Avis dojechał wraz z
Patrykiem do szkoły w doskonałym humorze, pomimo, że przyjaciel całą drogę pokpiwał sobie z niego, aż musiał
ukryć za podręcznikiem fizyki swoją czerwoną z zażenowania buzię. Przecież to nieprawda,
że oczy mu się zaświeciły jak lampiony na wieść o tym, że Zolli był o niego
zazdrosny. Głupi Patryk to zmyślił i jeszcze potem chichotał jak szalony i robił małpie miny.
Ledwie
weszli do klasy, prawie wszyscy ich obstąpili. Zarówno dziewczyny jak i chłopcy
oglądali Avisa niczym jakiś rzadki okaz na międzynarodowej wystawie. Nie mogli się nadziwić, w jaki sposób w
tak krótkim czasie zdołał z szarej myszki przemienić się w księcia. Zwalił wszystko na przyjaciela, który właśnie
gęsto tłumaczył się zachwyconym jego talentem koleżanką. Łypał przy tym na
niego groźnie, zapowiadając paskudne męki. Lekcje szybko minęły i gromadą
wyszli przed budynek, nie mogąc się rozstać.
- Avis, może pójdziemy na pizze –zaproponowała piegowata
Basia.
- Jestem głodny i do tej przeprowadzki mi się jakoś
nie śpieszy – przytaknął jej ochoczo Patryk i jeszcze kilkanaście innych osób.
- No właściwie – uśmiechnął się do kolegów szeroko
Avis i kilka osób jęknęło na widok jego rozpromienionej buzi. Nie byli biedacy
przyzwyczajeni do nowego wizerunku chłopaka i nadal robił na nich piorunujące wrażenie. Nie mówiąc już o tym, jak się zagapili,
kiedy się odwrócił do nich tyłem, by znaleźć portmonetkę i przeliczyć kieszonkowe.
Słodkie poziomki ukazały się w całej krasie, przyciągając wzrok do kuszących
krągłości poniżej.
- Facet, nie prezentuj się aż tak, bo paru gości może
tu zemdleć – zachichotał nieznośny Patryk. – A właściwie, to może się ubierz –
rzucił mu bluzę - bo zbliżają się kłopoty – wskazał na idącego w ich kierunku
szybkim krokiem Zolliego. Miał bardzo ponurą minę i wyglądał wyjątkowo
nieprzyjaźnie. Z daleka słychać było jak zgrzyta zębami, a pod kusą koszulką na
ramiączkach prężyły się potężne mięśnie. Koledzy z klasy cofnęli się pod filary
i z daleka obserwowali rozwój wypadków. Nikt nie miał ochoty zadzierać z tym zdenerwowanym wielkoludem.
- Wsiadaj na motor i do domu! – warknął do Avisa,
który patrzył na niego z lekką obawą. – Nie masz wstydu, by tak pokazywać się
ludziom! – wyciągnął do niego rękę, ale chłopak się cofnął i spojrzał na niego
hardo.
- Rodzice cię przysłali? – zapytał cicho zadzierając
dumnie głowę. Uwaga mężczyzny, że wygląda niestosownie bardzo go zabolała. Jego
koledzy ubierali się o wiele bardziej kolorowo i wyzywająco, a nawet w szkole
nikt ich za to nie karał. On miał na sobie podkoszulkę i jeansy, jak prawie każdy zwyczajny licealista.
- Nie chciałem ich martwić, bo pewnie cię nie
widzieli w tym… czymś… – spojrzał na chłopaka pogardliwie, choć ciało wprost
rwało się by objąć i zasłonić sobą dzieciaka, przed tymi pożądliwymi
spojrzeniami, jakie otaczały go ze wszystkich stron.
- Spełniłeś swój obywatelski obowiązek, więc możesz już
spadać! – prychnął na niego Avis, wydął usteczka i schował się za Patrykiem, nie
wiedzącym czy się śmiać, czy dać po durnych łbach tym dwóm upartym idiotom.
- To teraz już obywatel, nie kochany Zolli co?!
Trochę komplementów i w główce ci się pomieszało?! – wrzasnął nie panując nad sobą
mężczyzna i dosłownie pobladł ze złości. Nie mógł zrozumieć, gdzie się
podział jego słodki braciszek, który biegał z nim niczym psiak od rana do wieczora
z maślanymi ślepkami. Ten młody mężczyzna, mierzący go roziskrzonymi, błękitnymi
oczami, zupełnie go nie przypominał. – Powiem twojemu ojcu co tu się wyprawia! –
rzucił, chociaż doskonale wiedział jak dziecinne były jego słowa.
- Pięknie, to teraz bawisz się w donosiciela? A kiedyś
mnie broniłeś! – wargi chłopaka ułożyły się w podkówkę, a na końcach miękkich
rzęs pojawiły się łzy. Wziął przyjaciela pod ramię i pociągnął do samochodu.
– Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj! – rzucił przez ramię do osłupiałego Zolliego,
któremu zrobiło się niesamowicie głupio, na widok tych perlistych kropelek, toczących
się po delikatnych policzkach. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego reakcja
była grubo przesadzona. Przybiegł tutaj niczym rozjuszony byk, a kiedy jeszcze
usłyszał jak smarkacze umawiali się do klubu na wieczór, to wstąpił w niego przysłowiowy
diabeł. Któryś z tych napalonych gówniarzy miałby przyciskać w tańcu do siebie
jego aniołka?! Niedoczekanie! Myślał, że zabierze go do domu, a Avis jak zwykle
ufnie się do niego przytuli. Gnał tutaj na złamanie karku, nawet zapomniał
kasku, co nigdy mu się nie zdarzyło. Tymczasem spotkał go gorzki zawód. Mały
nie chciał mieć z nim nic do czynienia. To kompletnie nie mieściło mu się w
głowie. Przyzwyczajony do nieustannej adoracji, zupełnie nie wiedział co o tym
wszystkim myśleć. Wsiadł na motor i wrócił powoli do domu dłuższą trasą. Zamknął
się w garażu, gdzie próbował naprawić samochód kumpla. Dwa razy wbił sobie śrubokręt
w palce, a potem walnął w łokieć tak mocno, że zobaczył świeczki w oczach.
Poczłapał więc do kuchni z krwawiącą ręką i zamętem w duszy. Usiadł przy
kuchennym stole i próbował sam zrobić sobie opatrunek i tak zastał go Samuel.
- Co się stało synku? – zapytał zaniepokojony
nieobecnym wyrazem jego twarzy. – Masz jakieś kłopoty?
- Nic takiego, tylko Avis dziwnie się zachowuje. Nie
jest sobą – westchnął i pozwolił zabandażować sobie rękę.
- Wiesz kochanie, on zawsze zachowuje się nieco, że
tak powiem, ekscentrycznie – pogłaskał go po plecach ojciec. – Co znowu zmalował
mały urwis?
- Już nie taki mały, już nie… – odezwał się smętnie
Zolli.
- Czy to nie on wraca właśnie ze szkoły? – Sam wychylił
się z okna i omal z niego nie wypadł na widok sąsiada. Ledwie go poznał w tym
pięknym, młodym mężczyźnie. Od razu zrozumiał o co chodzi jego synowi i uśmiechnął
się pod nosem. – No wiesz, kiedyś musiał dorosnąć. Wspaniale wygląda, ale to
chyba dobrze? – zwrócił się rozbawiony do markotnego mężczyzny.
- Co ty gadasz? Jakie dobrze? Lata tu i tam, nikt go
nie pilnuje, szczerzy się do wszystkich, co w tym wspaniałego?! – warknął Zolli
zanim zdążył pomyśleć.
- Skarbie, zawsze mówiłeś, że cię denerwuje, jest za
młody, za głupi, jednym słowem nie dla ciebie, więc chyba jesteś zadowolony.
Wygląda tak atrakcyjnie, że nie minie tydzień i ktoś uwolni cię od problemu. Taki
smakowity kąsek, długo nie będzie sam. Na pewno jakiś przystojniak szybko
pozbawi go wianka i porwie do swojej wieży – Sam zasłonił się gazetą, by ukryć
psotne błyski w oczach. Widział, jak jego jedynak skręca się pod wpływem tych
słów, z zazdrości. Zasłużył sobie na to tym, jak traktował chłopaka. Zrobiło mu
się go jednak trochę szkoda. Tymczasem Zolli zerwał się nagle z krzesła i ruszył schodami
na górę. – Dokąd idziesz?
- Pomyślałem, że wybiorę się wieczór do klubu trochę
rozerwać – rzucił lekko, mając nadzieję, że ojciec nie będzie się więcej
dopytywał. Bardzo trudno go było wyprowadzić w pole.
- Avis tam będzie? – zapytał rozbawiony Sam.
- A skąd ja mogę wiedzieć, gdzie łazi ten smarkacz –
rzucił wyniośle i umknął do pokoju. W słownym starciu z ojcem nie miał żadnych
szans. I tak już zbyt wiele powiedział. Zaczął przekopywać szafy w poszukiwaniu
czegoś seksownego, co zbiłoby z nóg jego obrażonego anioła.
***
Patryk pojechał
ze szkoły prosto do pałacu Belzebuba, wszystkie jego rzeczy zostały tu przeniesione podczas
jego nieobecności. Lokaj zaprowadził chłopaka do jego apartamentu, miał
to zrobić Damen, ale zatrzymały go obowiązki. Sypialnia i salonik były naprawdę
eleganckie, utrzymane w srebrno zielonej tonacji, idealnie pasującej do jego
kremowej cery i płomiennych włosów. Miał jeszcze do tego bogato wyposażoną łazienkę i garderobę.
Nie mógł narzekać, bo naprawdę było widać, że w wyposażenie i wygląd pomieszczeń włożono wiele trudu. Niestety nie był
to jego ukochany dom, gdzie mamuś Dominik piekł ciastka i bliźniaki dokazywały,
płatając wszystkim figle. Rzucił w kąt plecak i ze smętną miną padł na ogromne
łoże z baldachimem. Zupełnie jak dla średniowiecznej księżniczki. Kremowy
adamaszek był haftowany w kwiatowe ornamenty, między którymi uwijały się różnobarwne
motyle. Miał jeszcze godzinę do kolacji, więc położył się na plecach i z
zachwytem podziwiał pracę artysty, który stworzył to wspaniałe dzieło. Rozpuścił włosy, ponieważ gumka go nieco uwierała.
Spłynęły kaskadą rdzawych loków zakrywając go niemal do pasa. Nawet nie wiedział,
kiedy zmorzył go sen. Nie zdawał sobie sprawy, że przekręcił się na brzuch i
wypiął do góry zgrabny tyłeczek. Ruda kitka powiewała na nim jak sztandar, a
jedwabiste włosy lśniły niczym miedziane, podłączone do prądu pręciki.
Tak zastał
go Damon, oddelegowany, by sprowadzić narzeczonego na kolację. Usiadł obok
Patryka, nie mogąc się napatrzyć na to cudowne zjawisko, które wkrótce miało należeć tylko do niego. Teraz będzie go widywał codziennie. Z jednej strony był szczęśliwy, z drugiej bał się tego, co może nastąpić. Patryk nadal mu nie ufał i miał za idiotę, który ciągnie
do łoża każdego chętnego czarta. Trochę sobie zasłużył na taką reputację, ale wieści
o jego podbojach były grubo przesadzone. Lubił flirtować, a ludzie zawsze sobie dopowiadali, to czego nie widzieli. Ręka sama powędrowała do tego puszystego
cudu, ale ogonek był szybszy. Jasna kitka zaborczo splotła się z rudą, nie dając
jej żadnej możliwości ucieczki. Podniecające wibracje przeszyły całe ciało
księcia.
- Och… - jęknął i zacisnął uda. Uczucie było
niesamowite, jakby każda komórka w jego ciele nagle zbudziła się do życia z
głębokiego snu. Fale ciepła obmywały go raz po raz, kumulując się w dole
brzucha. – Patryk… - wyszeptał miękko, nie zdając sobie
sprawy jak uwodzicielsko brzmi jego głos.
- Co się stało, która godzina? – chłopak natychmiast
usiadł, przecierając czarne oczy. Chciał wstać, ale coś trzymało go w miejscu.
Zerknął w bok i zarumienił się po uszy. Jego kitka, była ściśle spleciona z
jasnym ogonkiem Damona. Nagle doznał dziwnego uczucia, że tak właśnie powinno
być, to jest właściwie dla niej miejsce. Zdradzieckie ciepełko zaczęło pełznąć wzdłuż jego ud w górę.
- Zrób coś! – pisnął lekko spanikowany, że książę
może zorientować się co się z nim dzieje. – Spóźnimy się – wskazał na zegar,
chcąc odciągnąć uwagę chłopaka i skierować na inne tory. Nie wiedział, że w tym
starciu nie ma żadnych szans.
- Wiem, ale co? One dosłownie splotły się niczym
bluszcz – Damon z kolei nie mógł oderwać wzroku od słodkich ust, które znajdowały
się tak blisko. – Patryk – odezwał się prosząco
wprost do ucha chłopaka. – Pozwól mi, ten jeden raz – ujął go pod brodę i
odwrócił zarumienioną twarz do siebie. Pochylił się i musnął ustami jego wargi.
To było takie dobre. O wiele lepsze niż poprzednio. – Taki słodki, taki
wspaniały – pieścił go coraz namiętniej. Oszołomiony Patryk poddawał mu się z
zadziwiającą uległością. Nieświadomie wtulił się w twarde ciało narzeczonego, pomrukując z przyjemności. Nie miał pojęcia co się z
nim dzieje, ale takie błogie szybowanie w silnych ramionach nie mogło być
niczym złym. Prawda? Duże dłonie gładziły jego plecy, a aksamitny głos nie
pozwalał zebrać myśli.
- Ależ dzieci! Czekamy z kolacją! – usłyszeli od
strony drzwi rozbawionego Lu. Odskoczyli od siebie gwałtownie, omal nie spadając
z łóżka, zdradzieckie ogonki natychmiast się rozplotły. – Macie szczęście, że
to ja tu przyszedłem. Julian aż się rwał, żeby zobaczyć twój apartament
Patryku.
- Tatuś tu jest?! – pisnął przerażony chłopak i
chwycił się za serce. Na myśl o reakcji ojca, gdyby zobaczył go w takiej
sytuacji omal nie zemdlał.
- Nie rób takiej miny – Damon stanął obok niego –
jesteś już dorosły.
- To wszystko twoja wina, zawsze się do mnie kleisz
jak jakiś magnes – burknął Patryk. – Wcale mi się nie podobało – zadarł nos,
ale jego policzki nadal były ogniście czerwone.
- A kto mruczał jak zawodowy kociak? – odgryzł się
natychmiast książę. – Robiłeś to tak przekonywująco, że dałem się zwieść.
- Utnę ci ten jęzor paskudzie – warknął ogromnie zawstydzony,
tym bardziej, że teść zaczął wydawać dziwne odgłosy, starannie ukrywając twarz
za książką.
- Na twoim miejscu nie robiłbym tego słońce – Damon nachylił
się do chłopaka. – Nie masz pojęcia co on potrafi zdziałać w sypialni, poniósłbyś ogromną stratę…- w tym momencie zamilkł, trafiony przez narzeczonego poduszką
.
- Chłopcy, nie kłóćcie się. Zawsze możecie
spróbować potem jeszcze raz – puścił im oczko Lu – tak dla pewności. Ale lepiej
zaoszczędźcie tego widoku wojewodzie, może mieć problemy z akceptacją, że jego
mały synek wyrósł już z pieluch – zachichotał.
***
Tymczasem Avis miał kłopoty, których wcale
się nie spodziewał. Zjadł kolację i zaczął stroić się na wieczorny wypad do
klubu. Omówił wszystko z mamusiem Luisem, który miał potem po niego przyjechać.
Niestety ojciec wrócił wcześniej, niż się tego spodziewali. Na widok syna w
obcisłej koszulce i biodrowych rurkach, ukazujących poziomkowy tatuaż na krzyżu,
gazety wypadły mu z rąk.
- O cholera, gdzie ty idziesz o tej porze ubrany w
to coś?! – warknął Avgar, kiedy odzyskał głos.
- Do kolegi po zeszyty – pisnął mało przekonywująco
Avis. Nigdy nie umiał kłamać, zwłaszcza w stresujących sytuacjach. Na widok zmarszczonych brwi mężczyzny duszyczka
uciekła mu do pięt.
- W takim razie zawiozę cię – zaproponował demon ze
złośliwym błyskiem w oku. – Tylko włóż coś jeszcze, bo sobie ten obrazek
przeziębisz.
- Nie trzeba, na pewno jesteś zmęczony. Może znajdę
coś w internecie – Avis umknął niczym spłoszony królik do swojego pokoju. Miał
tyle planów, otrzymał kilkanaście wiadomości na komórkę z zapytaniem czy na
pewno przyjdzie. Nigdy nie był na takim wypadzie z kolegami, a przecież uwielbiał
tańczyć. Usiadł na bujanym fotelu z
podwiniętymi nogami i zaczął się zastanawiać, jak wyprowadzić, nadopiekuńczego
rodziciela w pole. Na pewno nie będzie to łatwe, ale od czego ma głowę. Nie mógł
opuścić tej imprezy za żadne skarby, przecież nie robi nic złego.
Jak słodko, mniam :)
OdpowiedzUsuńZolii po prostu sam siebie przeszedł , nagle się okazało, że Avis to jednak smaczny kąsek ( jak to powiedział mamuś). Biedactwo sporo pocierpi, ale myślę że wszystko się ułoży , gdy Zolii będzie musiał uratować Avis od niechcianego wielbiciela:)
Damon i Patryk, gorąca parka, zwłaszcza rudy, ze swoim temperamentem. Liczę na ogonki, które odpowiednio ukierunkują obu Panów.
Pozdrawiam
fankayaoi
No i Patryk wpadł. Dominik będzie miał pełne ręce roboty. A ogonki już poszły w ruch. Na pewno im pomogą. Scenka zapowiadała się fajnie a tu wpadł Lu no tak się nie robi.
OdpowiedzUsuńAvis... spodziewałam się czegoś dłuższego, bo po tych opisach Zolli nie miał po co się tak pieklić, mimo że wyszło to wspaniale. Zwłaszcza rozmowa z Samem. Ojciec chyba wie że coś jest na rzeczy i bardzo dobrze:)
Zolli słusznie zrobiło się głupio. Aż się nie mogę doczekać tego wypadu do klubu. Bo tu na pewno będzie się dużo dużo działo.
Na dodatek jeszcze Agvar. Lu ratuj syna i to już. Ta impreza musi się odbyć.
Rozdział świetny i już siedzę jak na szpilkach czekając na kolejny.
Dużo dużo weny i chęci:)
Niech go jakos wyprowadzi w pole :D Zolli... oh już bym chciała, żeby jego aniołek był w jego ramionach, tulony i chroniony.
OdpowiedzUsuńJuż widzę jak ten zawzięcie walczy na tej imprezie o Avisa, żeby nikt się do niego nie kleił...
Czekam na część dalszą z niecierpliwością.
No to się zaczęło. Avis wreszcie przestał być pipką i zaczął walczyć o siebie i swoje szczęście. Mam nadzieję, że nie zrobisz nam niemiłej niespodzianki i nie znajdzie tego szczęścia z kimś, kto nie będzie Zillim.
OdpowiedzUsuńImpreza w klubie może być niezłym sposobem, na poprawienie relacji między chłopcami. Choć przyznam szczerze, że zamiast ratowania przed natarczywym adoratorem wolałabym, aby Zollie zabawił się w tajemniczego wielbiciela. Och, już widzę oczyma wyobraźni, jak Avis wiruje w tańcu ze skrytym za maską nieznajomym... i jego złość, gdy odkryje fortel... Ech, pomarzyć dobra rzecz...
Patryk to dopiero aparat. Ewidentnie czuje coś do Damona, choć może na razie jest to zwykłe pożądanie, ale za nic tego nie przyzna. Mały kłamczuszek nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że zaprzeczanie nic nie da. Damon już wie, że jeśli odpowiednio pokieruje sprawą narzeczony wpadnie w jego ramiona. oby tylko nie popełnił jakiegoś niewybaczalnego błędu...
Ach ten Avgar. Jak mówi powiedzenie, nie ma większej kary dla faceta niż córka. Albo syn gej, po którym od razu widać, że jest typowym uke. Od razu stają mu przed oczami własne wybryki i staje się psem ogrodnika, warczącym na każdego kto zbliży się do jego dziecka. Aż mi się marzy jego przymierze z Zolliem. Bo w końcu, lepiej znany diabeł niż obcy, co? ;)
Czekam na kolejny rozdział i relację z ucieczki Avisa. Ciekawe czy mu się uda oszukać nadopiekuńczego ojca.
Ariana
Nie pokazuje sie nowy tozdzial o smoku wawelskim. Wyskakuje jakis blad.
OdpowiedzUsuńJuż naprawiłam, można czytać. Tak mi się wydaje, jeśli nie napisz.
UsuńZabij mnie !!!!! To było wspaniałe! Piękne! Akcja z Zollim była bajeczna, ale czemu Avgar się tak unosi! Buuu niedobry tatuś!
OdpowiedzUsuńTwój synek jest prawie dorosły, po prostu ładnie się ubrał!
On musi iść na tą imprezę i już!
Avis kombinuj! ;3
Twoja Maru;3
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny... Zolli pognał do szkoły Avisa, niczyn na skrzydłach, a tam cos takiego go spotkało... i dobrze... przynajmniej teraz inaczej spojrzy na Avisa, no i niech on teraz za nim chodzi jak szczeniak... Avgar to przewrażliwiony tatuś, gotowy bronić swego jedynaka przed wszystkimi..... te zdradliwe ogonki, nie odpuszczą, już zaczynają swoje małe harce...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia