Lucyfer kilkakrotnie
obmył twarz zimną wodą. Poczuł się nieco lepiej. Postał jeszcze przez chwilę na
środku pomieszczenia, aż zupełnie udało mu się opanować. Gdy wrócił do
sypialni, jego twarz była już tylko zimną maską. Położył się na samym skraju
łóżka tyłem do męża i zamknął oczy. Niechciane wspomnienia zaczęły napływać
jedne po drugich.
Gdy chwilę
wcześniej Belzebub zobaczył męża w drzwiach łazienki zmartwił się na widok
pustki w jego pięknych oczach i bladych policzków. Zaczął się zastanawiać co
zrobił lub powiedział, że tak zareagował, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
– Kochanie? Dobrze się czujesz? – rozległ się zatroskany
głos władcy. Ponieważ nie otrzymał odpowiedzi przysunął się bliżej i pogłaskał księcia po
napiętych ramionach. Wyczuł jak drży i to go zaniepokoiło.
- Zabieraj
te łapy! Jestem zmęczony! – mężczyzna chwycił swoją część kołdry i nakrył się
nią na głowę. Po kilkunastu minutach niespokojnego kręcenia się znieruchomiał.
Niechciane łzy zaczęły mu płynąć po policzkach. Na szczęście nikt ich nie widział. Nie
docenił swojego towarzysza, który nie spuszczał z niego wzroku.
Belzebub
leżał z otwartymi oczami i obserwował jego manewry. Doskonale wiedział, że
udaje śpiącego, by dał mu spokój. Domyślił się co robi, objął w talii
uparciucha i odwrócił do siebie przodem.
- Jak śmiesz!
– smukła dłoń wymierzyła mu policzek.
-
Porozmawiajmy, tak dłużej być nie może – przytulił do szerokiej piersi opierającego
się i prychającego gniewnie męża. Delikatnie, wierzchem dłoni starał z jego
twarzy łzy. – Lu, bądź choć raz szczery i powiedz dlaczego mi nie ufasz.
- Czy ty
wiesz w ogóle co to słowo znaczy? Zakochałem się w tobie jak idiota, a ty mnie
zdradziłeś! Nie upłynął nawet miesiąc jak ci się znudziłem! Trzymaj się ode
mnie z daleka. Nigdy więcej nie dam się wciągnąć w twoje głupie gierki! –
zaczął się gwałtownie szarpać.
- O czym ty
gadasz?! To ty mi zawróciłeś w głowie, a potem zostawiłeś bez słowa
wyjaśnienia. Pewnego dnia zniknąłeś, a kiedy po dwóch miesiącach wróciłeś, nie
byłeś już taki sam. Uciekałeś przede mną jak przed zarazą, codziennie brałeś do
łóżka nowego kochanka, doszedłem więc do wniosku, że dla ciebie, to było tylko
chwilowe zauroczenie. Wiesz co ja czułem jak dworzanie opowiadali mi codziennie
o twoich nowych podbojach? – Spojrzał prosto w srebrzyste, błyszczące od powstrzymywanych z trudem łez oczy.
- Nie bądź
hipokrytą, widziałem
jak z twojej komnaty wychodzi Semen, w rozchełstanej koszuli, cały czerwony na
twarzy, pokryty świeżymi malinkami i zadrapaniami! Chyba nie wyobrażałeś sobie,
że będę się z kimś tobą dzielił! – uszczypnął go z całej siły w pierś, robiąc
solidnego siniaka. Nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się w niego z dziwną miną.
- Lu, czy ty
chcesz mi powiedzieć, że zostawiłeś mnie z takiego głupiego powodu i skazałeś na
lata przyglądania się jak szalejesz po pałacu! Chyba mnie tu zaraz szlag trafi!
Siadaj kretynie! – krzyknął rozgniewany nie na żarty władca. Książę nie
wiedział co o tym myśleć. Pierwszy raz złość Belzebuba skierowana była na
niego. Widział go w
takim stanie kilka razy i teraz bał się nawet głośniej odetchnąć. Władca w tym
stanie był zdolny do każdego szaleństwa. Tymczasem on zamiast dobrać się mu do
skóry zadzwonił na służbę. Gdy do pokoju wszedł zaspany lokaj wydał my
podniesionym głosem rozkaz.
- Przynieś
mi z gabinetu dokumenty dotyczące sprawy porucznika Semena! Masz na to pół
godziny! – warknął do struchlałego czarta. Książę leżał nieruchomo i widział
jak mąż z trudem nad sobą panuje. Wbił sobie paznokcie w dłonie, aż pociekła z
nich krew. Oczy zamieniły się w dwa szkarłatne wiry, a cała jego sylwetka
zaczęła emanować jakąś mroczną poświatą. Sługa wrócił po kwadransie. Belzebub
wstał, wziął od niego papiery i rzucił je na łóżko. – Masz durniu! Pomyśl jak
wielka była twoja miłość, skoro nie wysiliłeś się nawet na tyle, by się mnie
zapytać o co chodzi! – Wyszedł z sypialni i trzasnął drzwiami tak mocno, że
wyleciały z zawiasów.
- Co ja
najlepszego zrobiłem?! – krzyknął załamany książę i zerwał się z łóżka. Miał
zamiar odszukać męża i przeprosić go za wszystko, jeśli oczywiście będzie go
chciał jeszcze słuchać. Narzucił na siebie szlafrok i poczuł silny zawrót
głowy. Otworzył usta, by zawołać kogoś na pomoc, ale nie zdążył. Nawet nie
poczuł, kiedy runął na posadzkę, a cały świat
pogrążył się w ciemnościach.
***
Monika
siedziała w kuchni i pałaszowała śniadanie. Zaczęła przeglądać leżącą na stole
pocztę. W oczy rzucił się jej list z firmy ,,Ropuszka”. Dominik potwornie
zaspany siedział naprzeciwko i ledwo trafiał filiżanką do ust. Spojrzała z niesmakiem na lenia i szturchnęła go w bok.
- Ej, obudź
się wreszcie, to chyba do ciebie – podała mu urzędowe pismo. Chłopak wziął go
niechętnie i przebiegł po nim oczami.
- To od
Kusego, pełnomocnika mojego wuja Rokity. Mam się z nim spotkać jutro pod tym
adresem. Chce bym wreszcie przejął firmę.
- Ciekawe co oni tam produkują?
- Nie mam
pojęcia, ale błagam cię jedź tam ze mną. Nie znam się na interesach, może masz
ochotę podyrektorować trochę co? – popatrzył błagalnie na przyjaciółkę. – Dam ci
dobrą pensję – uśmiechnął się przebiegle.
- No dobra,
zobaczę co to takiego, ale się nie napalaj za bardzo. Bóg jeden wie czym
zajmował się ten stary drań – Monika rzuciła w niego jabłkiem.
- Ja jestem
dzisiaj strasznie zajęty, mam w szkole cztery godziny, potem obiecałem
Julianowi, że do niego zajrzę – jęknął dramatycznie, chcąc wzbudzić jej
litość, by go nie zagoniła do jakiejś roboty.
- Nie
przesadzaj gamoniu. Do Juliana to ty chyba w innym celu idziesz, prawda?
Widziałam jak ci się oczka do niego świecą – dziewczyna poklepała go pobłażliwie
po zarumienionym policzku. – Do której bazy dotarliście? – wbiła w Dominika
błękitne oczy.
- Wiesz, to może…
ja…. Śpieszę się – chłopak zerwał się od stołu i pognał na piętro.
- Tchórz! –
rzuciła za nim rozbawiona Monika. Sama miała inny problem. Amira od kilku dni
wyraźnie jej unikała. Odpisywała na sms’y, ale cały czas twierdziła, że jest
bardzo zajęta i nie ma czasu na spotkania. Gdy przypadkiem spotkały się w
sklepie zrobiła się purpurowa, ledwie udało się jej wyjąkać powitanie i uciekła
jakby ją coś goniło. Postanowiła
więc działać inaczej i zmusić tą dzikuskę do konfrontacji. Dowiedziała się
kiedy kończy lekcję i zaczaiła się w samochodzie przed szkołą. Już po chwili zobaczyła w bramie dziewczynę. Wyszła jej naprzeciw i zagrodziła drogę. Ubrana
w obcisłe jeansy i biały sweterek z dużym dekoltem wzbudziła jawne
zainteresowanie płci męskiej. Całą grupą zatrzymali się pod murem i gapili na nią bezczelnie.
- Ej ty –
odezwał się jeden z nich do Amiry – przedstaw koleżankę.
- Fajna z ciebie
dupa, umówisz się ze mną – dodał drugi, zwracając się bezpośrednio do Moniki.
Dziewczyna zmierzyła go z góry na dół pogardliwym wzrokiem i dumnie wypięła
pierś.
- Jesteś dla
mnie trochę za mały – złośliwie zerknęła na jego krocze, a chłopak cały
poczerwieniał. Jego kumpel też się speszył i obaj umknęli jak niepyszni.
Tymczasem Amira próbowała cichaczem zbiec, korzystając z nieuwagi przyjaciółki, ale się jej nie udało. Została złapana za
spódnicę, która omal z niej nie spadła.
- A ty
dokąd? – warknęła Monika.
- Do domu?- rzuciła
niepewnie usiłując się wyrwać. Zbliżyła się do nich grupka rozchichotanych dziewczyn.
Z ciekawością zaczęły się przyglądać nieznajomej kobiecie. Z aprobatą oceniły
jej figurę i ciuchy.
– Jak nie
wsiądziesz do samochodu to im powiem, że dostałam od ciebie róże – szepnęła na
ucho przyjaciółce, która poczerwieniała jak zachodzące słońce. Prychnęła
wyniośle, ale posłusznie podreptała do auta. Zamiast jednak zająć na przednie
siedzenie, poszła do tyłu i wyciągnęła się na kanapie. – Niech ci będzie –
pokręciła głową nad jej uporem. – I tak mi się dzisiaj nie wywiniesz – ruszyła z
piskiem opon. Zatrzymała się dopiero na znajomej polance. Było jeszcze całkiem
ciepło. Złota polska jesień dawała z siebie wszystko. Drzewa pokryte liśćmi we wszystkich
odcieniach czerwieni wyglądały niesamowicie pięknie w promieniach
popołudniowego słońca. Monika przesiadła się do tyłu i spojrzała na zmieszaną
twarz Amiry.
- Jeśli nie
chcesz się ze mną przyjaźnić powiedz mi to w oczy – uklęknęła na siedzeniu.
- Och,
dobrze wiesz o co chodzi – wystękała z trudem – zachowałam się jak wariatka. Oświadczyłam
ci się, rzuciłam na szyję, całkiem mnie poniosło. Pewnie myślisz, że jestem
jakąś furiatką, która popada z jednej skrajności w drugą.
- To było
bardzo słodkie – roześmiała się Monika na widok jej miny. Ręka zupełnie
przypadkowo, bo jakżeby inaczej, znalazła się na udzie przyjaciółki.
- Aj..! - pisnęła i podskoczyła uderzając
głową o sufit.
- Chyba
trzeba cię unieruchomić, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz - Usiadła dziewczynie
okrakiem na kolanach i złapała ja za ręce. – Powinnam teraz strzelić focha.
Najpierw deklarujesz miłość, a teraz się wykręcasz? – spojrzała groźnie na zaskoczoną
jej uwagą Amirę.
- Ale to nie
tak… ja przecież się nie wycofałam …to znaczy wycofałam, ee…- jąkała się nieporadnie
i odchyliła do tyłu. Co za tym idzie Monika pochyliła się do przodu eksponując
swoje krągłości tuż prze nosem dziewczyny. – O kurde – jęknęła, kiedy doszedł
ją upajający zapach jej ciała. Wtuliła twarz w te miękkie półkule zanim się
orientowała co robi.
- Czy to
znaczy, że jednak jestem twoją narzeczoną? – zachichotała zarumieniona kobieta
i pogłaskała ją po ciemnej głowie.
- Zabij
mnie! – wymamrotała Amira z nosem nadal między piersiami przyjaciółki. – Moja rodzina
jest chyba przeklęta. Mój wuj pierzy tak swojego męża w noc poślubną, że na
drugi dzień muszą wzywać medyka, a ja rzucam się na ciebie jak kotka w rui przy
każdej nadarzającej się okazji.
***
Dominik w
doskonałym humorze udał się do domu Juliana. Pana domu jeszcze nie było, a on
przypomniał sobie zajście sprzed kilku dni. Pomaszerował prosto do kuchni,
która niestety wyglądała jak pobojowisko. Zagonił kucharza i jego pomocnika do
roboty, grożąc im siedmioma plagami egipskimi. Po dwóch godzinach sprzątania
wszystko lśniło. Nigdzie nie było widać nawet pyłku. Pozwolił odejść służbie i
dopiero wtedy zajrzał do piekarnika. Od razu załamał ręce, ciasto na deser było
jednym wielkim zakalcem. Do kolacji pozostała jeszcze godzina, więc powinien
zdążyć. Rozpiął koszulkę i podwinął rękawy. W pomieszczeniu było gorąco.
Wyciągnął produkty na placek czekoladowy. Wszystko szło dobrze dopóki nie
spojrzał na zegar. Musiał się pośpieszyć. Za bardzo przechylił miskę i łopatki
miksera opryskały go całego roztopioną czekoladą. Chcąc ją zetrzeć z twarzy
jeszcze bardzie ją rozmazał. Włożył gotowe ciasto do piekarnika i nastawił
temperaturę. Usiadł na
stole i czekał aż się upiecze co jakiś czas sprawdzając czy wszystko jest w
porządku. Tak zastał go Julian i stanął w drzwiach, nie mogąc się napatrzyć na
to słodkie zjawisko. Upaprany czekoladą jak nieboskie stworzenie Dominik
siedział na blacie, wymachiwał nogami w takt lecącej z radia piosenki i
zlizywał brązową, aromatyczną masę z drewnianej łyżki. Podkradł się po cichu i
ucałował prosto w lepkie usta.
- Julian?
Jesteś niemożliwy, czy musisz się zawsze do mnie kleić? – odsunął się trochę i
pokazał mu język, co tylko zachęciło czarta do następnego ataku.
- Po prostu
lubię czekoladę – zaczął obsypywać jego zarumienioną twarz szybkimi
pocałunkami, za nimi szły krótkie liźnięcia szorstkim językiem. Zaczął schodzić
coraz niżej. Na smukłą szyję, stamtąd na pierś całą w brązowe ciapki, przy
okazji zdjął z piszczącego i wijącego się pod nim chłopaka koszulę. Niby
przypadkiem musnął kilka razu sterczące sutki.
- Och..!-
wydał z siebie przeciągły jęk, kiedy sprawne usta dotarły do jego brzucha. . – Ktoś może
wejść, przestań.
- Niechby
tylko spróbował – mruknął wojewoda, zębami odpinając sprawnie zamek spodni.
- Ej, tam
nie ma czekolady – wyszeptał ochryple Dominik i zaczerwienił się cały, bo w tym
momencie Julian szarpnął za materiał i został całkowicie nagi.
- Skarbie,
widzę tu coś znacznie lepszego – mężczyzna pchnął go na stół tak, że położył
się na blacie eksponując swoje wdzięki. Rozsunął mu
szeroko uda i dmuchnął na sterczącego zawadiacko członka. – Zaraz mnie
poczujesz tak głęboko, jak tylko mi się
uda.Będę posuwał
twój okrągły tyłeczek do samego rana – szeptał mu do ucha niskim, przepełnionym
pożądaniem głosem.
- Wujku,
wujeczku…! – usłyszeli na korytarzu głos Amiry. – Gdzie jesteś? Już wiem,
kuchnia! – tupot drobnych stóp zbliżał się coraz bardziej.
- Cholerne
bachory! – warknął Julian i pomógł Dominikowi się ubrać. Udało im się dosłownie
w ostatniej chwili, bo ledwo chłopak wciągnął spodnie w drzwiach pojawiła się
ciemna główka dziewczyny.
- Robicie coś
dziwnego? – zapytała widząc ich czerwone twarze.
Tak to jest, jak się ucieka bez poznania tak naprawdę prawdy. Ciekawe co się stało Lu,czyżby był chory?Mam nadzieje, że szybko pogodzą się z mężem.
OdpowiedzUsuńDominik i Julek tworzą strasznie słodką parę
Kłótnia Lu i Bez'a bezsensu zakończona i mam duży niedosyt. Tu były tylko krzyki z których niewiele wynikło. A zaczęło się tak że miałam nadzieje na jakieś porozumienie. A tak to mamy nic i jeszcze poczucie winy Lu który nie ma powodu by tak czuć. Mimo wszystko to Bez zawalił i kiedyś i teraz. A najgorsze jest to że nie zdaje sobie sprawy jak bardzo i chyba nigdy już tego nie zrozumie. Co zobaczyłam to to że Lu jednak bardzo go kocha chociaż to głupia miłość do mężczyzny który jak na razie na to nie zasługuje. Wiem że masz plan co do nich i wiem że jest on wspaniały ale na razie z mojej ulubionej pary nie ma już niestety nic. A wiem że potrafisz oddać emocje tym razem jednak krzyki i złość a do tego jeszcze Lu jest w tarapatach za które winę ponosi Pan i Władca Piekieł. Znaczy ok Lu też ma sporo na sumieniu ale z drugiej strony był trochę usprawiedliwiony nie znał wtedy prawdy mężczyzna który go ponoć kochał uniósł się honorem i mamy problem. A teraz jeszcze to...
OdpowiedzUsuńDziewczyny podobały mi się wybitnie:) Nigdy nie myślałam że z zapartym tchem będę śledzić miłosne przepychanki dwóch kobiet ale dzięki tobie złapałam bakcyla:) Obie są strasznie uparte ale też idą w jednym kierunku i zawsze jak pojawia się Ami jest wesoło:)
Dominik wczuwa się w role Pani domu i to mi się podoba:) te lenie innym znani jako służba zasługują żeby ich ścignąć i to bez dwóch zdań. Może zastąpić? Albo postraszyć:) Julek wszedł pomacał i może by i było coś z tego jakbyś nie przerwała w takim momencie... No jak możesz. Jak? Pytam. Boruta powinien wyrzucić krewniaczkę z kuchni i skorzystać z tego że narzeczony jak raz się mu nie opiera.
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę bo wiem że na pewno będzie bardzo ciekawie:) Jest zawsze. Nawet jeśli nic jeszcze nie przekonuje mnie do miłości Beza i Juliana do swoich uke.
Dużo dużo weny i chęci:)
Czekam na ten plan:)
Sol, nie wiem ile masz lat, ale jeśli jesteś przed maturą, to dobrze ci radzę, zapisz się na jakiś kurs czy korepetycje z czytania ze zrozumieniem. Twoje uwagi odnośnie sceny między Lu i Belzebubem są pozbawione sensu i jasno dają poznać, że umiejętności czytania ze zrozumieniem nie posiadasz.
UsuńDla wyjaśnienia: Związek Lucyfera i Belzebuba zakończył się, gdy książę zauważył wychodzącego z sypialni władcy chłopaka, który był cały w malinkach i wyraźnie dało się wyczuć, że niedawno uprawiał seks. Lucyfer myślał, że ukochany go zdradza, więc zaczął go unikać, traktować z rezerwą i szukać innych kochanków. Gdy Belzebub dowiedział się o podejrzeniach męża kazał przynieść pewne dokumenty. Wynikało z nich, że chłopak, który wychodził z sypialni władcy został zgwałcony przez swojego kompana. A to oznacza, że Lucyfer niesłusznie podejrzewał Belzebuba o zdradę. Logicznie więc rozumując, winnym ich rozstania jest Lu, który nie zaufał ukochanemu na tyle, by chociaż poprosić o wyjaśnienia. Ot, po prostu, zabawił się w oskarżyciela, sędziego i kata. Oskarżył Belzebuba o zdradę, uznał go za winnego i skazał na życie bez niego.
Teraz rozumiesz?
Pozdrawiam,
Ariana_86
Nie sądziłam, że tu można aż tyle wniosków wyciągnąć oO to taka głęboka analiza...
Usuńbrak sów XD weny ;)))
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie rozwaliła,... "Robicie coś dziwnego?" haha xD
OdpowiedzUsuńAle teraz na poważnie.... ta akcja z Lu i władcą piekieł,,, ale się porobiło, teraz Lu będzie miał wyrzuty sumienia,,, ale ten drań ( władca) niech nie zapomina, że wziął go siłą, on także go skrzywdził, w sumie krzywdzili się nawzajem,,,,
Mam nadzieje, że im się ułoży i ktoś szybko zajrzy do sypialni, bo jak coś się Lu stanie, to uduszę!! ;3
Pisz kochana szybciutko;3
Twoja zabiegana Maru;3
PS: Właśnie wróciłam z pracy i tak przed snem przeczytałam rozdzialik ;3 Jak zwykle awwww<3
jak mogła tak przerwać *.*
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńboski rozdział, coś zaczyna się między dziewczynami dziać... no i cóż poznaliśmy całą historię, Lu niesłusznie podejrzewał Belzebuba, mam nadzieję, że ten nie będzie zachowywał się jakoś wrednie... do wściekłego Belzebuba to się lepiej wcale nie zbliżać. Och widać, że Julian bardzo lubi czekoladę, Amira musiałam przeszkodzić im...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia