Obaj rozjuszeni mężczyźni wpadli z impetem do łazienki.
W pierwszej chwili nie dostrzegli niczego ciekawego. Gęsta mgła unosząca się
nad basenem bardzo utrudniała widoczność. Ich uwagę natychmiast przyciągnęły
dobiegające z głębi pomieszczenia śmiechy i piski oraz szum rozchlapywanej
wody.
Na palcach podeszli
bliżej i stanęli oczarowani. Przed sobą mieli scenę jak z romantycznego filmu o miłości. Dwaj
roześmiani pięknisie obrzucali się strugami wody. Ich nagie, mokre ciała lśniły
jak wypolerowany marmur. Różowe, rozchylone usta i krągłe, zarumienione od
gorąca pośladki spowodowały, że obaj zachwiali się na krawędzi, omal nie
wpadając do basenu.
- Zamknij
oczy baranie! – warknął Balzebub i zasłonił Borucie wspaniały widok swoją rosłą
sylwetką.
- I vice
versa – mruknął Julian, złapał za ramię kompana i odwrócił tyłem do kąpiących
się chłopaków. – Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci się gapić na goły tyłek
mojego narzeczonego!
- Puść mnie
idioto, trzeba ich stamtąd wyciągnąć! – szarpnął się zdenerwowany władca i
zaczął ściągać swoją wierzchnią szatę.
- Nie
wejdziesz tam, nie ma mowy! – również zdjął koszulę i został w samym podkoszulku.
- Masz
zamiar tak tutaj stać i patrzyć jak się tam obmacują?!
- No coś ty!
– Wojewoda nabrał w płuca powietrza i rykną, aż zadzwoniły kryształki na
oświetlających łazienkę żyrandolach. - Wyskakiwać z tej wody, ale już! – Wyciągnął
do tyłu rękę z ubraniem. Po chwili wahania, to samo zrobił Belzebub.
Rozbawieni
chłopcy znieruchomieli. Wcześniej byli tak zajęci zabawą, że nie zauważyli
wchodzących intruzów, w których natychmiast rozpoznali swoich partnerów.
Dodajmy, bardzo rozgniewanych partnerów, co można było od razu wywnioskować z
ich napiętych, sztywno wyprostowanych ciał i kurczowo zaciśniętych dłoni
trzymających szaty.
- Lu, co
robimy? Chyba są wściekli – szepnął przyjacielowi na ucho Dominik.
- Zignoruj
ich. Postaraj się mnie naśladować – uśmiechnął się beztrosko książę. Dumnie
podniósł głowę i z wyniosłą miną podszedł do męża. Wziął z jego dłoni szatę i
narzucił na siebie. Sięgała mu przed kolana. Mimo, że bardzo się starał, to
czerwone policzki zdradzały jego emocje. Zapiął się pod samą szyję i
przemaszerował do szatni bez jednego słowa. Za nim wolnym krokiem udał się
władca.
Dominik
niestety nie miał tyle pewności siebie. Zmieszany podszedł do brzegu, ale nie
miał odwagi wyjść. Julian odwrócił się przodem i widząc jego wahanie chwycił go
za rękę i wyciągnął z wody. Okrył zawstydzonego chłopaka swoją koszulą i pomógł
pozapinać guziczki. Była stanowczo za krótka.
- Ty chyba
pretendujesz do nagrody dla najbardziej kłopotliwego narzeczonego na świecie,
co? – Nie mógł się powstrzymać i cmoknął go w zarumieniony policzek. Zerknął w
dół na smukłe, ładnie umięśnione uda i oblizał się łakomie. Oczy mężczyzny
pozostały jednak poważne. Nadal płoną w nich powstrzymywany żelazną wolą
gniew. Dominik przestąpił z nogi na nogę i spojrzał na niego niepewnie.
- Nie złość
się, to tylko głupia zabawa – zielone ślepka popatrzyły niewinnie na wojewodę.
Miał ochotę umknąć za Lu do szatni, ale wiedział, że książę jeszcze stamtąd nie
wyszedł. Władca na pewno nie byłby zadowolony, gdyby teraz się tam pojawił. Nie
mówiąc już o tym paskudnym zazdrośniku, który stał obok niego. Nagle coś
połaskotało go w tyłek. Spojrzał podejrzliwie na Juliana, ale ten stał
spokojnie i błądził pożądliwym wzrokiem po jego ciele, a w czarnych
źrenicach zaczynały zapalać się szkarłatne iskierki. Ponownie poczuł delikatną
pieszczotę i zaczął domyślać się, kto jest tym bezczelnym intruzem. Ogonek
Boruty zachwycony miękką skórą chłopaka miział go coraz śmielej, a puszysta
kitka próbowała się nawet zagłębić między pośladki.
- Och…! –
pisnął i odskoczył do tyłu. – Zabieraj tego kudłatego zboczeńca!
- Nie
przesadzaj, on ma po prostu świetny gust i wie co dobre – klepnął go w gołą
pupę Julian i popchnął w stronę szatni. – Idź się ubierz, już wyszli. Nie mogę
cię w takim stanie zabrać do domu. Porozmawiamy później.
***
Amira miotała
się po swojej sypialni jak dzika pantera po klatce. Tęskniła za przyjaciółką i
nie miała pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. Wiedziała, że zachowała się niczym furiatka. Napadła na niczemu niewinną Monikę i wyżyła się na niej za
niepowodzenia w szkole. Prawdę mówiąc było jej strasznie wstyd. Już trzy razy
była pod domem i za każdym razem uciekła spod drzwi. W dodatku, gdy zobaczyła
jak dziewczyna z zacięciem rąbie drzewo i miota wokół siebie przekleństwa,
całkiem straciła odwagę. Wieczorem była już tak roztrzęsiona, że nie mogła
znaleźć sobie miejsca. Poszła do wioski i w miejscowej kwiaciarni kupiła bukiet
czerwonych róż. Były naprawdę piękne, więc uznała, że spodobają się
przyjaciółce. Nie zaznajomiona z symbolicznym znaczeniem kwiatów nie miała
pojęcia, że ten gest można różnie odebrać. Gdy stanęła pod willą Rokity serce
biło jej jak oszalałe. Miała wrażenie, że wyskoczy jej z piersi. Właśnie miała
uciec po raz czwarty, kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Monika z
mokrymi włosami, w samym jedwabnym szlafroczku. Spojrzała na Amirę, która stała
pobladła z niemądrze otwartymi ustami. Dziewczyna sztywnym gestem podała jej róże.
- Przyszłaś
się mi oświadczyć? – zapytała patrząc jej przekornie w oczy. Widząc, że zaskoczona
jej wypowiedzią ledwo stoi na nogach, złapała ją za rękę i wciągnęła
do środka. Posadziła na kanapie i podała drinka, którego wcześniej zrobiła dla
siebie. Wypiła jednym haustem krztusząc się i parskając. – Dobrze się czujesz?
– spojrzała na nią zaniepokojona.
- Nie, wcale
nie! – Amira poderwała się na nogi, podbiegła do Moniki i rzuciła się jej na
szyję głośno szlochając. – Przepraszam – wyksztusiła tuląc się do niej z całej
siły. – Powiedz co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Posłuchaj
– kobieta głaskała uspokajająco plecy trzęsącej się jak osika dziewczyny. – Mam
nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz kiedy podniosłaś na mnie rękę. Jeśli
jeszcze kiedyś nad sobą nie zapanujesz, to pożegnamy się na zawsze. – Podniosła
delikatnie jej podbródek i spojrzała poważnie w zapuchnięte, czarne oczy, które
właśnie zaczęły odzyskiwać swój blask.
- I już się
nie gniewasz, i dalej będziemy przyjaciółkami, i wyjdę za ciebie jeśli mnie
zechcesz – zaczęła trajkotać jak szalona dziewczyna, wspięła się na palce i
przycisnęła niewprawnie swoje usta do różowych warg Moniki, która stała jak
wryta z wytrzeszczonymi ze zdumienia błękitnymi ślepkami. – Wwybacz – zaczęła
się jąkać Amira – tto zz emocji. Jja… - purpurowa na twarzy odskoczyła do tyłu
omal się nie przewracając i rzuciła się do drzwi. Po chwili zniknęła w odmętach
nocy.
Monika
opadła na fotel i chwyciła się za jasną głowę, w której zapanował niezły zamęt.
Przycisnęła dłonie do gorących policzków. Tej małej diablicy udało się ją
całkowicie wytrącić z równowagi. Dotknęła swoich ust i uśmiechnęła się.
Wyobraziła sobie jak ta wariatka gna
teraz przez bagna, a potem wkłada sobie głowę do lodówki, żeby się uspokoić.
Skoro tak sobie z nią pogrywa, to już ona jej pokaże, co warta jest prawdziwa
blondynka.
- Ale z niej
słodki głuptas – westchnęła i objęła się ramionami – żeby chociaż nie była taka
niewinna, kompletnie nie zdaje sobie sprawy co ze mną wyprawia. Eh..., najpierw
się do człowieka dobiera, a potem zostawia na pastwę kosmatych myśli.
***
Julian z
Dominikiem właśnie wrócili do domu i mieli wejść do saloniku, kiedy przemknęła
obok nich rozpędzona Amira z rozwianym włosem i dziwnie czerwoną twarzą.
Zaniepokojeni mężczyźni ruszyli za nią do jej pokoju. Dziewczyna ciągle
popadała w jakieś tarapaty. Lepiej było od razu sprawdzić co się stało.
Zobaczyli, że wpada do łazienki jak bomba i w ubraniu wskakuje pod prysznic.
Odkręciła kurek i puściła sobie na głowę strumień lodowatej wody. Po kilku
sekundach zaczęła głośno szczękać zębami.
- Myślisz,
że zwariowała? – zapytał Dominik, któremu na widok mokrej dziewczyny, aż ciarki
wyszły na plecach.
- Wiesz, ona
nigdy nie była normalna, to u nich rodzinne – uśmiechnął się do niego wojewoda.
– Ami, stało się coś?! – krzyknął do trzęsącej się siostrzenicy.
- Nnic
wujku, zzupełnie nic – wymamrotała niesamowicie zawstydzona, a potem nagle
podniosła głowę. – A właściwie co wy robicie w mojej sypialni? Wynocha! –
wrzasnęła pełną parą. Mężczyźni natychmiast się wycofali. Czerwone błyski w jej
oczach świadczyły wymownie o zbliżającej się furii.
Udali się do
saloniku i usiedli przed płonącym kominkiem. Dominik poprosił o przygotowanie
grzańca, ale napój który po chwili przyniósł mu służący nie nadawał się do
picia. W życiu nie miał do czynienia z czymś równie paskudnym.
- Julian,
albo twoja służba mnie nie lubi, albo nie umieją tego przyrządzać.
- Pokaż –
Boruta wziął od niego pucharek – faktycznie świństwo. Zaraz się tym zajmę –
podniósł się z fotela.
- Siadaj –
chłopak chwycił go za rękę – kompletnie nie umiesz postępować z tymi leniami.
Potem odwiedzę kuchnię i zduszę ten problem w zarodku. Mam pytanie - usiadł na
oparciu fotela. Bezczelny ogonek natychmiast zaczął pełznąć wzdłuż jego nogi,
złapał drania, zanim dotarł we wrażliwsze rejony.
- Mów, nie
chcę by były między nami jakieś niewyjaśnione sprawy – Wojewoda zaczął się
wiercić niespokojnie, bo Dominik ściskał co chwilę czarną kitkę, a jego
za każdym razem przechodziły dreszcze.
- Idąc
korytarzami pałacu słyszałem wiele niepochlebnych i zjadliwych słów na temat
Lucyfera. Zupełnie się przy mnie nie krępowali i głośno wyrażali swoje opinie.
Właściwie dlaczego tak go nie lubią?
- Po
pierwsze oni mu zazdroszczą pozycji, na którą według nich nie musiał zapracować, tylko dostał z racji pochodzenia. Czy jednak wyobrażasz sobie Belzebuba powierzającego
ochronę pałacu jakiemuś idiocie? Po drugie zwyczajnie się go boją, bo nie mogą
nim manipulować w żaden sposób. Książę jest bogaty, z arystokratycznej rodziny,
wykształcony i inteligentny, a co za tym idzie nie potrzebuje od nich niczego i
wyraźnie dał im to do zrozumienia.
- Mogą go
jakoś skrzywdzić? – Dominik spojrzał na niego zaniepokojony.
- Hm.. na
razie uważają, że został królową za karę i jest w niełasce, więc tylko strzępią
sobie języki. Sytuacja może się zmienić, kiedy się zorientują co naprawdę jest
grane, a prędzej czy później do tego dojdzie.
- Och biedny
Lu, nie ma tam ani jednej przyjaznej duszy – westchną współczująco chłopak.
- Przestań
się nad nim roztkliwiać, to cwany dworski wyga, da sobie radę – warknął niespodziewanie
czart i spojrzał pochmurnie na narzeczonego. – Trzymaj się od niego z daleka,
nie podoba mi się ta wasza przyjaźń – złapał chłopaka za ramię i pociągnął na
swoje kolana.
- Puść to
boli – szarpnął się Dominik. – Julek – przybliżył twarz do niego tak, że niemal
stykali się nosami,w zielonych oczach zapaliły się psotne iskierki – jesteś okropnym
zazdrośnikiem.
- Ja..? O tego wybladłego bałwana?! – zaperzył się
wojewoda. – Nigdy! – W odpowiedzi
usłyszał cichy śmiech narzeczonego.
***
Lucyfer
siedział na łóżku w sypialni ubrany tylko w szlafrok i suszył długie włosy.
Belzebub z groźną miną maszerował tam i z powrotem po komnacie. Wymachując rękami wygłaszał długie i zawiłe
kazanie, na temat jego nieodpowiedzialności i beztroski. Usiłował wtłoczyć do
głowy męża jak nieodpowiednie było jego zachowanie. Książę spoglądał na niego
nieco znudzony, kręcił się na wszystkie strony i spod materiału wyglądała co
chwilę inna część ciała, przyciągając
wzrok władcy i zaburzając tok jego myślenia. Gdy na świat wyjrzał różowy
sutek całkiem stracił wątek. Mężczyzna założył ręce na piersi i stanął przed
łóżkiem na szeroko rozstawionych nogach.
- Robisz to
specjalnie? – popatrzył na niego oskarżycielsko.
- Czyżbyś
ostatnio z ksiąg o strategii przerzucił się na Harlequiny? – uśmiechnął się do
niego słodko mąż i pochylił głowę. Kaskada platynowych włosów opadła aż do jego
stóp. Błyszczące, jedwabiste nitki wabiły wzrok i siały spustoszenie w głowie.
- Lu, chcesz
żebym zwariował? – władca usiadł obok nieznośnego żartownisia. – Przez ciebie
nie mogę wcale pracować. Dzisiaj podczas narady nie usłyszałem prawie połowy z
tego, co do mnie mówili ministrowie, bo cały czas drzemałem. Przez pół nocy
śniło mi się, że biegam za tobą, a ty nagi uciekasz korytarzami pałacu.
Obudziłem się bardziej zmęczony niż się położyłem, twardy jak skała i nie
mogłem wstać, bo nasze ogony się tak zapętliły, że przez godzinę je
rozplątywałem. Myślałem, że po ślubie będzie lepiej - przyzwyczaimy się do
siebie, dogadamy, opadną emocje. Tymczasem czy we dnie czy w nocy myślę tylko o
tobie. Lokaj podaje mi ubranie – ma podobne włosy do Lu, patrzę na nowego
rekruta – porusza się tak jak Lu, dotykam kwiatów na stole – pachną jak skóra –
Lu. Co ty ze mną zrobiłeś? – jęknął Belzebub i uklęknął na łóżku.
- Po postu
kochasz mnie głuptasie – uśmiechnął się rozbawiony książę i pocałował go w czoło. – Nie bój się, od tego się nie umiera.
- Ty chyba
nie masz namyśli tego czegoś, opisywanego w książeczkach dla rozhisteryzowanych
smarkul? Jestem Władcą Piekła, a nie dzieckiem z chorą wyobraźnią – Spojrzał na
zaśmiewającego się księcia z niesmakiem. – Może to jakaś dziwna zagraniczna
choroba? Ostatnio byłem w tropikach. Jutro spytam medyków.
- Koniecznie
– przytaknął mu z powagą mąż – tylko dokładnie opisz objawy.
- Lu, nie
sądzisz, że skoro jestem umierający, to powinieneś mnie lepiej traktować? –
ujął go za rękę i przytulił do niej policzek. Całe jego ciało, aż krzyczało z
pragnienia, ale nie odważył się na nic więcej. Miał nadzieję, że chłopak kiedyś
się przemoże i sam do niego przyjdzie. Nie chciał go naciskać i przymuszać do
niczego.
- Wiesz,
wyglądasz całkiem żywotnie i jesteś
takim upartym osłem, że nie chce mi się z tobą gadać – książę wyrwał swoją dłoń
i wyszedł do łazienki. Tam przycisnął do lustra rozpaloną twarz i uderzył się
zaciśniętą pięścią w pierś. Ten nieznośny mężczyzna zdobywał nad nim coraz
większą władzę. Bardzo się bał. Już kiedyś oddał mu swoje serce i nie skończyło
się to dla niego dobrze. Przyrzekł sobie, że nigdy nie popełni ponownie tego
błędu. Za swoją miłość i oddanie, otrzymał wtedy tylko cierpienie i upokorzenie.
Belzebuba udało mu się unikać przez kilka lat, doskonale pamiętał o losie swego kuzyna Popiełki. Robił co mógł, żeby jak najrzadziej mieć z nim do czynienia. Niespodziewanie zakręciło mu się w głowie. Zobaczył w lustrze swoją pobladłą twarz.
świetny rozdział nie mogłam się doczekać zresztą teraz następnego tez nie mogę się doczekać ... YHHH kobieto co ty ze mną robisz .
OdpowiedzUsuńdużo dużo weny i miłego dnia życzę
BAY BAY
Rozdział sam w sobie bardzo dobry:)
OdpowiedzUsuńNawet śmieszny trochę i na pewno bardzo ciekawy:)
Cieszę się że dziewczyny się pogodziły i nie spodziewałam się tego pocałunku ale był na prawdę świetny i mam nadzieje że szybko zostaną parą bo bardzo je obie lubię.
Zazdrośnicy nie stanęli chyba do końca na wysokości zadania chociaż musieli mieć niezłe miny jak ich zobaczyli:D
Lu... ja wiem że się powtarzam ale ciągle nie mogę go zrozumieć Bez nie dał mu nigdy nawet jednej miłej chwili ja wiem że oni się kochają ale dałby mu coś od siebie bo ta miłość może mu szybko przejść.
Czyżby zagrożenie ze strony dworzan? To na pewno będzie ciekawe bo wiadomo że są zawistni.
Bez nie zrobił nic i wciąż myśli tylko penisem tęskni za Lu ale fizycznie. Być może tęskni za sexem samym w sobie od nocy poślubnej nikogo nie miał i to mu się chwali ale skoro tak wszyscy przypominają mu męża to tylko kwestia czasu.
Julek tu nie było nic po tej kąpieli jakoś tak... zero niemal reakcji a to aż dziwne mimo to dobrze że porozmawiali chociażby o Lucku.
Uke masz tu oba świetne i nieźle się razem ze sobą dobrali. To będzie piękna przyjaźń o ile nic temu nie stanie na drodze :) Lubie ich sceny razem są jacyś tacy słodcy chociaż czy to dobre określenie dorosłych mężczyzn? A co tam są i tyle.
Tylko zachowanie Beza i Julka są nie adekwatne do niczego. Albo by się wzięli za siebie albo coś. Stracą ich obu i to szybko. Lucek zamiast coś zrobić z mężem to się z nim droczy. A Dominik nie robi nic. Coś tam jakaś zazdrość ale też blado to wygląda.
Wiem jednak że wszystko się rozkręci i czekam na to z niecierpliwością:) No i dziewczyny to chyba moja nowa obsesja. Bo po wspaniałych ale przerażających scenach nocy i poranka po ślubie idziesz znów komedię to też dobrze ale taka bardzo szybka zmiana zaskoczyło mnie to trochę:)
Mam nadzieje że wykonasz te plany które masz dla opowiadania moim zdaniem( które i tak się nie liczy) są świetne i warte opisania.
I niecierpliwie czekam na ciąg dalszy:)
Dużo dużo weny i chęci:)
*.* boskoooo *,,*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.Widzę sytuacja dziewczyn się rozkręca, to bardzo słodkie i miło się czyta. Obaj mężowie gdy wpadli do pomieszczenia, jak zazdrośniki i zdenerwowani byli bardzo słodcy w swoim zachowaniu. Mam nadzieje, że Lu wybaczy władcy i jakoś stworzą zgrany duet
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie, a rozdział jest genialny, od ostatniego nie mogłam o niczym innym myśleć i aż podskoczyłam z radości na widok nowego rozdziału! :) i tak, moją ulubioną postacią jest Lucyfer, nigdy nie mam go dość i teraz przez jakiś czas aż do następnego rozdziału będę się zastanawiać co też mu się stało? Zemdleje? Pewnie jest w ciąży... trochę szkoda, żeby tak szybko, po jednym razie, który w dodatku nie był dla niego przyjemny, ale trudno... Oj, czytałabym najchętniej tylko to opowiadanie, ale rozdziały bezczelnie i konsekwentnie się kończą po kilkudziesięciu akapitach:(
OdpowiedzUsuńNana
ahh kocham te ich kitki ^^
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, och jak cudownie Belzebub i Julian wpadli do tej łazienki i jaki to cudny widok zastali cudo, po prostu cudo. Amira przyszła przeprosić Monikę przy okazji się jej oświadczyła. Te ogonki są naprawdę wspaniałe, tak śmiało sobie poczynają... Czekam z niecierpliwością na następny rozdzialik...
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Rozdział super, tak jak poprzednie, wreszcie coś z Amirą i Moniką, też je uwielbiam...Coś czuję, że Dominik zaraz owinie sobie Borutę wokół palca...I Lucek <3
OdpowiedzUsuń