że punktualność jest cechą dobrego władcy – rzucił złośliwie i wsiadł
do samochodu.
- No nie przesadzaj –
Damon odpalił silnik – nie czekałeś aż tak długo. Postaram się pośpieszyć,
musisz się przygotować – obrzucił pełnym pogardy wzrokiem szkolny mundurek
chłopaka.
- Coś ze mną nie tak? – zapytał Patryk, mrużąc
niebezpiecznie oczy i ściskając w ręce nieszczęsne pismo. Zastanawiał się, co by mu zrobił Belzebub, jak by udusił jego jedynaka. Książę patrzył na
drogę i nie zauważył rumieńców gniewu na jego policzkach.
- Wyglądasz jak jakiś menel z samego dna Piekła –
zażartował. – To wdzianko ma kształt worka na kartofle.
- Ja ci dam menela! A co powiesz o idiocie co się daje
sfotografować w knajpie, obściskiwany przez nagich tancerzy na dzień przed
zaręczynami! Pawie pióra w ich tyłkach jakoś ci nie przeszkadzały! I ty śmiesz mi zarzucać zły gust?! – walnął go
gazetą w głowę, wskutek czego Damon o mało nie wjechał do rowu.
- Aa…ch….! Zwariowałeś?! – zahamował w ostatniej chwili. –
To był wieczór kawalerski mojego kumpla! Ale to miło, że jesteś zazdrosny –
posłał mu szelmowski uśmieszek.
- Chciałbyś! – nadął się Patryk i przymknął oczy. Nie miał zamiaru
przegadywać się z tym głąbem. Robił się ostatnio coraz bystrzejszy i wymyślał
niestworzone rzeczy. To, że dostawał piany na widok jego kolejnych kochanków, przecież o niczym nie świadczyło. Zwyczajnie dbał o honor rodziny i tyle.
Udawał, że drzemie, nie chcąc dać się sprowokować.
Damon zerkał na
niego co chwilę, zadowolony ze swoich obserwacji. Mimo, że chłopak ostro
zaprzeczał, to jednak nie był mu taki zupełnie obojętny. Będzie musiał jakoś
nakłonić go do uległości, tak długo już czekał na jakąś okazję, by upomnieć się
o zaległe buziaki. A usta ten uparty słodziak miał bardzo kuszące, górną wargę lekko
zaokrągloną, a dolną bardziej wypukłą. Od czasu do czasu zwilżał je bezwiednie
różowym języczkiem. Książę nieraz się na nie zapatrzył, tym razem tak bardzo,
że o mało po raz drugi nie zaliczył rowu. Miał straszną ochotę spróbować jak smakują,
ale bał się, że pójdzie na dzisiejszy bal, z odbitą na policzku małą łapką. Dawno
już nie był prawiczkiem i miał w łożu niejednego przystojnego mężczyznę, ale
nie wiadomo dlaczego, to ten dumny rudzielec od wielu lat królował niepodzielnie w jego
snach.
Na szczęście Patryk
nie miał pojęcia co chodzi po głowie Damonowi, rzeczywiście zasnął i obudził
się dopiero wtedy, gdy się zatrzymali na pałacowym dziedzińcu. Umknął z
samochodu zanim książę zdążył uprzejmie otworzyć przed nim drzwi. Miał tylko
godzinę, by zrobić się na bóstwo. Nie chciał, by potem plotkowano, że wyglądał niechlujnie.
Mamusiowi byłoby przykro, a tego oragnął uniknąć za wszelką cenę. Wziął szybka
kąpiel w wonnym olejku, wysuszył włosy i pozwolił ułożyć je doświadczonej
służącej. Ubrał się w białą koszulę z koronkowymi mankietami i obcisły ciemnozielony
kaftan, pięknie podkreślający walory jego zgrabnej figury. Do tego czarne
spodnie i długie buty z cholewami. Moda w Piekle, bardzo różniła się od tej na
zewnątrz. Czarty ubierały się o wiele bardziej wystawnie, nie stroniły też od biżuterii.
Wpiął, więc w uszy szmaragdowe kolczyki i spojrzał w lustro i aż się wzdrygnął
na swój widok. Naprzeciwko niego stał zupełnie obcy, nieznany mu, młody
mężczyzna - atrakcyjny, pewny siebie, z wysoko uniesioną głową. Kilka dobrze
dobranych szmatek zrobiły z niego prawdziwie królewski kąsek… Potrząsnął głową,
na te zuchwałe myśli, które przez moment opanowały jego wyobraźnię. Zobaczył Damona,
który zasiada do stołu, a on leży nagi na talerzu, przybrany tylko duszonymi
warzywami…
- Wariuję ze zdenerwowania – westchnął i złapał w dłonie
swoją kitkę. Szczotkował ją delikatnie, aż każdy rdzawy włosek zaczął na niej
lśnić jak podłączony do prądu.
- Nie martw się synku – Dominik podszedł z tyłu i cmoknął go
w ucho – z pewnością nie będzie na sali nikogo ładniejszego od ciebie.
Książę zupełnie oszaleje na twój widok.
- I tego właśnie się boję – mruknął pod nosem Patryk. –
Myślisz, że z racji zaręczyn będzie chciał czegoś więcej niż taniec? – zapytał spłoszony.
- Ależ skarbie, masz już osiemnaście lat, chyba jeden, mały
całus nie jest w stanie wystraszyć cię na śmierć? – zachichotał rozbawiony mężczyzna.
- Na śmierć może nie, ale co będzie jak go zaślinię, albo
zemdleję? – zapytał zarumieniony chłopak, którego zazwyczaj dzielna duszyczka,
uciekła właśnie do pięt. Miał ogromną ochotę wyskoczyć przez okno i
skompromitować całą rodzinę na kilka wieków naprzód. Nie było zbyt wysoko i
gdyby biegł najszybciej jak potrafił, to może straży nie udało by się go pochwycić.
- Zapomnij o tym! – Dominik z uśmiechem zamknął drzwi
balkonowe.
- Skąd wiedziałeś, co mam zamiar zrobić? – zapytał całkowicie
zaskoczony domyślnością mężczyzny.
- To ja cię urodziłem i bardzo dobrze znam – pocałował go
w czoło mamuś – wszystko będzie dobrze kochanie, zobaczysz – szepnął mu
łagodnie do ucha.
czytam sobie taka zadowolona, a tu koniec rozdzialiku.. ooo
OdpowiedzUsuńja tam wierzę, że jeszcze Avis'owi się uda ^^
oj Patryku nie mdlej tylko całuj ile się da :D
bardzo kibicuje Zolliemu i Avisowi <3 Bardzo chciałabym żeby im się udało. Czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńsweet!! :) jak zwykle xd ale praca wzywa =.=
OdpowiedzUsuńTak okropnie jest mi żal Avisa. Mam jednak cichą nadzieje że Zoli tylko gra takiego niedostępnego gbura albo że jednak szybko zobaczy co traci. Bo Avis jest słodziutki i taki niewinny to piękne. Opis Zoli za to aż łał. Bardzo do siebie pasują i oby im się udało. Kibicuje im jakoś bardziej niż Damonowi i Patrykowi.
OdpowiedzUsuńMimo to Damon jest prawdziwym synem swoich ojców( jakoś dziwne określać Lu mamusiem) pewny siebie i niegrzeczny. A Patryk czyżby również tak jak przyjaciel całkiem niewinny ale widać po nim też sporo charakteru Dominika więc nie będą się razem nudzić i oby szybko się pokochali. Przecież gołym okiem widać że są sobie przeznaczeni.
Czekam niecierpliwie na kolejną notkę bo strasznie jestem ciekawa co dalej. I oby Avis już nie płakał:)
Dużo dużo weny i chęci.
CZEMU TAKIE KRÓTKIE?!?!?!?
OdpowiedzUsuńDaje 10/10
Ewa
tylko jedno mi pozostaje wyczekiwać kolejnych rozdziałów bo są bardzo świetne. pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny
OdpowiedzUsuńCo by się stało gdyby po zaręczynach Patryk i załamany Avis zostali wysłani na nauke 'jak być królową' i 'piastunką dziedzica tronu'
OdpowiedzUsuńA wyobrażasz sobie Avisa jako piastunkę? On sam potrzebuje co najmniej dwóch nianiek, ma niezwykłych tatusiów, a przecież nie do końca radzą sobie z jego upilnowaniem.:))
UsuńCo do Patryka, na pewno będzie coś takiego.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, biedny Avis, mam nadzieję, ze uda mu się z Zollim...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia