Rano Julian
pierwszy otworzył oczy i zadowoleniem stwierdził, że jego kitka jest ściśle
spleciona z ogonkiem Dominika. Przez chwilę leżał przyglądając się
narzeczonemu, który każdym dniem wydawał
mu się piękniejszy. Teraz jego brzuszek zacznie rosnąć i zamieni się w słodką
kuleczkę. Postanowił zbadać sprawę, więc uśmiechnął się do siebie i zsunął
niżej. Podniósł koszulkę chłopaka wysoko do góry i zaczął go miziać nosem wokół
pępka. Skóra była mięciutka, kremowa i
lekko lśniła. Delikatnie zaczął ją podgryzać, a potem przytulił do niej
policzek.
- Masz synu hotel pierwszej klasy i to zupełnie darmowy –
szepnął do brzucha. W tym momencie Dominik obudził się i otworzył jedno zielone
oko, w pierwszej chwili miał zamiar trzepnąć Juliana w łepetynę, ale jego
dialog z maleństwem go rozbawił, więc postanowił chwile go posłuchać. – Już za
parę miesięcy się zobaczymy i tatuś wszystkiego cię nauczy. Podoba ci się imię
Patryk, bo mnie tak, musimy tylko jeszcze przekonać mamusię. A tym Damonem się nie
martw, zrobimy z niego porządnego faceta, chociaż z jego genami to nie będzie
proste – westchnął ciężko. – Wydrę mu serce jak cię skrzywdzi. Przepraszam, że
byłem takim durniem skarbie i niepotrzebnie namieszałem w twoim życiu. Mamusia
była strasznie wściekła. - Mężczyzna delikatnie głaskał zaokrąglony brzuch.
- I nadal jest! – warknął zarumieniony Dominik. Usta
Juliana tak blisko jego penisa, mimo że z całych sił próbował się opanować,
spowodowały gwałtowny napływ krwi w dolne partie ciała. Przeklęta ruda kitka też
dołożyła swoje trzy gorsze. Tuliła się do czarnego włochacza wprost
nieprzyzwoicie. – Ohydna zdrajczyni! – mruknął chłopak i próbował rozdzielić
splecione ogonki.
- Kochanie, to boli – zaprotestował czart. – Chyba jeszcze
się nie zgoiło.
- Jestem głodny, poza tym musimy porozmawiać – Dominik kręcił
się na wszystkie strony. Bliskość mężczyzny jak zawsze mocno na niego działała.
- Może najpierw zajmę się twoim problemem – Julian nie
czekając na odpowiedź, zsunął z bioder chłopaka spodnie i chuchnął na stojącego
dumnie członka. – Ja dzisiaj zacznę śniadanie od deseru – oblizał się pożądliwie
i wziął go głęboko do gardła.
- Cholera – sapnął cichutko chłopak. Był na siebie zły za
swoją słabość do tego uroczego drania, ale te utalentowane usta wyczyniały z
nim cuda i zamieniały w drżącą kupkę rozkoszy. Nie potrafił się im oprzeć, tym
bardziej, że duże dłonie masowały właśnie jego pośladki, a jeden z palców
zaczął zataczać kręgi wokół zaciśniętej dziurki. – Och… - wyrwało mu się
mimowolnie. Tymczasem wojewoda pieścił smukłe uda, aż się ulegle rozsunęły dając
mu lepszy dostęp. Ułożył się między nimi wygodnie, liżąc i kąsając purpurowego
od nabiegłej krwi penisa. Wsunął jeden palec do środka i potarł nim wrażliwy
splot nerwów. – Aa… - chłopak przestał się całkowicie kontrolować. Zaczął
jęczeć głośno i wić się w ramionach narzeczonego, pobudzając go do
intensywniejszych pieszczot. Po kilkunastu sekunda wytrysnął w jego usta po
czym opadł na materac kompletnie wyczerpany.
- Uwielbiam jak dla mnie krzyczysz – Julian pocałował czule
nabrzmiałe wargi i mocno przytulił do twardego torsu nieco opierającego się
narzeczonego.
- Jestem beznadziejny, powinienem cię trzymać na diecie
do końca ciąży – mruknął zawstydzony Dominik.
- Nieprawda, jesteś rozkoszny, słodki i bardzo cię kocham–
uśmiechnął się do niego czart.
***
Tymczasem w
pałacu władcy Piekła sprawy miały się zupełnie inaczej. Lucyfer nie miał
niestety ugodowego charakteru Dominika, który po dzikim wybuchu był zazwyczaj
skłonny do kompromisu i pójścia na ustępstwa. Co prawda małżonkowie także spali
w jednym łóżku, ale każdy po swojej stronie. Książę z zawziętą miną ściskał w
ręce jasną kitkę, aby czasem w nocy nie powędrowała, gdzie nie trzeba. Rano
obudził się pierwszy, wziął prysznic i ubrał się ciuchy, które zawsze ostro
krytykował Bez, a mianowicie w ściśle przylegającą do ciała jasnoniebieską koszulę
i białe jeansy, opinające go jak druga skóra. Po czym wziął w ramiona gruchającego
synka, usiadł z nim na fotelu i zaczął karmić z butelki. Damon, wyczuwając jego
nienajlepszy nastój zamienił się w słodkiego aniołka. Władca po chwili również
wstał i na widok kręcącego się po sypialni Lu zmarszczył brwi i zagryzł wargi.
Zgrabny tyłeczek paradował się tuż przed jego nosem, a pod bluzką mógł dostrzec
zarys sutków.
- Co ty do pierona masz na sobie?! – nie wytrzymał mimo
najlepszych chęci. – Chyba nie masz zamiaru iść w tym stroju na naradę?!
- Mówiłeś coś, czy mi się wydawało – mężczyzna z
niewinnym uśmieszkiem podniósł głowę znad dokumentów. – Spotkamy się na miejscu
– ruszył do drzwi kołysząc powabnie pośladkami.
- Wracaj tu natychmiast! – wrzasnął Bez, ale w odpowiedzi
usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami. Niestety sam był jeszcze nieubrany, więc
nie mógł za nim pobiec. Przy pomocy lokaja, zaskoczonego jego niezwykłym pośpiechem
i zapałem do pracy, przyszykował się w
rekordowym tempie. Kiedy przybył na miejsce w sali obrad panowała wyjątkowo
luźna atmosfera. Wszyscy zawęzicie plotkowali, a jego niepoprawny mąż był w
samym centrum zainteresowania.
- Chodzisz na siłownię Kamelu – zwrócił się do sekretarza
Beza. – Masz takie umięśnione ramiona – powiedział z podziwem, a komplementowany
chłopak aż pokraśniał z zadowolenia. Patrzył na księcia rozanielonym wzrokiem,
zupełnie nie zauważając wejścia swojego pana, co normalnie byłoby nie do
pomyślenia.
- Sarenie masz nowego krawca? – uśmiechnięty słodko Lu zmierzył wzrokiem
szpakowatego, acz niezwykle przystojnego ministra skarbu. – Twoja talia wygląda
wyjątkowo korzystnie w tym kontuszu – spuścił oczy, prezentując długie rzęsy.
Mężczyzna mimo swego wieku i doświadczenia też nie był odporny na jego wdzięki.
Posłał mu równie maślane spojrzenie jak wcześniej młodziutki sekretarz. Natomiast
w stojącym w drzwiach Bezie zaczęła gotować się krew. Te cholerne urzędasy
zamiast zająć się sprawami państwa, flirtowały beztrosko z jego nieznośnym
mężem, który najwyraźniej był w swoim żywiole i doskonale się bawił. W dodatku
smukłe, pełne wdzięku ciało księcia na nim wywierało równie potężne wrażenie co
na jego doradcach i w spodniach zaczęło mu się robić ciasno, tym bardziej , ze
wściekły Lu wziął go na dietę i nie dał się dotknąć nawet końcem palca. Z wielkim trudem oderwał od niego wzrok i z impetem
usiadł za długim stołem.
- Czy ktoś tutaj ma zamiar pracować?! – warknął groźnie i
dopiero w tym momencie został dostrzeżony przez rozgadane stadko. Pod wpływem
jego wściekłego spojrzenia zaległa cisza.
- To nie dostaniemy najpierw śniadania? – zapytał z
wydłużoną miną Lu.
- Wasz czas minął, trzeba było jeść, a nie plotkować jak
przekupki na targu! – stwierdził bezlitośnie władca.
- Ale zobacz na mój brzuch – książę uniósł nieco koszulę
i zaprezentował, płaski idealnie wyrzeźbiony kaloryferek, w który wszyscy
natychmiast wbili oczy, a Bez głośno zazgrzytał zębami. - Zupełnie zapadnięty!
Władca doskonale zdawał sobie sprawę, że mąż z nim igra,
mszcząc się za jego głupi, pijacki wybryk, który niestety będzie miał długofalowe
następstwa. Miał wielką ochotę przerzucić go przez kolana i przyłożyć w ten wypięty
zadek, a potem rzucić na stół i kochać się z nim do utraty tchu. Nie mógł
jednak robić cyrku w sali narad, wyszedłby na brutala i zazdrośnika jakich
mało. Nie mówić już o tym, że zupełnie by się pogrążył w oczach męża. Nie
pozostało mu nic innego jak tylko zapanować nad sobą, chociaż w środku wszystko
aż w nim wrzało. Gdyby miał jakiś wybór zabrałby stąd Lu i zamknął w wysokiej wieży
z ogromnym łożem na cztery spusty, żeby już nikt nie mógł go obmacywać
wzrokiem. Skinął na służbę, by przyniosła posiłek.
- Żebyście potem nie mówili, że pracujecie z tyranem – mruknął
pod nosem. Książę usiadł z tryumfalnym uśmiechem. Nie zauważył, że w oczach
Beza zaczynają się powoli zapalać niebezpieczne błyski. Władca właśnie doszedł
do wniosku, że zasada ,, kto mieczem wojuje, od miecza ginie” jest całkiem
zabawna. Postanowił ją w przyszłości wypróbować.
***
Podczas
śniadania Boruta patrzył poważnie na Dominika, jakby coś głęboko rozważał.
Kilka razy otwierał usta i zamykał je z powrotem, nie wydawszy żadnego dźwięku. Wiedział, że nadal jest w niełasce i bał się, że chłopak
odrzuci jego propozycję. Grzebał więc niemrawo widelcem w talerzu, przesuwając kawałki
omleta z jednej strony na drugą.
- Przestań bawić się jedzeniem i wyduś o co chodzi! – zdenerwował
się w końcu Rokita.
- Więc chodzi o to, no… hm… - zaczął jąkać się niepewnie Julian.
- Natychmiast! – Dominik wstał, usiadł mu na kolanach i
złapał za czarną kitkę. – Gadaj, bo zacznę ją skubać!
- Brzydki szantaż – skrzywił się lekko czart. – No dobra,
myślałem, żeby wziąć szybki ślub. Jest taki hotel na Łysej Górze, można tam
zawrzeć małżeństwo bez zbędnych ceregieli. Potem wrócimy do domu i postawimy
twojego ojca przed faktem dokonanym. Chyba że się rozmyśliłeś i już mnie nie
chcesz – Wojewoda spojrzał mu w oczy. Zanurzył się głęboko w tych zielonych,
lśniących jeziorach i odnalazł w nich tyle ciepła, czułości i miłości, że
wprost nie mógł w to uwierzyć. – Nie zasługuję na ciebie skarbie – szepnął mu
cicho do ucha i objął mocno ramionami. – Będziemy szczęśliwi, obiecuję ci. Chłopak
w odpowiedzi zarzucił mu ręce na szyję i cmoknął w usta.
Zrobili tak jak
zaproponował Boruta. Spakowali się i w ciągu godziny byli gotowi do podróży,
którą odbyli samochodem wojewody. Wieczorem wzięli cichy ślub, tylko w
obecności urzędnika i świadków, którymi zostały trzy właścicielki Hotelu pod Rózgą.
Spędzili upojną, pełną namiętności noc i rankiem wrócili do domu. Z mocno
niepewnymi minami wkroczyli do willi Rokity, bojąc się reakcji porywczego
mężczyzny. Zastali go w kuchni, przygotowującego jakiś dziwny wywar.
- Co tak śmierdzi? – Dominik pokręcił noskiem.
- Co za zaszczyt, dwie czarne owce raczyły wrócić do domu
– warknął do nich cicho Ksawery. – A nie łaska się było odezwać i powiadomić co
się z wami dzieje?! Ja tu od trzech dni włosy sobie wyrywam z nerwów, że coś
wam się stało paskudni niewdzięcznicy! – ryknął niespodziewanie.
- Chyba nie było aż tak źle – wyrwało się Julianowi – bo sporo
ci ich jeszcze zostało - spojrzał na gęstą czuprynę teścia.
- Uważaj gamoniu, jeszcze nie wyrzuciłem tego sztyletu,
mogę cię wykastrować w mgnieniu oka!
- Macie się natychmiast uspokoić i przestać nawzajem
drażnić, bo zamknę was na miesiąc razem w pokoju – wziął się pod boki Dominik. –
I nie myślcie, że to czcza pogróżka!
- Ale…- zabrzmiał niespodziewanie zgodny chór.
- Dam synowi na imię Lucjusz Belzebub – zagroził zirytowany
chłopak.
- Będziemy grzeczni – stwierdził ze słodkim uśmiechem
Julian, zaciskając dłonie w pięści, nieco przerażony tą perspektywą. Za nic nie
miał zamiaru pozwolić, by jego maleństwo nosiło imię tego wybladłego,
dworskiego szkodnika zwanego pieszczotliwie Lu, pudrującego co chwila świecący się
nos i noszącego badziewne wdzianka.
- Możesz nam zaufać kochanie – przytaknął mu ochoczo
Ksawery, któremu wizja jego wnuka z imieniem tego zdradliwego, piekielnego
skurczybyka za jakiego miał Beza, też niezbyt przypadła do gustu.
***
Belzebub już
tego samego dnia zaczął wcielać swój plan w życie, skoro uparty mąż postanowił
doprowadzić go do szaleństwa, to dlaczego on nie miałby odpłacić mu się tym
samym. Każdego popołudnia przez dwie godziny ćwiczył razem ze swoją strażą, chcąc
utrzymać kondycję i nie stracić nabytych umiejętności. Potrafili się posługiwać
współczesną bronią, ale ta średniowieczna o wiele bardziej im odpowiadała. Najbardziej
lubili ciężkie, dwuręczne miecze, ponieważ trzeba było niemałej sprawności i
siły, by się nimi po mistrzowsku posługiwać. Lucyfer często im towarzyszył, wybierając
jednakże broń jednoręczną i tarczę.
Na ustronnym placyku
w pałacowym parku zebrała się już cała ekipa. Był ciepły letni dzień i słońce nadal
mocno przygrzewało. Książę nieco się spóźnił i po przybyciu usiadł na trawie i
zaczął z ciekawością obserwować, toczące się zawzięte pojedynki. Bez zobaczył
go kątem oka i z niewinnym uśmiechem ściągnął koszulę. Pozostał w samych spodniach,
a jego potężna, muskularna sylwetka natychmiast przyciągnęła oczy wszystkich.
Niby walczyli, ale jednocześnie gapili się bezczelnie na jego atletycznie
zbudowane ciało poruszające się z nadzwyczajną szybkością i gracją, jak na tak
mocno zbudowanego mężczyznę. Lu nie zdawał sobie sprawy, że robi to samo
oblizując bezwiednie wargi za każdym razem, kiedy mąż wyprowadzał cios. Pobudzona kuszącym, widokiem wyobraźnia zaczęła mu
podsuwać coraz to bardziej ekscytujące obrazy z ich sypialni. Uwielbiał, kiedy
te silne ramiona zaciskały się wokół niego, a duży, gorący członek zagłębiał
się raz po raz w jego spragnione ciało.
- Och… - wyrwało się z jego ust i z zażenowaniem
stwierdził, że jest twardy jak skała. Podniósł wzrok i napotkał rozbawione
spojrzenie Beza, który najwyraźniej doskonale wiedział co się z nim działo.
Poderwał się tchórzliwie i umknął z placyku, obciągając jak najniżej koszulę,
aby ukryć swój zawstydzający problem. Mąż wrócił po godzinie i skierował się prosto
pod prysznic, wyszedł stamtąd po chwili w samym, okręconym wokół bioder ręczniku.
- Robisz to specjalnie draniu – mruknął Lu, a jego oczy
bez udziału jego woli powędrowały tam , gdzie pod materiałem ukrywał się lekko
wzwiedziony penis mężczyzny.
- No co ty, jakże bym śmiał – władca zbliżył się do niego
na odległość wyciągniętej ręki. – Może jednak chcesz go zobaczyć z bliska
kochanie? – Niby przypadkiem upuścił ręcznik. – Przepraszam, chyba za słabo go
zawiązałem – uśmiechnął się psotnie do jasnowłosego uparciucha.
- Zabieraj stąd ten goły tyłek i… - zawarczał książę, ale
w tym momencie jego kitka, dość mając kłótni i kwasów, ogromnie tęskniąc za
swoim towarzyszem, złapała czarny ogonek i związał się z nim w ścisły węzeł. –
Ożesz ty… - jęknął bezradnie Lu.
- No skarbie, nie bądź taki, zrzuć te ciuszki i się
przyłącz – Bez delikatnie pogładził go po policzku. – Wiem, że postąpiłem
niemądrze, ale szkoda już się stała i teraz możemy tylko jakoś pomóc przejść
przez to naszemu synowi. Nie gniewaj się już – przyciągnął go do swojego
wilgotnego jeszcze ciała i czule pocałował.
- Grasz nie fair – szepnął zarumieniony Lu przytulając się
do niego.
Epilog
Po pięciu miesiącach Dominkowi i Julianowi
urodził się śliczny, rudowłosy synek, któremu dali na imię Patryk. Był nadzwyczajnie
dobrym i spokojnym dzieckiem. Czasami nawet rodzice dziwili się po kim
odziedziczył taki charakter. Z czasem jednak okazało się, że maluch taki słodki
jest tylko w rodzinnym gronie. Kiedy ktoś zagroził, komuś z jego bliskich
potrafił pokazać pazurki i bronić się zaciekle. Dziesięć lat potem na świat
przyszli także bliźniacy Paweł i Adrian. Żywiołowi i przekorni jak Dominik i
sprytni jak wojewoda, postawili na nogi
cały dom i okolicę. Jedyną osobą, której bezwzględnie słuchali był ich starszy
brat.
Ksawery
zamieszkał z nimi, ciesząc się wnukami i sprzeczając z Julianem. Obaj panowie w
końcu się dogadali, ale nadal lubili ze sobą drażnić. Dominik nauczył się ignorować
ich awantury, wychodził wtedy z domu i wracał, kiedy opadały emocje.
Bez i Lu żyli także w miarę szczęśliwym związku,
u nich kłótnie wybuchały o wiele częściej i trwały dłużej, ale zważywszy na
charaktery obu małżonków i tak świetnie sobie radzili. Damon niestety nie był
tak grzecznym i bezkonfliktowym maluchem jak Patryk. Odziedziczył wiele wad
swoich najbliższych. W dodatku wiecznie zajęci rodzice rozpuścili swojego
jedynaka, dając mu zbyt wiele swobody. Chłopiec o silnej osobowości natychmiast
z tego skorzystał i rósł na dumnego, wyniosłego panicza, przekonanego, że wszystko
mu się należy wystarczy tylko skinąć palcem.
Monika i
Amira spotykały się nadal, ale był to raczej luźny związek. Nie mogły się zdecydować
na założenie rodziny, tym bardziej, że krewni tej ostatniej ciągle się wtrącali,
chcąc je poróżnić, co wielokrotnie im się udawało.
KONIEC
………………………………………………………………………
Dziękuję wszystkim
czytelnikom za komentarze, które zachęcały mnie do pisania. Mam nadzieję, że
zżyliście się z bohaterami tak jak ja, prawdę mówiąc ciężko się mi będzie z
nimi rozstać.
Nie zdecydowałam
jeszcze czy napiszę Sequel do tego opowiadania. Byłaby to historia o dzieciach
naszych bohaterów – Patryku i Damonie. Może wy podpowiecie mi co mam zrobić.:))
Szkoda, że tak ropieścili Damona bo Patryk bd miał z nim ciężko.Koniecznie napisz o losach tej przyszłej parki. Rozdział wspaniały, choć zachowanie Lu tak sobie mi się podobało choć dobrze czasem wywołać zazdrość u męża :)
OdpowiedzUsuńCudowne! :D Mam wielką nadzieję że napiszesz ciąg dalszy opowieści o Damonie i Patryku. Bardzo bym chciała przeczytać jak sie ich losy potoczą i jestem ciekawa jaką by byli parą. ^^
OdpowiedzUsuńnov25
Boski rozdział. Podobał mi się, szybki ślub i zemsta Beza :)
OdpowiedzUsuńProszę napisz Sequel. Proszę proszę proszę! Uwielbiam to opowiadanie.
Proszę cię napisz o Patryku i Damonie.A notka świetna.
OdpowiedzUsuńEwa
Sequel to naprawdę dobry pomysł. Chciałabym wiedzieć jak rozwija się aranżowane małżeństwo moich ulubionych bohaterów. Tylko błagam nie męcz mocno Patryka. Pozdrawiam i czekam na kontynuacje. Black.
OdpowiedzUsuńKOCHANA TO JUŻ KONIEC? ;p Jak zwykle pięknie. Historia od samego początku trzymała w napięciu i... tyle niezwykłych i śmiesznych sytuacji było i także tych smutnych. Opowiadanie boskie, najlepsze i... na pewno utrzyma się na szczycie przez długi czas z resztą. ;)
OdpowiedzUsuńA teraz kochana czekam na Damona i Patryka! Już się nie potrafię doczekać! Tym epilogiem tak mnie zafascynowałaś, że szkoda gadać! Czuję jak mi w brzuszku wszystko się kręci. ;)
Bardzo też interesują mnie bliźniaki. ^^ Co to będzie? co to będzie?? :)
WENY! I jak mijają wakacje? :)
No ten epilog mnie zaskoczył. Myślałam, że jeszcze z rozdział czy dwa przed nami a tu taka niespodzianka... Mam nadzieję, że prace nad sequelem trwają i wkrótce zaprezentujesz nam pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZakończenie zupełnie mnie nie satysfakcjonuje. Owszem, przyjemnie się czytało o pogodzeniu dwóch zwaśnionych par. Bitwa na seksapil między Bezem i Lu była boska. Ale cała reszta pozostawia niedosyt. Niedosyt, który może zaspokoić tylko sequel :D
Tak więc, moja droga, weny i czasu do pisania.
Ariana
Och stanowczo napisz - to może być zabójczo śmieszna opowieść... hmm bo niby jaka mogłaby być z takimi teściami Patryka i Damona?
OdpowiedzUsuńSzkoda ze juz koniec bardzo lubialam to opowiadanie i smutno mi ze to konec mam nadzieje na kontynulacje.. zycze duzo weny i milej nocki
OdpowiedzUsuńBay bay
napisz, napisz, napisz!!! :D
OdpowiedzUsuńdopinguję w napisaniu sequel'a o Patryku i Damonie ;)
mam nadzieję, że napiszesz, bo już z niecierpliwością na niego czekam.
boże chcesz teraz skończyć oszalałaś tak nie wolno czekam na nocie
OdpowiedzUsuńOch napisz, napisz :D Ja jestem za.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyjemny i jak zwykle na poziomie. Wprawdzie nie spodziewałam się zakończenia, ale i tak jest ok.
Coś czuje w kościach, że Damon będzie moim kolejnym ulubionym bohaterem :)
~Tess
Już koniec.... Szkoda! Oczywiście, że chcę sequela! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA mi się koniec nie podobał ze względu na Beza on znów wyszedł z opresji bez szfanku to on zawinił a Lu i tak nic z tym nie zrobił. To smutne gdy już zaczęłam inaczej na niego patrzeć.
OdpowiedzUsuńZa to szybki ślub Dominika i Juliana podobał mi się bardzo to było dobre rozwiązanie i cieszę się że są razem szczęśliwie. Super też że wspomniałeś o dziewczynach polubiłam je zarówno razem jak i osobno.
No i dzieci naprawdę chciałabym kiedyś o nich przeczytać na pewno będą ciekawą parą ale nawet jeśli nie to trzeba wierzyć że im też się ułoży.
Całe opowiadanie wywoływało skrajne emocje u mnie i chyba jeszcze długo będzie para Dominik i Julian mimo że byli parą główną i ze wzlotami i upadkami czytało się o nich wspaniale to ja i tak z czasem polubiłam Belzebuba i Lu. Tego drugiego bardziej bo ten pierwszy był draniem i takim pozostał. Ale potrafię dostrzec teraz to przed czym się opierałam wcześniej i taka postać się przydaje. Może będzie i w kolejnym opowiadaniu. Jakby to miało jeszcze z jeden rozdział albo jakby to Bez raz na koniec przeprosił i się ukorzy. Jak mówię emocje jeszcze nie opadły. Ale parą byli ciekawą i to nie ja jestem autorką i wiem że taki był koncept bardzo dobry zresztą to ja poprowadziłabym ich troszkę inaczej. Mimo to w końcu zrozumiałam co nieco. Tylko ten koniec przecież Bez wiedział że Lu się nad nim odgrywa to zamiast prosić o przebaczenie to się bawi...ech.
Co mnie zaskoczyło to element yuri ( tak to się chyba pisze) i to że mimo tak małej ilości bardo mi się spodobał był inny, nowy dla autorki i spodobał się dając opowiadaniu jeszcze więcej świeżości opowiadaniu.
Koniec w tym miejscu był zaskoczeniem i bardzo będzie mi ich brakować wszystkich ironicznie Beza najbardziej bo żadna postać nie wywoływała takich emocji. Ale w sumie opisałaś wszystko co chciałaś i co było potrzebne do zamknięcia tej opowieści. Brakuje mi tylko jakiejś zamykającej sceny między Bezem a Lu jakiejś która jeszcze bardziej rzuciłaby światło na ten związek.
A i o mało nie zapomniałam o Ksawerym pojawił się znienacka i na krótko ale zawojował moje serce:)
Niecierpliwie czekam na kolejne opowiadanie czy to będzie kontynuacja czy nie. I trzymam kciuki że stworzysz kolejny taki emocjonujący związek( L i B) i pokarzesz jak można się powoli docierać i zakochiwać ( D i J)
Dużo dużo weny i chęci na przyszłość :)
Oczywiście, że się zdecydowałaś na napisanie sequelu moja droga. Nie przyjmuje nawet do wiadomości czegoś takiego, że mogłabyś się nie zdecydować. Jak nie napiszesz to cię znajdę i zatłukę... Opcjonalnie kropne Gordona w wypadku i tak się opo skończy, o! Za bardzo uwielbiam Patryka, żebym ci pozwoliła tego nie napisać, zwłaszcza po naszej wczorajszej rozmowie! Jaram się już w tym momencie, a ty mi tutaj oświadczasz, że się nie zdecydowałaś jeszcze. Po moim trupie, kochana!
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału... Cóż, już mówiłam, że uwielbiam Lu zawsze i bez względu na wszystko, chociaż czasami naprawdę jest nieco zbyt uparty. Co by nie mówić, ma charakterek. Na szczęście Bez radzi sobie z ujarzmianiem go. Nie zawsze trzeba stawiać na swoim, lecz należy ustąpić, a uważam, że Bez i Julian otrzymali wystarczającą karę za swoje przewinienie. Czekam na mojego Patrysia :P
tak prosze! wiecej :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam całość raz jeszcze i mimo że Bez wciąż wywołuje skrajne emocje to znów widzę więcej. Zmienił się i kocha na swój sposób a Lu jest narwany. Obaj mimo wielu nie porozumień są dobrą parą i mogą być ze sobą szczęśliwi. I tak szkoda że koniec opowiadanie poczytałabym o nich jeszcze.
OdpowiedzUsuńA do Domisia i Juliana nie mam zastrzeżeń. Po prostu mało mi opowiadania. Trzymam kciuki za kontynuację lub nowy blog. Za wszystko w sumie:)
Wg mnie nie powinnas robić kontynuacji. Lepiej by bylo zostawić opko takie jakie jest, bo uważam, że popsuloby to 'szyk' calych 31 rozdzialów, które napisalaś. Fajniej jest tak samemu sobie wyobrazać kto z kim będzie. To bardziej tajemnicze itd. Epilog powinien być zakończeniem wszystkiego ;) To moje zdanie ;) .. Zastanów się czy nie lepiej zostawić tego tak jak jest? ;) Pozdrawiam. Korek
OdpowiedzUsuńMoja droga! Rozczarowałaś mnie tym że tak szybko zakończyłaś to opowiadanie. Myślałam że stworzysz jeszcze historię jak dwójka przeznaczonych sobie dzieci po wielu niezgodach, dziwnych przypadkach i historiach w końcu jest razem! Ale cóż wszystko co dobre się kiedyś kończy. T.T
OdpowiedzUsuńA co do Sequela to pisz go szybciutko! Bo jak nie to znajdę przywiążę do krzesła przed klawiaturką, zrobię ciepłej herbatki z dodatkiem i będę stała nad tobą niczym zły kat!
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńoj jakoś tak mi smutno, że to opowiadanie się zakończyło.... cóż ale wspaniale to zrobiłaś...
A co do sequela to jestem na tak... chociaż chciałabym, aby Damon „przejechał” się na tym,z ę mu się wszystko należy i jak już to musiałby się bardzo postarać o Patryka.. no i mam nadzieję, że jak Patryk zostanie skrzywdzony to Julian dotrzyma swoich słów... ;]
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zdecydowanie TAAAAAAAk dla dalszej części(wszystkie wysięgniki w górze). Jestem poprostu zakochana we wszystki bohaterach.
OdpowiedzUsuńA ja bym chciala zeby to Patryk skrzywdzil Damon a, a nie odwrotnie.. sad wiecie jaki moze by Damon? ?
OdpowiedzUsuńMusisz napisać Sequel inaczej cię udusze.. awwww paniczyk i spokojny Patryk *_* matko moja wyobraźnia już mi psoci xD
OdpowiedzUsuńBłagam napisz o nich ;3
Rozdział, zakończenie, jak i całe opko było i jest wspaniałe ;3
Co tu dużo mówić... pisz Sequel ! xD
Twoja Maru ;3
Skończyłam, jeju, to była emocjonalna kolejka górska...Słodkie, wszyscy bohaterowie byli kochani, martwię się trochę o Patryka i Damona, ale jestem pewna, że sobie poradzą...No i plus za mpregi, bo rzadko się zdarzają i zazwyczaj są beznadziejnie napisane, a muszę przyznać - to moje guilty pleasure >3 Idę czytać sequel~~
OdpowiedzUsuń