Julian oczywiście wcale nie dotrzymał słowa. W niedzielę
wieczorem odprowadził oszołomionego tym co się wydarzyło Dominika do domu.
Obiecał, że poważnie z nim porozmawia następnego dnia. Tymczasem w Piekle doszło
do zamieszek, Boruta wraz z władcą musiał wyjechać do Brazylii. Miało ich nie
być co najmniej przez tydzień. Czart ograniczył się tylko do poinformowania o tym narzeczonego oraz kategorycznie zabronił przebywania samemu w zamku i odwiedzania
Lucyfera. Kazał mu siedzieć w domu na bagnach i najlepiej nigdzie stamtąd nie
wychodzić. Chłopak oczywiście we wszystkim mu najpierw przytaknął, ale wkrótce
się okazało, że to nie taki proste. Ruda kitka był niesamowicie psotna i
samowolna. Sprawiała właścicielowi sporo kłopotów. Nawet w szkole narobiła
zamieszania. Na samo wspomnienie miał ochotę zapaść się pod ziemię.
Stał właśnie w pokoju nauczycielskim i słuchał od
dziesięciu minut długiego kazania, wygłaszanego przez nauczycielkę biologii.
Całkiem przystojna kobieta w wieku około czterdziestu lat, ubrana w dziwny, workowaty kostium całkowicie zniekształcający jej zgrabną figurę, tłumaczyła mu,
jak się układa dzienniki na półce, bo ciągle robi w nich zamieszanie i nikt
potem swojego nie może odnaleźć. Tymczasem Dominikowi burczało już na całego w
brzuchu, niestety nie zdążył rano zjeść śniadania. Trzymał w rękach stertę klasówek i
miał ochotę wrzasnąć na tą pedantkę, żeby się odczepiła. Na szczęście pojawił
się historyk i wywrócił oczami na ich widok. Stanął obok kobiety i uśmiechnął
się do niej uspokajająco.
- Krysiu daj mu spokój, bo ci tu zaraz z głodu zemdleje.
Żołądek tego biedaka słychać aż na korytarz.
- Nie wtrącaj się Józek, musi się nauczyć porządku –
warknęła rozeźlona nauczycielka. – Nie daj boże, jeszcze skończy jak ty –
obrzuciła pełnym dezaprobaty wzrokiem jego niedoprasowane spodnie.
Tymczasem zniecierpliwiona kitka, postanowiła wziąć sprawy, w swój, że tak powiem ogonek, bo rąk przecież nie miała. Klepnęła kobietę w tyłek, a potem zaczęła po nim głaskać. Pani Krysia podskoczył gwałtownie i zlustrowała mężczyzn gniewnym wzrokiem.
Tymczasem zniecierpliwiona kitka, postanowiła wziąć sprawy, w swój, że tak powiem ogonek, bo rąk przecież nie miała. Klepnęła kobietę w tyłek, a potem zaczęła po nim głaskać. Pani Krysia podskoczył gwałtownie i zlustrowała mężczyzn gniewnym wzrokiem.
- Który ośmielił się na ten głupi żart?! – nie miała
pojęcia kogo oskarżyć, bo jeden trzymał stertę papierów, a drugi mapy. Obaj
mieli zajęte ręce.
- A co się stało? – zapytał historyk, nie mający pojęcia
o co chodzi nerwowej koleżance.
- No właśnie – dorzuciłem z niewinną miną i usiłowałem
się nie zarumienić.
- Nie róbcie ze mnie wariatki! – wrzasnęła wściekle. –
Który z was obmacywał moje pośladki?!
- A jakim to cudownym sposobem mielibyśmy to zrobić? –
oburzył się mężczyzna. – Zresztą nie ma tam nic ciekawego, co mogłoby skusić
normalnego faceta – dorzucił złośliwie.
- Chcesz powiedzieć, że mam płaską dupę?! – wrzasnęła
wściekle. – Dawaj rękę draniu! – złapała za nadgarstek opierającego się
historyka. Wzięła jego dużą dłoń i zacisnęła ją na swoim tyłku. – Widzisz jaki
jędrny? Codziennie trenuję aerobik ty ciemny bałwanie! Pokaż lepiej swój
kaloryfer, zobaczymy czy jest równie apetyczny! – podniosła zaskoczonemu
mężczyźnie do góry koszulę.
- Ale Krysiu! – zaprotestował słabo, bo krągłe pośladki
koleżanki faktycznie zrobiły na nim spore wrażenie.
- Co się tu wyprawia do jasnej Anielki ?! – usłyszeliśmy donośny
głos dyrektorki. Wszyscy troje natychmiast odzyskaliśmy rozsądek. Stanęliśmy w
szeregu, ze spuszczonymi głowami, czerwoni na twarzach jak pomidory. – To jakaś
dziwna zabawa, czy uprawiacie zbiorowy seks? I wy macie dawać przykład
buzującej hormonami młodzieży? Skaranie boskie z wami!
Po tygodniu
takich i podobnych przeżyć Dominik był całkowicie wykończony psychicznie. Kitka
wtrącała się we wszystko, siejąc dookoła zamęt i spustoszenie. W miasteczku
działy się dziwne rzeczy, o których mieszkańcy z wielkim zacięciem plotkowali.
Do tej pory było tu strasznie nudno. Nikt na razie nie skojarzył, że gdzie
tylko wybuchało jakieś zamieszanie zawsze był tam obecny Dominik, ale to tylko
kwestia czasu, zanim ktoś się zorientuje.
***
Tymczasem
książę piekieł nudził się okropnie. Oczywiście miał sporo obowiązków, które pochłaniały
jego czas, ale potem pozostawał w pustych komnatach sam i czuł, że czegoś lub
hm…, kogoś okropnie mu brakuje. Kilkakrotnie złapał się na tym, że wtula twarz
w poduszkę Beza i wdycha jego mocny, męski zapach. Wieczorem
nie mógł zasnąć. Nie było ciepłego torsu, ani silnych ramion, które by go
przytuliły. Wygodne wcześniej łóżko zrobiło się zimne, a materac jakiś szorstki.
W ciągu kilku dni stał się tak marudny i wymagający, że wszyscy przed nim
uciekali. Cała służba szeptała nerwowo po kątach i nie mogła się doczekać
powrotu władcy. Do końca tygodnia, każdy najmniejszy nawet czart zdawał sobie
sprawę, że Lucyfer bardzo tęskni za swoim mężem. Oczywiście sam zainteresowany
nigdy by się do tego nie przyznał. Wynajdował sobie i innym, którzy nie zdążyli
się przed nim ukryć najdziwniejsze zajęcia, byle tylko zabić ciągnące się po
ślimaczemu, długie godziny.
Dominik spadł mu jak z nieba. Na widok jego powiewającej dumnie rudej kitki szeroko otworzył oczy.
Dominik spadł mu jak z nieba. Na widok jego powiewającej dumnie rudej kitki szeroko otworzył oczy.
- Jest
niesamowity, z taka ozdobą będziesz miał tutaj ogromne powodzenie – roześmiał
się na widok zakłopotanej miny przyjaciela. Chłopak usiadł i zaczął gładzić
ogonek, nie wiedząc jak podjąć temat. Książę przez chwilę obserwował go z
rozchylonymi ustami, oblizał się kilkakrotnie, nie mogąc oderwać od niego
wzroku. – Przestań to robić, bardzo cię proszę. Jesteś moim kumplem, ale
wszystko ma swoje granice – jego głos stał się niesamowicie melodyjny i
aksamitny.
- Wiesz, jak
szedłem korytarzem, to niektórzy stawali na mój widok i dosłownie zamieniali
się w posągi. Tylu głupich min co dzisiaj, to jeszcze nigdy nie widziałem. Wyglądali
jakby się czegoś naćpali. Możesz mi wyjaśnić o co tu chodzi? – zapytał nieśmiało.
- Czy ty
chcesz mi powiedzieć, że Julian niczego ci nie wytłumaczył i pojechał sobie w
siną dal? – zapytał oburzony.
- Kazał mi
tylko siedzieć w domu do jego przyjazdu i tyle.
- Ten tchórz
bije rekordy głupoty. Zanim zgodziłeś się na coś takiego, mogłeś ze mną
porozmawiać, bo konsekwencje twojej decyzji są bardzo poważne – pogładził coraz
bardziej wystraszonego przyjaciela po ramieniu. – Belzebub oczywiście, też nie
udzielił ci żadnych informacji? Już ja się z nim policzę, niech no
tylko wróci!
Lucyfer został w swojej komnacie i początkowo chciał pobiec za wyprowadzonym z równowagi Dominikiem. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nie ma potrzeby wtrącać się w kłótnie małżeńskie. Borucie należy się nauczka i porządne lanie na pewno wyjdzie mu tylko na zdrowie. Zaczął się nawet zastanawiać, jakby wyglądały dzieci jego przyjaciela i wojewody. Wyobraźnia podsunęła mu naprawdę słodki obrazek. Był ciekaw jak może wyglądać taka męska ciąża. Owszem widział wielokrotnie czarty z okazałym brzuszkiem, ale żadnego z nich nie znał osobiście. Te sprawy nigdy go za bardzo nie interesowały. Wyszukał na półce odpowiednią książkę i zaczął czytać. Z każdym zdaniem jego oczy robiły się coraz bardziej okrągłe, a zimny pot wystąpił na jasne czoło.
- Proszę, powiedz z grubsza o co chodzi, bo strasznie niezręcznie się czuję – wyszeptał bardzo
cicho Dominik. Właśnie do niego dotarło, że zrobił coś naprawdę niemądrego i
sądząc po minie Lu, następstwa niekoniecznie przypadną mu do gustu.
- Może
lepiej najpierw się napij – książę nalał mu szklaneczkę koniaku.
- Jest aż
tak źle? – zapytał drżącym głosem chłopak.
- Nie
przesadzajmy. Posiadanie kitki ma też wiele zalet, zależy jak na to spojrzysz –
Lucyfer usadowił się wygodnie na fotelu. – Po pierwsze wygląd twojego ogonka
świadczy o twojej dojrzałości seksualnej. Taka lśniąca kitka z długimi włosami
uważana jest tutaj za wyjątkowo piękną i pożądaną. Nie tylko z powodu swojej
urody. Mówi, że dysponujesz najlepszą pulą genów, w związku z tym, jesteś bardzo
mile widzianym, stałym partnerem. Dzieci ze związku z tobą będą silne,
inteligentne, obdarzone potężną mocą. Czarty nie mają licznego potomstwa, więc
bardzo o nie dbają. Taki narzeczony jak ty, to prawdziwy skarb. Możesz mieć z
tego powodu niemałe problemy.
- Czy to
znaczy, że ze mnie niezły ogier i robię śliczne maluszki? – zapytał zaciekawiony
Dominik. Zawsze chciał mieć w domu gromadkę słodkich aniołków.
- Ee…
niezupełnie, ale o tym potem – odezwał się zakłopotany Lucyfer, nie bardzo
wiedząc jak przekazać chłopakowi niespodziewaną wiadomość. – Teraz o
zachowaniu. Czarty to nie ludzie, reagują nieco inaczej. Nie możesz dotykać
swojego ogona zwłaszcza w miejscach publicznych, to jest uważane za sporą gafę.
I pod żadnym, ale absolutnie żadnym pozorem, nie możesz pomacać kitki innego czarta.
- Ale
dlaczego, to takie przyjemne. Julian natychmiast robi się cały czerwony i
bardzo zgodny – chłopak najwyraźniej kompletnie go nie rozumiał.
- Wiesz, ja
mimo wszystko wolałbym nie wiedzieć, co wy robicie w swojej sypialni –
zaczerwienił się nieoczekiwanie książę. – Zrozum,
jeśli miętosisz czyjś ogonek, to tak jak byś w świecie ludzi, włożył przy świadkach
komuś rękę do majtek!
- Przesadzasz
– machnął na niego lekceważąco ręką chłopak – to jakieś bzdury.
- Tak
sądzisz? – zdenerwował się Lucyfer. – No to się przekonajmy! Daj mi swój ogonek
i nie ruszaj się, ale nie waż się o tym nikomu powiedzieć, bo nas zabiją. –
Dominik posłusznie podał mu swój skarb. Mężczyzna ujął go delikatnie jakby to
był rzadki okaz motyla. Chuchnął na niego, a młody czart poczuł jak fala gorąca
rozlewa się w całym jego podbrzuszu i kumuluje się między jego nogami. Książę
ponowił atak, a chłopak gwałtownie poczerwieniał i zacisnął uda.
- Dość,
błagam cię dość! Już rozumiem! – jęknął zawstydzony swoją reakcją.
- Więc, jak
się sam miziasz, to dajesz wyraźny sygnał drugiej osobie, że jesteś nią
zainteresowany. A jak pozwalasz na to komuś innemu, to znaczy że chcesz się z
nim kochać. Zapamiętaj to głuptasie, bo wpędzisz się w kłopoty!
- Jej...! Chyba
popełniłem kilka gaf. Jest jednak coś jeszcze prawda? – zapytał i mocno się
zaniepokoił, widząc powagę w oczach przyjaciela.
- Ogon
widzą na ziemi tylko te osoby, którym chcesz go pokazać. I… no wiesz… - zaczął
jąkać się nieporadnie Lucyfer.
- Wystękaj
to wreszcie, bo zaczynam się bać!
- W twoim
przypadku, to nie ty będziesz, że tak powiem ogierem. Masz dokładnie odwrotną
rolę do spełnienia – wymamrotał pod nosem mężczyzna, nie patrząc mu w oczy.
- Zaczekaj!
Stop! – Dominik pobladł gwałtownie, a szklanka w jego rękach zaczęła się
trząść. – Nie chcesz
mi chyba wmówić, że to ja mam robić za kobietę i urodzić dziecko?! Jestem do
cholery facetem! Chyba kpisz! – zaczął wrzeszczeć spanikowany.
- Dokładnie
tak, mój drogi idioto! Dobrze wiesz, że Julian, to podstępna kreatura. Czy ta
sprawa z kontraktem niczego cię nie nauczyła? Pewnie obaj szaleją ze szczęścia,
że tak łatwo udało im się ciebie podejść – Lucyfer kręcił z politowaniem głową
nad bezmyślnością przyjaciela.
- Nalej mi
jeszcze, bo mnie zaraz udusi! – wyciągnął do niego rękę. – Ja tego skurczybyka
normalnie zabiję! – Jednym ruchem wlał w siebie cały alkohol i wstał z kanapy.
Zabrał z kominka wymyślny bicz złożony z kilku rzemyków zakończonych węzełkami,
pomachał zaniepokojonemu jego zachowaniem mężczyźnie i bardzo energicznym krokiem
pomaszerował do domu. Jego zielone oczy sypały iskry, a kitka powiewała za nim
jak wojenny sztandar. Rude włosy płonęły, jakby ktoś zapalił na jego głowie
ognisko. Wszyscy przezornie umykali mu z drogi.
***
Tymczasem
dawaj nieświadomi niczego mężczyźni wesoło wracali ze wspólnej wyprawy. Całą awanturę
udało im się załatwić polubownie. Zamiast spodziewanej krwawej potyczki, udało się
zawrzeć pokój miedzy zwaśnionymi rodami. Na koniec wyprawiono huczną imprezę na
której świetnie się bawili. Wspaniałe wino lało się strumieniami i obaj w
poczuciu dobrze wypełnionego obowiązku, porządnie sobie pofolgowali. Każdy z nich
miał potężnego kaca i nadzieję, na czułą opiekę ze strony swojego partnera. Tymczasem nad
ich głowami zbierały się potężne, czarne chmury, co prawda u każdego z zupełnie innych
powodów.
Lucyfer został w swojej komnacie i początkowo chciał pobiec za wyprowadzonym z równowagi Dominikiem. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nie ma potrzeby wtrącać się w kłótnie małżeńskie. Borucie należy się nauczka i porządne lanie na pewno wyjdzie mu tylko na zdrowie. Zaczął się nawet zastanawiać, jakby wyglądały dzieci jego przyjaciela i wojewody. Wyobraźnia podsunęła mu naprawdę słodki obrazek. Był ciekaw jak może wyglądać taka męska ciąża. Owszem widział wielokrotnie czarty z okazałym brzuszkiem, ale żadnego z nich nie znał osobiście. Te sprawy nigdy go za bardzo nie interesowały. Wyszukał na półce odpowiednią książkę i zaczął czytać. Z każdym zdaniem jego oczy robiły się coraz bardziej okrągłe, a zimny pot wystąpił na jasne czoło.
,, Objawy ciąży są u wszystkich jednakowe.
Zarówno mężczyźni jak i kobiety najczęściej odczuwają w pierwszym trymestrze:
- Mdłości, zwłaszcza rano
- Zawroty głowy
- Zdarzają się niespodziewane
omdlenia
- Brak apetyty na przemian z wilczym
głodem
- Huśtawki nastrojów ’’
Lucyfer z
hukiem zamknął książkę i gwałtownie usiadł na łóżku. Otarł drżącymi dłońmi
twarz. Nie miał pojęcia jak mogło go tak zaćmić. Wszystko idealnie pasowało.
Zgadzało się dosłownie każde słowo. Wstał i podszedł do lustra. Podniósł
koszulkę i stanął bokiem do szklanej tafli. Nie dostrzegł niczego szczególnego.
Może jednak się mylił?
- Jeśli to
prawda, to ja tego skurczybyka zabiję! – powtórzył słowa przyjaciela sprzed
godziny. – Jeden strzał i od razu gol? Niech to jasna cholera! Nie chcę być gruby!
O jak słodziutko się porobiło.Obaj mężczyźni, dostaną niezłe lanie od swoich ukochanych. Lu w ciąży, mruu to będzie zabawne o ile okaże się, że w ciąży jest.I jego mąż nic nie wiedział? czy udawał, że nic nie wie? Bardzo ciekawie się porobiło. Czekam niecierpliwie na kolejną notkę.
OdpowiedzUsuńKitka Dominika i jej przygody... poproszę bloga o czymś takim:) A tak całkiem serio to rozdział był wręcz wspaniały. Bez i Julian dostaną niezłą nauczę jak wrócą ale należy się zwłaszcza wojewodzie. Naraził narzeczonego na nieprzyjemności w sumie dla własnego widzi mi się.
OdpowiedzUsuńLucek już wie że jest w ciąży kurcze niby wiedziałam że to się tak skończy ale chyba mam mieszane uczucia. Oby tylko Bez stanął tym razem na wysokości zadania bo powinien w końcu. Podobało mu się że Lu nie chce się przyznać do tego że tęskni. Teraz niech Bez pokarze uczucia.
A wracając do Dominika to może niech zacznie bezwiednie z całkowitą premedytacją prowokować narzeczonego. Julek nie musi wiedzieć, że ktoś uświadomił rudego.
Dużo weny i chęci:)
Bardzo szybko jest nowy rozdział z czego się niezmiernie ciesze. Co do rozdziału to bardzo mi się podoba, ale nie mogę się doczekać następnego. Dominik na pewno zrobi taką awanturę jak poprzednio, i dlatego czekam cierpliwie na ciąg dalszy. :) Życzę też dużo weny i posyłam całuski ;***
OdpowiedzUsuńAjj sprawa z kitką jest wspaniała,,, aż moja wyobraźnia podstawia mi widok Dominika z tą rudą kitą :)
OdpowiedzUsuńCzułe miejsce.. No to Julian dostanie po głowie xd haha
A Bez? niech on może lepiej nie wraca xD haha, Bo Lucek go zabiję jeśli rzeczywiście jest w ciąży...
Awwww małe czarciątka xD
Pisz szybciutko dalej :)
Twoja Maru;3
jaki sweet ^^ Jeju kochana ja jestem pod wrażeniem jak ty możesz nas tak wciągnąć w rozdział a później nagle i brutalnie skończyć ;( Nigdy twoich opowiadań nie ma się dość i chce się więcej, coraz więcej tych magicznych historii! ^^
OdpowiedzUsuńWENY ;)
hahahaha Lucek i Dominik w ciąży? Haha to się Belzi postarał. Że Dominik to pasuje mi nawet ale Lu? HAHAHAHA on zabije ukochanego ;) Będzie lanie. Oj i to ostre
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Jestem bardzo ciekawa co zrobi Dominik i Lu jak zobaczą swoich facetów?
OdpowiedzUsuńA za razem co oni zrobią jak zobaczą co ich czeka?
Życze dużo weny
Ruda
Witam, witam,
OdpowiedzUsuńoj, oj ogonek Dominika nieźle sobie poczyna, oby długo wszystkim zajęło skojarzenie, że tam gdzie jakieś zamieszanie tam i Dominik... Lucek wszystko wyjaśnił Dominikowi, no i w zasadzie jest zły, ze ten nie przyszedł do niego, aby mu wszystko wyjaśnił... Tak, Lu bardzo tęskni za Belzebubem i wszystkim znajduje różne zajęcia... Już się wszystko wyjaśniło o co chodzi, z tą kitką, Dominik posiada najlepsze geny, choć to on „ogierem” nie będzie... Julian i Belzebub są niczego nie świadomi, bardzo interesujące będzie ich spotkanie z wściekłym Dominikiem, no i z wkurzonym Lucjuszem. Haha rozbawiło mnie to „jeden strzał i od razu gol?!” Czekam na następny rozdział i co spotka Juliana i Belzebuba...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia