Avis chyba po raz pierwszy w życiu wstał do
szkoły dwie godziny przed czasem. Musiał się przygotować według wskazówek
Patryka, a to wcale nie było łatwe, bo nie miał w tym wprawy. Wykąpał się i
zaczął suszyć włosy, prostując je szczotką. Wczoraj fryzjer skrócił je do
łopatek i ścieniował na całej długości. Spadały złocistą, bujną grzywą i wspaniale się układały. Jeszcze
tylko wytuszował rzęsy tak, że przypominały miękkie, zakręcone do góry miotełki i
pociągnął usta poziomkowym błyszczykiem. Spojrzał w lustro i aż zarumienił się
z zadowolenia. W delikatnej, drobnej buzi widać było duże, błękitne jak
niezapominajki oczy i różowe, pełne usta. Okalały ją błyszczące w świetle
lampy, długie, jasne pasma włosów, tworząc elegancką ramę, eksponującą piękną
twarz, niczym u leśnego elfa.
- Czy to
na pewno ja? Może jeszcze śpię – zagapił się na swoje odbicie zaskoczony
chłopak. Nigdy by nie przypuszczał, że może tak ładnie wyglądać. Zazwyczaj niezbyt
o siebie dbał, stawiając jak większość dzieciaków w jego wieku na wygodę. Jeszcze
tylko biała, krótka koszulka z puszystym kociakiem z przodu i niemożliwie obcisłe
na pupie, biodrowe jeansy, podkreślające zgrabne nogi. Zarzucił na ramię
plecaczek i ruszył do kuchni. Uroda urodą, ale śniadanko święta rzecz!
Na jego widok mamuś Luis przetarł oczy i
zatrzymał się w progu sypialni blokując sobą drzwi. Idący za nim Avgar zarył
zaspanym nosem w jego kark. Nie bardzo rozumiał, dlaczego małżonek nie pozwala
mu wyjść.
- No rusz
się – cmoknął gładką szyję – jestem głodny – poskarżył się i złapał wymownie za
płaski brzuch.
- Ja też,
dlatego natychmiast wracaj do łóżka – pchnął zdumionego demona z powrotem na materac
i usiadł mu na biodrach.
- Nie
mam pojęcia po co już się ubrałeś? – niezadowolony Luis szarpał
się z guzikiem od spodni mężczyzny. Właściwie, to spędzą całkiem przyjemny
ranek, dawno takiego nie mieli. W tym czasie ich odmieniony synek, zdąży pójść
do szkoły i posiać nieco zamętu, a że tak będzie, nie miał żadnych wątpliwości.
– Czyżbyś się miał zamiar opierać? – ukąsił męża w ramię i zarumienił się,
kiedy silne dłonie zacisnęły się na jego pośladkach.
- Cokolwiek kombinujesz to i tak się wygadasz –
Avgar doskonale znał swoje kochanie i wiedział, że takie akcje przeważnie mają
jakiś cel. – Zaczniemy od przystawki – obrócił ich ciała o sto osiemdziesiąt stopni
i zawisł nad Luisem. Wystarczyło krótkie warknięcie, aby zawadzające ubrania
zniknęły. – No skarbie, liczę na coś ekstra – zacisnął usta na nabrzmiewającym penisie
partnera, który tylko cicho pisnął i rozsunął szeroko uda.
***
Tymczasem
Avis zjadł spokojnie kilka tostów z ulubionym dżemem borówkowym i wyszedł z
domu. Stanął przed furtką na chodniku i czekał na przyjaciela, który chwilę
wcześniej wysłał mu sms’a, że już po niego jedzie. Patryk był trochę od niego
starszy i właśnie otrzymał swoje prawko. Rodzice sprawili mu samochód, którym
miał dojeżdżać do szkoły. Zaczął odczytywać wszystkie zaległe wiadomości w
telefonie, które wcześniej zignorował, rycząc przez dwa dni w poduszkę. Nadal
czuł w serduszku wielki żal i ból, ale nie liczył na to, że szybko mu przejdzie.
Postanowił jakoś ułożyć sobie życie bez Zoltana i musi mu się to udać. Dla
podkreślenia swojej stanowczości tupnął nogą i uniósł dumnie jasną główkę.
Nie zauważył, że z domu sąsiada ktoś wyszedł i zatrzymał się nieopodal, wytrzeszczając stalowe oczy. Mężczyzna śpieszył się do pracy, ale na widok wspaniałego zjawiska, tuż obok swojego domu, zatrzymał się i gapił bezczelnie, oceniając nieznajomego od stóp do głów. To musiał być
chyba jakiś anioł, po przecież zwykły człowiek nie mógł tak wyglądać. Pisał coś
pracowicie w telefonie i odwrócił się do niego tyłem. Zolli spojrzał w dół i
zrobiło mu się gorąco, ponieważ koszulka chłopaka uniosła się nieco do
góry. Tuż nad krągłymi pośladkami, na krzyżu, miał smakowity tatuaż.
Czerwone, dojrzałe poziomki ze srebrno zielonymi listkami, wprost zachęcały do
konsumpcji kuszących cudów poniżej. Nogi same zaczęły się pod nim uginać, miał
ochotę rzucić się na kolana i wbić zęby w ponętne pośladki. Otarł pot z
czoła drżącą dłonią. Musiał go poznać, nie mógł pozwolić odejść komuś takiemu.
- Dzień dobry – zaczął grzecznie. – Może cię
podwieźć? - nie chcąc go przestraszyć, zaszedł go od przodu i śliczna, niewinna buzia
przykuła jego wzrok. Chłopak poprawił drobną dłonią jasne włosy i podniósł na
niego błękitne ślepki z niesamowicie długimi rzęsami. Wyciągnął z plecaka
paczkę chusteczek i podał mu z ironicznym uśmieszkiem.
- Wytrzyj usta, ślinisz się, to obrzydliwe! –
odezwał się wyniośle jego cud. Głos zabrzmiał dziwnie znajomo.
- Avis?! – Zolltan dopiero teraz zorientował się z kim ma do czynienia. –
Wpadłeś jakiejś wiedźmie pod różdżkę?! – próbował odzyskać nad sobą kontrolę, niestety z
dość mizernym skutkiem. Nadal nie mógł oderwać od niego zachwyconego wzroku.
Złota brew sąsiada uniosła się bez słowa. Nie raczył mu nawet odpowiedzieć. W mężczyźnie wszystko się zagotowało. Jego mały braciszek, jak go zwykle w myślach nazywał, stał się niesamowicie pociągającym, młodym człowiekiem. Nie mógł dopuścić, żeby te hieny w szkole rzuciły się na niego niczym na świeże mięsko. Zresztą co tam w szkole! Każdy idący ulicą facet, będzie się chciał z nim umówić na randkę. – Nie pójdziesz tak do budy! Oszalałeś? Natychmiast wracaj do domu! – nawet nie wiedział, kiedy zaczął wrzeszczeć i zacisnął kurczowo dłonie. Nie usłyszał, że za jego plecami zatrzymuje się samochód i nie widział wysiadającego z niego Patryka, który obawiał się trochę o przyjaciela i ruszył mu na pomoc.
Złota brew sąsiada uniosła się bez słowa. Nie raczył mu nawet odpowiedzieć. W mężczyźnie wszystko się zagotowało. Jego mały braciszek, jak go zwykle w myślach nazywał, stał się niesamowicie pociągającym, młodym człowiekiem. Nie mógł dopuścić, żeby te hieny w szkole rzuciły się na niego niczym na świeże mięsko. Zresztą co tam w szkole! Każdy idący ulicą facet, będzie się chciał z nim umówić na randkę. – Nie pójdziesz tak do budy! Oszalałeś? Natychmiast wracaj do domu! – nawet nie wiedział, kiedy zaczął wrzeszczeć i zacisnął kurczowo dłonie. Nie usłyszał, że za jego plecami zatrzymuje się samochód i nie widział wysiadającego z niego Patryka, który obawiał się trochę o przyjaciela i ruszył mu na pomoc.
- Dlaczego on tak na ciebie krzyczy? – wziął za rękę
Avisa.
- Nie mam pojęcia, może mi się coś pruje – okręcił
się dookoła swojej osi chłopiec, niby szukając jakiejś dziury i eksponując przy
okazji swoją zgrabną sylwetkę. Zwinnie umknął
pod ramieniem Zolli do samochodu, zatrzasnął szybko drzwi i pokazał mu przez
okno język. Ruszyli z piskiem opon, w lusterku mogli jeszcze zobaczyć machającego
na nich zdenerwowanego mężczyznę.
- Świetnie sobie poradziłeś, to da temu tępemu
osiłkowi trochę do myślenia – roześmiał się Patryk. – Jego ogłupiała, wściekła mina
była bezcenna!
- Ale był strasznie zły i chyba mnie już nie lubi –
mina chłopca się wydłużyła. – Strasznie się gniewał - zamrugał rzęsami, chcą
zapanować nad cisnącymi mu się do oczu łzami. Był taki szczęśliwy jak wychodził
z domu. Po raz pierwszy czuł się równie atrakcyjny jak jego koledzy. Lata upokorzeń i bezskutecznej walki o miejsce w zimnym sercu
Zolltana spowodowały, że chłopiec był bardzo niepewny siebie i zupełnie nie
doceniał swojego potencjału. Wystarczyła chwila z sąsiadem, żeby zupełnie
zepsuć mu humor. – Może on ma rację? Wrócę do domu i się przebiorę – zaczął drżącym
głosem.
- Głuptasie, wyglądasz ślicznie, a ten dureń był
zwyczajnie zazdrosny. Miał cię tyle czasu i nie doceniał, teraz niech ma za
swoje - pogłaskał go po policzku. – Nie martw się i ciesz
nową erą w twoim życiu.
- Naprawdę?! – poskoczył radośnie na siedzeniu Avis,
którego nastój natychmiast się zmienił. – Naprawdę, naprawdę zazdrosny?! – oczy
iskrzyły mu się jak gwiazdy.
- A mówiłeś, że go rzucasz!
- Pewnie że tak, ty tylko… hm… taka mała satysfakcja
– zadarł do góry nosek, przekonany, że znalazł odpowiednie wytłumaczenie dla
ciepłego uczucia w jego serduszku i spojrzał na przyjaciela tryumfalnie.
- Jaasne… satysfakcja… - pokręcił głową rozbawiony
Patryk. – Najważniejsze, że wreszcie zauważył w tobie kogoś więcej, niż smarkatego
sąsiada zza płotu. Możesz teraz spróbować pospotykać się z kimś innym, a nuż ci
się spodoba.
- A ty mi jeszcze nie opowiedziałeś jak było na
zaręczynach – zmienił sprytnie temat Avis. – Nie widzę pierścionka i minę też
masz jakąś niewyraźną, więc chyba coś poszło nie tak.
***
Patryk
wrócił myślami do poprzedniego dnia i aż jęknął. Oczywiście opowiedział
przyjacielowi ze szczegółami całą historię – o zaręczynach, zniszczonych pierścionkach,
awanturze i tym co było potem… No właśnie potem…
Po powrocie
do domu z niesławnej imprezy zamknął się w swoim pokoju i nie dawał znaku
życia. Dobrze wiedział, że mu się nie upiecze, ale chciał mieć odrobinę czasu
na zastanowienie. Był rozżalony i roztrzęsiony tym co się stało, ale zaczął
zdawać sobie sprawę, że zachowanie Damona jest w pewnym sensie jego winą.
Niestety miał taki charakter, że długo chował urazy i nie potrafił łatwo
zapomnieć wyrządzonych mu krzywd. Powinien jednak lepiej nad sobą panować i nie
dawać szmatławcom nowego powodu do plotek o ich burzliwym związku. Westchnął
ciężko. Mamuś, będzie strasznie zły, nie mówiąc o innych osobach zamieszanych w
tą sprawę. Inna rzecz, że ten durny książę zasługiwał na o wiele większe lanie
niż dostał.
- Skarbie, mogę wejść – usłyszał delikatne pukanie
do drzwi.
- Proszę – wymamrotał spod kołdry.
- Synku – Dominik usiadł na brzegu łóżka. – Ta cała
sytuacja jest dla ciebie trudna, ale pamiętaj, że dla twojego narzeczonego też.
Niczego mu nie ułatwiasz robiąc takie awantury. Postąpiłeś strasznie dziecinnie
– tłumaczył mu łagodnie.
- Przepraszam – wpełznął spod przykrycia i położył głowę
na kolanach mężczyzny. – Ja tylko chciałbym, żeby ktoś mnie kochał – chlipnął mu
w koszulę. – Moi koledzy umawiają się na randki, dają sobie liściki i prezenty,
całują się w kinie i są tacy szczęśliwi. Też bym tak chciał – rozpłakał się na
dobre.
- Wiem maleńki, wiem – Dominik gładził rudą główkę
syna, a serce ściskało się w nim z bólu i strachu. Nie miał pojęcia co zrobią
jak to małżeństwo, zamieni się w pole bitwy między nienawidzącymi się
chłopkami.
***
Następnego
dnia spotkali się z Damonem w pałacu pod gabinetem jego ojca. Obaj przestraszeni popatrzyli sobie niespokojnie w
oczy, ponieważ nie mieli pojęcia co wymyślili oburzeni ich wybrykiem dorośli. Obawiali się
jakiejś paskudnej kary.
- Nie bój się, cokolwiek wykombinowali jakoś damy
radę – szepnął do niego uspokajająco książę, choć sam wyłamywał sobie palce,
które jeden po drugim trzaskały w stawach.
- Obyś miał rację – Patryk stanął obok niego. W pobliżu
Damona, z nieznanych mu powodów, czuł się jakoś pewniej. – Jesteśmy w tym razem, prawda? – zapytał cichutko.
Zrobiło mu się jakoś cieplej na duszy. Narzeczony, mimo, że równie zdenerwowany
jak on, próbował go delikatnie pocieszyć. Może faktycznie nie jest aż tak źle,
a on przesadza. Skoro w Damonie błąkają się jednak jakieś uczucia, to jest pewna
szansa, że się dogadają.
- Wejdźcie – rozległ się władczy głos Belzeuba.
Posłusznie wkroczyli do środka, gdzie zebrali się wszyscy rodzice. Stanęli na
dywanie ze spuszczonymi głowami i wbili oczy w swoje stopy, nie śmiejąc ich
podnieść do góry. – Wczoraj daliście paskudny popis złego wychowania. Nie
obchodzą mnie wasze prywatne kłótnie. Mieliście tylko włożyć na palce pierścionki
i dać sobie buzi, co okazało się zupełnie przerosło dwóch prawie dorosłych
mężczyzn!
- Ale papo… - próbował tłumaczyć się Damon, choć
wiedział z doświadczenia, ze to bezcelowe. Ojciec wpadł właśnie w tryb kazania
i nic do niego nie docierało.
- Jakie ale?! – grzmiał władca. – Widzieliście dzisiejsze
gazety, staliście się bardzo popularni! Swoje problemy macie wyjaśniać na
osobności, a nie robić z tego publicznej sprawy!
- Kochanie, weź głęboki oddech – odezwał się
spokojnie Lu. – Nie chodzi tylko o niepotrzebną reklamę – podjął dalej temat
książę, bojąc się, ze mąż się w końcu zagalopuje. – Zniszczyliście rodzinne
artefakty, które przez tysiąclecia przynosiły szczęście. Cała moc z nich
uleciała i teraz są tylko zwykłymi kawałkami metalu. Postanowiliśmy, że w
waszym wolnym czasie, macie je naprawić, co wcale nie będzie takie łatwe i wizyta
u złotnika tego nie załatwi – spojrzał na chłopców i westchnął. . – Chyba nie muszę dodawać, że musicie zrobić to
razem i postarajcie się przy tym nie pozabijać.
- Ależ wujku i nie jesteśmy dzikusami! – zaoponował Patryk.
- Dziwne, w gazetach piszą co innego – rzucił złośliwie
Lu – mogą się jednak mylić – mrugnął do niego wesoło. – Nie zapomnij, że
dzisiaj się do nas przeprowadzasz, Damon pokaże ci twój apartament. Jest
dokładnie naprzeciwko jego komnat. Możecie już iść, macie sporo zajęć.
- Chwila, chyba o czymś zapomniałeś! – odezwał dotąd
milczący Julian. – Żadnego seksu przed ślubem! To jakby się komuś wyleciało z
głowy i zaczął lunatykować w nocy czy coś! Mam nadzieję, że pamiętacie jakie są
warunki zaklęcia!
- Tato…! Jak możesz?! – pisnął zażenowany Patryk.
- Będziemy baaardzo grzeczni wujku - uśmiechnął się do niego pojednawczo Damon na
co Boruta skinął mu z zadowoleniem głową. – Wiesz jak szanuję ciebie i twoją
rodzinę. – Natomiast Lucyfer spojrzał na swojego syna podejrzliwie. Znał ten diabelski
błysk w jego oku i wiedział, że będzie miał sporo kłopotu z upilnowaniem tych
dwojga. Może inni tego nie zauważyli, ale on doskonale widział buzujące w
chłopakach emocje. Ich taniec w czasie balu dał mu sporo do myślenia. Może
jeszcze nie do końca sobie zdawali z tego sprawę, zwłaszcza Patryk, ale na
pewno nie byli sobie obojętni.
Chciałabym zobaczyć na żywo mine Zolltana na widok Avisa. Co do Patryka i Damona to już wyobrażam sobie ślub i ich dzieci.
OdpowiedzUsuńEwa
LOL tak krótko? Łeee. No nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ciekawe czy Patryk i Damon się upilnują. Fajnie gdyby między nimi było już dobre. I Avis też zasługuje na szczęście :)
OdpowiedzUsuńZawsze jest tyle samo, 6 stron Office Word, nie mam pojęcia dlaczego akurat dzisiaj wydaje ci się za krótko.:))
UsuńTeż wydaje mi się krótkie:( I czuję jakiś nie dosyt. Albo nie doczytałam albo Damon i Patryk jednak nie dostali żadnej kary.
OdpowiedzUsuńSmutno mi się zrobiło na wyznanie Partyka że i on chce być kochany i szczęśliwy ale to oznacza tylko tyle że Damon musi się zacząć strać o narzeczonego. Też jestem ciekawa co im da takie mieszkanie blisko siebie i coś czuję pod skórą kłopoty.
I znów na Beza... czy on w ogóle z synem rozmawia? Powinien przecież jest na tyle inteligentnym czartem że powinien wiedzieć co przeżywa jego syn.( O tym też było malutko ale na pewno się rozkręci). Bo Patryk ma chociaż Dominika do rozmowy.
Czekam niecierpliwie co wyniknie z tego ich mieszkanie bądź co bądź pod jednym dachem.
Avis na pewno wygląda teraz całkiem inaczej i oby ta przemiana dodała mu też pewności siebie. Super że uwzględniasz też związek jego rodziców chociaż na krótką chwilę.
Nie wiem co napisać o reakcji Zolli bo było tego za mało:( Owszem coś tam tak ale za szybko przyjechał Patryk, wszystko zepsuł.
Chociaż tekst o ślinieniu się zabójczy:) I to jak się wydarł że nie pójdzie tak do szkoły. Ale dobrze mu tak. Dręcz go jeszcze bo się idiocie należy. Oby Avis szybko pokazał się w zasięgu wzroku z jakimś facetem.
Jedyne co mnie dziwi w jego przemianie to tatuaż. Nie to że on jest tylko jego wzór.... dla mnie trochę dziwny i nie pasuje ale może jedna się czepiam.
Nie mogę się doczekać co jeszcze wymyślisz i dałabym wiele żeby notka była najlepiej jutro:)
Podobało mi się jak zwykle ale serio jakoś tak jakby rozdział był o połowę krótszy niż zawsze mimo że to nie prawda.
Dużo dużo weny i chęci:)
To się Zoli zdziwił! Mam nadzieję, że będzie się musiał wysilić. No ale oczywiście mam miękkie serducho i będę mu kibicować.
OdpowiedzUsuńA co do Damona i Patryka... Nie zagryźli się po ostatnim spotkaniu, a to już coś. Pozostaje liczyć, że taka bliskość w domu pomoże im się dogadać.
Duuużo weny (najlepiej przywiąż ja do kaloryfera) i czasu!
Gabi
Nieźle *.* Avis jest słodki! .... Damon mnie troszkę przeraża XD
OdpowiedzUsuńżyczę weny i czekam z zapartym tchem tutaj i na smoka wawelskiego ;)
Ha! Wreszcie Avis wziął sprawy w swoje ręce! Scena, w której Zollie zaczyna się ślinić do chłopca wyszła Ci świetnie. Mam nadzieję, że między tą dwójką wreszcie zacznie się coś dziać. Oby tylko Zollie nie obudził się za późno i Avis nie zdążył zrealizować swojego planu ze znalezieniem nowego obiektu uczuć. Chociaż... Poczytałabym sobie o scenkach zazdrości jakie by urządzał ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kara jaką dostali Damon i Patryk. Naprawienie, i to wspólne, zepsutych pierścionków pozwoli im spędzić ze sobą więcej czasu, lepiej się poznać i może nawet odkryć uczucia? Uśmiałam się, gdy Julian wyskoczył z tym swoim "Żadnego seksu przed ślubem". Jeśli weźmie się pod uwagę to, co sam wyprawiał...
Ciekawi mnie ten błysk w oku Damona. Co też nasz mały książę wymyśli... I czy mamy Patrykowi współczuć, czy też może raczej zazdrościć ;)
Weny,
Ariana
PS. Nie myślałaś nad zmianą tytułu, na np. "Narzeczona dla księcia"? Czy jakoś tak...
To ja zacznę od tego, co mnie na tą chwilę interesuje najbardziej, czyli of Avisa i Zoltana. Niezłą przemianę mamy, jak widać. I te poziomki... Uwielbiam, mrrrr. A jeśli chodzi o Luisa, to gratuluje mu doskonale przeprowadzonej akcji dywersyjnej, bo Avgar by jeszcze na serce kipnął, gdyby zobaczył swojego jedynaka, ubranego tak, a nie inaczej xD" Zoli... Cóż, dobrze mu tak! Niech teraz trochę pocierpi, powyobraża sobie i zazdrości, o! Ciekawa jestem, czy zdąży jednak swoją złotowłosą królewnę zdobyć, zanim zrobi to ktoś inny.
OdpowiedzUsuńCo się zaś tyczy Damona i Patryka, to uważam, że bardzo dobrą karę chłopaki dostali. Pora się trochę narobić, przy własnych pierścionkach zaręczynowych. Może to ich trochę do siebie zbliży. Taką przynajmniej mam nadzieję. No i wypadałoby, że obydwaj chociaż spróbowali schować dumę do kieszeni, a Patryk raczy popatrzyć na Damona inaczej, niż przez pryzmat wydarzeń z dzieciństwa.
Witam,
OdpowiedzUsuńach jaki cudowny rozdział... Avis zasieje trochę zamętu wokół siebie... Luis nie daj się Avgarowi... nic mu nie mów.... bo gotów wpaść do szkoły Avisa i sam posiać trochę zamętu, że wszyscy gapią się na jego kochanego synka, „jak ciele w namalowane wrota”. Zolli wspaniale zareagował, wystarczyła ma la zmiana ubioru i już zauwarza.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia